Nikt o takich zawiłościach kiedyś w LO nie uczył, a to była kotłowanina...
Właśnie. Historia jest zawsze bardzo skomplikowana, w dodatku można ją badać (i pisać o niej) w różnej skali powiększenia, od całych narodów i państw do indywidualnych losów ludzkich. Czasem coś, co wygląda czarno-białe w skali narodu, staje się o wiele bardziej złożone, kiedy przyjrzymy się indywidualnym jednostkom.
To mniej więcej tak, jak opis górskiej rzeki: prawdą jest, że rzeka oglądana z daleka to nic specjalnego: ot, woda płynie w dół. Ale kiedy zaczniemy badać trajektorie poszczególnych cząsteczek wody, to odkryjemy nieprawdopodobne bogactwo ruchów: turbulencję, intermitencję, wiry, itd.
Łatwo jest wypowiadać kategoryczne sądy o zdarzeniach z przeszłości, ale trudniej to zrobić bez jednoczesnej trywializacji bogactwa ludzkich zachowań i ich motywów. Z drugiej strony takie kategoryczne sądy (czy też mity) zdają się być niezbędne, bo są "klejem" spajającym ludzkie zbiorowiska.