Po przeczytaniu tego tekstu zwątpiłem w naszą wiarę.
Nie wiem jak Państwo, ale mi się wydaje, że DN widzi historię Kościoła w następującym przedziale czasu: 1. Narodzenie Chrystusa - 300 rok (złote czasy)2. 300 rok - 1969 rok (Ciemnogród, średniowiecze i takie tam smoki) - pominąć3. 1969 rok do dzisiaj - wiosenne przebudzenie
To sprawa znana od dawna, ....
W śród tradsów chyba...
@ antJasne, tylko, że albo samo "śród" albo "wśród" . Tak jak raczył napisać tkiller jest bez sensu, zwłaszcza, że zdanie nie jest dokończone ( co chciałby tkiller w ten "śród" tradsów ?).
już niosę drwa.
W katedrze na Pradze dopiero po śmierci biskupa Kraszewskiego, który bronił tabernakulum.
Jeśli chodzi o tabernakulumUstawienie go w bocznej kaplicy, jak to dziś Kościół radzi, nie jest bynajmniej akcją usuwania Chrystusa z Kościoła, jak niektórzy są skłonni myśleć. Wzorce, które posunęły autorów Soboru Watykańskiego II do takiej decyzji nie są też wytrząśnięte ot tak z kapelusza, ale są owocem dlugich badań i prac wielu. Sięgnięto tu bowiem do źródeł, a więc do Kościoła pierwotnego, Kościoła 3 pierwszych wieków. Ten Kościół nie był bynajmniej prymitywny. Był Kościołem, można by rzec "najlepszej jakości", bowiem członków było stosunkowo niewielu, osobiście dokładnie prowadzonych w rozwoju życia chrześcijańskiego i nauka Chrystusa była tam bardzo świeża. Chrześcijanie oddawali naprawdę życie za wiarę.
Ale w tamtych wiekach nie istniało tabernakulum. Tzn. nie istniało tak, jak się je dzisiaj pojmuje. Czy Ojcowie Kościoła pierwszych wieków byli HERETYKAMI?
W późniejszych wiekach Kościoła powstało wielu myślicieli. Były i są kłótnie o to w którym momencie dokładnie następuje przeistoczenie, czy po Eucharystii Ciało nie staje się z powrotem chlebem (np. ewangelicy), czy może w ogóle to jest taki symbol. Apostołowie w ogóle nie przejmowali się takimi problemami, nie interesowały ich takie bezowocne spory jak np. my tu toczymy, dla nich było bowiem faktem niezaprzeczalnym, że Chrystus jest z nimi "po wszystkie dni, aż do skończenia świata".
Eucharystia była natomiast, jak głosi sama nazwa "dziękczynieniem", ucztą radości, wielkim świętem, gdzie doświadczali obecności Chrystusa w sposób szczególny, doświadczali jego przyjścia. Była to pewna akcja. To myśmy uczynili natomiast z Chrystusa coś stattcznego, zamykając go w tabernakulum do osobistej adoracji.
Poganin musi mieć MIEJSCE ŚWIĘTE - świątynię, drzewo, kamień, posąg czy cokolwiek. Chrześcijanin tego nie miał.
Jezus mówił by nie oddawać mu pokłonu tu, czy tam, w świątyni, na wzgórzy itp., ale aby oddawać cześć "w duchu i w prawdzie" i przede wszystkim: "gdzie dwóch lub trzech jest zgromadzonych w imię moje, tam ja jestem pośród nich". Myśmy natomiast zapomnieli o tej wspólnocie i o tym, że chrześcijanie spotykając się na Eucharystii przede wszystkim po to budowali pierwsze kościoły, by mieć miejsce, gdzie mogą wspólnie się spotkać, by świętować. To wszystko.
Teraz nie jest tak ważne święto, uczta milości spotkanie, ale można mieć pobożność indywidualną, sam na sam z tabernakulum. Po co Chrystus wcielił się w CHLEB? Aby go spożywać, nie kontemplować.
My lubimy uciekać w religijność, jako swoistą izolację od rzeczywistości - Klęczę i modlę się, a tymczasem pan obecny jest przy mnie, cały czas, w każdej chwili mojego życia.
W większości parafii wprowadzono już aktualne normy liturgiczne, zgodnie z którymi nie klęka się podczas Mszy, lecz kłania się wkierunku ołtarza.
43. (...)Jeśli nie stoją na przeszkodzie względy zdrowotne, ciasnota lub obecność znacznej liczby uczestników albo inne uzasadnione przyczyny, wierni klęczą podczas konsekracji. Ci zaś, którzy na konsekrację nie klękają, niech wykonają głęboki ukłon, gdy kapłan po konsekracji przyklęka.Konferencja Episkopatu zgodnie z zasadami prawa może przystosować gesty i postawy ciała opisane w Obrzędach Mszy świętej do mentalności i uznanych tradycji ludów 53. Należy jednak zadbać o to, aby adaptacje odpowiadały znaczeniu i charakterowi poszczególnej części celebracji. Gdzie istnieje zwyczaj, iż lud klęczy od zakończenia aklamacji Święty aż do końca Modlitwy eucharystycznej oraz przed Komunią świętą, gdy kapłan mówi Oto Baranek Boży, zwyczaj ten wypada zachować.
W trakcie Eucharystii tabernakulum staje się jak gdyby nieistotne, bo istotny zdaje sie ołtarz i to PRZYJSCIE Pana do nas. Aby świętować to w pełni, należy przeznaczyć na tabernakulum boczną kaplicę, nie dlatego, że Chrystus nie jest ważny, ale dlatego, że Bóg nie jest zamkniety yylko w tej hostii, która staje się największą świętością, ale obecny jest we wzajemnej komunii, miłości, we mnie i w tobie, w biednych i w cierpiących, w cudzie Eucharystii, która jest wydarzzeniem, pełnym dynamizmu przyjściem Pana do nas.
Uff skończyłem.
Za pewne i tak nie przekonam prawie nikogo, jeśli bowiem nie ma sie posłuszeństwa i pokory, względem Kościoła, względem Papieża, żadne wypociny prostego człowieka jak ja, nie skruszą twardych opok zatwardziałych serc.
Istnieją wpływowe środowiska [czyżby pisał o DN???], które próbują wyperswadować nam postawę klęczącą. Usłyszeć można, iż klęczenie nie pasuje do naszej kultury (czyli właściwie do jakiej?), iż nie wypada to dojrzałemu człowiekowi, który wyprostowany staje naprzeciw Boga, lub też nie wypada to człowiekowi zbawionemu, który dzięki Chrystusowi stał się wolny i dlatego też nie musi już klęczeć. Patrząc w przeszłość, stwierdzimy, że Grecy i Rzymianie odrzucali postawę klęczącą. W obliczu stronniczych i skłóconych bogów, o których mówią mity, było to podejście całkowicie uzasadnione. Było bowiem czymś oczywistym, że bogowie ci nie byli Bogiem, nawet jeśli człowiek był zależny od ich kapryśnej mocy i musiał zabiegać o ich przychylność. Istniało wówczas przekonanie, iż klęczenie nie przystoi wolnemu człowiekowi, że nie mieści się w kulturze Grecji, lecz jest zwyczajem barbarzyńskim. [...]Pokora Chrystusa i Jego ukrzyżowana miłość uwolniła nas, jak mówi Augustyn, od tych mocy, i właśnie przed tą pokorą klękamy. Rzeczywiście, postawa klęcząca chrześcijan nie jest formą inkulturacji istniejących już zwyczajów, lecz przeciwnie – jest wyrazem kultury chrześcijańskiej, która przemienia istniejącą kulturę w oparciu o nowe, głębsze poznanie i doświadczenie Boga.Zwyczaj klękania nie pochodzi z jakiejś bliżej nieokreślonej kultury – pochodzi z Biblii i biblijnego poznania Boga. [...]Wspomnieć także można opowiadanie zaczerpnięte z apoftegmatów Ojców Pustyni o tym, jak to diabeł został zmuszony przez Boga do pokazania się niejakiemu opatowi Apollonowi. Diabeł był czarny, brzydki, o przerażająco wątłych członkach, przede wszystkim jednak nie miał kolan. Niezdolność klęczenia okazuje się zatem istotą elementu diabolicznego.[...] Wyrażenie, za pomocą którego św. Łukasz opisuje klęczenie chrześcijan (theis ta gonata) nie jest znane klasycznej grece. Chodzi tu o termin specyficznie chrześcijański. Wraz z tą uwagą zataczamy koło i docieramy do początku naszych rozważań. Być może zatem postawa klęcząca jest rzeczywiście czymś obcym dla kultury nowoczesnej, skoro jest ona kulturą, która oddaliła się od wiary i wiary już nie zna, podczas gdy upadnięcie na kolana w wierze jest prawidłowym i płynącym z wnętrza, koniecznym gestem. Kto uczy się wierzyć, ten uczy się także klękać, a wiara lub liturgia, które zarzuciłyby modlitewne klęczenie, byłyby wewnętrznie skażone. Tam, gdzie owa postawa zanikła, tam ponownie trzeba nauczyć się klękać, abyśmy modląc się, pozostawali we wspólnocie Apostołów i męczenników, we wspólnocie całego kosmosu, w jedności z samym Jezusem Chrystusem.
Klęczenie przed Eucharystią jest wyznaniem wolności: ten kto klęka przed JEZUSEM, nie może i nie powinien korzyć się przed żadną władzą ziemską, bez względu na jej siłę
Shalom