Pytanie na wstępie: czy ktoś jeszcze dziś,09.11 pościł?
https://news.fsspx.pl/2019/10/komunikat-przelozonego-generalnego-bractwa-kaplanskiego-sw-piusa-x-po-zakonczeniu-synodu-dla-amazonii/ Odmówię z chęcią nawet tą Większą Litanię. Ale będzie to już początek oficjalnego pożegnania z pozostałością widzialnej/instytucjonalnej "głowy" Ecclesia militans. Z tą 50nią formą oporu przed tym, co obecnie (ostatecznie od dwóch tyg.) wydaje się nieuchronne. Jestem i pozostanę monarchistą, ale w okol.kol. rocznicy październikowej, 100 lat po Wersalu, 75 po "Powstaniu", 33 po Synagodze, Asyżu i 20 po Koranie należy stanąć w prawdzie i przeliczyć "nasze" dywizje.
Dokładnie 30 lat temu w Berlinie dokończono lipską " friedliche revolution kerzen" czyli ostateczne rozrzedzenie katolicko-kalvińskiego Renu luxembursko-luterską Łabą. A obecnie nasz "sojuszniczy" Londyn kolejny raz nas opuszcza. Zawsze zostaje... Międzymorze
Podobnież dawno temu (11 wieków) pod pewnym adresem biskupi sąsiada pisali: "karku ugiąć muszą". Pora powalczyć ze SWOIM pierwszym grzechem głównym i zacząć się pochylać przed ziemskimi wyrokami Bruxeli posiadającej po 2003 r przyzwolenie tutejszej Większości , zachowując prywatne oceny i odczucia dla siebie.
Oczywiście są tacy co widzą jaskółki kontrrewolucji itp. Jest "pojutrze"- nasi dzielni narodowcy, których zatroskanie nad przyszłością i duchową pracę nad sobą z ost. lat należy pochwalić i docenić (p. Bąkiewicz np.)
Nie uzurpuję sobie prawa doradzać komukolwiek. U mnie po prostu zdrowie i lata już nie te, a ze wspomnianych 30 świadomie może ze dwa człowiek przeżył w zgodzie z bliźnimi (z różnych stron barykady:) i "postępem" czasu nie zamartwiając się nad upadkiem Regionu, Kraju, Świata. Wystarczy.
Pan Jezus jest jednak Królem i będzie jak przyzwoli/dopuści. Zechce jeszcze jeden cud uczynić przed paruzją i przekonać nas kto ma rację -tak zrobi. Ale szczerze (patrząc po sobie) nie widzę obecnie wielkich zasług dla takiej ŁASKI.
Nie trawię rewolucji także w życiu prywatnym, więc rozciągnę rozstanie na kilkanaście miesięcy i wyjaśnię wówczas jeszcze pewne kwestie tem bardziej, że po pożegnaniu B XVI będzię to konieczne. Wówczas potwierdzę swoją tożsamość.
Wobec tej deklaracji na stary tytuł wątku "Przyszłośc Kościoła posoborowego" jako postawione pytanie wypada i należy SOBIE odpowiedzieć (na razie jeszcze z żalem
:
ISTNIEJE Niniejszym
"ja, niżej podpisany oświadczam i zobowiązuję się do zaniechania wszelkiej działalności szkodliwej dla PRL (w UE oraz oficjalnych struktur odnowionego KRK), w szczególności do przestrzegania obowiązującego porządku prawnego" - kanonicznego. Ślubuję wierność Proboszczowi, Ordynariuszowi historycznej diecezji mojego urodzenia i Metropolicie/Prymasowi. Una cum Biskup Rzymu, wliczając w to świętych Poprzedników i WSZYSTKIE NOWOCZESNE DOKUMENTY SOBOROWE.
Jednako przez wzgląd na ICH zapisy oraz późniejsze nauczanie przy pozytywnej (w ograniczonym zakresie) interpretacji zachowuje sobie/wszystkim hierarchom
przyrodzone prawo ludzkiej omylności w ocenie sytuacji eklezjalnej co implikuje możliwość marginalnego poszukiwania "ziaren"/kół ratunkowych np. w postaci pozycji sedewakantystycznych: zachodnich jak i wschodnich obediencyi (spoko- tylko Cerkiew "ziem odzyskanych")
Zostaje wtedy również do rozważenia w lokalnym/mitteleuro kręgu "OPCJA BENEDYKTA" autorstwa byłego katolika Roda Drehera. To jednako rozwiązania na czarną godzinę i mogą być środkami utrzymania wiary dla niewielu. Bardzo niewielu, szczególnie w naszych polskich "warunkach", aczkolwiek w moim przekonaniu już obecne przy paru publicznych i prywatnych oratoriach-celach, klasztorach, "pustelniach" a ostatecznie na wschodnim skraju w ... G. Grądach, czy płd.- w drewnianej Marmatii, u Starożytnych. To oczywiście tylko prywatne fascynacje, sympatie i typy.
Co mi/nam zostaje w Tym mainstreamowym , oficjalnym Kościele ? Wyprostowanie swojej prywatno-formalnej sytuacji wobec władz i autorytetów Jego struktur ma spore znaczenie szczególnie w niespokojnych czasach które nadchodzą. Automatyczne, ozdrowieńcze podniesienie nastroju i znacznie lepsze współżycie z tą "biedną", niewtajemniczoną, "milczącą" większością z którą stosunki układały się różnie a sukces ewangelizacyjny był jakimś kosmosem. To bardzo duża zmiana na lepsze dla wszystkich.
Kto może i ma tyle sił jest stare-jare Divinum Officium, nawet pojedyńcze godziny dają wytchnienie. Mamy Różaniec- niekoniecznie jako karabin za to wreszcie po katolicku:
"w intencjach papieskich" Niech Trójca Św. za nas decyduje jakich. Publicznie zostaje przede wszystkim VETUS i bronić go trzeba legalnymi i skutecznymi środkami do końca, wszędzie gdzie zaistniał. Dla mnie to ryt właściwy i podstawowy, acz ze względów "geograficznych" i tożsamościowych nie jedyny.
Dlaczego będę nadal uczęszczał na liturgię rodzaju II. i to w miejscach które bywają w niepełnej łączności- zapewne czas jakiś jeszcze- wyjaśnię lub wyjaśni się samo po synodzie Kościoła Niemiec. Jak nie teraz w grudniu, to w inne "popołudniu"