Gdzie według pana wyraziłem taki sąd? Jeżeli przypisuje mi pan pogląd, że Kościół potrzebował jakichś prawd na temat Boga od greckich filozofów w tym sensie, że bez ich włączenia depozyt wiary byłby niepełny, Kościół niedoskonały, środki potrzebne do zbawienia niewystarczające czy cokolwiek takiego, to oczywiście nigdzie nic takiego nie mówiłem. Kościół - a ściślej, chrześcijanie, chrześcijańscy filozofowie - mogą przejmować od filozofów prawdy filozoficzne: w każdym razie te prawdy, którymi Objawienie się nie zajmuje - albo nie zajmuje się nimi wprost i bezpośrednio, albo jedynie określa (bezpośrednio lub pośrednio) ogólne ramy dopuszczalnych poglądów. Na przykład do takich obszarów można zaliczyć logikę, ontologię (pojęcia bytu, relacji etc.), epistemologię. Chyba iż uważa pan za niecelowe studiowanie, budowanie i badanie logiki albo zastanawianie się nad tym, co to znaczy istnieć, w jaki sposób istnieją obiekty, czym jest ruch, czym jest zmiana, czym jest czas, jak postrzegamy zjawiska etc. A tak się składa, że Objawienie niekoniecznie daje odpowiedzi na wszystkie te pytania, bo wieloma z nich się po prostu nie zajmuje. Nie bardzo widzę, jak ze Starego Testamentu czy nawet Ewangelii wydedukować sobie jakiekolwiek (a tym bardziej wszystkie) prawdy na temat sylogizmów logicznych, paradoksu Zenona czy uniwersaliów; czasami można je wydedukować (lub np. powiedzieć, że w świetle Objawienia ten czy ów pogląd jest nie do przyjęcia), ale po uprzednim postawieniu problemu... który jest problemem filozoficznym, wykorzystującym w swym sformułowaniu terminy filozoficzne. Wreszcie: filozofia służyła chrześcijanom również w obszarze teologii. Ale nie do uzupełniania Objawienia o jakieś rzekomo brakujące elementy, tylko do opisywania i wyjaśniania prawd katolickich w terminach filozoficznych, jak również - do budowania przy pomocy terminologii filozoficznej czegoś takiego jak teologia naturalna, w tym np. dowody na istnienie Boga.
Troista koncepcja człowieka jest właściwym ujęciem sprawy. Soma / psyche / pneuma [corpus / anima / spiritus]. Wystarczy tylko nie głosić, że pneuma jest jakościowo różna od duszy w tym sensie, że jest jakoby niestworzona. Dlatego np. odpowiednie stwierdzenie przypisywane Eckhartowi ("jest w duszy coś niestworzonego...") zostało potępione. Nie zmienia to jednak faktu, że można człowiek postrzegać troiście dopóki postrzega się pneumę jako "najwyższy zakątek" duszy; w odróżnieniu od zmiennej, chaotycznej psyche, obejmującej procesy psychiczne.
Pan raczy żartować. Modernizm filozoficzny końca XIX wieku ma niewiele wspólnego (delikatnie rzecz ujmując) z filozofią klasyczną, realistyczną etc., w tym np. z tomizmem. To raz. Dwa: Kościół przez długie wieki (tak z tysiąc lat, licząc od początku uniwersytetów) wykładał na swoich uniwersytetach, w swoich seminariach tudzież w kościołach, a także w swoich księgach - filozofię. Traktując spekulacje filozoficzne (Tomasza z Akwinu, Bonawentury, Jana od św. Tomasza, Hugona od św. Wiktora, neoscholastyków z Salamanki, kardynała Merciera - i setek lub tysięcy innych filozofów chrześcijańskich) jako narzędzie umacniania wiary, propagowania wiary, podpierania wiary rozumem, ćwiczenia rozumu i ogólnie jako bardzo dobrą rzecz. Oraz, rzecz jasna, studiując pisma filozofów greckich, a także np. arabskich i perskich, będących pod wpływem greckich. I teraz pan to miesza z modernizmem. Co jest absolutnym nieporozumieniem.
Co do teologii apofatycznej czy tego, co nazywa pan "neoplatonizmem" albo "neoplatońską trucizną": nic pan nie poradzi na to, że swoje legalne i uczciwe miejsce w chrześcijaństwie mają także Dionizy Pseudo-Areopagita, Filokalia i hezychazm, "Obłok niewiedzy", Jan Tauler czy jego mistrz Eckhart (po wyłączeniu kilkunastu zdań z bulli, które są dość ewidentnie błędne, ale bez których jego "Kazania" są tylko lepsze). I nie, nie jest to jakiś "jad gnostycyzmu", "niby-buddyzm", "panteizm" etc., jak to czasem można usłyszeć.
Z takiego ujęcia sprawy można wyciągnąć wniosek, że część Kościoła akceptowała np. odwieczność materii, panteizm, bogów i reinkarnację ("daleko idąca aprobata"), a druga część Kościoła tego nie akceptowała ("totalne odrzucenie"). Ale że "w końcu wygenerowano drogę pośrednią", czyli że doszło do zmieszania pogańskich spekulacji z objawieniem Kościoła.
CytujZ takiego ujęcia sprawy można wyciągnąć wniosek, że część Kościoła akceptowała np. odwieczność materii, panteizm, bogów i reinkarnację ("daleko idąca aprobata"), a druga część Kościoła tego nie akceptowała ("totalne odrzucenie"). Ale że "w końcu wygenerowano drogę pośrednią", czyli że doszło do zmieszania pogańskich spekulacji z objawieniem Kościoła.Bardzo wątpię, czy można.
bo chce pan prowadzić jakąś karkołomną krucjatę antyfilozoficzną.
Wyciągam z tego wniosek, że według pana teologia naturalna, dowody św. Tomasza i przynajmniej drugi tysiąc lat istnienia Kościoła, ze scholastyką średniowieczną, sporami o awerroizm i uniwersalia lub np. odrodzeniem tomizmu w XIX wieku - to strata czasu i ślepa uliczka.
W ogóle jest to zresztą fascynujące: dotąd sądziłem, że jeśli już szkalować, to "neoplatońskie, panteistyczne mistycyzmy" z pozycji "racjonalistycznej filozofii arystotelesowsko-tomistycznej" - albo odwrotnie. A pan wrzuca wszystko to jednego worka z napisem "filozoficzne trele-morele" i ogłasza, że tylko Jerozolima, bo Ateny to epicentrum umysłowego zbydlęcenia. To znaczy, nie. Raz coś takiego widziałem. Tutaj: http://www.johnthebaptist.us/jbw_english/documents/books/rjmi/br76_hellenization_of_christianity.pdf - ale to już dalekie obrzeża sedewakantyzmu tego rodzaju, że i sami sedewakantyści się doń nie przyznają. Nie polecam, choć argumenty są podobnego sortu (nie ma to być obelga; po prostu są podobne, z tą oczywiście różnicą, że autor lekką ręką ogłasza część "zhellenizowanych" Ojców Kościoła, "Anty-Ojcami", ale to już jego prywatne wariactwa).
Co do Eckharta: od ręki mogę się Panu zrewanżować innymi źródłami (tak, tak, przedsoborowymi etc., konkretnie chodzi o książkę ks. dr F. Sawickiego "U źródeł chrześcijańskiej myśli"), w których Eckhart jest interpretowany inaczej: że mianowicie nie jest panteistą, a teistą. Kontrowersyjne jest oczywiście jego rozróżnienie Gottheit vs Gott, aczkolwiek: (...)
Filozofia chrześcijańska to po prostu wnioskowanie na nienaruszalnym fundamencie objawienia nadprzyrodzonego (Pismo Święte) i Ojców Kościoła.
Dobrze pan wie, że nie o tym jest dyskusja, tylko o szkodliwości filozofii greckiej w tym wszystkim, w czym zaprzecza ona Pismu Świętemu i Ojcom Kościoła.
użycie przez chrześcijańskich myślicieli terminów filozoficznych, cytatów albo nawet konstrukcji myślowych przeciw filozofii greckiej nie może świadczyć o przyjęciu jej tez, czego jakby nie rozumieją propagatorzy filozofii
A pana tanie chwyty są bardzo czytelne, niech pan nie myśli, że pozostaje to niezauważone. Na link nie kliknę, więc nie wiem, co tam jest, ale wiadomo, że wybrał pan coś odpowiednio "zdrożnego". Jaką trzeba mieć mentalność, żeby wyszukiwać w sieci "zdrożne" treści, kojarzyć je z rozmówcą i krytykować treści, jakby były poglądami rozmówcy. Nie zasługuje pan na poważne traktowanie.
Komu mam wierzyć, Janowi XXII czy jakiemuś księdzu-moderniście? Oto fragment bulli (półautomatyczne tłumaczenie z angielskiego):
CytujFilozofia chrześcijańska to po prostu wnioskowanie na nienaruszalnym fundamencie objawienia nadprzyrodzonego (Pismo Święte) i Ojców Kościoła.Oczywiście nie. Skoro już się przerzucamy cytatami, to odpowiem Panu jednym, który wydaje mi się bardzo trafny:Biorąc to wszystko pod uwagę* trudno nie przyznać, że odnowienie przez Tomasza z Akwinu filozofii realistycznej stanowiło dla cywilizacji łacińskiej punkt zwrotny i otwarcie źródła ożywczej myśli. Jest wprawdzie faktem, że później metafizykę Tomasza częściej wiązano z teologią, w której pełniła rolę „służebnicy” (ancilla theologiae), ale jest też faktem, że metafizyka Tomasza to autonomiczny sposób filozofowania. Autonomizm ten przejawia się w tym, iż filozofia w punkcie wyjścia oraz w uzasadnianiu swych twierdzeń nie odwołuje się ani do Objawienia, ani do wyników nauk przyrodniczo-matematycznych. (...)
"Podstawą filozofii św. Tomasza jest przede wszystkim dziedzictwo realistycznej filozofii Arystotelesa, czyli –jak zauważa Gilson –dziedzictwo myśli: „[...] człowieka, dla którego nie istniało objawienie chrześcijańskie, ani nawet objawienie żydowskie. Jeśli tomizm uściślił, uzupełnił, oczyścił arystotelizm, to wcale nie za pomocą odwoływania się do wiary, lecz dzięki temu, że bardziej prawidłowo i wyczerpująco niż sam Arystoteles –wyprowadził wnioski zawarte implicite w jego założeniach. (...)”. (https://rezerwat.muzarp.poznan.pl/fotki/files/files/BLASK%20CHRISTIANITATIS/Czy%20sw.%20Tomasz%20z%20Akwinu%20ochrzci%C5%82%20Arystotelesa_4.pdf)A to może i drugi, z książki już cytowanej:Zadaniem filozofji jest badanie na podstawie zasad rozumowych, drogą myślenia wnioskującego, tych prawd, które może zbadać i uzasadnić rozum światłem swem czysto przyrodzonem. Pod tym względem pojawienie się chrześcijaństwa nic nie zmieniło. Atoli w Objawieniu chrześcijańskim uzyskała filozofia wyższe światło przewodnie, które jej przyświecało jak gwiazda i utrzymywało ją w kwestiach zasadniczych na drodze prawdy. (...) Nie jakoby odtąd wykluczony był wszelki błąd na polu filozofii. (...) Objawienie bowiem nie daje bezpośredniej oczywistości ani co do swych nauk, ani co do ich uzasadnienia, a jeszcze mniej co do wszystkich zagadnień czysto filozoficznych.(Stockl, Weingartner, "Historia filozofii", str. 114).
Co do wymienionych cytatów na temat Eckharta: jak Pan zauważył, bulla papieska potępiała pewne konkretne twierdzenia przypisywane Eckhartowi. Tylko te twierdzenia i nie inne. Tylko te najbardziej ewidentnie wątpliwe czy błędne. Nie potępiała całej reszty takich choćby "Kazań", która jest oczywiście wielokrotnie większa niż zestaw owych 26 zdań (z których kilka i tak uznano za nie-heretyckie, a jedynie wątpliwe). Nie napisano tam nawet nic w rodzaju: "Te zdania wybraliśmy jako rażące przykłady, ale w zasadzie ich sens w kółko powtarza się we wszystkich wywodach naszego biednego brata" ani "Niemniej cały duch kazań naszego brata jest złowieszczy", ani nic podobnego. Po prostu normalna, precyzyjna, typowa dla dawnego Kościoła procedura, polegająca na wypisaniu problematycznych stwierdzeń.
Zatem dokonuje Pan manipulacji. Zaś większość zacytowanych przez Pana stwierdzeń na temat Eckharta jest zdawkowa i wynika zapewne z powtarzania ogólnikowych, obiegowych sądów (w istocie głębsze badania nad Eckhartem to dopiero końcówka XIX wieku i wiek XX). Znamienne zresztą, że jakoś trudniej Panu o cytaty, w których renomowane postaci Kościoła z werwą równą Pańskiej atakowałyby Pseudo-Dionizego, no proszę. A tym bardziej via negativa jako taką. Na przykład u wspomnianych Stockla i Weingartnera, już mi się nie chce przepisywać, jest kilka razy podkreślone, że mimo specyficznego języka Ps.Dionizy pozostaje teistą, że co prawda próbowano go interpretować na sposób emanacjonistyczno-panteistyczny, ale to nadużycie itd.
CytujDobrze pan wie, że nie o tym jest dyskusja, tylko o szkodliwości filozofii greckiej w tym wszystkim, w czym zaprzecza ona Pismu Świętemu i Ojcom Kościoła. Oczywiście nie o tym. Powiedzenie, że "filozofia grecka jest w takim zakresie szkodliwa, w jakim zaprzecza Pismu i Ojcom" to jest truizm, banał, przynajmniej na tym forum powinno tak być. Jest to niejako tautologia. Problem jest inny: Pan zdaje się uważać, że w tym wszystkim, w czym NIE zaprzecza, to jest nieistotna.
Pan autentycznie zachowuje się jak ów przywódca muzułmański, który po zdobyciu jakiegoś miasta i jego biblioteki, miał (rzekomo, bo z tego, co pamiętam, historyjka nie jest udokumentowana rzetelnie, ale mniejsza o to) powiedzieć: "jeżeli te księgi zawierają coś przeciw Koranowi, to należy je spalić; jeżeli zaś są zgodne z Koranem, to również należy je spalić, bo nie są potrzebne".
A ponieważ dyskusja zaczęła się nawet nie od oceny samej filozofii, lecz od sensu jej uczenia, to powiem coś, co już pewnie wyda się Panu apogeum pogańskiego mędrkowania i niepoważnej "mądrości świata tego", umysłowym figlem i zepsuciem ducha, mętną sofistyką, erystyką i dialektyką. Otóż ja po prostu uważam, że na dużą część takich przytaczanych przez Pana gromkich ataków pisarzy chrześcijańskich na kulturę i filozofię antyku, na dużą część tego rodzaju polemik i poglądów - należy po prostu patrzeć z dystansem. I nieco je relatywizować, owszem.
Czy ksiądz musi wygłosić swoje własne, autorskie kazanie? Dlaczego rzadko się spotyka podejście przeze mnie zaprezentowane?
Cytat: Talerpimmut w Kwietnia 09, 2020, 22:15:50 pmCzy ksiądz musi wygłosić swoje własne, autorskie kazanie? Dlaczego rzadko się spotyka podejście przeze mnie zaprezentowane?Pewnie, że nie musi. Kapłan, którego znam bliżej używa najróżniejszych źródeł przygotowując swoje kazania - jest przecież masa książek z kazaniami ojców i doktorów kościoła, świętych, sławnych kaznodziejów, itp.