Krótkie przypomnienie na dzień świętego Ludwika IX
***
Są w Polsce „monarchiści”, którzy nie wstydzą się występować (anonimowo i z błędami językowymi, niestety) z hasłem Legitymizm – nie dziękuje! Są zatem zwolennikami rządu, który się nie spowiada – odrzucenie legitymizmu to nie tylko wybór opcji politycznej, lecz także deklaracja światopoglądowa.
W swojej najpełniejszej postaci, dojrzałej w kręgu cywilizacji łacińskiej (zwanej też Christianitas), legitymizm jest przełożeniem myśli św. Tomasza z Akwinu na język idei politycznych. Integralnie pojmowany legitymizm – zarówno pochodzenia, jak i celu – wymaga przede wszystkim zrozumienia i uznania faktu, że nasz Pan Jezus Chrystus jako Zbawiciel jest również Królem oraz źródłem wszelkiej prawowitej władzy teraz i na wieki. Przez Niego panują monarchowie, kto zatem występuje przeciwko Pomazańcowi Bożemu, ostatecznie musi przeciwstawić się także Chrystusowi Królowi. Kto odrzuca panowanie Wikariusza Boga i staje po stronie uzurpatorów, ten usuwa Boga poza widnokrąg spraw ludzkich i jawnie, choć z użyciem innych słów, głosi non serviam!
Zerwanie z legitymizmem wiąże się z poglądem, że władza nie ma żadnej ponadludzkiej, nadprzyrodzonej sankcji i nie ponosi odpowiedzialności przed Bogiem, a zatem nie istnieje żadna inna hierarchia społeczna poza tą umocowaną na bagnetach. Jeżeli monarchia, jak chcieliby wrogowie legitymizmu, jest tworem czysto ludzkim, a Bóg to jedynie zbędna hipoteza, sensu jej istnienia trudno dociec. Jeżeli bowiem – załóżmy to na chwilę – nie istnieje władza prawowita, którą ustanawia Bóg, to jedynym uprawnionym stanem rzeczy pozostaje anarchia, gdzie każdy człowiek jest wyłącznym panem samego siebie i nie zna nad sobą żadnej zwierzchności. Panować nad innym człowiekiem można jedynie z nakazu Bożego (prawowity suweren rozpoznaje w swoim poddanym osobę równą mu w obliczu Majestatu Stwórcy), czego świadomość istniała także w elitach Rzeczypospolitej, gdzie suwerenność kolejnych monarchów tej monarchii liberalnej w coraz większym stopniu limitowały przecież przywileje szlacheckie: Nie korona złota króla królem czyni, ale moc słowa bożego, które z ust arcybiskupowych, to jest z ust bożych bywa przy wkładaniu korony na głowę człowieka, na królestwo wybranego, którego słowa takowa moc jest, że wnet nagle odmienia króla w człowieka innego, daje mu też przysława i stróża z nieba, angioła osobliwego (Stanisław Orzechowski). Zwracam uwagę na ten aspekt, bo w końcu spór się toczy przede wszystkim o kształt i treść ideową polskiego monarchizmu.
Całość:
http://www.legitymizm.org/na-dzien-swietego-ludwika[Adrian Nikiel]