Zgadzam się w całej rozciągłości. Jakością tych "mężów" jest ich bunt przeciw swemu powołaniu. I tak będą winni grzechowi swych żon jak Adam był winny grzechowi Ewy. Najśmieszniejsze jest to, że wysłali lub skwapliwie zgodzili się z pójściem żon do pracy to jednak nawet małej chwili nie poświęcili na wychowanie swych dzieci a szczególnie synów. Woleli piwko, mecze i kolesiów.Gdy Danuta Rin śpiewała "Gdzie są mężczyźni..." to oni skwapliwie rechotali wypijając jeszcze jedną setkę wódki na dowód jacy są mężni.
Czy z taką samą odwagą ocenicie postawę "ojców duchownych, biskupów posoborowych" którzy nawet w gębie nie są mocni a o czynach zapomnijmy. Których mowa jest kpiną z ewangelicznego "tak tak, nie nie". Oni mówią "jestesmy za a nawet przeciw". Nie chcę zdejmować odpowiedzialnosci z jednostki czy spolecznosci i uwazam, ze to jednostka jest kowalem wlasnego zycia. Ale wy panowie, ktorzy czesto lubicie nazywac biskupow-posoborakow - "przewodnicy nasi" a posluszenstwo i swistek w gablocie parafialnej podnosicie do rangi dogmatu, powinniscie wystawic ocenę "przewodnikom waszym". Zarzucanie ojcom, ze nie bojkotuja porzadku spolecznego, z ktorym ich "przewodnicy" biesiaduja, pija i geszefty nieruchomosciowe robia, to schiza. Stan rodzin to rezultat i pochodna kondycji wiary.
Grzech Adama. Mężowie, ojcowie współcześni tragicznie wypłukani są z cnoty męstwa. Sól utraciła smak. Rodziny są ruinie, pokryte gruba warstwą blichtru. Póki żyjemy możemy to zmienić.
Nie chcę zdejmować odpowiedzialnosci z jednostki czy spolecznosci i uwazam, ze to jednostka jest kowalem wlasnego zycia.
Rozwijając tezę p. Rysia: za porażkę w doprowadzeniu dusz żony i dzieci do nieba ojciec rodziny na Sądzie będzie rozgrzeszony, bo odpowie: to biskupi i sprawa załatwiona.
Rysio napisał:CytujNie chcę zdejmować odpowiedzialnosci z jednostki czy spolecznosci i uwazam, ze to jednostka jest kowalem wlasnego zycia.
Jest jeszcze pewna wyrafinowana grupa Adamów, którzy jako pierwszą przyczynę klęsk w wypełnianiu własnego powołania wskazują na… biskupów. W każdym przypadku to grzech Adama, bo on jest głową rodziny. Nie uciekniemy od tego.
Bardzo cenny wpis [który] obrazuje pseudokatolickie nadęcie. Przypomina to nieco dziecięcą grę, gdzie na każdą kwestię jest jedna odpowiedź, w grze jest to „pomidor” a tutaj jest „biskup”. za porażkę w doprowadzeniu dusz żony i dzieci do nieba ojciec rodziny na Sądzie będzie rozgrzeszony, bo odpowie: to biskupi i sprawa załatwiona. Tym najbardziej świadomym i zaangażowanym będzie policzona zasługa flekowania biskupów, w której inni ojcowie tak bardzo się zaniedbywali, (a to chyba jakieś ich specjalne powołanie). Niestety [...] takie poglądy funkcjonują powszechnie w bardzo wielu odmianach i maja jeden cel: uciec od odpowiedzialności, zając się sobą, schować głowę w piasek. Grzech Adama. Mężowie, ojcowie współcześni tragicznie wypłukani są z cnoty męstwa. Sól utraciła smak. Rodziny są ruinie, pokryte gruba warstwą blichtru. Póki żyjemy możemy to zmienić.