Problem w tym, że ten autor nie podaje konkretnych zapisków (źródeł informacji) tylko tak strzela. To już nie pierwszy raz.
"W dziejach kościoła św. Teresa z Avilla, św. Filip Neri, czy św. Katarzyna ze Sieny kiedy Duch Święty zstępował zachowywali się nietypowo . Zapiski podają, ze gdy Duch Święty przychodził zdarzało się, ze padali na podłogę i śmiali się w Duchu Świętym kilka godzin turlając się ze śmiechu po posadzce. Każda z tych osób została kanonizowana."[/size]
Są w internecie takie wzmianki, jakoby wziął tę wiewiórkę na ramię, mając nadzieję, że nie będzie lewitować podczas Mszy, a jednak lewitował wraz z wiewiórką."St. Phillip Neri used to levitate every time he said Mass so once he put a squirrel on his shoulder hoping it would not happen and then the squirrel went up in the air with him".W "Vita di S. Filippo Neri" nic na ten temat nie ma. W ogóle jak się wpisze w Google "San Filippo Neri" oraz "scoiattolo" to nic ciekawego się nie pokazuje, a przecież ta legenda powinna być najbardziej znana we Włoszech. Może to nie była wiewiórka?Na tej stronie (http://www.donbosco-torino.it/ita/Kairos/Santo_del_mese/05-Maggio/San_Filippo_Neri.html) jest za to inna ciekawa opowieść, jak to św. Filip w zakrystii przed Mszą celowo rozpraszał się zabawą ze szczeniętami i ptaszkami, żeby podczas Mszy nie wpaść w ekstazę: "Anche questo è strano ma vero. Nella sacrestia Filippo teneva anche cagnolini e uccellini, e prima della celebrazione giocherellava con loro per... distrarsi un po’, perché, se si concentrava e pensava subito alla Messa da celebrare c’era il “pericolo” di... entrare già in estasi. Roba da santi sul serio!"
Chodzi po internecie wzmianka, że brał wiewiórkę na ramię gdy szedł odprawiać Mszę.
Znalazłem takie coś: http://apologetyka.katolik.pl/czy-kosciol-pierwszych-wiekow-znal-modlitwe-w-jezykach/Cytaty ze św. Augustyna dotyczące jubilacji (za powyższym linkiem):„Już wiecie, co znaczy jubilacja (iubilare). Radujcie się i opowiadajcie. Jeśli radujecie się, a nie potraficie tego wypowiedzieć, wykrzykujcie w jubilacji (iubilate). Waszą radość wyraża radosna jubilacja (iubilatio), jeśli słowa tego nie potrafią”„Ten, kto wznosi jubilację (iubilat), nie wypowiada słów, ale wydaje dźwięki radości bez słów (sine verbis). Jest to bowiem głos umysłu zalanego radością, wyrażającego uczucie, jak potrafi […]. Człowiek, w rozradowaniu ciesząc się dźwiękami, których nie można zrozumieć i wypowiedzieć, wydaje odgłosy wesela bez słów. Czyni to tak, że wydaje się, że on samym głosem się raduje, ale słowami nie potrafi wyrazić tego, jak się raduje, bo jest wypełniony nadzwyczajną radością”„Jeśli nie zdołasz Go wypowiedzieć, a nie powinieneś milczeć, co ci pozostaje jak nie jubilacja (ut iubiles), aby serce twoje weseliło się bez słów, a niezmierzona wielkość radości nie była krępowana ograniczeniem sylab?”„Spójrzcie na tych, którzy wyśpiewują w jubilacji (iubilant in cantilenis), i to choćby podczas zapasów światowej radości. Kiedy napełnia ich radość, jakiej język nie potrafi sprostać wyrazami, niejako wykrzykują w jubilacji (quemadmodum iubilent), a przez taki głos wskazują na stan duszy, nie mogąc wyrazić słowami tego, co sercem pojmują. Jeśli zatem oni z radości ziemskiej wykrzykują w jubilacji (iubilant), to czyż my nie powinniśmy wykrzykiwać w jubilacji (iubilare) z wesela niebieskiego, którego słowami wyrazić nie potrafimy?"
Przecież to jest opis jubilusa, czyli neumy na samogłosce wypadającej w Alleluja mszalnym. Popatrzcie, jak mądrze Kościół opanował oddolne akty pobożności. Na wschodzie zaś jest to "terirem" w hymnach.
św. Augustyn przy opisie cudu w Państwie Bożym tak zanotował reakcję ludzi: "zdawało się, że nieprzerwany jeden wrzask z płaczem pomieszany końca mieć nie będzie (...). [ludzie] radosnym wołaniem wielbili Boga, słów żadnych nie wymawiając (laudem voce sine verbis), tak głośno, że uszy nasze z ledwością znieść to mogły."
.Być może jest to mądre w odniesieniu do liturgii. Natomiast współczesne zainteresowanie ruchami charyzmatycznymi też coś mówią o potrzebie nieskrępowanej ekspresji w trakcie modlitwy. Dlatego nie uważam za słusznę potępianie w czambuł wszystkich koncepcji ruchów charyzmatycznych; szczególnie jeśli kryterium miałoby być własne poczucie tego co słuszne i niesłuszne w sposobie publicznego okazywania uczuć.św. Augustyn przy opisie cudu w Państwie Bożym tak zanotował reakcję ludzi: "zdawało się, że nieprzerwany jeden wrzask z płaczem pomieszany końca mieć nie będzie (...). [ludzie] radosnym wołaniem wielbili Boga, słów żadnych nie wymawiając (laudem voce sine verbis), tak głośno, że uszy nasze z ledwością znieść to mogły."
W posoboractwie jest jak w swiecie zlaicyzowanym: tolerancja jest ulicą jednokierunkową.