Myślę, że powinniśmy ograniczyć finansowanie Kościoła (i ogólnie wszystkich organizacji religijnych) z funduszy publicznych, jednocześnie zachowując naukę religii w szkołach, kapelanów w szpitalach, wojsku, itp. Nie proponowałbym tego, gdybym nie uważał, że jest to rozwiązanie słuszne i potrzebne. Jedynie należałoby pozostawić dofinansowanie szeroko rozumianej działalności charytatywnej Kościoła i innych związków wyznaniowych, a to dlatego, że takie organizację będąc blisko ludzi mogą skuteczniej docierać z pomocą, niż miałoby to miejsce w przypadku, gdyby potrzebujący nie mógł liczyć na pomoc Kościoła (lub innego związku wyznaniowego) i mógł korzystać tylko z pomocy Państwa oraz dofinansowanie remontów i konserwacji obiektów sakralnych o wartości zabytkowej, bo stanowią dobro wszystkich obywateli. Oznacza to, że odeszlibyśmy od finansowania składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych. Informację o finansowaniu Kościoła czerpie z:
https://web.archive.org/web/20110519084017/http://www.mswia.gov.pl/portal/pl/92/221/Fundusz_koscielny.html . Odejście od finansowania Kościoła (w takim zakresie jak to przedstawiłem) jest rozwiązaniem, które będzie pożyteczne dla Kościoła. Sam kanon 222 par. 1.
Kodeksu Prawa Kanonicznego stwierdza np.: „Wierni mają obowiązek zaradzić potrzebom Kościoła, aby posiadał środki konieczne do sprawowania kultu, prowadzenia dzieł apostolstwa oraz miłości, a także do tego, co jest konieczne do godziwego utrzymania szafarzy.”. To na wiernych ciąży obowiązek utrzymania Kościoła, a więc raczej nie na wszystkich obywatelach Państwa. Z kolei
Gaudium et spes stwierdza w punkcie 76: „Rzeczy bowiem doczesne i te, które w obecnym stanie człowieka przewyższają ten świat, łączą się ściśle ze sobą, a nawet sam Kościół posługuje się rzeczami doczesnymi w stopniu, w jakim wymaga ich właściwe mu posłannictwo. Nie pokłada jednak swoich nadziei w przywilejach ofiarowanych mu przez władzę państwową; co więcej, wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych, skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa, albo że nowe warunki życia domagają się innego układu stosunków. Kościół winien mieć jednak zawsze i wszędzie prawdziwą swobodę w głoszeniu wiary, w uczeniu swojej nauki społecznej, w spełnianiu nieskrępowanie wśród ludzi swego zadania, a także w wydawaniu oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz, stosując wszystkie i wyłącznie te środki, które zgodne są z Ewangelią i dobrem powszechnym według różnorodności czasu i warunków.”. Ten punkt, nie wymaga głębszego komentarza, moim zdaniem sytuacja w Polsce wygląda tak, że Kościół nie chce się wyzbyć przywilejów finansowych, mimo, że podważa to szczerość jego świadectwa. Kardynał Wyszyński uważał, że Kościół powinni utrzymywać wierni: „Prymas Stefan Wyszyński uznał, iż decyzja o przejęciu majątków kościelnych przez państwo, wbrew zamierzeniom władz, nie uczyniła krzywdy Kościołowi, lecz odwrotnie, uwolniła księży od czynności, które nie były ich powołaniem. Uważał, że księża powinni utrzymywać się z hojności wiernych, którym służą. Ksiądz S. Wyszyński już przed wojną głosił, że Kościół nie powinien posiadać majątków.” (Włodzimierz Ważniewski,
Państwo Laickie. Polityka ograniczania bazy materialnej Kościoła katolickiego w Polsce przez władze komunistyczne w latach 1945–1970 (e-book), Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2015, str. 19-20. Na stronie 14 w tej książce mamy informację o tym, że ksiądz Wyszyński i prymas Hlond jako jedni z nielicznych przedstawicieli duchowieństwa byli zwolennikami reformy rolnej w okresie II RP.) Na wrzesień tego roku zapowiedziana jest beatyfikacja prymasa Wyszyńskiego, oznacza, to, że katolicy powinni uważać go za wzór do naśladowania, a z racji tego, że był biskupem, przede wszystkim dla biskupów jest on wzorem do naśladowania. Stąd też Kościół nie powinien łatwo odrzucać tego rozwiązania. Przypuszczalnie będzie dokładnie na odwrót - biskupom i duchowieństwu ten pomysł się nie spodoba. Podam tu przykład z najnowszej historii Kościoła w Polsce, który zaświadczy, że nie powinniśmy się tym przejmować. Gdyby bracią Sekielscy pytali się biskupów o pozwolenie na powstanie filmu
Tylko nie mów nikomu, to prawie na pewno nie dostaliby takiego pozwolenia, a jednak po filmie arcybiskup Stanisław Gądecki dziękował za ten film, a arcybiskup Wojciech Polak przyjął go ze zrozumieniem. Przy czym pomysł ten mógłby być wdrożony, po tym gdybyśmy wyrównali historyczne zaszłości, niektórzy twierdzą, że państwo (z nadmiarem) wyrównało już swój dług wobec Kościoła, po znacjonalizowaniu (części) majątków ziemskich Kościoła w 1950 roku, należałoby to zbadać, jeżeli tak jest, to sprawa jest jasna i można zaproponować ograniczenie działalności Funduszu Kościelnego (do dofinansowania działalności charytatywnej i remontów i konserwacji obiektów zabytkowych). Jeżeli tak nie jest albo nie można tego ustalić, to wtedy należałoby szukać innych rozwiązań.
Tak to widzę. Może ktoś to widzi inaczej albo wie coś czego ja nie wiem?