Ja nauczyłem się jakoś czytać te teksty uczuciowe dzięki św. Tomaszowi z Akwinu. Niektóre rzeczy dawniej by mnie odpychały, z powodu stylu, uczuciowości, uniesień.
Ciężko mi kiedyś było czytać św. Teresę od Dzieciątka Jezus, bo taj widziałem
Dzieje duszy. A to bardzo istotna książka. Podobnie św. Ludwik M. Grignon de Monfort, też ciężko mi się było przebić przez niektóre wypowiedzi. Ale było warto. Inny przykład dobrej autorki o ciężkim stylu to św. Małgorzata Maria Alacoque. Czytałem jej zapiski, wszędzie płacz i grzech i bieda. Ale też warto było. Bardzo dużo mnie kosztował dzienniczek św. Faustyny, który nie jest aż tak emocjonalny, miałem kilka podchodów, i też warto było.
Mimo wszystko wolę teksty mniej uczuciowe. Z tamtych autorów starałem się zobaczyć nie tyle co mówią o swoim przeżywaniu, ale bardziej o prawdach wiary.
Istotna jest dla mnie duchowość maryjna, zaznaczam u ważnych autorów ich wypowiedzi o Matce Bożej, np. w
Dziejach duszy. Znaleźć jakieś teksty bardziej teologiczne, a mniej uczuciowe o Matce Bożej to nie tak łatwo, poza tym jest jakaś potworna redukcja całej duchowości maryjnej do naśladowania, że Maryja jest dla nas przykładem, jakby Matka Boża nie była wszechmocą błagającą, która jest można i rzeczywiście jest pośredniczką, ma wpływ na nas. Brakuje też bezinteresownego chwalenia Matki Bożej. Dobre są komentarze do litanii loretańskiej z tego bloga:
https://swjana.pl/blog/