Tak, tylko skąd ta, wcale nie tak rzadka, nienawiść ?
O chyba ten ksiądz Nitka się odezwał.
@ OPen - proszę wziąć poprawkę na trudne osobowości niektórych osób podpisujących się pod tradycjonalizmem. Jesteśmy tylko ludźmi. Grzesznikami, jak każdy.
ło matko . Niiech Pani nie traktuje ojca OPena jak chłopka roztropka, który nie wie z czym się je to forum i jego użytkowników
Śledzę kilka wątków, w których OPen się akurat też wypowiada
Cytat: bogna w Lutego 22, 2009, 23:31:08 pmŚledzę kilka wątków, w których OPen się akurat też wypowiada Uprasza się o używanie formy ks./o./ojciec, ponieważ ma pan/pani doczynienia z osoba duchowną!
Tak, czytam już drugi Pański wpis na ten temat, jednak zainteresowany nie wypowiedział się czy ma już święcenia kapłańskie, czy jest studentem. Adresuję tak, jak się użytkownik forum przedstawia.
właśnie - ręce precz od OPena !! ręce precz od OPena !!
Uprasza się o używanie formy ks./o./ojciec, ponieważ ma pan/pani doczynienia z osoba duchowną!
2009-02-14 18:52:17ks.fgomulczak@wytnij.ten.tekst.pallotyni.plCzcigodny księże! Zdaje się ksiądz rozpaczać, że młody człowiek ma poglądy. Dobrze, że je ma. Jest młody i poszukuje; ktoś czy coś do czegoś go przekonało. To jeszcze nie tragedia. Tzw. tradycjonaliści, jak zauważam, bardzo uważnie wsłuchują się w słowa i gesty Ojca Świętego i jestem tu dobrej myśli. Krok po kroku, w poważnym nie zideologizowanym dialogu sprawy będą szły we właściwym kierunku. Mnie, jako kapłana także zatroskanego o Kościół, niepokoi co innego. Mianowicie lęk wielu środowisk wewnątrz Kościoła przed poważną, rzetelną dyskusją na temat sytuacji w Kościele po Soborze, mitologizowanie samego Soboru, który był jedynie pastoralnym, co podkreśla także Benedykt XVI, pastoralnym, powtórzę, w przeciwieństwie do poprzednich dziewiętnastu dogmatycznych, choć każdy z nich jest też w jakimś sensie i pastoralny. Stąd jest tu pole do dyskusji, tym bardziej, że członkowie Bractwa w sprawach doktryny niczego nie dodali, ani niczego nie ujęli. Ich sprzeciw i niepokój budzi przekonanie, że niektóre stwierdzenia dokumentów Soborowych reinterpretują Tradycję (przekaz wiary). I o tym Ojciec Święty chce dialogować, myślę nie tylko z nimi; potrzebna jest bowiem refleksja nad stanem Kościoła po Soborze. I nie trzeba się jej lękać, bo Piotr naszych czasów to znakomity teolog. Aby o Soborze dyskutować, trzeba jednak najpierw zrobić mały wysiłek i przeczytać teksty Soborowe. Odnoszę bowiem wrażenie, czytając artykuły prasowe, że piszący o sprawie publicyści nie mają zielonego pojęcia o czym piszą, powtarzając frazesy o :"duchu Soboru", "dialogu", "Mszy tyłem do ludu" itp., a ani słowem nie wspominając o istocie sprawy. Chlubnym wyjątkiem jest tu dzisiejszy artykuł p. Ewy Polak Pałkiewicz w "Naszym Dzienniku", oraz prowokujący do dyskusji artykuł p. D. Zdorta w "Rzeczpospolitej" sprzed parunastu dni. Powiedzenie dziś w Polsce ( i nie tylko), że okres posoborowy to także czas ogromnego kryzysu i spustoszenia, graniczy wręcz z posądzeniem o obrazoburstwo. Ogromny zamęt w doktrynie powodowany przez wielu teologów uznanych za znamienitych, rozpad dyscypliny, ogromne, często wołające o pomstę do nieba nadużycia liturgiczne, nieustanne podważanie autorytetu Stolicy Apostolskiej - przecież to nie science fiction. To Paweł VI, nie ja, mówił z bólem w 1972 roku o swądzie szatana który wdarł się do świątyni Pańskiej. To soborowy ekspert D. von Hildebrandt pisze o "Koniu trojańskim w mieście Boga" i o "Spustoszonej winnicy"(polecam). Gdy niemiecki liturgista ks. Klaus Gamber pisze książeczkę "Zum Herrn hin"(twarzą do Pana), przedmowę do niej pisze...kard. Ratzinger. Wystarczy mieć odwagę posłuchać słów niedawno zmarłego kard. A. Sticklera doradcy komisji liturgicznej Soboru przeciwstawiającego obecny stan Świętej Liturgii zamysłowi Ojców Soborowych. Dyskutujmy nie po to, by cokolwiek podważać czy deprecjonować, ale po to, by szukać odpowiedzi na wątpliwości, które są udziałem wielu ludzi, także Ojca Świętego. Jego książka "Duch liturgii" została w Polsce praktycznie wzięta "na przeczekanie", tymczasem powinna być studiowana i dyskutowana w każdym Seminarium Duchownym. Zauważam jakiś niezrozumiały dla mnie, irracjonalny opór wobec linii Papieża. Gdy krytykom "Dominus Jesus" podsuwałem pod oczy soborowe "Lumen Gentium" wcale nie odczuwali ochoty do porównywania. Benedykt XVI nieustannie podkreśla, że Vaticanum II może być rozpatrywany jedynie w świetle Tradycji, nie jest bowiem jakimś punktem "0" w historii; przeciwstawia w ten sposób hermeneutykę ciągłości, hermeneutyce zerwania tak dziś w wielu kręgach modnej. Bywam raz do roku na Zachodzie, byłem w kilku krajach, i za każdym razem wracam przerażony. Rozmawiam z ludźmi pytającymi czy w Polsce jest spowiedź, tabernakulum na ołtarzu itp. Gdy powiedziałem kiedyś, zdawało mi się zwyczajne, kazanie o posłudze Piotrowej w kontekście wydarzenia w Cezarei Filipowej, spotkałem się z dyskretnymi wyrazami podziękowań i wdzięczności za to, że nie mówiłem znowu o "wspólnocie, braterstwie i ekologii". Nawiasem mówiąc przerażony bywam nieraz w i Polsce gdy widzę niechlujnie sprawowane liturgie, przegadane, z orgią powitań i podziękowań. Tak więc drogi Księże jest o czym dyskutować. Dyskusji bać się nie należy, jeśli będzie ona merytoryczna, rzetelna na pewno ów młody człowiek wyniesie z niej wiele dobra. Jeśli natomiast nadal ci którzy nie powinni tego robić, będą udawać, że nie wiedzą o co chodzi i ograniczą się do uszczypliwości, manipulacji i temuż podobnych zachowań, to rzeczywiście nasz młodzieniec nie będzie miał zbyt wielkiego wyboru. A propos' tego "pociągu": on hamuje już od dawna, od "Veritatis splendor" i "Evangelium vitae", wspomnianego "Dominus Jesus". "Redemptionis sacramentum", poprzez komisję "Ecclesia Dei" aż po obecną decyzję Ojca Świętego dotyczącą Bractwa. Zawsze byłem trochę zdziwiony, że ściskamy się ( i dobrze) z wyznawcami różnych chrześcijańskich konfesji a tych naszych braci wymawiających w każdej Mszy Świętej imię papieża traktujemy jak "trędowatych", by znowu posłużyć się myślą kard. Ratzingera z jego wywiadu-rzeki "Bóg i świat".I jeszcze jedna uwaga: nie wiem czy jest na miejscu używanie w tego typu dyskusji określeń typu "reakcyjny" czy postępowy czy im podobnych. Stawiamy się wtedy mimo woli o stopień wyżej wobec tych, z którymi chcemy(?) dyskutować. Wierzę, że im, podobnie jak nam zależy na dobru Kościoła, na sprawie głoszenia Ewangelii i zbawieniu dusz. Ojciec Święty wykazał dobrą wolę. Nie dąsajmy się na Niego. On potrzebuje naszej modlitwy, wsparcia, współpracy. Potrzebuje też naszego posłuszeństwa bo to on ma władzę kluczy, nie my. Szkoda, że nie chcą pamiętać o tym choćby w Linzu, opierając się nowemu biskupowi. Póki co bierzmy wzór z Watykanu: postawmy krzyż na środku ołtarza i siedem pięknych świec, celebrujmy wedle Mszału, pięknie i godnie, doczytajmy Konstytucję o Liturgii i wsłuchujmy się czego Piotr naucza. A potem tak czyńmy. Reszta przyjdzie sama z Bożą łaską. Bo w przeciwnym razie okaże się, że wszyscy na tym świecie są nieomylni...oprócz papieża.
2009-02-15 22:56:02ks. Mariusz PiecykBoję się zabrać głos. Nie ukrywam, że tylu słów negatywnych o mojej osobie chyba jeszcze w życiu nie usłyszałem... Ale i dziękuję za te opinie - wbrew pozorom one bardzo dużo mówią o ludziach je piszących. To także głos w dyskusji.Zabieram głos w dyskusji, aby podziękować najpierw ks. Grzegorzowi. Dziękuję za "zdemaskowanie" mego założenia, którym miało być rzeczywiście przysłowiowe "włożenie kija w mrowisko". Niestety, tym kijem najbardziej sam oberwałem...Dziękuję osobom, które zabrały głos w dyskusji z troski o Kościół. Myślę, że nie potrzeba reakcji nerwowych, złośliwych, które pojawiły się po lekturze mojego tekstu. Postawiłem w swoim felietonie pewne tezy, które poddałem pod rzeczową dyskusję. Natomiast nie oczekiwałem komentarzy co do mojego stanu, poglądów itd. To chyba rzecz drugorzędna. Faktycznie, punkt ciężkości mojego felietonu jest zupełnie gdzie indziej. Dziękuję tym, którzy to dostrzegli. Zdaję sobie również sprawę, że dyskusja o felietonie i o mnie (!) toczy się na innych forach (nietrudno skojarzyć pseudonimy zabierających głos w niniejszym forum). Jeszcze raz pokornie apeluję o rzeczowość dyskusji. Nie chodzi o butę, pieniactwo, obrażanie się, ale - podkreślam raz jeszcze - o zastanowienie się nad problemem, który postawiłem.Śledząc komentarze na niniejszym forum zauważyłem, że doszło już do tzw. ideologizacji religii, która mnie osobiście przypomina czasy jansenizmu. Co to oznacza? Oznacza to - nieco upraszczając, że człowiek identyfikujący się z Kościołem rzymskokatolickim (np.) buduje swoją tożsamość nie na wierze, ale na religii. Wiara zakłada relację człowieka z Bogiem. Religia będzie się skupiać na zewnętrznych formach wiary, czyli jej kulcie. Im bardziej ten kult będzie estetyczny, misteryjny nawet, tym większa sympatia, przeżycia. Ale pojawia się pytanie - czy to ma coś wspólnego z wiarą? Można być osobą bardzo religijną, ale zarazem niewierzącą!!!Mój felieton, jest pierwszym w mojej historii, w którym podejmuję tematykę "tradycjonalizmu" w Kościele. W przygotowaniu są kolejne, także dotyczące przeciwstawnego mu prądu, czyli "liberalizmu". Dlaczego? Ponieważ jestem przekonany, że w historii Kościoła najwięcej szkody wyrządziły właśnie spory, walki, nawet wojny na słowa (i nie tylko) pomiędzy tymi dwoma frakcjami. Taka właśnie wojna niemalże pogrzebała Kościół rzymskokatolicki we Francji. Dlaczego? Ponieważ - nieco znów upraszczając - ludzie nie mieli ochoty na uczestnictwo w tych sporach lub przedstawili inne gusty. Wybrali agnostycyzm, pozytywny ateizm lub przeszli do innego wyznania chrześcijańskiego, a nawet innej religii.I ostatnia teza, którą chcę postawić. Boję się zamiany Kościoła rzymskokatolickiego w twierdzę, w bastion, który jest doskonałym miejscem dla tych, którzy się w nim zamykają. Ależ to jest zupełnie przeciwstawne z tak umiłowanym (ale jakże rzadko słuchanym w Polsce, niestety) Janem Pawłem II, który dokonał bardzo odważnego otwarcia Kościoła na świat. Przeciwstawne także z duchem Ewangelii i Dziejów Apostolskich. (Tutaj zachęcam np. do lektury fragmentu o nawróceniu Korneliusza). Ważne, by zawsze pamiętać, że Kościół nie jest własnością ludzi, nie jest własnością Papieża, kardynałów, biskupów, świeckich, tradycjonalistów czy liberałów... Jest własnością Chrystusa!!! I to On ma najwięcej do powiedzenia w Kościele. A skoro tak, to człowiekowi nie wolno tego zmieniać. Cóż więc pozostaje? W moim mniemaniu należy jak najszybciej powrócić do Ewangelii, do wnikliwego wsłuchania się w to, co chce nam powiedzieć Jezus. Trzeba to zrobić jak najszybciej. W Kościele trzeciego tysiąclecia nie potrzeba sporów, który sobór był lepszy, który ryt jest doskonalszy... Potrzeba realizacji słów Jezusa dotyczącego - znów uproszczę - choćby przykazania miłości. Przykro mi, ale szacunku wynikającego właśnie z tego przykazania w niniejszym forum było do tej pory niewiele.
Zdaje się jakaś rzeczowa wypowiedź. Może zaprosić tego księdza na nasze forum?
Cytat: bogna w Lutego 23, 2009, 11:41:14 amTak, czytam już drugi Pański wpis na ten temat, jednak zainteresowany nie wypowiedział się czy ma już święcenia kapłańskie, czy jest studentem. Adresuję tak, jak się użytkownik forum przedstawia. Trzeba było uważniej czytać poprzednie forum na którym były takie informacje, a o. OPen nie powtarza się.
Trzeba było uważniej czytać poprzednie forum na którym były takie informacje, a o. OPen nie powtarza się.