Tzw. ukryty papież nie przeczy widzialności Kościoła. Widzialność oznacza, iż przedmiot widzialności podpada pod zmysły, że zmysłami możemy zobaczyć. Kościół może być zaćmiony jak mówi św. Ambroży, to znaczy, może być widzialny, co jest jego cechą niezbywalną, ale może być niewidoczny ponieważ jest zaćmiony, zasłonięty, ukryty. Czy poduszka która leży pod kocem jest niewidzialna? Jest widzialna ale nie widoczna.Jeśli kapłani tradycji i kościół Bergoglio nie posiadają jurysdykcji to skąd ona miałaby sie wziąć? Ano własnie od tego papieża.
Bractwo nie ma jurysdykcji i spowiedzi są nieważne.
Kościół uzupełnia jurysdykcję wewnątrz Kościoła, nie wobec odszczepieńców.
Ja nie twierdze, że nie można nigdy stosowac kanony 209. Ja twierdze, iż Bractwo nie może go stosować ponieważ nie ma wymaganych przez kanon okoliczności.
To, że Bergoglio nie jest papieżem to nie jest błąd ale prawda dogmatyczna, iż papież nie może być formalnym heretykiem, a gdyby nim był to tym samym przestaje być papieżem.
Także nie jest to moja prywatna opinia ale to nauka Kościoła, którą jestem zobowiązany jako katolik przyjąć do wierzenia.
Co do św. Wincentego to w bulli kanonizacyjnej znalazła się również informacja, iż był aniołem apokalipsy zapowiedzianym w Objawieniu św. Jana, więc miał jurysdykcje prosto z nieba
Ja na przykład też nie wiem, kto jest królem Jerozolimy, ale jestem pewien, że ktoś nim jest
Mnie się wydaje, że osoby takie jak pan Klucznik czy np. Richard Ibranyi z USA (szef malutkiej sekty sedewakantystycznej, która liczy brak papieża od roku... 1130) powinny sobie czasem powtórzyć i przemyśleć aforyzm bodajże Einsteina: "Pan Bóg jest wyrafinowany, ale nie złośliwy". Bo czasami można odnieść wrażenie, czytając niektóre coraz to dziwniejsze "doktryny", że Pan Bóg tak to sobie wszystko zaprojektował, iż jego absolutnym wymogiem wobec każdego, choćby najprostszego, najciemniejszego katolika (czy też wannabe-katolika, jak by powiedzieli Amerykanie) jest to, że ma zagłębić się na wiele dni, miesięcy i lat w pisma Ojców Kościoła, świętych, soborów, kardynałów, teologów itd., aby co rusz weryfikować kolejne swe błędne tezy, by na końcu dojść do wniosku, że "Neokościół" nie, IDP / FSSP nie, FSSPX też nie, sedewakantyści również nie, a rację ma tylko p. Klucznik i kilka lub kilkanaście osób na całym świecie, które podzielają jego pogląd. Albo że rację ma jednak pan Ibranyi z Nowego Meksyku. Tak się kończy posługiwanie się samym tylko "rozumem", bez prostego, odruchowego zgoła wyczulenia na to, co brzydko się nazywa "szurostwem". Że po prostu kiedy ktoś mówi, iż od SV II nie ma papieży, to możemy pogadać, jest coś do rozważenia - - - ale jeśli ktoś mówi, że papieży nie ma od roku 1130, albo że papież jest, ale w ukryciu w Portugalii - to po prostu mówimy "dobra, wyluzuj". Bo dokąd byśmy zaszli, "analizując" każdy kolejny "pogląd"?Najciekawsze w tych wszystkich mikro-ruchach, sedeckich, konklawistycznych etc., jest to, że oni wszyscy - zwłaszcza w USA - są zawsze gotowi do dyskusji i traktowania siebie nawzajem ze śmiertelną powagą. "Nie mogę iść na kolację, bo bracia Dimond nie mają racji w sprawie NPR...", "Chwileczkę, tylko wyjaśnię, czemu absurdalna jest teza o sdewakancji od roku 1130...".
Bo czasami można odnieść wrażenie, czytając niektóre coraz to dziwniejsze "doktryny", że Pan Bóg tak to sobie wszystko zaprojektował, iż jego absolutnym wymogiem wobec każdego, choćby najprostszego, najciemniejszego katolika (czy też wannabe-katolika, jak by powiedzieli Amerykanie) jest to, że ma zagłębić się na wiele dni, miesięcy i lat w pisma Ojców Kościoła, świętych, soborów, kardynałów, teologów itd., aby co rusz weryfikować kolejne swe błędne tezy, by na końcu dojść do wniosku, że "Neokościół" nie, IDP / FSSP nie, FSSPX też nie, sedewakantyści również nie, a rację ma tylko p. Klucznik i kilka lub kilkanaście osób na całym świecie, które podzielają jego pogląd. Albo że rację ma jednak pan Ibranyi z Nowego Meksyku.
Zarówno Św. Tomasz z Akwiny, jak i Św. Robert Bellarmin nauczali, że można i trzeba opierać się niszczącemu wiarę papieżowi (czyli jednak jest on papieżem!) - tak więc standardy do udowodnienia formalnej herezji są wysokie.
[...]Wystarczy trzymać się nauki Kościoła a nie opierać na rzeczywistości. Tylko tego, i aż tego Bóg od nas wymaga.[...]
Nie jest możliwe trzymanie się nauki Kościoła bez jednoczesnego oparcia na rzeczywistości i odwrotnie, oprzeć na poznanej rzeczywistości i otrzymać wnioski sprzeczne z nauką Kościoła,gdyż nauka Kościoła - jako prawdziwa - opisuje rzeczywistość zgodnie z prawdą o tej rzeczywistości, podobnie rzeczywistość, jako stworzona przez Boga, nie może być niezgodna z nauką Kościoła.