Panie rysiu, ja też lubie Dunikowskiego, przez wiele lat, prawie codziennie przechodziłem obok Józefa Dietla. Pyta pan dlaczego itd. Ja panu odpowiem. Dlatego, że to bardzo dobre rzemiosło jest, a Japonczycy doceniają dobrą robote. Niech pan spojrzy na rówiesnika Dunikowskiego, niejakiego Brancusiego. Nie oglądał się na obowiązujące mody i tryndy, a bardziej na własne korzenie i wykombinował słupy. Dlatego świat zna Brancusiego, a Dunikowskiego tylko fachowcy. Absolutnie sie z panem zgadzam, bo trudno z tym dyskutować. Przebija sie i nadaje ton ten pierwszy, czasami niekoniecznie technicznie lepszy od następców ale to on przechodzi do historii. Z tym Metrem to była ciekawsza sprawa, niekoniecznie artystyczna. Pan sobie przypomni kto to sfinansował.
Tegoroczny laureat literackiej Nagrody Nobla podzielił się swoim doświadczeniem wiary opowiadając, co skłoniło go do porzucenia wspólnoty luterańskiej na rzecz Kościoła katolickiego.Jon Fosse w swoich książkach często odwołuje się do religii. Jego „Septologia” opowiada o ludziach, którzy w dramatycznych sytuacjach ocalenie odnajdują właśnie w wierze. Swoim osobistym doświadczeniem wiary pisarz podzielił się w wywiadzie dla „La Croix”.Fosse opowiedział o swojej młodości, która upływała we wspólnocie luterańskiej. W wieku 16 lat ją jednak porzucił.- „Skończyło się na tym, że znienawidziłem ten Kościół, w którym pastor sądzi, że może racjonalnie wpoić ci prawdę, która nie jest prawdą”- wspomina.- „Dla mnie luteranizm wyklucza tajemnicę wiary”- dodaje.Zdaniem pisarza, „wiary nie można osiągnąć rozumem”.- „To doświadczenie, musi się wydarzyć”- twierdzi.W końcu Fosse zdecydował się wstąpić do Kościoła katolickiego, o czym przesądziła lektura dzieła Mistrza Ekharta.Nawiązując do „Septologii”, Fosse podkreśla, że podobnie jak jego bohaterowie, sam doświadczył w swoim życiu tego, że w najgorszych chwilach Bóg był najbliżej niego.