Byłem, i cóż, mimo największej chęci do świetnej zabawy, mimo wyśmienitego towarzystwa, nie będę miło wspominał tej imprezy ;/1. Z Krakowa zajechaliśmy (my, studenci zrzeszeni w różnych duszpasterstwach) wynajętym autokarem. Podróż oczywiście minęła szybko, i zabawnie. Na miejscu przywitali nas organizatorzy, musieliśmy poczekać w autokarze ok 30 minut, ale nic nie szkodzi, dalej było spoko;>2. Zaczęło się - wyszliśmy z autokaru, zmierzamy w stronę wejścia, a przed nim tłum zdecydowanie nie oazowo ( :-P ) ubranych... gimnazjalistek :-|Między którymi podskakiwało kilku kogucików:>To była pierwsza rzecz, której się nie spodziewaliśmy. Ale co tam, 3 autobusy gimnazjalistów z Łodzi i okolic nie mogą nam przecież popsuć dobrej zabawy 3. Klub naprawdę przyzwoity, mimo wszystko zapowiadało się ciekawie. Póki co zaskoczeni byliśmy jedynie kamerami w toaletach, szczególnie tą skierowaną na pisuary, oraz monitorami na korytarzu - czego efektem były pielgrzymki wspomnianych gimnazjalistek/ów do toalet, machanie do kamer, robienie innych głupich wygibasów, przy uciesze kolegów:>4. Muzyka była tragiczna. Mimo "najlepszych DJ'ów z Polski. Albo po prosu nie moja. Już wiedziałem, że taniec nie będzie przyczyną mojej danej zabawy. Ani moich towarzyszek. Ale cóż, każdy głupi potrafi sie troche powyginać to tych jednostajnych rytmów, więc żeby nie było, trochę potańczyliśmy.5. Alkohol i papierosy. Ochrona dość profesjonalnie działała przy wejściu, ale wiadomo, że zawsze się ktoś przemknie. Jakby się jakiś dziennikarz uparł, mógłby napisać, że na tej chrześcijańskiej imprezie "bez alkoholu" co chwilę mijał jakiegoś pijanego gimnazjalistę.Na tarasach czuć było unoszący się papierosowy dym, i cóż, przez jakiś czas moją jedyną rozrywką było zwracanie uwagi gimnazjalistom (i nie tylko, bo starsi uczestnicy też byli oczywiście) że tu nie można palić lub dodatkowo odpowiedni tekst odnośnie ich niepełnoletniości :-P6. Kaplica. To miało być miejsce wyciszenia, modlitwy, adoracji. Gdzie można spokojnie się wyspowiadać czy pogadać z którmś z księży czkających na skórzanych sofach.Ale jak tam wszedłem, to pierwszym co zrobiłem było sprawdzenie czy czasem nie ma, zgodnie z zapowiedzią, wystawionego Najświętszego Sakramentu, bo to by już była profanacja;/Wszystko mi tam przeszkadzało. Krzyż krzyw wisiał, tkanina stanowiąca tło również, kanonów mających pomóc przy wyciszeniu nie było słychać, bo były zagłuszane przez techno z zewnątrz, które też sprawiało, że trzęsło się tu wszystko. I co chwile były otwierane drzwi, co sprawiało, że muzyka słyszana z zewnątrz była jeszcze głośniejsza. Osobiście nie mam zbyt dużych problemów ze skupieniem się na modlitwie, nie potrzebuję idealnej ciszy, ale to co tam było, było chyba przewidziane dla jakichś mistrzów kontemplacji:>Drażniło to, że kaplica była traktowana jako miejsce, gdzie można spokojnie zebrać parę wywiadów (kamerzyści i dziennikarze z róznych mediów podchodzili do różnych osób i prosiły o udzielenie wywiadu), miejsce gdzie można odpocząć po tańcu (i tak co jakiś czas schodziły się chmary porozbieranych 13 czy 15, komentujących głośno jak kto tańczy, kto jest puszczalski a kto nie, kto jak się ubrał itd., oczywiście nie krępował się nikt używać wulgaryzmów). Było to też miejsce, gdzie inni ludzie, sądząc po strojach, spodziewali się innej imprezy, i po prostu skoro już za bilety zapłacili, siedzieli w sofach i gadali głośno (żeby przekrzyczeć muzykę z zewnątrz) o przeróżnych pierdołach. Co jakiś czas z otwartych drzwi dobiegały męskie głosy wyrażające zdziwienie chyba ("O kur..a, a tu co?!"; "Ja pierd...le, łysy, chodź zobacz, meczet" itd)...NIe wiem, czy księżom udało się kogoś wyspowiadać czy spokojnie pogadać, żadnych kolejek nie widziałem. No, ale wywiadów kilku udzielili, więc spoko :>7. W toaletach (przynajmniej męskiej) po 2 godzinach śmierdziało papierosami, w kabinach można było znaleźć butelkę po wódce i można się było nasłuchać rozmów na mało chrześcijańskie tematy:>8. Poznałem głównego DJ'a, sprawił naprawdę pozytywne wrażenie.9. O 12 odbyła się pantonima ewangelizacyjna i student z Łodzi podzielił się świadectwem. I cóż, odbiór był różny, daruję sobie komentarz:P10. Na szczęście udało się sprawnie odnaleźć towarzyszy z Krakowa (wyłowienie studentów spomiędzy gromady gimnazjalistów nie jest problemem) i wszyscy z radością przyjęli wiadomość, że wracamy wcześniej:>Inicjatywa ok, ale ja zrobiłbym to inaczej, jeśli celem miała być ewangelizacja.I zdecydowanie zzrobiłbym jakieś podziały wiekowe.
Polecam też wczytać się w dalszą część wątku - "oazowicze" trochę różnią się poglądami.
TVNowski guru Hołownia. Szok."Zupełnie jak lefebryści (choć ich akurat Kościół potraktował dokładnie odwrotnie). Napisałem w sprawie ostry felieton na poniedziałek, ale już nie mogłem wytrzymać - poczytałem sobie wczoraj do poduszki "Kazania" abp. Lefebvra. I zacząłem tęsknić za ojcem Rydzykiem. Z którym można się pospierać czy ciepły odwiert służy Polsce, ale przynajmniej ma się pewność że wierzy się w tego samego Boga. A czytając Lefebvra tej pewności nie mam. Dlaczego? Nie będę tu nudził, odsyłam do tekstu,jutro w rp (już jest na stronie) będzie też tekst Zbyszka Nosowskiego, wyczerpujące spojrzenie na temat ze strony która jest mi bliska. Tak na margniesie: czytaliście wywiad jednego z tych ułaskawionych biskupów w La Stampie? Gdy wyznał, że "my poglądów nie zmienimy, przeciwnie teraz nawrócimy Rzym". I może ktoś mi wyjaśni jaki jest status tych ojców? Ekskomunika zdjęta, ale została suspensa. Więc jak się do tego ma oświadczenie komisji Ecclesia Dei bodaj z 2003, że katolik może realizować obowiązek niedzielny na mszy u lefebrystów a nawet "złożyć niewielką ofiarę na tacę". A więc może, choć u suspendowanych?!"http://www.newsweek.pl/blogi/szymon-holownia/ruchy-w-kosciele,36296,1Można to wrzucić do KNO.
Ale Hołownia to naprawdę guru "umiarkowanych katolików".