Po 120 dniach znów nasuwa mi się jedno stwierdzenie. Czy każdy użytkownik na tym forum wyobraża sobie, że JEZUS(poczekać, aż ktoś z czcigodnych Panów wtrąci mnie do piekła za brak słowa "PAN")patrzy czy ktoś przypadkiem nie mrugnie podczas Mszy Świętej, żeby od razu strącić go do "wiecznej krainy ognia"?
Albo jest pan aż tak naiwny, albo pan manipuluje. Obstawiam tę drugą opcję, ale udam, że wierzę w tę pierwszą. Zatem:
- jeśli zakłada pan, że Kościół pod groźbą grzechu ciężkiego zabrania "mrugać podczas Mszy świętej" to jest pan po prostu idiotą. Raz, że mrugnięcie jako czynność odruchowa nie mieści się w "świadome i dobrowolne", dwa - że nie ma pan zaufania do Kościoła. Tak idiotycznych zakazów Kościół nigdy nie dawał i nie daje. Z drugiej strony zakazy czy nakazy jakie daje wynikają z troski o liturgię - o jej godność, jej odpowiednie zrozumienie i z szacunku dla Chrystusa który podczas niej przychodzi. Owszem - za ich złamanie może pan szanowny trafić do "wiecznej krainy ognia" (o ile robi to pan świadomie, lub jeśli jest pan kapłanem - to nawet nieświadomie - sam fakt niewiedzy jest w tym przypadku grzechem ciężkim).
- "Jezus" jak pan go nazwał - jest BOGIEM. Jako taki jest WSZECHWIEDZĄCY. A wszechwiedza sprawia, że WIE "czy ktoś mrugnął", co więcej - wiedział to zanim mrugający został poczęty.
- Niestety - choć w dziełach wielkich mistyków faktycznie zwracają się do Niego np. "Jezu", to ja (niestety/na szczęście?) mistykiem nie jestem. Skoro nie powiedział mi jak mam do Niego mówić, to mogę tylko naśladować (z ograniczeniami) apostołów - a oni do Niego zwracali się per "Panie, Nauczycielu, Mistrzu". Dlaczego ja miałbym inaczej???