Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Grudnia 14, 2024, 08:46:09 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
232729 wiadomości w 6640 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Poczekalnia  |  Wątek: Dziecięce poszukiwania odpowiedzi na pytania błahe i całkiem poważne.
« poprzedni następny »
Strony: 1 ... 182 183 [184] 185 186 ... 190 Drukuj
Autor Wątek: Dziecięce poszukiwania odpowiedzi na pytania błahe i całkiem poważne.  (Przeczytany 739762 razy)
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1337

« Odpowiedz #2745 dnia: Sierpnia 30, 2023, 06:43:43 am »

Cytuj
Tylko w jaki sposób dowieść tezy że w dawnych czasach ludzie na masową skalę dostawali jakiś paranoi i popadali w szaleństwo hiperskrupulatności? Że przeciętny pleban na pierwszej lepszej wiejskiej parafii na każdym kazaniu straszył tylko ludzi piekłem? Odnoszę wrażenie że to mocno karykaturalny obraz "przedsoborowia" sprzedawany masom przez siły rewolucji i zwolenników "aggiornamento". Przesadny rygoryzm bo chyba do tego próbuje Pan sprowadzić omawiany problem nie był jakimś dominującym mainstreamem, mało tego, katolicy w oczach wielu ortodoksyjnych protestantów uchodzili za ludzi rozpasanych, niemoralnych, nieskromnych etc. kochających "wino, kobiety i śpiew".

Trochę się tu pomieszało kilka aspektów. Podsumujmy:

1) Teza, że nacisk w kazaniach, katechizmach, różnych broszurkach i godzinkach, był w znacznej mierze położony na piekło oraz ogólnie pojęty doloryzm (opłakiwanie grzechów, rozmyślanie o grzechu, unikanie grzechu, lęk przed karą, przyjmowanie cierpień doczesnych, konieczność nieustannych wyrzeczeń, umniejszanie siebie itd.) - jest, jak sądzę, do udowodnienia metodami niejako statystycznymi. Robi to np. Delumeau w swoim "Grzechu i strachu" w odniesieniu głównie do Francji od XV do XIX wieku bodajże. I jest to, wbrew pozorom, bardzo rzetelna książka, nie jakieś wymazy w stylu "tajemnice zbereźnych papieży" itd. Delumeau przytacza liczne cytaty, niektóre - jak na moją wrażliwość - bardzo przygnębiające.

Tutaj można przeczytać opis tej książki: https://jacek.kwasniewski.org.pl/media/recenzje/Delumeau_Grzech_i_strach.pdf wraz z komentarzem: https://jacek.kwasniewski.org.pl/media/inne-teksty/Jean_Delumeau_Grzech_i_strach_Recenzja7.pdf

Oczywiście na Delumeau sprawa się nie kończy. Sam przecież takich rzeczy trochę czytałem z innych źródeł: np. książeczka Stagraczyńskiego o unikaniu grzechu śmiertelnego itd.

Raz jeszcze podkreślmy: chodzi mi o nacisk, intensywność, język, styl, manierę, atmosferę, klimat itd. Proszę więc nie pisać teraz: "no tak, ale co złego w tym, że księża zachęcali do postów?" albo "ale to wiadoma rzecz, że należy unikać pobudek do grzechu".

***

2) Czy trafiało to z książek na parafie, na ambonę? To bardziej złożone. Na pewno trafiało np. w czasie spektakularnych "misji", które wtedy prowadzono. Na pewno autorzy "pism pisanych" twierdzili, że nic tak dobrze nie pobudza do wiary jak grożenie piekłem.

Nie ma prawie dla grzesznego lub nawróconego człowieka środka tyle skutecznego do ustrzeżenia się grzechu, jak bojaźń piekła. Skuteczną zapewne jest miłość Boga, lecz bojaźń piekła skuteczniejszą. (https://www.ultramontes.pl/stagraczynski_8.htm)

***

3) Czy ludzie się tym przejmowali i dostawali z tego powodu kręćka? Ci bardzo pobożni czasami jak najbardziej tak. Natomiast większość ludzi - oczywiście nie. Większość ludzi tego nie czytała, nie znała, albo się tym nie przejmowała. Świadczy o tym to, że sami kaznodzieje nieraz piszą, że wierni bagatelizują sobie przestrogi, że i tak tańcują po karczmach, chociaż Kościół tańce surowo odradza (tak, odradzał, Brawario tego nie wymyślił), że robią sobie żarty typu "w piekle będą przynajmniej wszyscy dobrzy towarzysze, a w niebie tylko stare dewotki" itd. Ba, kaznodzieje przywoływali nawet słyszany wśród ludzi argument, że "skoro na niebo i tak nie mam szans, to chociaż przehulam życie". Ludzie, generalnie, zarówno żyli "jakoś tam z grubsza", jak i grzeszyli w sposób ewidentny.

Ale chyba nie chce Pan tego stosować jako pozytywnego dowodu na coś? Mówimy przecież o tym, czego święci, pisarze religijni, biskupi itd. przynajmniej nominalnie żądali od wiernych, szczególnie uświadomionych wiernych. Innymi słowy, jakiś polski czy francuski szlachcic, mieszczuch czy chłop mógł patrzeć z przymrużeniem oka na świątobliwych księży, pomstujących na dekolty, tańce, bale, pojedynki, turnieje i metresy, a nawet na słodycze czy zgoła niewinne całusy za szopą - no ale autorytet Kościoła stał po stronie tychże świątobliwych kapłanów.

Innymi słowy: chyba nie chce Pan napisać czegoś w stylu: "no może i duchowni trochę się odklejali w tym swoim rygoryzmie, ale, hehe, przecież wiadomo, że to taka tam konwencja, a piwko i potańcówka z grubą Hanką musi być".

Analogicznie: tym mniej przeciętny człowiek wiedział wówczas o rozterkach teologów moralnych i że w jakiejś książce wydanej w Rzymie w 1768 roku rozwiązano jakiś kazus moralny tak-i-tak, a jakieś wydawałoby się trzeciorzędne działanie zakwalifikowano jako grzech śmiertelny. No, ale TERAZ już to wiemy, bo możemy sobie pościągać te sążne podręczniki teologii moralnej i skoro się już takie jabłko zerwie, to...?
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 30, 2023, 06:45:56 am wysłana przez Adimad » Zapisane
Baltazar
aktywista
*****
Wiadomości: 706


Lew z pokolenia Judy

« Odpowiedz #2746 dnia: Sierpnia 30, 2023, 06:45:13 am »

No KKK pisze że czyściec jest czymś całkowicie innym od piekła , skąd taka teza że ogień piekielny jest ten sam co czyscowy (proszę o magisterium Kościoła )

Jak ktoś boi się śmierci i czyśćca, to niech przyjmie szkaplerz karmelitański z rąk Karmelity Bosy. W ten sposób ważnie przyjął szkaplerz karmelitański. Jest bulla papieska Jana XXII w 1322 r.

Wybawienie z czyśćca w pierwszą sobotę po naszej śmierci. Jest to tak zwany przywilej sobotni. Matka Boża zapewniła rychłe wybawienie z czyśćca (bulla pap. Jana XXII w 1322 r.), tym, którzy nosząc Szkaplerz, zachowają czystość według stanu i wierność modlitwie: Ja, Matka w pierwszą sobotę po ich śmierci miłościwie przyjdę do nich i ilu ich zastanę w czyśćcu, uwolnię i zaprowadzę ich na świętą Górę żywota wiecznego. Maryja tym samym obiecuje wszystkim odzianym Szkaplerzem pomoc na drodze uświęcenia.

Zapisane
Jest przysłowie, które tak brzmi: "Tylko ten, kto stale płynie pod prąd, ma świeżą, czystą wodę". A dziś wielu kapłanów płynie z prądem ...
Filip S
aktywista
*****
Wiadomości: 1034


« Odpowiedz #2747 dnia: Sierpnia 30, 2023, 11:44:44 am »

1) Teza, że nacisk w kazaniach, katechizmach, różnych broszurkach i godzinkach, był w znacznej mierze położony na piekło oraz ogólnie pojęty doloryzm (opłakiwanie grzechów, rozmyślanie o grzechu, unikanie grzechu, lęk przed karą, przyjmowanie cierpień doczesnych, konieczność nieustannych wyrzeczeń, umniejszanie siebie itd.) - jest, jak sądzę, do udowodnienia metodami niejako statystycznymi. Robi to np. Delumeau w swoim "Grzechu i strachu" w odniesieniu głównie do Francji od XV do XIX wieku bodajże. I jest to, wbrew pozorom, bardzo rzetelna książka, nie jakieś wymazy w stylu "tajemnice zbereźnych papieży" itd. Delumeau przytacza liczne cytaty, niektóre - jak na moją wrażliwość - bardzo przygnębiające.
Ale czy jest coś złego w tym że o wiele częściej poruszano na kazaniach temat piekła, pokuty, żalu za grzechy i tym podobnych zagadnień? Czy ograniczano się wyłącznie do tego aspektu? Zdecydowanie nie, czy zdarzał się czasem pewien przesadyzm? Oczywiście że tak, sam czytałem kazanie pewnego znanego, jezuickiego kaznodziei który np. przekonywał iż Pan Bóg będzie ukazywał się w piekle aby dworować sobie z katuszy potępieńców...Cóż, duchowni są tylko i aż ułomnymi ludźmi więc trudno oczekiwać że nie będą popełniać takich czy innych błędów homiletycznych, niemniej jednak ogólny kierunek ewangelizacyjny polegający na mówieniu o piekle/szatanie/potępieniu/czyśćcu co najmniej tak często jak o zbawieniu/niebie/bożym miłosierdziu wydaje się słuszny skoro sam Pan Jezus podobnie czynił na kartach Pisma Świętego. 

Raz jeszcze podkreślmy: chodzi mi o nacisk, intensywność, język, styl, manierę, atmosferę, klimat itd. Proszę więc nie pisać teraz: "no tak, ale co złego w tym, że księża zachęcali do postów?" albo "ale to wiadoma rzecz, że należy unikać pobudek do grzechu".
Czytając teksty z przed 200 czy 300 lat zawsze należy mieć na uwadze ówczesny kontekst historyczny, dzisiaj techniki skutecznego dotarcia z przekazem do odbiorcy są jednak nieco inne, inny jest też brzydko mówiąc target. Nawiasem mówiąc dotyczy to również technik rodem z XX wieku, w 2023 nie wystarczy po prostu puszczać przez radio czy TV jakieś odczyty propagandowe aby przekonać do zawartych w nich treści szerokie masy ludzkie.

Czy ludzie się tym przejmowali i dostawali z tego powodu kręćka? Ci bardzo pobożni czasami jak najbardziej tak. Natomiast większość ludzi - oczywiście nie. Większość ludzi tego nie czytała, nie znała, albo się tym nie przejmowała.
Zdecydowana większość ówczesnych ludzi była totalnymi analfabetami często niezdającymi sobie sprawy że świat jest nieco większy niż rodzinna wioska wraz z okolicami więc to oczywiste że nie czytali. ::)

Świadczy o tym to, że sami kaznodzieje nieraz piszą, że wierni bagatelizują sobie przestrogi, że i tak tańcują po karczmach, chociaż Kościół tańce surowo odradza (tak, odradzał, Brawario tego nie wymyślił), że robią sobie żarty typu "w piekle będą przynajmniej wszyscy dobrzy towarzysze, a w niebie tylko stare dewotki" itd. Ba, kaznodzieje przywoływali nawet słyszany wśród ludzi argument, że "skoro na niebo i tak nie mam szans, to chociaż przehulam życie". Ludzie, generalnie, zarówno żyli "jakoś tam z grubsza", jak i grzeszyli w sposób ewidentny.
Można jednak sensownie założyć że gdyby ówcześni kaznodzieje poruszali tematy "siarkowe" rzadziej lub w ogóle tego nie robili (jak obecnie) to odsetek tych co lekceważą sobie nauczanie moralne Kościoła byłby jeszcze wyższy. Dzisiejsi talibowie udowodniają że bez pałki, karabinu, represyjnej policji obyczajowej itp. żadne kazania nie sprawią że większość zatwardziałych grzeszników porzuci dotychczasowy sposób życia. Od razu zaznaczam że nie jestem raczej skłonny popierać wprowadzenia jakiś teokratycznych, totalniackich zamordyzmów, chodzi mi bardziej o zobrazowanie pewnych socjologicznych mechanizmów jakie funkcjonują w ludzkich zbiorowościach. 

Mówimy przecież o tym, czego święci, pisarze religijni, biskupi itd. przynajmniej nominalnie żądali od wiernych, szczególnie uświadomionych wiernych. Innymi słowy, jakiś polski czy francuski szlachcic, mieszczuch czy chłop mógł patrzeć z przymrużeniem oka na świątobliwych księży, pomstujących na dekolty, tańce, bale, pojedynki, turnieje i metresy, a nawet na słodycze czy zgoła niewinne całusy za szopą - no ale autorytet Kościoła stał po stronie tychże świątobliwych kapłanów.
Nie jestem pewien czy dobrze pana rozumiem. Moim zdaniem kierunek polegający na nakłanianiu ludzi do wyrzekania się światowości był zgoła słuszny, bo jeśli tak nie jest to jaki sens ma np. zamykanie się w klasztorach i praktykowanie ascezy przez całe swoje życie? Albo narażanie się na śmierć głosząc Słowo Boże w pogańskich krajach? A nawet po co iść na księdza skoro równie dobrze można osiągnąć zbawienie nie rezygnując z rzeczy światowych jak kariera w korpo, dom na przedmieściach, atrakcyjna żona, ciekawe hobby itp.? Oczywiście zasadą jest że im surowsze życie z własnej woli prowadzimy tu na Ziemi tym większe mamy szanse na łagodne przejście z tego świata do chwały niebios.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 30, 2023, 11:58:17 am wysłana przez Filip S » Zapisane
Baltazar
aktywista
*****
Wiadomości: 706


Lew z pokolenia Judy

« Odpowiedz #2748 dnia: Sierpnia 30, 2023, 11:56:23 am »

Nie jestem pewien czy dobrze pana rozumiem. Moim zdaniem kierunek polegający na nakłanianiu ludzi do wyrzekania się światowości był zgoła słuszny, bo jeśli tak nie jest to jaki sens ma np. zamykanie się w klasztorach i praktykowanie ascezy przez całe swoje życie? Albo narażanie się na śmierć głosząc Słowo Boże w pogańskich krajach? A nawet po co iść na księdza skoro równie dobrze można osiągnąć zbawienie nie rezygnując z rzeczy światowych jak kariera w korpo, dom na przedmieściach, atrakcyjna żona, ciekawe hobby itp.? Oczywiście zasadą jest że im surowsze życie z własnej woli prowadzimy tu na Ziemi tym większe mamy szanse na łagodne przejście z tego świata do chwały niebios.

Wystarczy Boga postawić go na pierwszym miejscu. Potem rodzina, praca i hobby. W ten sposób unikniemy grzechu bałwochwalstwa. Tak można przejść przez życie.
Zapisane
Jest przysłowie, które tak brzmi: "Tylko ten, kto stale płynie pod prąd, ma świeżą, czystą wodę". A dziś wielu kapłanów płynie z prądem ...
Filip S
aktywista
*****
Wiadomości: 1034


« Odpowiedz #2749 dnia: Sierpnia 30, 2023, 12:13:54 pm »

Wystarczy Boga postawić go na pierwszym miejscu. Potem rodzina, praca i hobby. W ten sposób unikniemy grzechu bałwochwalstwa. Tak można przejść przez życie.
Oczywiście można tak przejść przez życie i nawet osiągnąć zbawienie ale jak ktoś mądry zauważył mając to wszystko na głowie nie mamy zbyt wiele czasu na osobisty rozwój duchowy i doskonalenie się w cnotach, z drugiej strony pojawia się zdecydowanie więcej sposobności do grzechu jako że świat jest królestwem diabła. Jest też coś takiego jak hierarchia świętości, dobrze to wytłumaczył ksiądz Śniadoch:
https://www.youtube.com/watch?v=KqqtwWxtJTQ (od 6 minuty)
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1337

« Odpowiedz #2750 dnia: Sierpnia 30, 2023, 12:18:09 pm »

Cytuj
Nie jestem pewien czy dobrze pana rozumiem.

I wice-wersal  :D. Ja odniosłem z kolei wrażenie, że w poprzednich wpisach wyraził Pan myśl mniej więcej taką: "Ale nawet jeżeli ks. Vianney, o. Segneri, ks. Stagraczyński i inni autorzy za bardzo straszyli piekłem, za mocno koncentrowali się na cierpiętnictwie itd., to na całe szczęście katolicy nie traktowali tego tak całkiem poważnie, o czym świadczy fakt, że katolickie miasta i wsie były pełne winka, wódeczki, tańców dworskich i ludowych, kuglarzy, malarzy itd." Gdy tymczasem większość z tych zjawisk była niejako w kontrze do owego nauczania, a nie w jakiejś spójności z nim.

:)

Co do języka i targetu: to, jak reagowali na wspomniane treści ludzie ówcześni, to już sprawa o znaczeniu li tylko historycznym (jakkolwiek, powtórzmy raz jeszcze, skrupuły i różne dziwne, nerwicowe fobie religijne, nie były taką znów rzadkością wśród tych ludzi, którzy rygorystyczne i kazuistyczne nauki brali serio, uprzednio je poznawszy). Ważniejsze jest to, jak się te treści odbiera dziś.

To jest do pewnego stopnia osobiste. Przykład pana randoma pokazuje, że owszem, zwariować można :) Tradycyjna odpowiedź autorytetów brzmiała w takich sytuacjach mniej więcej tak: "W nauce i jej wykładzie wszystko jest git, książki są okej, przepisy moralne są jakie są, dobrze jest, a ci skrupulaci to sami z własnej winy ześwirowali nie wiadomo czemu, BO PRZECIEŻ NIE Z POWODU WYMAGAJĄCYCH KAZAŃ". Otóż śmiem twierdzić, że może jednak.

I finalnie, kończąc wątek: ja np. mam takie doświadczenie, że tego typu rygoryzmy, w jakiejkolwiek postaci, nic szczególnie dobrego do mojej egzystencji nigdy nie wniosły; tym gorzej, jeżeli do dysonansu poznawczego dochodzą szantażujące moralnie głosiki wewnętrzne (zewnętrzne?) typu "A CO JEŚLI JEDNAK" [jeśli jednak "rygoryści" mają rację itd.].

Natomiast Mistrz Eckhart, Obłok Niewiedzy, Tauler, Ruusbroec, Filokalia, niektórzy autorzy perennialistyczni piszący o symbolizmie, o mikrokosmosie ludzkiej duszy, o metafizyce - trochę jednak wniosły. Rozumiem, że ktoś może myśleć inaczej, dzieliłem się powyżej jedynie swoimi przemyśleniami na ten temat. Po prostu poczytanie u wymienionych przed momentem autorów o duszy, duchu, Bogu-jako-Absolucie, Bogu-Niewyrażalnym, o medytacji i milczącej kontemplacji itd. jest według mnie bardziej owocne niż katowanie się tekstami typu: "A szczególnie zapalczywie Pan Zastępów nienawidzi tych-i-owych", "Bacz pilnie na każdym kroku, czyżeś właśnie Pana Boga w Trójcy Jedynego nie obraził, a jeślibyś powziął choćby ułamek podejrzenia takiego, wonczas zalej się łzami krwawymi i jęcz nieszczęśniku o kroplę przebaczenia, postanowiwszy przenigdy już nie obrazić (...)" itd. Jak również bardziej owocne niż próba traktowania życia moralnego jak egzaminu z prawa na studiach, gdzie trzeba ogarnąć wszystkie paragrafy i jeszcze ich interpretacje tudzież wnioski z nich płynące.

Cytuj
Tylko w jaki sposób dowieść tezy że w dawnych czasach ludzie na masową skalę dostawali jakiś paranoi i popadali w szaleństwo hiperskrupulatności? Że przeciętny pleban na pierwszej lepszej wiejskiej parafii na każdym kazaniu straszył tylko ludzi piekłem?

Jak wiemy, magnetofonów wtedy nie było ;-) Więc zostają rozmyte statystyki na bazie dowodów anegdotycznych, vide niżej [to cytat z Delumeau, ale de facto on sam jest po większej mierze cytatem]:

Wincenty Witos (1874-1945) założyciel Polskiego Stronnictwa Ludowego opowiada w swoich wspomnieniach:
„Zwykle zapalony i wymowny kaznodzieja, znający stan inteligencji i poziom świadomości swoich słuchaczy, a chcący ich dokumentnie przekonać, w sposób jak najbardziej uproszczony udowadniał im w każdą prawie niedzielę i święto, że żaden z nich nie jest wolny od przekroczenia wielu przykazań i przepisów, a ponieważ każde z nich jest grzechem ciężkim, a ciężki grzech nie tylko musi się doczekać kary na tym świecie, ale prowadzi niechybnie do piekła, nieszczęśni ludzie czuli się stale jego mieszkańcami, drżąc na każde o nim wspomnienie.

Przesada owa doprowadziła masy ludzi więcej wrażliwych do wprost chorobliwego stanu, gdyż piekło to, czekające na wszystkich grzeszników, zostało odmalowane w tak strasznych barwach, iż musiało bezustannie wywoływać wstrząsające wrażenie. Każdy wiedział, że rządcy tego piekła — szatani pieką nieszczęsne grzeszne dusze przez wszystkie wieki na rozpalonych rożnach, przewracając je z boku na bok, nabijając na ostre żelazne widły; toteż ludność a szczególnie kobiety, nie tylko że w czasie tych kazań prawie że odchodziły od zmysłów, ale zanosząc się od płaczu, nie mogły się przez cały tydzień opamiętać.

Było też wiele do tego powodów. Jeżeli np. kaznodzieja głosił, że grzech kradzieży nie «zostanie tak długo odpuszczony, dopóki wziątek nie będzie zwrócony», bo żadna pokuta inaczej grzechu tego nie zmaże, a w całej wsi nie było ani jednego, ażeby z lasu nie ukradł, nikt zaś ani myślał o oddaniu i poprawie na przyszłość, bo każdy powtarzał, że «las to dziadek nasz, a my, dzieci jego, idziemy do niego»” (Moje wspomnienia, ss. 45, 46).

« Ostatnia zmiana: Sierpnia 30, 2023, 12:44:29 pm wysłana przez Adimad » Zapisane
Filip S
aktywista
*****
Wiadomości: 1034


« Odpowiedz #2751 dnia: Sierpnia 30, 2023, 13:36:08 pm »

Ja odniosłem z kolei wrażenie, że w poprzednich wpisach wyraził Pan myśl mniej więcej taką: "Ale nawet jeżeli ks. Vianney, o. Segneri, ks. Stagraczyński i inni autorzy za bardzo straszyli piekłem, za mocno koncentrowali się na cierpiętnictwie itd., to na całe szczęście katolicy nie traktowali tego tak całkiem poważnie, o czym świadczy fakt, że katolickie miasta i wsie były pełne winka, wódeczki, tańców dworskich i ludowych, kuglarzy, malarzy itd." Gdy tymczasem większość z tych zjawisk była niejako w kontrze do owego nauczania, a nie w jakiejś spójności z nim.
Nie oceniałem tego faktu, chodziło mi o to że ówczesny Kościół miał zdecydowanie większe problemy natury moralnej niż jakaś grupka nadmiernie wylęknionych wiernych.

To jest do pewnego stopnia osobiste. Przykład pana randoma pokazuje, że owszem, zwariować można :) Tradycyjna odpowiedź autorytetów brzmiała w takich sytuacjach mniej więcej tak: "W nauce i jej wykładzie wszystko jest git, książki są okej, przepisy moralne są jakie są, dobrze jest, a ci skrupulaci to sami z własnej winy ześwirowali nie wiadomo czemu, BO PRZECIEŻ NIE Z POWODU WYMAGAJĄCYCH KAZAŃ". Otóż śmiem twierdzić, że może jednak.
Wiemy że ludzie z tego typu problemami sumienia istnieją nawet i w dzisiejszym, mocno zliberalizowanym katolicyzmie (i nie chodzi mi tu wyłącznie o jakiś integrystyczny undergroud) więc moim zdaniem nie możemy twierdzić z całą pewnością że winne ich rozterkom sumienia są w 100% kazania traktujące o piekle.  Zasadniczo prawda wiary iż piekło jest wieczne, męczarnie strasznie oraz że bardzo łatwo tam trafić budzi grozę u wielu wierzących ludzi, niektórzy radzą sobie z nią popadając w skrupulanctwo, inni w rozpacz ale zdecydowanie najwięcej stara się wypierać ten fakt ze swojej osobistej świadomości.

katowanie się tekstami typu: "A szczególnie zapalczywie Pan Zastępów nienawidzi tych-i-owych", "Bacz pilnie na każdym kroku, czyżeś właśnie Pana Boga w Trójcy Jedynego nie obraził, a jeślibyś powziął choćby ułamek podejrzenia takiego, wonczas zalej się łzami krwawymi i jęcz nieszczęśniku o kroplę przebaczenia, postanowiwszy przenigdy już nie obrazić (...)" itd. Jak również bardziej owocne niż próba traktowania życia moralnego jak egzaminu z prawa na studiach, gdzie trzeba ogarnąć wszystkie paragrafy i jeszcze ich interpretacje tudzież wnioski z nich płynące.
Religioznawcy ukuli kiedyś termin "barokowa pobożność", charakteryzuje się ona sporą dawką ekspresyjności, dramatyzmu i pewnego rodzaju przesady, przytoczone przez pana zwroty idealnie się w nią wpisują. Ponoć brać szlachecka z czasów I RP miała w zwyczaju podczas mszy lub nabożeństw często teatralnie płakać, głośno zawodzić i widowiskowo bić się w piersi aby pokazać wszystkim wokół swoją pobożność.  ::) Jak mówię, teksty z odległych epok należy zawsze czytać pamiętając o określonym kontekście historycznym.

Wincenty Witos (1874-1945) założyciel Polskiego Stronnictwa Ludowego opowiada w swoich wspomnieniach:
No tak, Wincenty Witos czyli człowiek niechętny z powodów osobistych i politycznych katolickiemu klerowi zapewne był bardzo obiektywny w swoich ocenach omawianego zjawiska  ::) ;D

Zapisane
Kefasz
aktywista
*****
Wiadomości: 4053


Amen tako Bóg daj, byśmy wszyscy poszli w Raj.

ministrantura śpiewniki tradycja->
« Odpowiedz #2752 dnia: Sierpnia 30, 2023, 18:35:47 pm »

Czyli pan Filips czyta i uznaje wyłącznie kler łaciński przedsoborowy...
Zapisane
Stare jest lepsze Ł5,39
liczne stare książki->http://chomikuj.pl/Pjetja
Z forum amerykańskich tradycjonalistów:
Oto zwyczajowe napomnienie: unikaj żarliwości; krytykuj zasady, nie ludzi.
Bądź rozróżniający, lecz nie czepialski. Bądź pouczający lecz nie zgryźliwy. Bądź zasadniczy, zamiast natarczywy.
Albertus
rezydent
****
Wiadomości: 334

« Odpowiedz #2753 dnia: Sierpnia 31, 2023, 03:44:17 am »

Czy znają Państwo jakieś współczesne katolickie książki czy dokumenty kościelne, które by potwierdzały, że te nauki o moralności z przed IISW były przesadzone? Chodzi mi oczywiście w obu przypadkach o materiały z imprimatur albo wprost dokumenty wydane przez biskupów lub papieży.
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1337

« Odpowiedz #2754 dnia: Sierpnia 31, 2023, 07:12:55 am »

Nie bardzo rozumiem, czego by Pan oczekiwał. Dekretu, w którym stałoby, mocą papieskiego autorytetu, że jednak zbawionych będzie więcej niż jedna dziesiąta promila ludzi wszystkich czasów? Encykliki potępiającej bliżej nieokreśloną "nadmierną surowość i słownictwo mogące prowadzić do skrupułów"?

Bo w zasadzie o tym tu rozmawiamy: o natężeniu, stylu, klimacie. To są rozmyte rzeczy i trudno je ujmować w jakieś paragrafy, ja oczywiście też tego nie robię. Niemniej na poziomie dyskusji forumowej, felietonu czy eseju - można o nich dywagować w sposób, jak wierzę, produktywny.

Jeżeli natomiast chodzi o słynny "dekolt na dwa palce", plaże mieszane, tańce czy 30 stron (bodajże) zakazanej książki wystarczające do naliczenia grzechu ciężkiego, to pewnie zrobiłby się nam temat rzeka: bo trzeba by dojść do tego, jaki status miały konkretne normy (na jakim poziomie Magisterium były, o ile w ogóle należałoby je wliczać do Magisterium), potem przedyskutować zakresy obowiązywalności tychże poziomów Magisterium (co jest nieomylne, co potencjalnie omylne, ale obowiązujące itd.), a w końcu zacząć jeszcze debatę o tym, czy Magisterium może się zmieniać, a jeżeli tak, to w jakim sensie, które z ww. norm można uznać za zależne od kontekstu historycznego, a które nie etc.
Zapisane
Baltazar
aktywista
*****
Wiadomości: 706


Lew z pokolenia Judy

« Odpowiedz #2755 dnia: Sierpnia 31, 2023, 07:49:21 am »

Czy znają Państwo jakieś współczesne katolickie książki czy dokumenty kościelne, które by potwierdzały, że te nauki o moralności z przed IISW były przesadzone? Chodzi mi oczywiście w obu przypadkach o materiały z imprimatur albo wprost dokumenty wydane przez biskupów lub papieży.

Nie wszyscy mają Facebook-a. Dlatego umieszczam bezpośredni link do zdjęcia.

Kolejna część

















Kolejna część

















Kolejna część

















Kolejna część

















Kolejna część

















Kolejna część

















Kolejna część

















Kolejna część















Zapisane
Jest przysłowie, które tak brzmi: "Tylko ten, kto stale płynie pod prąd, ma świeżą, czystą wodę". A dziś wielu kapłanów płynie z prądem ...
Baltazar
aktywista
*****
Wiadomości: 706


Lew z pokolenia Judy

« Odpowiedz #2756 dnia: Sierpnia 31, 2023, 07:49:39 am »

Kolejna część















Zapisane
Jest przysłowie, które tak brzmi: "Tylko ten, kto stale płynie pod prąd, ma świeżą, czystą wodę". A dziś wielu kapłanów płynie z prądem ...
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1337

« Odpowiedz #2757 dnia: Sierpnia 31, 2023, 07:56:03 am »

Nic nie widać  :D
Zapisane
Major
aktywista
*****
Wiadomości: 3726

« Odpowiedz #2758 dnia: Sierpnia 31, 2023, 08:05:17 am »

Zgadzam się z Panem Adimadem. Skrupulantyzm to choroba i nie jest to zdrowa pobożność. Teraz seksualizm otacza nas ze wszystkich stron co nie znaczy iż jest gorzej niż w wieku 19.
Dużo Pan Baltazar tego wkleił by to na szybko przeczytać.
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1337

« Odpowiedz #2759 dnia: Sierpnia 31, 2023, 09:03:34 am »

Jeszcze ad rem.

W sumie to jest nawet drugorzędne, czy tej literatury "skrupułogennej" produkowano "kiedyś" (w "przedsoborze") bardzo dużo czy tylko dużo, a może po prostu - trochę (ale nie powiedziałbym, że stanowiła margines; p. Baltazar wkleił akurat materiały skierowane do dzieci i te z kolei wyglądają na dość naiwnie przesłodzone). Istotne jest to, że powstało wystarczająco dużo takich materiałów, z imprimaturami i nihil obstatami, żeby teraz różni tradsi z piwnicy mogli je znajdować i wpadać albo w skrupuły, albo w nerwice, albo - najczęściej - w swego rodzaju dysonanse poznawcze. Bo już człowiek myślał, że nie jest taki zły, a tu się okazuje, że jednak Matka Kościół wymaga, żeby chodzić tyłem i nie następować na spojenia płyt chodnikowych*. A DZIŚ MODERNIŚCI PRZESTALI NAUCZAĆ TEJ PRAWDY. No i potem taki trads piwniczny wariuje, bo jak tu teraz chodzić na basen, skoro wszędzie wszystko "płciowo mieszane"; --- jak tu teraz kontynuować grę na gitarze w niewinnej kapelce rockowej, skoro "jazgot przesterowanych gitar jest wyrazem moralnego nieuporządkowania obcego tradycji łacińskiej"; --- jak tu kobitę poznać, skoro nigdzie nie ma przyzwoitek na zawołanie, ani nikt nie chce ogarnąć gościowi ślubu aranżowanego; --- jak tu na spokojnie zjeść snickersa solony karmel, skoro istnieje orzeczenie św. Officjum wyjaśniające, że jedzenie smakołyków ot, tak, dla samej przyjemności, bez godziwej intencji, jest zawsze co najmniej grzechem lekkim [autentyk]; --- jak w kontekście poprzedniego rozeznać czy mam tę intencję, czy nie; --- jak być dalej prezesem miejskiego koła zbieraczy pudełek po zapałkach, skoro w ultramontańskiej prasie sprzed 120 lat pisali, że katolik nie powinien przystępować do żadnych stowarzyszeń choćby tylko obojętnych religijnie, a raczej katolickiego koła filumenistów nie uda się założyć; --- jak tu zdobyć się na śmiałość i ochrzanić matkę, siostrę i koleżankę ze studiów, do której chce się startować, że z tymi spodniami kobiecymi to wynalazek diabelski; --- co do tej koleżanki ze studiów, no właśnie, jak tu ją przekonać, że właściwie to kobiety nie powinny studiować, bo biskup Williamson tak pisał; --- jak dokończyć czytanie paru powieści przygodowych Hugo, Balzaca oraz Dumasów ojca i syna, skoro ich opera omnia były na indeksie, no niby indeks zniesiono, ale to wiadomo, kto za tym stał.

I tak dalej. Człowiek myśli, że będzie fajnie, MSZA PO ŁACINIE, MAM PRAWICOWE POGLĄDY, JESTEM PRZECIW ABORCJI, MARZĘ O POWROCIE KRÓLA, a potem zaczyna czytać, czytać i otwiera się studnia bez dna. Ale owszem: zawsze można to wszystko "internalizować" i zakopywać się coraz głębiej w jakiejś prywatnej imitacji dobrego życia katolickiego AD 1830, powiedzmy. Tyle że jeżeli się internalizuje na siłę, to skutkuje to jakimś obłędem. Czasami przekręceniem licznika i wypisaniem się "z tego wszystkiego". Już nie tylko z tradsizmu, ale w ogóle.

Naprawdę, przez dwie dekady naoglądałem się tego na forach, a trochę w życiu obok siebie.

* Taka tam analogia. Symboliczne wyrażenie jakichś nakazów czy zakazów, które mogą się wydawać "dziwaczne", "ciężkie" i po prostu trudne do zracjonalizowania.
Zapisane
Strony: 1 ... 182 183 [184] 185 186 ... 190 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Poczekalnia  |  Wątek: Dziecięce poszukiwania odpowiedzi na pytania błahe i całkiem poważne. « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!