Ale jeszcze lepszy przykład to Quebec, tu może p. Regiomontanus potwierdzi (albo zaprzeczy...). Z tego, co mi wiadomo, to właśnie lata 40-te i 50-te (rządy Duplessisa) były czasem, w którym starano się ostro zakonserwować tradycyjne, katolickie, rustykalne społeczeństwo kanadyjskie. W 1959 wybory łutem szczęścia wygrali liberałowie - i ten uroczy, drewniany gmach quebeckiego ultramontańskiego kato-nacjonalizmu rozebrali ponoć w ciągu dekady. Nie, że trzeba było "30-tu, 40-tu, 50 lat po Soborze", aby sprawy zeszły do poziomu z grubsza obecnego. Otóż nie. Otóż podobno jeszcze Hendrix, Joplin i Morrison nie pomarli, a Quebec już był totalnie innym krajem.
[...] społeczeństwo na wskroś katolickie "od zawsze". Ale pewnego razu powiedzieli dość, i nagle, niemalże z dnia na dzień, przestali chodzić do kościoła. Ile razy tam jestem, zawsze boję się o Polskę, w której taki scenariusz może się powtórzyć. [...]
[...] W tych wiejskich kościołach nieraz w przedsionkach wiszą gabloty ze zdjęciami księży i zakonnic, wychowanków parafii, wyświęcanych czy przyjmujących śluby w danym roku. Rok po roku po pięć, sześć powołań rocznie - aż do 1970 r., kiedy wszystko się kończy, jak ręką uciął. To jest aż nie do uwierzenia. Très déprimant...
Poszukuję przykładów zastosowania katolickiego rozumienia wolności religijnej w praktyce. Państwo uznaje, że religia katolicka jest jedyną religią państwową, pozostałe religie są tolerowane. 1. Zakaz publicznego sprawowania innych kultów niż katolickie? Czyli np. protestanci mogą mieć swój zbór, ale nie mogą odprawiać poza nim swoich nabożeństw? 2. Czy tolerancja religijna obejmuje wtedy także dofinansowanie do budowy nowego zboru lub remontu starego?3. Czy katolicka wolność religijna dopuszcza wycofywanie z księgarń i bibliotek wszystkich książek zawierających błędne nauczanie? Na przykład protestanci nie mogą wydawać swoich książek, a jeśli mogą, to jakie i gdzie? Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w lepszym zrozumieniu katolickiego rozumienia wolności religijnej.
Ja się obawiam, że po ustaniu obecnego stanu epidemii i cofnięciu zakazu ponaddwuosobowych zgromadzeń, więc i przywróceniu funkcjonowania kościołów, spora część społeczeństwa "przyzwyczaiwszy się" do niedzielnego niechodzenia na msze z pełnym błogosławieństwem biskupów, nie powróci do dawnych praktyk.
Cytat: Talerpimmut w Marca 19, 2020, 15:43:16 pmPoszukuję przykładów zastosowania katolickiego rozumienia wolności religijnej w praktyce. Państwo uznaje, że religia katolicka jest jedyną religią państwową, pozostałe religie są tolerowane. 1. Zakaz publicznego sprawowania innych kultów niż katolickie? Czyli np. protestanci mogą mieć swój zbór, ale nie mogą odprawiać poza nim swoich nabożeństw? 2. Czy tolerancja religijna obejmuje wtedy także dofinansowanie do budowy nowego zboru lub remontu starego?3. Czy katolicka wolność religijna dopuszcza wycofywanie z księgarń i bibliotek wszystkich książek zawierających błędne nauczanie? Na przykład protestanci nie mogą wydawać swoich książek, a jeśli mogą, to jakie i gdzie? Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w lepszym zrozumieniu katolickiego rozumienia wolności religijnej.Może to będzie przydatne co poniżej podam? 2 marca 1953 roku w audytorium Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, kardynał Alfredo Ottaviani wygłosił wykład pt. "Obowiązki państwa katolickiego w stosunku do religii"... który to wykład ze względu na dużą ilość próśb, jakie kard. Alfredo Ottaviani otrzymał od autorów i profesorów różnych wyższych uczelni, został opublikowany, oraz wydany też w formie książki. Wszyscy oni nalegali na opublikowanie tego. I został ten wykład opublikowany w niedużej książeczce:https://angeluspress.org/products/duties-catholic-stateW wykładzie tym z 1953 roku kard Ottaviani wyjaśnia, dlaczego Kościół naucza, że państwo ma obowiązek wyznawania religii katolickiej i że rządzący mają zapewnić zasady moralne prawdziwej religii, inspirując aktywność społeczną i prawa państwa.Wykład ten był publikowany na wielu stronach, (coś się te strony nie wyświetlają) ale jest tu:https://archive.org/stream/DutiesOfTheCatholicStateOttavianiCard.Alfredo4570/Duties%20of%20the%20Catholic%20State%20-%20Ottaviani%2C%20Card.%20Alfredo_4570_djvu.txtTłumaczenie tego na j. polski dostępne jest tu:Obowiązki państwa katolickiego - kard. Alfredo Ottaviani część 1(...)http://bdp.xportal.pl/publicystyka/kard-alfredo-ottaviani-obowiazki-panstwa-katolickiego-wzgledem-religii-cz-i/Obowiązki państwa katolickiego - kard. Alfredo Ottaviani część 2(...)http://bdp.xportal.pl/publicystyka/kard-alfredo-ottaviani-obowiazki-panstwa-katolickiego-wzgledem-religii-cz-ii/
A jak Państwa zdaniem skończyłby się pomysł cichego przerabiania społeczeństw na katolików? Czy dałoby się zrobić tak, żeby zdecydowana większość ludzi nie wiedziała nawet, że idą w kierunku katolicyzmu, metodą małych kroczków, nawet rozłożonych na parę lub więcej pokoleń? Gdyby działać podobną bronią, co ta wymierzona w Kościół i tak, żeby nie dawać nikomu szansy zarzucenia nam, że my kogoś próbujemy zmienić. Albo nie podobną bronią, ale jakoby dualną, to jest odnoszącą podobny efekt, tyle że w drugą stronę? Czy antidotum na tę truciznę jest równie bezobjawowe, co sam proces zatruwania, czy nie?
Powiem jedno: bodaj wszystkie "katolickie kontrrewolucyjne ustroje" drugiej połowy XX wieku okazały się wydmuszkami. W Hiszpanii aż do śmierci Franco wszyscy odgrywali pewien teatr klerykalizmu i nacjonalizmu: ale kiedy "runęły mury" i "otworzono klatek drzwi", to okazało się, że post-falangistowskie i post-karlistowskie partyjki znalazły się w ciągu kilku, kilkunastu lat na totalnym marginesie.
A) - albo wtedy, gdy są narzucone przy pomocy dostatecznie dużej siły, z brutalną przemocą włącznie: wtedy nie jest nawet ważne, czy społeczeństwu się to podoba i co ono sobie o tym myśli (a tego scenariusza chyba nie chcemy, mimo wszystko);B) - albo wtedy, gdy społeczeństwo en general te zakazy i nakazy rozumie, zgadza się z nimi, utożsamia z nimi. Na przykład współcześnie ludzie mogą narzekać na to, że lewica wprowadza poprawność polityczną, ale takich - dajmy na to - prawdziwych hitlerowców rzeczywiście nikt nie lubi i nikt się za nimi nie wstawia. I zdecydowana większość ludzi, z narodowcami włącznie, mówi z aprobatą: "No tak, no jeżeli ktoś propaguje takie rzeczy, to faktycznie trzeba go...".
A jak to wygląda od strony "psychologii społecznej"? Tak na oko, to obstawiam taki scenariusz: że młodsze pokolenia po prostu nauczono, iż "tamte czasy" to był "wiek ciemności", a z pokoleniem, które dorastało właśnie wtedy (powiedzmy, za Duplessisa i wcześniej), przepracowano to np. w ten sposób: "Przypomnijcie sobie... kiedy to byliście głodni, kiedy to było wam zimno, kto na was krzyczał, kto was uporczywie wypytywał o to, gdzie się dotykaliście pod kocem...? Czy nie przypadkiem w 1950 roku w katolickim sierocińcu prowadzonym przez zakonnice...? W katolickiej podstawówce prowadzonej przez księży...?".
Rzeczywiście kiedyś chrześcijanie zmienili świat, ale dlatego, że realnie własnym życiem pokazywali, że można inaczej, że ich wiara jest prawdziwa i mocna, w przeciwieństwie do już czysto formalnych pogańskich obrzędów, a od ich przywódców (biskupów i kapłanów) naprawdę często biła świętość i odwaga prowadząca nawet na męczeństwo. Myślę, że jedną z kluczowych spraw to jest pokazanie światu współczesnemu, że można żyć inaczej, a wręcz całkowicie inaczej, żeby katolicyzm naprawdę był alternatywą, a nie tylko dodatkiem, sentymentalizmem czy nic nie znaczącym formalizmem. Trzeba pokazać, że katolicyzm niesie za sobą realne skutki i konsekwencje, a także przydałoby się obiektywne ukazanie historii i tego w jakim stopniu chrześcijaństwo ukształtowało nasz świat, jak chociażby przyczyniło się do zniesienia niewolnictwa.
Kościół siłą rzeczy bronił struktur w których funkcjonował i powstało napięcie: Kościół obrońca klas posiadających. Świat zaczął się sypać na przełomie XIX i XX w. w tempie bardzo szybkim, Kościół chyba nie nadążał z daniem atrakcyjnej odpowiedzi.