A przypuszczam (chyba Pan tu nawet wczesniej pisał) że wszystko to jest jedno i proste (niezłożone) więc Bóg nie składa się ze sprawiedliwości i miłosierdzia itd ale to wszystko jest przez nas sztucznie oddzielane.
Może nawet Bóg, ze względu na nasze ograniczenia, nam to po trochu w ST, NT i Tradycji dawkuje.
O ile w/w moje rozumienie jest prawidłowe to rzeczywiście Bóstwo i Bóg to jedno (np. z racji nieistnienia takiej kategorii /Bóstwo/ poza Nim samym w połączeniu z Jego w/w niezłożonością).
Natomiast moje upieranie się przy przymiocie (czy jakby tego abstraktu nie nazwać, atrybut, cecha) wychodzi z pozycji niedoskonałości rozumu, który potrzebuje wyodrębniać przejawy i je klasyfikować (kategoryzować) - potrzebna jest nam (mnie przynajmniej i przynajmniej teraz) taka proteza*.
I ja tu jestem przykładem takiego działania - prosta rzecz a ile tekstu napisaliśmy, ile przykładów itp i nadal nie wiem w sumieniu czy wolno czy nie wolno ofiarować (jak w temacie).
1. W tym dniu otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego...Te słowa mógł wypowiedzieć tylko ktoś, kto nie zna języka hebrajskiego i greckiego. Bowiem język hebrajski na określenie miłosierdzia posługuje się źródłosłowem rhm (רחם), który oznacza "wnętrzności, łono". Idąc za tym język grecki również mówi o "wnętrznościach" w znaczeniu pierwotnie fizjologicznym (σπλάγχνον). Dlatego w świetle już choćby Pisma św. wyrażenie "wnętrzności miłosierdzia" jest absurdalne i przypisywanie go Panu Jezusowi jest bluźniercze.
2. dostąpi zupełnego odpuszczenia win i karWedług teologii katolickiej odpuszczenie win i kar następuje wyłącznie w sakramencie Chrztu świętego. Człowiek ochrzczony może dostąpić odpuszczenia win w sakramencie Pokuty, zaś odpuszczenia kar doczesnych w uzyskanym odpuście, którego warunki są określane przez następcę św. Piotra. Zupełne pominięcie tego rozróżnienia świadczy przynajmniej o ignorancji życia Kościoła i teologii katolickiej, a nawet o ich podważaniu. Dopiero Jan Paweł II ustanowił tzw. święto Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po niedzieli Paschy wraz z odpustem zupełnym. Słowa "Dzienniczka" natomiast zupełnie pomijają konieczność ustanowienia odpustu przez papieża. Zresztą samo ustanowienie tego święta oznacza "korektę" tradycyjnej liturgii rzymskiej, która od niepamiętnych czasów świętuje miłosierdzie Boże w drugą niedzielę po niedzieli Paschy (introit Misericordia Domini), co de facto stanowi podważenie prowadzenia Kościoła przez Ducha Świętego poprzez wieki. W całej historii Kościoła nie ma - i nie może być - autentycznego objawienia prywatnego, które by negowało czy podważało sakramenty Kościoła, jego liturgię oraz porządek hierarchiczny. To są cechy fałszywych objawień, które z całą pewnością nie pochodzą od Boga.
1. W tym dniu otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego..."Te słowa mógł wypowiedzieć tylko ktoś, kto nie zna języka hebrajskiego i greckiego. Bowiem język hebrajski na określenie miłosierdzia posługuje się źródłosłowem rhm (רחם), który oznacza "wnętrzności, łono". Idąc za tym język grecki również mówi o "wnętrznościach" w znaczeniu pierwotnie fizjologicznym (σπλάγχνον). Dlatego w świetle już choćby Pisma św. wyrażenie "wnętrzności miłosierdzia" jest absurdalne i przypisywanie go Panu Jezusowi jest bluźniercze.Cytat za: http://teologkatolicki.blogspot.com/2022/07/czy-dzienniczek-s-faustyny-zmienia.html"Pokazuje to, że ten człowiek nie zna dobrze Ewangelii wg św. Łukasza, że nie modli się po łacinie. Rzadko kiedy miałem do czynienia z takim buractwem i pychą. Słowa pieśni Zachariasza (Benedictus) po łacinie brzmią: per viscera misericoriae Dei nostri in quibus vistavit nos Oriens ex alto - dosł. przez wnętrzności miłosierdzia Boga naszego w których nawiedził nas Wschód z wysoka.
Co do spowiedzi nie może chyba nic zarzucić bo akurat o spowiedzi jest mowa w tym krytykowanym tekście. Czepia się więc odpustu. Mnie się wydaje że Bóg może odpuszczać kary doczesne poza ustalonymi przez hierarchię odpustami. A nawet grzechy* - chyba poza przypadkiem gdy są zatrzymane bo "którym zatrzymacie będą im zatrzymane" (?)*) Z zastrzeżeniem, że nie musi - żeby ktoś kto zaniedbuje praktykę wiary św nie łudził się ...
Jeśli chodzi o wnętrzności miłosierdzia - już o tym pisałem:
Jak dla mnie, ks. Olewiński bardzo często rzuca ciężkimi oskarżeniami, ale w miejsca, gdzie nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Modlę się po łacinie i często widzę słowa w Wulgacie, które on nazywał bluźnierczymi.
Ale chyba bardziej trzeba się czasem pomodlić w jego intencji.
Cytat: Mainchin w Stycznia 04, 2023, 20:58:54 pmJak dla mnie, ks. Olewiński bardzo często rzuca ciężkimi oskarżeniami, ale w miejsca, gdzie nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Modlę się po łacinie i często widzę słowa w Wulgacie, które on nazywał bluźnierczymi. Wali z grubej rury i ma oddanych zwolenników. Zanim zaczęliśmy ten wątek szukałem i miałem gdzieś do czynienia z jednym takim, który nie mógł pojąć że wskazuję na (moim zdaniem) pozytywne cechy x. O. i także negatywne. Nie wiedział czy ma mnie zaatakować czy poprzeć ale gdy wyjaśniłem mu, że staram się rozważając dociec prawdy, zaatakował i uznał mnie za kogoś w rodzaju heretyka bo - jak mówi - przecież prawda jest już objawiona i nie ma czego dociekać. Nie wiem czy wszyscy zwolennicy x. O. sa tego pokroju - nie powinienem generalizować. Przypomina mi to sytuację po katastrofie smoleńskiej gdy podzieliłem sobie ludzi na kategorie:1. Przekonani o zamachu.2. Przekonani o braku zamachu.3. Wszystko im jedno.4. Usiłujący poznać prawdę.Ci z 1 i 2 stanowili zdecydowaną większość.Spośród moich rozmówców z 4 nie przypominam sobie nikogo. Działał ten sam mechanizm - gdy mówiłem, że trzeba przeprowadzić badania, niektórzy skakali do oczu uważając mnie za pewnego że był zamach. Tłumaczenie na nic się nie zdało. Wtedy zrozumiałem, że wystarczy odpowiedni impuls czy warunki by (prawie)wszyscy zaczęli się zabijać lub wydawać jeden drugiego jak w ZSRR za Stalina.
[...] wiara nie niszczy rozumu, że nie jest obok rozumu, ale doskonali poznanie [...]
Samo słowo cnota w odniesieniu do wiary jest zaskakujące, bo to oznacza, 1. sprawność, 2. Dobrą moralnie sprawność 3. Sprawność doskonaląca, 4. Głębokie zakorzenienie w duszy, jak przypadłość do substancji. Jakby "gorąco" w rozgrzanym metalu.
Zdanie sobie sprawy z sensu eucharystycznego koronki wcale nie było dla mnie a priori oczywiste. Trydent (w sensie sobór) otworzył mi oczy na koronkę.
Co do eucharystycznego znaczenia ofiarowania zawartego w koronce pamiętam, że x. O. podważał takie rozumienie ale nie pamiętam jego argumentów więc zajrzałem na jego bloga i natknąłem się na [..]
CytujWysłałem link x. do mojego starszego brata w sprawie Bóstwa w koronce. Komentarz jego poniżej: Moim zdaniem wpadł na błąd protestancki: „Przede wszystkim zrozumiesz, że to wszystko jest dokładnie tym samym, co dzieje się na każdej Mszy Św. Katechizm 1374, cytując XVI-wieczny Sobór Trydencki, stwierdza: W Najświętszym Sakramencie Eucharystii Ciało i Krew, razem z Duszą i Bóstwem naszego Pana Jezusa Chrystusa, a zatem cały Chrystus, jest prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie zawarty. Sobór Trydencki odpowiadał tym protestanckim krytykom w tamtym czasie, którzy błędnie zinterpretowali katolicką doktrynę prawdziwej obecności, tak jakby oznaczało to, że otrzymujemy jedynie materialne elementy Ciała i Krwi Jezusa. Wiara katolicka jest taka, że te słowa są tylko „skrótem" dla pełni tajemnicy Eucharystii: że w każdej Komuni Świętej otrzymujemy żywe i uwielbione Ciało i Krew naszego niebiańskiego Orędownika, Jezusa Chrystusa. Zywe ciało jest bowiem ciałem zjednoczonym z duszą, a uwielbionym człowiekiem jest ciało i dusza zjednoczone z boskością. Dlatego w Eucharystii otrzymujemy i cieszymy się intymną i głęboko osobistą relacją z Jezusem Chrystusem w całej pełni tego, czym On jest, i jednoczymy się całkowicie z Jego ziemską ofiarą i niebiańskim błaganiem w naszym imieniu. Sobór Trydencki nauczał również, że ofiarowując Chrystusa Ojcu w Eucharystii (to znaczy składając nasze modlitwy w jedności z Jego ofiarą i modlitwami do Ojca) składamy prawdziwie „przebłagalną" ofiarę za nasze grzechy. Innymi słowy, ofiara, która pokrywa i wyrównuje dług wobec Bożej sprawiedliwości, który zaciągnęliśmy za nasze grzechy. Podobnie w Koronce przedłużamy tę samą ofiarę eucharystyczną: ofiarujemy całego Chrystusa, Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo, jak mówi następny wers. Autor tej wypowiedzi zarzuca mi odrzucanie obecności Bóstwa Jezusa Chrystusa w Eucharystii, co oczywiście jest bezpodstawne i fałszywe. Autor nawet nie próbuje uzasadnić swojego zarzutu. Zaś przyczyną tego fałszywego zarzutu jest widoczne błędne pomieszanie kwestii Obecności Eucharystycznej i kwestii Ofiary. To są dwie różne kwestie, nie tylko logicznie, lecz tym bardziej pod względem teologicznym. Komuś bez wykształcenia teologicznego i bez starannego myślenia teologicznego takie odróżnienie może wydawać się zbędne. W uproszczonym - oględnie mówiąc - myśleniu sprawa wydaje się prosta: w Eucharystii jest obecne człowieczeństwo i bóstwo Jezusa Chrystusa, więc także ofiarowane jest zarówno człowieczeństwo jak i bóstwo. Jednak jest to poważny błąd teologiczny, świadczący przynajmniej o braku precyzji teologicznej. Błąd jest tutaj podwójny, polega bowiem nie tylko na pomieszaniu kwestii obecności z czynnością ofiarowania, lecz także na jakby "czasoprzestrzennym" ujmowaniu Bóstwa. Innymi słowy: jeśli ktoś uważa, iż w Ofierze Eucharystycznej ofiarowane jest także Bóstwo Jezusa Chrystusa, ponieważ jest ono obecne pod postaciami eucharystycznymi, to błędnie ujmuje związek Bóstwa z tym postaciami, mianowicie quasi fizycznie, tak, jakby niemożliwe było ofiarowanie samego Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa, skoro w postaciach eucharystycznych jest obecne także Jego Bóstwo. Oto dowód na podstawie liturgii tradycyjnej: celebrans podczas kanonu wielokrotnie wykonuje gest ofiarowania - znak krzyża - nad postaciami eucharystycznymi także PO przeistoczeniu, czyli gdy te postaci są już Ciałem i Krwią Chrystusa. Wykonywanie tego samego gestu ofiarowania zarówno przed jak i po przeistoczeniu oznacza, iż odnosi się on do postaci materialnej, która przedstawia Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa, gdyż Bóstwo jest oczywiście niematerialne. W Novus Ordo niestety usunięto gesty ofiarowania po przeistoczeniu, co jest sprzeczne z Tradycją liturgiczną Kościoła i niestety sprzyja między innymi nieporozumieniu, o które tutaj chodzi. Jeszcze raz: gdyby gest ofiarowania odnosił się także do Bóstwa Jezusa Chrystusa, to byłby bluźnierczy, gdyż oznaczałby, jakoby Jezus Chrystus złożył w ofierze na krzyżu także Swoje Bóstwo. Dla jasności: całkowicie przyjmuję i zakładam nauczanie Soboru Trydenckiego, według którego pod postaciami eucharystycznymi obecny jest cały Jezus Chrystus wraz z bóstwem i człowieczeństwem. Równocześnie podkreślam, że jest to orzeczenie o tym, że Jezus Chrystus jako Bóg i Człowiek jest prawdziwie obecny w Najświętszym Sakramencie, a nie o tym, co ofiarował Ojcu na Krzyżu. To jest istotna i decydująca różnica.W kwestii koronki, dokładniej ofiarowania bóstwa, kluczowe jest, że Ofiara Eucharystyczna (oraz w pewnym sensie także duchowe uczestnictwo w niej przez osobistą modlitwę, jaką ma być koronka) jest uobecnieniem Ofiary Krzyżowej. Kluczowe jest więc, co wydarzyło się na Krzyżu, czyli to, co uczynił Syn Boży Jezus Chrystus na Krzyżu. Konkretnie: co ofiarował Jezus Chrystus na Krzyżu - bóstwo i człowieczeństwo, czy tylko człowieczeństwo?Odpowiedź jest prosta: ofiarował tylko człowieczeństwo, ponieważ tylko człowieczeństwo mogło zostać ofiarowane, to znaczy zabite mogło zostać tylko życie ludzkie Syna Bożego, a nie życie boskie, a tym bardziej nie boska istota, natura i godność. Do istotnych przymiotów Bóstwa należy bowiem nieśmiertelność, niezmienność i niezniszczalność, w przeciwieństwie do natury ludzkiej.Takie jest odwieczne i stałe nauczanie Kościoła, zawarte zarówno w dokumentach Magisterium jak też u Doktorów i pasterzy Kościoła na przestrzeni wieków. Dowodem są chociażby podręczniki dogmatyki katolickiej.
Wysłałem link x. do mojego starszego brata w sprawie Bóstwa w koronce. Komentarz jego poniżej: Moim zdaniem wpadł na błąd protestancki: „Przede wszystkim zrozumiesz, że to wszystko jest dokładnie tym samym, co dzieje się na każdej Mszy Św. Katechizm 1374, cytując XVI-wieczny Sobór Trydencki, stwierdza: W Najświętszym Sakramencie Eucharystii Ciało i Krew, razem z Duszą i Bóstwem naszego Pana Jezusa Chrystusa, a zatem cały Chrystus, jest prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie zawarty. Sobór Trydencki odpowiadał tym protestanckim krytykom w tamtym czasie, którzy błędnie zinterpretowali katolicką doktrynę prawdziwej obecności, tak jakby oznaczało to, że otrzymujemy jedynie materialne elementy Ciała i Krwi Jezusa. Wiara katolicka jest taka, że te słowa są tylko „skrótem" dla pełni tajemnicy Eucharystii: że w każdej Komuni Świętej otrzymujemy żywe i uwielbione Ciało i Krew naszego niebiańskiego Orędownika, Jezusa Chrystusa. Zywe ciało jest bowiem ciałem zjednoczonym z duszą, a uwielbionym człowiekiem jest ciało i dusza zjednoczone z boskością. Dlatego w Eucharystii otrzymujemy i cieszymy się intymną i głęboko osobistą relacją z Jezusem Chrystusem w całej pełni tego, czym On jest, i jednoczymy się całkowicie z Jego ziemską ofiarą i niebiańskim błaganiem w naszym imieniu. Sobór Trydencki nauczał również, że ofiarowując Chrystusa Ojcu w Eucharystii (to znaczy składając nasze modlitwy w jedności z Jego ofiarą i modlitwami do Ojca) składamy prawdziwie „przebłagalną" ofiarę za nasze grzechy. Innymi słowy, ofiara, która pokrywa i wyrównuje dług wobec Bożej sprawiedliwości, który zaciągnęliśmy za nasze grzechy. Podobnie w Koronce przedłużamy tę samą ofiarę eucharystyczną: ofiarujemy całego Chrystusa, Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo, jak mówi następny wers.
Autor tej wypowiedzi zarzuca mi odrzucanie obecności Bóstwa Jezusa Chrystusa w Eucharystii, co oczywiście jest bezpodstawne i fałszywe. Autor nawet nie próbuje uzasadnić swojego zarzutu. Zaś przyczyną tego fałszywego zarzutu jest widoczne błędne pomieszanie kwestii Obecności Eucharystycznej i kwestii Ofiary. To są dwie różne kwestie, nie tylko logicznie, lecz tym bardziej pod względem teologicznym.
Komuś bez wykształcenia teologicznego i bez starannego myślenia teologicznego takie odróżnienie może wydawać się zbędne.
W uproszczonym - oględnie mówiąc - myśleniu sprawa wydaje się prosta: w Eucharystii jest obecne człowieczeństwo i bóstwo Jezusa Chrystusa, więc także ofiarowane jest zarówno człowieczeństwo jak i bóstwo.
Jednak jest to poważny błąd teologiczny, świadczący przynajmniej o braku precyzji teologicznej.
Błąd jest tutaj podwójny, polega bowiem nie tylko na pomieszaniu kwestii obecności z czynnością ofiarowania, lecz także na jakby "czasoprzestrzennym" ujmowaniu Bóstwa.
Innymi słowy: jeśli ktoś uważa, iż w Ofierze Eucharystycznej ofiarowane jest także Bóstwo Jezusa Chrystusa, ponieważ jest ono obecne pod postaciami eucharystycznymi, to błędnie ujmuje związek Bóstwa z tym postaciami, mianowicie quasi fizycznie, tak, jakby niemożliwe było ofiarowanie samego Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa, skoro w postaciach eucharystycznych jest obecne także Jego Bóstwo.
Oto dowód na podstawie liturgii tradycyjnej: celebrans podczas kanonu wielokrotnie wykonuje gest ofiarowania - znak krzyża - nad postaciami eucharystycznymi także PO przeistoczeniu, czyli gdy te postaci są już Ciałem i Krwią Chrystusa. Wykonywanie tego samego gestu ofiarowania zarówno przed jak i po przeistoczeniu oznacza, iż odnosi się on do postaci materialnej, która przedstawia Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa, gdyż Bóstwo jest oczywiście niematerialne. W Novus Ordo niestety usunięto gesty ofiarowania po przeistoczeniu, co jest sprzeczne z Tradycją liturgiczną Kościoła i niestety sprzyja między innymi nieporozumieniu, o które tutaj chodzi.
Jeszcze raz: gdyby gest ofiarowania odnosił się także do Bóstwa Jezusa Chrystusa, to byłby bluźnierczy, gdyż oznaczałby, jakoby Jezus Chrystus złożył w ofierze na krzyżu także Swoje Bóstwo.
Dla jasności: całkowicie przyjmuję i zakładam nauczanie Soboru Trydenckiego, według którego pod postaciami eucharystycznymi obecny jest cały Jezus Chrystus wraz z bóstwem i człowieczeństwem. Równocześnie podkreślam, że jest to orzeczenie o tym, że Jezus Chrystus jako Bóg i Człowiek jest prawdziwie obecny w Najświętszym Sakramencie, a nie o tym, co ofiarował Ojcu na Krzyżu. To jest istotna i decydująca różnica.
W kwestii koronki, dokładniej ofiarowania bóstwa, kluczowe jest, że Ofiara Eucharystyczna (oraz w pewnym sensie także duchowe uczestnictwo w niej przez osobistą modlitwę, jaką ma być koronka) jest uobecnieniem Ofiary Krzyżowej. Kluczowe jest więc, co wydarzyło się na Krzyżu, czyli to, co uczynił Syn Boży Jezus Chrystus na Krzyżu. Konkretnie: co ofiarował Jezus Chrystus na Krzyżu - bóstwo i człowieczeństwo, czy tylko człowieczeństwo?
Odpowiedź jest prosta: ofiarował tylko człowieczeństwo, ponieważ tylko człowieczeństwo mogło zostać ofiarowane, to znaczy zabite mogło zostać tylko życie ludzkie Syna Bożego, a nie życie boskie, a tym bardziej nie boska istota, natura i godność. Do istotnych przymiotów Bóstwa należy bowiem nieśmiertelność, niezmienność i niezniszczalność, w przeciwieństwie do natury ludzkiej.
Takie jest odwieczne i stałe nauczanie Kościoła, zawarte zarówno w dokumentach Magisterium jak też u Doktorów i pasterzy Kościoła na przestrzeni wieków. Dowodem są chociażby podręczniki dogmatyki katolickiej.
Co by było, gdyby któryś z Apostołów konsekrował hostię w Wielką Sobotę. Odpowiada, że wtedy pod postacią chleba byłoby ciało i bóstwo, pod postacią wina krew i bóstwo. Bo Eucharystia uobecnia stan rzeczywisty, obecny w jakim jest ciało i krew Chrystusa. Po śmierci a przez zmartwychwstaniem ciało i krew były oddzielone, zatem nie było konkomitancji ciała i krwi, dusza była oddzielona od ciała, dlatego nie było konkomitancji duszy. Ale unia hipostatyczna nie została zerwana przez śmierć (oddzielenie duszy od ciała), zatem bóstwo było i z ciałem i z krwią (i z duszą zstępującą do piekieł (limbusa) ojców). Pan rozważa sposób cierpień, a jak mówię, to nie wchodzi do definicji ofiary.
Czemu ofiarować bóstwo? Bo jest unia hipostatyczna, nie można oddzielić bóstwa i człowieczeństwa. Nawet śmierć Jezusa nie zerwała unii hipostatycznej. We Mszy Św. mamy do czynienia z tzn. konkomitancją (współtowarzyszenie): chleb przeistacza się w ciało Pańskie a reszta (krew, dusza, bóstwo) jest pod postaciami przez współtowarzyszenie, wino przeistacza się w krew Pana, a ciało dusza i bóstwo są przez współtowarzyszenie, bo nie da się odseparować ciała od krwi, duszy i bóstwa u Chrystusa zmartwychwstałego, a takiego przyjmujemy w Komunii Świętej, takiego też ofiarujemy Trójcy Świętej.
" [...] W Kościele Bożym stale wierzono, że zaraz po konsekracji przebywa prawdziwe ciało Pana naszego i prawdziwa Jego krew pod postaciami chleba i wina, razem z Jego duszą i Bóstwem. Ciało jest pod postacią chleba i krew pod postacią wina, mocą słów*, ale ciało jest też pod postacią wina, a krew pod postacią chleba oraz dusza pod obiema postaciami na skutek tego naturalnego złączenia i współistnienia, jakie mają względem siebie [wszystkie] części [**] Chrystusa Pana, który „powstawszy z martwych, więcej już nie umiera” [Rz 6, 9]. Bóstwo zaś jest z powodu przedziwnego hipostatycznego Jego zjednoczenia z ciałem i duszą [kan. 1 i 3]. Jest to więc zupełną prawdą, że tak jedna jak druga postać zawiera tyle samo, co obie postacie razem. Cały bowiem i całkowity Chrystus jest pod postacią chleba i pod każdą cząstką tej postaci, i cały pod postacią wina i pod jej cząstkami [kan. 3].