Forum Krzyż
Novus Ordo => Kościół posoborowy => Wątek zaczęty przez: grzegorz44 w Listopada 26, 2013, 13:48:21 pm
-
"Papież: Kościół nie może być zamknięty w plątaninie obsesji i procedur
Papież Franciszek napisał w adhortacji apostolskiej o pilnej potrzebie reformy Kościoła i zmian w samym papiestwie. "W tej odnowie nie trzeba obawiać się rewizji zwyczajów Kościoła", nie może on być "zamknięty w plątaninie obsesji i procedur" - stwierdził.
W ogłoszonej w Watykanie adhortacji "Evangelii gaudium" (radość Ewangelii), będącej podsumowaniem zeszłorocznego synodu biskupów na temat nowej ewangelizacji, Franciszek zaprezentował swoją wizję Kościoła, którą głosi od wyboru na konklawe.
Położył nacisk na to, że trzeba "odzyskać oryginalną świeżość Ewangelii", znajdując "nowe drogi" i "kreatywne metody" jej głoszenia. Nie można "więzić Jezusa w nudnych schematach" - przestrzegł papież.
Jego zdaniem konieczne jest "duszpasterskie i misyjne nawrócenie, które nie może zostawić rzeczy takimi, jakie są".
Franciszek wskazał na pilną potrzebę reformy strukturalnej Kościoła, by stał się on bardziej misyjny, a także "nawrócenia papiestwa", by "było bardziej wierne znaczeniu, jakie chciał nadać mu Jezus Chrystus" i odpowiadało wyzwaniom nowej ewangelizacji.
Papież wyraził opinię, że episkopaty mogą przyczynić się do realizacji postulatu większej kolegialności.
Wśród priorytetów Franciszek wymienił "zdrową decentralizację" Kościoła i dodał, że w tym kontekście zmianie muszą ulec nawyki, które nie są bezpośrednio związane z Ewangelią, lecz są "zakorzenione w historii".
Kolejny postulat nowego papieża to "kościoły z otwartymi drzwiami", by ludzie, którzy "poszukują" nie spotykali się z "zimnem".
- Także drzwi sakramentów nie powinny zamykać się z byle jakiego powodu - oświadczył Franciszek. W jego opinii Eucharystia nie jest "nagrodą dla doskonałych", ale "wielkodusznym lekarstwem i pokarmem dla słabych".
Papież powtórzył, że woli Kościół "zraniony i brudny", który wychodzi na ulice od Kościoła "zatroskanego o swą centralną rolę, który zamyka się w plątaninie obsesji i procedur".
Franciszek zaapelował do wszystkich ochrzczonych o to, by z wigorem i dynamizmem nieśli innym miłość Jezusa. Ta "stała misja" zdaniem papieża ma na celu to, by przezwyciężyć wielkie zagrożenie w świecie obecnym, jakim jest "popadnięcie w indywidualistyczny smutek".
W papieskim dokumencie jest też wiele praktycznych porad dla duchowieństwa. Kazania, stwierdził, muszą być krótkie i "pozytywne", nie mogą przypominać referatu czy wykładu. Należy w nich używać słów, które "rozpalają serca". Papież zaapelował, by w kazaniu unikać "czystego moralizatorstwa i indoktrynacji".
Wśród wyzwań obecnych czasów Franciszek wskazał "z gruntu niesprawiedliwy" system ekonomiczny, w którym dominuje "prawo silniejszego" i "kultura odrzucenia".
- Ludzie wykluczeni nie są wykorzystywani, ale traktowani jak odpadki - napisał papież.
"Żyjemy w nowej niewidzialnej tyranii, niekiedy wirtualnej" rynku, który jest "czczony jak bóg" – napisał papież. Podkreślił, że rządzą tam spekulacja finansowa, "rozgałęziona korupcja" i "egoistyczne oszustwa podatkowe".
Franciszek potępił również w adhortacji ataki na wolność religijną i prześladowanie chrześcijan. Poprosił "pokornie" kraje islamskie o to, by zagwarantowały wolność religijną chrześcijanom.
Położył też nacisk na to, że rodzina przeżywa "głęboki kryzys kulturowy". Przypominając o wkładzie małżeństwa w społeczeństwo, podkreślił, że "postmodernistyczny i zglobalizowany indywidualizm sprzyja stylowi życia, który wynaturza więzy rodzinne".
Wskazał, że najbardziej bezbronne i niewinne są nienarodzone dzieci, "którym dziś chce się odmówić ludzkiej godności".
Odnosząc się do aborcji, Franciszek zastrzegł, że nie należy oczekiwać, że Kościół zmieni stanowisko w tej sprawie.
- Nie jest wyrazem postępu utrzymywanie, że rozwiązuje się problemy, eliminując ludzkie życie - napisał.
Papież przypomniał słowa Jana Pawła II o tym, że Kościół nie może być na marginesie walki o sprawiedliwość.
- Dla Kościoła opcja na rzecz ubogich jest bardziej kategorią teologiczną niż socjologiczną - zaznaczył Franciszek. Powtórzył swe pamiętne słowa z pierwszych dni pontyfikatu: "Dlatego proszę o Kościół ubogi i dla ubogich. Oni mogą nas wiele nauczyć".
- Dopóty dopóki nie zostaną rozwiązane w radykalny sposób problemy ubóstwa, nie zostaną rozwiązane problemy świata - ocenił.
W opinii papieża "polityka, tak bardzo szkalowana, jest jedną z najcenniejszych form miłosierdzia".
- Modlę się do Pana, by obdarował nas większą liczbą polityków, którzy naprawdę będą mieli w sercu życie biednych - wyznał Franciszek w adhortacji apostolskiej, którą można uznać za pierwszy jego wielki manifest."
Źródło (Onet za PAP-em): http://wiadomosci.onet.pl/swiat/papiez-kosciol-nie-moze-byc-zamkniety-w-plataninie-obsesji-i-procedur/k18dh
-
Adhortacja apostolska Evangelii Gaudium
Papież Franciszek
Cały tekst adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium Ojca Świętego Franciszka.
(...)
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/adhortacje-franciszek/art,1,adhortacja-apostolska-evangelii-gaudium.html
Demontaż Kościoła i papiestwa postępuje
Radość Ewangelii
http://breviarium.blogspot.com/2013/11/demontaz-koscioa-i-papiestwa-postepuje.html
-
Czytając tę adhortację zastanawiam się, jak praktycznie będzie wygladała ta "decentralizacja poprzez zwiększenie kompetencji Konferencji Episkopatów" ???
Konferencje są znane głównie z przerostu biurokracji i wydawania długich i jałowych dokumentów o niczym, nikogo nie obchodzących. Bardzo trudno mi sobie wyobrazić, jak będą one mogły pomóc Kościołowi odzyskać "dynamizm misyjny". Pojedynczy biskupi owszem, ale konferencje episkopatów?
Z doświadczenia z biurokracją akademicką wiem, że kiedy uprawnienia do podejmowania decyzji przekazuje się komisjom/komitetom/zespołom itp., to efekt końcowy jest jest zawze gorszy niż kiedy decyzje podejmuje pojedyńcza osoba. Przede wszystkim dlatego, że kolegialność rozmywa odpowiedzialność, a za głupie decyzje odpowiadają wszyscy, czyli nikt.
-
W kontekście wcześniejszych wypowiedzi papieża Franciszka o bezsensie prozelityzmu:
"W końcu zauważmy, że ewangelizacja związana jest istotnie z głoszeniem Ewangelii tym, którzy nie znają Jezusa Chrystusa lub zawsze Go odrzucali. Wielu z nich, ogarniętych tęsknotą za obliczem Boga, szuka Go w skrytości, również w krajach o starej tradycji chrześcijańskiej. Wszyscy mają prawo przyjąć Ewangelię. Chrześcijanie mają obowiązek głoszenia jej, nie wykluczając nikogo, nie jak ktoś, kto narzuca nowy obowiązek, ale jak ktoś, kto dzieli się radością, ukazuje piękny horyzont, ofiaruje upragnioną ucztę. Kościół rozszerza się nie przez prozelityzm, ale «przez przyciąganie»".
A zatem już wiadomo co papież ma na myśli mówiąc "prozelityzm": przekazywanie wiary jako NARZUCANIE OBOWIĄZKU.
Jest też kilka akapitów, które można interpretować jako odnoszące się do "tradsów". Na przykład takie:
"Wiara katolicka wielu narodów staje dziś wobec wyzwania, jakim jest rozprzestrzenianie się nowych ruchów religijnych skłaniających się do fundamentalizmu... Wspomniane ruchy religijne, charakteryzujące się subtelną penetracją, pośród panoszącego się indywidualizmu wypełniają pustkę pozostawioną przez sekularystyczny racjonalizm. Z drugiej strony musimy przyznać, że jeśli część naszych ochrzczonych ludzi nie doświadcza swojej przynależności do Kościoła, spowodowane jest to także przez pewne mało gościnne struktury i klimat w niektórych naszych parafiach i wspólnotach, albo przez biurokratyczną postawę, aby odpowiedzieć na zwykłe lub złożone problemy życia naszych ludów. W wielu miejscach aspekt administracyjny bierze górę nad duszpasterskim, jak również sakramentalizacja bez innych form ewangelizacji".
"Duchowa światowość, kryjąca się za pozorami religijności, a nawet miłości Kościoła, polega na szukaniu chwały ludzkiej i osobistych korzyści zamiast chwały Pańskiej. To Jezus zarzucał faryzeuszom: «Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?» (J 5, 44). Chodzi o subtelny sposób szukania «własnego pożytku, a nie - Chrystusa Jezusa» (Flp 2, 21). Przyjmuje ona wiele form, w zależności od typu osoby oraz warunków, w jakich tkwi. ... 94. Światowość ta może się umacniać na dwa powiązane ze sobą sposoby. ... Drugim jest zwracający się ku sobie i prometejski neopelagianizm tych, którzy w ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od innych, ponieważ zachowują określone normy, albo ponieważ są niewzruszenie wierni wobec pewnego katolickiego stylu z przeszłości. Jest to domniemane bezpieczeństwo doktrynalne lub dyscyplinarne, które otwiera pole dla narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu, gdzie zamiast ewangelizować, analizuje się i krytykuje innych i zamiast ułatwiać dostęp do łaski, traci się energię na kontrolowanie. W obu przypadkach naprawdę nie interesuje ani Jezus Chrystus, ani inni. Są to przejawy antropocentrycznego immanentyzmu".
Czy tradsi są współczesnymi faryzeuszami, pobielanymi grobami?
-
Czytając tę adhortację zastanawiam się, jak praktycznie będzie wygladała ta "decentralizacja poprzez zwiększenie kompetencji Konferencji Episkopatów" ???
Może takie "zwiększenie kompetencji":
... nie przyjął jeszcze wystarczająco wyraźnego kształtu statut Konferencji Episkopatów,
który by pojmował je jako podmioty o konkretnych kompetencjach,
łącznie z pewnym autentycznym autorytetem doktrynalnym
I co będzie, jeśli jedna Konferecja Biskupów ogłosi jakąś (nową) rzecz (podpierając się "autorytetem doktrynalnym"),
a inna Konferencja uzna to za "fałszywą naukę"? Zaczną się obrzucać anathema'mi? Nowa "prawosławnozacja"? Tyle, że patriarchów zastąpiły kolegialne (koncyliarne) ciała? Bo dalej stoi:
.. w dialogu z braćmi prawosławnymi my, katolicy, mamy możliwość nauczenia się czegoś więcej o znaczeniu kolegialności biskupów oraz o ich doświadczeniu synodalności. Poprzez wymianę darów Duch może nas coraz bardziej prowadzić do prawdy i dobra.
===
Ja natomiast z zaskoczeniem przeczytałem ten fragment.
... arcybiskupa Canterbury, Jego Łaskawości Rowana Douglasa Williamsa ...
?
Czy we wcześniejszych dokumentach papieskich pojawia się zatytułowanie świeckiego ministra "apostołem" (w sensie synonimu, czyli biskupem, arcyb.)?
-
[246.] Poprzez wymianę darów Duch może nas coraz bardziej prowadzić do prawdy i dobra.
Z tego fragmentu dowiedziałem się czegoś dla mnie nowego: Kościół nie posiada jeszcze całej prawdy ! Ciekawe ... :o
-
http://jagiellonski24.pl/2013/11/27/gospodarek-franciszek-jest-mesjanista/
-
... i bez krwawej rewolucji...
No, na Drugą Wandeę się nie zanosi...
-
Każdy ma inny dokument w zależności od tego co sobie zaznaczy pogrubieniem...
-
Każdy ma inny dokument w zależności od tego co sobie zaznaczy pogrubieniem...
Czy to nie jest definicja modernizmu?
-
Czy to nie jest definicja modernizmu?
Właśnie, dokument ma 50 tys. słów, i każdy może sobie tam wyczytać co mu się żywnie podoba. Szukasz coś miłego dla tradsów - jest, szukasz coś miłego dla progresistów - jest, szukasz bata na tradsów - też jest, szukasz haka na progresistów - też się znajdzie.
To się nazywa Kościół otwarty dla wszystkich!
-
Dla mnie osobiście jest to pseudoteologiczny bełkot o wszystkim i o niczym (nie mylić z nietschem), który ogólnie utwierdza mnie w przekonaniu, że "pan w czarnych kapciach" nie wie i nie rozumie co czyni... smutne to...
-
Ważne słowa Papieża o Izraelu: Bóg nadal działa w narodzie Starego Przymierza
http://www.fronda.pl/a/wazne-slowa-papieza-o-izraelu-bog-nadal-dziala-w-narodzie-starego-przymierza,32284.html
-
Nowa teologia??
-
Jako chrześcijanie nie możemy uważać judaizmu za obcą religię ani nie możemy zaliczać Żydów do tych, którzy są wezwani do porzucenia bożków, aby nawrócić się do prawdziwego Boga (por. 1 Tes 1, 9).
??? ??? ???
-
Pierwsze nawrócenie Żydów
Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: "Cóż mamy czynić, bracia?" - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. "Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz".
W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: "Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!". Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz.
Dzieje Apostolskie 2:37n
http://breviarium.blogspot.com/2013/11/z-kroniki-koscioa-przedsoborowego.html
-
Ważne słowa Papieża o Izraelu: Bóg nadal działa w narodzie Starego Przymierza
http://www.fronda.pl/a/wazne-slowa-papieza-o-izraelu-bog-nadal-dziala-w-narodzie-starego-przymierza,32284.html
Razem z nimi wierzymy w jednego Boga działającego w historii i przyjmujemy z nimi wspólne Słowo objawione” - podkreślił Ojciec święty.
Razem przybijamy Go do krzyża? - Coś w tym jest...
-
Tak, coś w tym jest.
Dokument soborowy ma takie brzmienie:
(...) A choć władze żydowskie wraz ze swymi zwolennikami domagały się śmierci Chrystusa, jednakże to, co popełniono podczas Jego męki, nie może być przypisane ani wszystkim bez różnicy Żydom wówczas żyjącym, ani Żydom dzisiejszym.(...)
http://archidiecezja.lodz.pl/pliki/sobor/drn.html
To wydaje się zgodne z nauką św. Tomasza, który pisał tak (Suma teologiczna III, 45 a. 5 ad 3; 46 a. 6):
Książęta żydowscy poznali Chrystusa, a jeśli czegoś o Nim nie wiedzieli, była to nieświadomość umyślna, więc nie zwalniająca od winy. Grzech ich był przeto grzechem najcięższym, zarówno ze względu na rodzaj grzesznego czynu, jak i ze względu na złą wolę. Lud żydowski zgrzeszył bardzo ciężko z uwagi na obiektywny charakter czynu, wszakże winę jego pomniejsza nieświadomość.
http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/211
To oczywiste, że Apostołowie i inni członkowie narodu żydowskiego, którzy opowiedzieli się za Chrystusem, nie ponosili żadnej winy. Nie ponieśli jej także ci, którzy na przykład żyli w diasporze i nie zetknęli się z Chrystusem podczas Jego ziemskiej działalności.
Otwarta pozostaje kwestia, na ile mogą tę odpowiedzialność ponosić ci, którzy później przyłączyli się do wiarołomstwa Synagogi, przyjmując za swoje wszystkie jej błędy i bluźnierstwa. Pewne jest to, że cierpią z powodu kary, jaka spotkała cały naród, ale osobistą winę za śmierć Chrystusa trudno im przypisać.
Trzeba też zawsze pamiętać, że Chrystus Pan poniósł śmierć za wszystkich ludzi, także za nasze grzechy, dlatego w sensie szerszym, duchowym, wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni.
A odnośnie tego cytatu, który pan przywołał:
Razem z nimi wierzymy w jednego Boga działającego w historii i przyjmujemy z nimi wspólne Słowo objawione” - podkreślił Ojciec święty.
... to wierzymy w jednego Boga?
"(...) Bóg, do którego modlą się dziś żydzi, to Bóg, który jest jeden, ale też przede wszystkim Bóg antytrynitarny. Zaprawdę, jeśli dogmat katolicki definiuje tajemnicę Trójcy Świętej jako „tajemnicę jednego Boga w trzech równych i różnych osobach”, żydzi mogliby sformułować swą naukę o Bogu następująco: „tajemnica jednego Boga w jednej osobie”. Tak więc: jedna czy trzy osoby? W rzeczywistości te dwie nauki są ze sobą nie do pogodzenia.(...)"
http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1214
-
... to wierzymy w jednego Boga?
Rozumiem intencje, ale nie przepadam za stwierdzeniami typu "żydzi wierzą w innego Boga niż my katolicy". To zdaje się implikować, że są jacyś inni "inni bogowie". Tymczasem zgodnie z naszą wiarą jest jeden Bóg. Żydzi wierzą w jego istnienie, w istnienie dokładnie tego samego Boga - bo przecież innego nie ma.
Ich błąd nie polega na wierze w niewłaściwego Boga, bo nie bogów właściwych i niewłaściwych, katolickich i żydowskich, jest tylko jeden Bóg. Ich błąg polega na tym, mają złe o Bogu wyobrażenie, gdzyż odrzucili znaczną część boskiego Objawienia.
To tak samo jak dwie osoby mogą powiedzieć, że wierzą w istnienie Madagaskaru, choć nigdy tam nie były. Jedna z tych osób czytała wiele współczenych opisów wyspy, oglądała zdjecia i filmy o niej. Druga słyszała tylko parę anegdotek o mieszkańcach wyspy i wie, gdzie Madagaskar jest na mapie. Przecież nie można chyba powiedzieć, że te dwie osoby wierzą w inny Madagaskar?
-
Porównanie do Madagaskaru nietrafne. Co innego, gdyby jedna osoba mówiła o wyspie Madagaskar, a druga - o np. mieście Madagaskar.
Bóg jest jeden - jeden w TRZECH OSOBACH. I albo się w Niego wierzy albo nie. Żydzi w Boga w Trzech Osobach, w Boga - Jezusa Chrystusa nie wierzą.
-
@Regiomontanus
Powyżej napisałam:
"(...) Bóg, do którego modlą się dziś żydzi, to Bóg, który jest jeden, ale też przede wszystkim Bóg antytrynitarny. Zaprawdę, jeśli dogmat katolicki definiuje tajemnicę Trójcy Świętej jako „tajemnicę jednego Boga w trzech równych i różnych osobach”, żydzi mogliby sformułować swą naukę o Bogu następująco: „tajemnica jednego Boga w jednej osobie”. Tak więc: jedna czy trzy osoby? W rzeczywistości te dwie nauki są ze sobą nie do pogodzenia.(...)"
http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/1214
-
Muzułmanie też wierzą w tego samego Boga.
252. W naszych czasach nabiera ważnego znaczenia relacja z wierzącymi islamu, dzisiaj szczególnie obecnymi w wielu krajach o tradycji chrześcijańskiej, gdzie mogą oni swobodnie praktykować swój kult i żyć zintegrowani w społeczeństwie. Nie można nigdy zapominać, że oni «bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Abrahama, czczą wraz z nami jedynego i miłosiernego Boga, który będzie sądził ludzi w dniu ostatecznym» . Pisma święte islamu zachowują część nauczania chrześcijańskiego; Jezus Chrystus i Maryja są przedmiotem głębokiej czci i jest rzeczą zadziwiającą widzieć, jak młodzi i starzy, kobiety i mężczyźniwyznający islam są zdolni poświęcić codziennie czas na modlitwę i uczestniczyć wiernie w swoich obrzędach religijnych. Jednocześnie wielu z nich jest głęboko przekonanych, że ich życie w całości należy do Boga i jest dla Niego. Uznają także konieczność odpowiadania Bogu przez etyczne zaangażowanie i miłosierdzie wobec najuboższych.
Egipscy salafici pod wodzą szejka Yusufa Burhami odpowiedzieli na to jasno: Jezus jest muzułmaninem i chce szariatu.
http://www.katholisches.info/2013/11/27/salafistische-antwort-auf-papst-franziskus-jesus-ist-ein-moslem/
„Jezus jest muzułmaninem i chce wprowadzić szariat”
http://www.fronda.pl/a/jezus-jest-muzulmaninem-i-chce-wprowadzic-szariat,32308.html
-
Franciszek: "Lubię ci szeptać słowa, które nic nie znaczą" :)
a szukałem Blendersów chyba "Słowa" - piosenka, w której większość słów to bełkot, ma tę wyższość nad E.G., że jest zdecydowanie krótsza.
Słowa nic nie znaczą, najważniejsze to mieć miłość w sercu, bo nieważne co myślisz, co jesz i w co grasz, przecież każdy dobry jest, kto dobro czynić chce, a może nie, oł je!
A ja dziś robiłem naleśniki, z czterech jaj i litra mleka.
Ot, taka moja ęcy-klika, mam dobre wzorce?
Życie przeskoczyło kabaret i będzie lepiej, czyli gorzej.
-
Przychylam się do zdania Pana Regiomontanusa w kwestii identyczności Boga chrześcijan i żydów.
Jeżeli wiara żydów i muzułmanów jest fałszywa, to nie dlatego że jej przedmiot nie istnieje (albo wprawdzie istnieje, ale jest to co innego, niż przedmiot wiary chrześcijan), ale dlatego że zawiera fałszywe wyobrażenia o tym przedmiocie (tj. Bogu).
Ja bym dał taką analogię: cechą Ziemi jako ciała niebieskiego jest fakt, że jako trzecia planeta krąży wokół Słońca. Tymczasem do czasu przyjęcia teorii Kopernika uczeni wypowiadali się o niej jako o centrum układu. Czy z tego można wyprowadzić wniosek, że do tego czasu Ziemia nie istniała albo że ci uczeni mówili o jakiejś innej Ziemi? Ziemia nie przestała istnieć tylko dlatego, że ludzie mieli o niej mylne pojęcie.
Ponieważ katolicy wiedzą, jaka jest prawda, mogą ocenić, gdzie się mylą żydzi i muzułmanie, a gdzie mają rację. Problem nie polega na tym, że żydzi i muzułmanie wierzą w Boga, którego nie ma, albo w osobnego Boga odmiennego od Boga chrześcijan, tylko na tym, że w jednej i tej samej doktrynie są "rzeczy prawdziwe w sposób nieuporządkowany pomieszane z fałszywymi". Jak mówi św. Augustyn: "nie ma takiej fałszywej nauki, która nie zawierałaby czegoś prawdziwego" [Homilia brewiarzowa na 13 niedzielę po Zielonych Świątkach]. A zatem: można mówić o jakichś ziarnach prawdy w tych religiach, ale w takim sensie, że mogą one prowadzić do przyjęcia Prawdy objawionej w wierze katolickiej. Natomiast jeżeli zostaną zagłuszone przez nieprawdy na nic się nie przydadzą.
Zresztą można podać inny argument: gdyby tak było, że muzułmanie i żydzi nie wierzą w tego samego Boga, co Bóg chrześcijan, to również arianie, monofizyci, monoteleci (i inne herezje fałszujące jakąś prawdę wiary) musieliby nie wierzyć w tego samego Boga co prawowierni katolicy. Tymczasem uznaje się ich za chrześcijan, nie mówi się, że wierzą w jakiegoś innego Chrystusa (inną osobę).
-
Za KNO:
94. Światowość ta może się umacniać na dwa powiązane ze sobą sposoby. Jednym z nich jest fascynacja gnostycyzmem, wiarą zamkniętą w subiektywizmie, gdzie interesuje jedynie określone doświadczenie albo seria rozumowań i wiedzy, uważanych za przynoszące otuchę i oświecenie, ale gdzie podmiot ostatecznie zostaje zamknięty w immanencji swojego własnego rozumu lub swoich uczuć. Drugim jest zwracający się ku sobie i prometejski neopelagianizm tych, którzy w ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od innych, ponieważ zachowują określone normy, albo ponieważ są niewzruszenie wierni wobec pewnego katolickiego stylu z przeszłości. Jest to domniemane bezpieczeństwo doktrynalne lub dyscyplinarne, które otwiera pole dla narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu, gdzie zamiast ewangelizować, analizuje się i krytykuje innych i zamiast ułatwiać dostęp do łaski, traci się energię na kontrolowanie. W obu przypadkach naprawdę nie interesuje ani Jezus Chrystus, ani inni. Są to przejawy antropocentrycznego immanentyzmu. Nie można sobie wyobrazić, żeby z tych zredukowanych form chrześcijaństwa mógł się narodzić autentyczny dynamizm ewangelizacyjny.
Evangelii Gaudium
Cóż ma uczynić chrześcijanin-katolik, jeśli jakąś cząsteczka Kościoła oderwie się od wspólności powszechnej wiary? Nic innego, jeno przełoży zdrowie całego ciała nad członek zakaźny i zepsuty. A jak ma postąpić, jeśliby jakaś nowa zaraza już nie cząstkę tylko, lecz cały naraz Kościół usiłowała zakazić? Wtedy całym sercem przylgnąć winien do starożytności: tej już chyba żadna nowość nie zdoła podstępnie podejść (Commonitorium, św. Wincenty z Lerynu)
-
Jak się przez 50 lat uczyło i utwierdzało o "ziarnach Słowa" (se-mina verbi) - to dziś mamy to co mamy. I pan Redaktor Michałkiewicz w jednym swoim felietonie, odnośnie tych "ziaren prawdy" tak się wyraził:
"Tej ludowej skłonności wychodzą naprzeciw postępowi teologowie,
którzy twierdzą, że „ziarna prawdy” są równomiernie rozsiane we wszystkich religiach, w związku z tym żadna nie może, a w każdym razie nie powinna, przypisywać posiadania prawdy sobie."
-
zwracający się ku sobie i prometejski neopelagianizm tych, którzy w ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od innych, ponieważ zachowują określone normy, albo ponieważ są niewzruszenie wierni wobec pewnego katolickiego stylu z przeszłości.
Zwracający się ku sobie i prometejski? Co to znaczy? Przecież prometeizm to poświęcenie się dla dobra innych ludzi. To raczej gnoza dąży do elitaryzmu, zwraca się ku sobie.
Prometejski neopelagianizm? Gdyby mnie ktoś zapytał, co to może znaczyć, to bym powiedział, że to jest definicja "teologii wyzwolenia", która w imię humanizmu buntuje się przeciwko układowi powodującemu krzywdę, w przekonaniu, że Królestwo Boże można ustanowić już na ziemi, tak jakby człowiek był dobry z natury. Tymczasem ma się to rzekomo odnosić do rygorystów przywiązanych do "katolickiego stylu w przeszłości". Ale oni przecież właśnie podkreślają grzeszność człowieka, a formy, jakie pragną przechować nie są chyba przez żadnego z nich traktowane jako automatyczny bilet wstępu do nieba.
-
Przychylam się do zdania Pana Regiomontanusa w kwestii identyczności Boga chrześcijan i żydów.
Także.
To wciąż Bóg ojców naszych, Abrahama, Izaaka i Jakuba.
Odrzuciwszy Jezusa, odrzocono PEŁNIĘ objawienia Boga ludziom, stąd do niepełnego objawienia (czyli wiedzy o Bogu starotetamentowym) dodano nowe - już nieobjawione księgi, fałszującą PRAWDZIWĄ wiedzę ze ST.
My wiemy, że wciąż mają opaskę na oczach, daremnie czekają na Mesjasza. I tu jest tragedia - porzucenie nawracania "starszych braci w wierze"*.
Dobrym cytatem skontrowała adhortację p. Mama, dziejami apostolskimi, 2:37n.
*mnie to określenie nie razi, w końcu chrześcijanie to dziczka wszczepiona w starą, Abrahamową winorośl.
-
Nie wzmacniajmy Episkopatów - mówi red. Barcikowski
(...)
Pomysł, by konferencje episkopatu, dwudziestowieczny twór mający piewotnie na celu stworzenie biskupom pola do wzajemnych konsultacji i wymiany doświadczeń - twór nie mający żadnego umocowania w Tradycji Kościoła ani żadnego uzasadnienia teologicznego, z pomocniczego stał się organem stanowiącym ośrodek władzy w jakimś Kościele lokalnym. To nie jest pomysł na decentralizację, ale na centralizację na poziomie państw. Będzie to kolejny krok do rozmywania odpowiedzialności za Kościół i sprowadzenie biskupów do roli wykonawców decyzji podjętych kolegialnie.
Nie warto iść tą drogą.
http://www.fronda.pl/a/michal-barcikowski-dla-frondapl-nie-wzmacniajmy-episkopatow,32326.html
O niebezpieczeństwach kolegializmu w ub. roku mówił ks. Mikołaj Bux:
http://news.fsspx.pl/2012/01/wlochy-pralat-bux-o-niebezpieczenstwach-kolegializmu/
"Duch kolegialny" a hierarchiczny ustrój Kościoła
Dnia 21 maja 1998 r. Ojciec Święty Jan Paweł II opublikował w formie motu proprio List apostolski o naturze teologicznej i prawnej Konferencji EpiskopatówApostolos suos [1]. Jest to dobra okazja, aby podzielić się z naszymi Czytelnikami kilkoma refleksjami na temat zasady kolegialności, która, w znaczeniu dzisiaj jej przypisywanym, nie znajduje żadnego potwierdzenia w Tradycji Kościoła. Tradycja katolicka nie zna terminu „kolegialność” jako określenia natury władzy w Kościele. Termin ten pojawił się po raz pierwszy w roku 1951 za sprawą o. Y. Congara [2] i od tej pory stal się słowem-kluczem w ustach nowych teologów domagających się zmiany hierarchicznego ustroju Kościoła.
(...)
http://gdynia.piusx.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=835%3Atomasz-grzybowski-duch-kolegialny-a-hierarchiczny-ustroj-kocioa&catid=30%3Az-archiwum-zawsze-wierni&Itemid=65&lang=pl
-
247. Bardzo szczególne spojrzenie kierujemy na naród żydowski, którego Przymierze z Bogiem nie zostało nigdy odwołane, ponieważ «dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne» (Rz 11, 29). Kościół, który dzieli z judaizmem ważną część Pism Świętych, uważa naród Przymierza i jego wiarę za święty korzeń własnej tożsamości chrześcijańskiej [por. Rz 11, 16-18]. Jako chrześcijanie nie możemy uważać judaizmu za obcą religię ani nie możemy zaliczać Żydów do tych, którzy są wezwani do porzucenia bożków, aby nawrócić się do prawdziwego Boga (por. 1 Tes 1, 9). Razem z nimi wierzymy w jednego Boga działającego w historii i przyjmujemy z nimi wspólne Słowo objawione.
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/adhortacje-franciszek/art,1,adhortacja-apostolska-evangelii-gaudium,strona,5.html
Pismo Święte o przymierzu, które ponoć "nigdy nie zostało odwołane"
http://breviarium.blogspot.com/2013/11/pismo-swiete-o-przymierzu-ktore-ponoc.html
-
Toż to już jawne HEREZJE sa!
-
Przychylam się do zdania Pana Regiomontanusa w kwestii identyczności Boga chrześcijan i żydów.
Także.
To wciąż Bóg ojców naszych, Abrahama, Izaaka i Jakuba.
Odrzuciwszy Jezusa, odrzocono PEŁNIĘ objawienia Boga ludziom, stąd do niepełnego objawienia (czyli wiedzy o Bogu starotetamentowym) dodano nowe - już nieobjawione księgi, fałszującą PRAWDZIWĄ wiedzę ze ST.
My wiemy, że wciąż mają opaskę na oczach, daremnie czekają na Mesjasza. I tu jest tragedia - porzucenie nawracania "starszych braci w wierze"*.
Dobrym cytatem skontrowała adhortację p. Mama, dziejami apostolskimi, 2:37n.
*mnie to określenie nie razi, w końcu chrześcijanie to dziczka wszczepiona w starą, Abrahamową winorośl.
No, na KNO sam Dextimus podł właściwy cytat, że wierzmy w tego samego Boga:
"
Jeżeli zaś niektóre gałęzie zostały odcięte, a na ich miejsce zostałeś wszczepiony ty, który byłeś dziczką oliwną, i razem [z innymi gałęziami] z tym samym korzeniem złączony na równi z nimi czerpałeś soki oliwne, to nie wynoś się ponad te gałęzie. A jeżeli się wynosisz, [pamiętaj, że] nie ty podtrzymujesz korzeń, ale korzeń ciebie. Powiesz może: Gałęzie odcięto, abym ja mógł być wszczepiony. Słusznie. Odcięto je na skutek ich niewiary, ty zaś trzymasz się dzięki wierze. Przeto się nie pysznij, ale trwaj w bojaźni! Jeżeli bowiem nie oszczędził Bóg gałęzi naturalnych, może też nie oszczędzić i ciebie. Przyjrzyj się więc dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w przeciwnym razie i ty będziesz wycięty. A i oni, jeżeli nie będą trwać w niewierze, zostaną wszczepieni. Bo Bóg ma moc wszczepić ich ponownie. Albowiem jeżeli ty zostałeś odcięty od naturalnej dla ciebie dziczki oliwnej i przeciw naturze wszczepiony zostałeś w oliwkę szlachetną, o ileż łatwiej mogą być wszczepieni w swoją własną oliwkę ci, którzy do niej należą z natury. (Rz 11:17n)
"
Korzeń to Stary Testament, gałęzie - to żydzi (wierzący, dziś), chrześcijanie - to dziczka wszczepiona.
Tak ja rozumiem, ale jeśli się mylę, poprawcie.
-
Toż to już jawne HEREZJE sa!
Nie - to błąd traktowania judaizmu rabinicznego jako mozaizmu.
-
Wiem, ale jak widać czemuś to ma słuzyć. I chyba domyślam sie czemu, więc nazwanie tego herezją to tylko preludium do tego co nas czeka w (zapewne) niedalekiej przyszłości.
-
Artykuł o błędach w tłumaczeniu:
http://tygodnik.onet.pl/wwwylacznie/skandal-z-tlumaczeniem-adhortacji-lud-bozy-moze-byc-madrzejszy-od-biskupa-franciszek/ewwyf
-
:) Ha! Ktoś próbował ratować papieża swym tłumaczeniem.
-
:) Ha! Ktoś próbował ratować papieża swym tłumaczeniem.
Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.
-
Toż to już jawne HEREZJE sa!
Awatar Ci się wyostrza...:D
-
No, na KNO sam Dextimus podł właściwy cytat, że wierzmy w tego samego Boga:
No nie wiem czy akurat ten cytat odnosi się do tego o czym pan pisze, a cytatów Dextimus podał wiele, poprzez które dowodzi: "Pismo Święte o przymierzu, które ponoć "nigdy nie zostało odwołane"
Korzeń to Stary Testament, gałęzie - to żydzi (wierzący, dziś), chrześcijanie - to dziczka wszczepiona.
Tak ja rozumiem, ale jeśli się mylę, poprawcie.
Ks. prof. Michał Poradowski pisze:
(...)
"KORZENIE " CHRZECIJAŃSTWA ?
To tylko w znaczeniu przenosnym mozna mówic o "korzeniach" Chrzescijanstwa, bo w rzeczywistosci Chrzescijanstwo jako religia jest absolutna i radykalna nowoscia bedac dana ludzkosci przez Boga-Ojca przez posrednictwo Boga-Syna, Jezusa Chrystusa. Przychodzi wiec z Chrystusem, jako uzupelnienie i pelnia Objawienia i nie tylko przez nauczanie Jezusa z Nazaretu, ale przede wszystkim przez sama osobe Chrystusa Pana jako Slowo Wcielone. To nie tylko nauka Jezusa Chrystusa jest pelnia Objawienia, ale przede wszystkim sam Chrystus Pan jest pelnia Objawienia jako Slowo Boze.
Stad tez, Chrzescijanstwo jako religia nie ma i nie moze miec zadnych "korzeni", poza tym jednym, którym jest Najwyzszy i Jedyny Kaplan Jezus Chrystus, Syn Bozy.
Natomiast w sensie przenosnyrn, a wiec alegorycznyrn, mozna mówic o "korzeniach" Chrzescijanstwa, gdyz historycznie ukazuje sie ono jako nowa religia, jedyna prawdziwa i w pelni doskonala, bo dana ludziom wprost przez samego Boga-Czlowieka, Jezusa Chrystusa, ale w pewnej sytuacji konkretnej, a wiec historycznej, "materialnej", w czasie i w przestrzeni, oraz w konkretnym srodowisku kulturalnyrn, które, do pewnego stopnia, wywiera od poczatku nan wplyw nieunikniony. Gdyby Wcielenie mialo miejsce w innych perspektywach czasu i przestrzeni, a wiec w innym okresie historycznym i w innym kraju, to zapewne owe przypuszczalne "korzenie" chrzescijanstwa bylyby zupelnie inne, a ich wplyw na religie chrzescijanska takze musialby byc calkowicie inny, niz wplyw srodowiska Palestyny za czasów cesarstwa rzymskiego, a zaludnionej glównie przez zydów.
(...)
CZY CHRZESCIJANIE I ŻYDZI WIERZĄ W TEGO SAMEGO BOGA ?
Od czasu ukazania sie dokumentu Nostra aetate, pod koniec Drugiego Soboru Watykanskiego, rozpowszechnilo sie mniemanie jakoby chrzescijanie i zydzi (to jest wyznawcy "religii Mojzeszowej") wierza w tego samego Boga.
Otóz, ów dokument, Nostra aetate, nic podobnego nie twierdzi, tylko uznaje, ze rózne religie poganskie zawieraja takze niektóre elementy pierwotnego Objawienia, które otrzymala pierwsza para ludzka, Adam i Ewa, oraz ze do niektórych religii poganskich przeniknely takze pewne idee ze Starego Testamentu i z Chrzescijanstwa, a wiec z pózniejszego Objawienia, natomiast nigdzie nie twierdzi jakoby chrzescijanie i zydzi wyznawali te sama wiare i wierzyli w tego samego Boga; te twierdzenia sa rozpowszechniane przez osoby prywatne, czesto takze przez niektÓrych biskupów w róznych krajach, ale sa to opinie wylacznie tychze osób, ale to nie jest opinia nauki oficjalnej Kosciola. Kosciól bowiem tak dzis, jak i dawniej, wyznaje te sama wiare, która wyznawali Apostolowie, a która przedstawili na pismie w tzw. Skladzie Apostolskim, byc moze juz z okazji Pierwszego Soboru, a wiec w roku 50, czyli okolo 15 lat po Wniebowstapieniu Chrystusa Pana, ale które to wyznanie wiary, a przynajmniej jego skladniki, znajduja sie w dokumentach wczesniejszych, zwlaszcza w tekstach liturgicznych, zwiazanych z Msza Swieta. Az do dzis, bez przerwy i bez zmian, Kosciól naucza, zwlaszcza przez liturgie mszalna, tej samej wiary Skladu Apostolskiego, który wyznawali chrzescijanie w czasach apostolskich, lj. jeszcze za zycia Apostolów. W skrócie nazywa sie te wyznania wiary katolickiej slowem Credo (wierze).
(...)
Przypomina sie tutaj wspomniane teksty, aby udowodnic, ze wedlug oficjamej nauki Kosciola, od czasów apostolskich az do dzis, Bóg, wyznawany przez chrzescijan, jest Trójca Przenajswietsza i to wlasnie odróznia wiare chrzescijanska od wiary zydowskiej, a takze i innych monoteizmów, gdyz wiara zydowska, czyli tzw. "wyznanie mojzeszowe" jest monoteizmem absolutnym, który kategorycznie odrzuca chrzescijanskie pojecie Boga w Trójcy Swietej Jedynego. Stad tez nie mozna mówic, ze chrzescijanie i zydzi wierza w tego samego Boga, a kto tak twierdzi jest -z punktu widzenia wiary katolickiej -albo ignorantem, albo heretykiem, bo nie bierze pod uwage zasadniczej róznicy jaka istnieje miedzy monoteizmem chrzescijanskim i monoteizmem zydowskim.
(...)
Tak wiec zaden uczciwy katolik, ani zaden uczciwy zyd 8 nie moze twierdzic, ze chrzescijanie i zydzi wyznaja wiare w tego samego boga, gdyz Bóg chrzescijanski jest Bogiem w Trójcy Jedynym, a pojecie Boga "wyznania Mojzeszowego" nie dopuszcza pojecia Trójcy Swietej, tak z powodu glebokiego przekonania religijnego, bo dla nich jest to polite-izm, jak takze i dlatego, iz przyjecie tego dogmatu wymaga logicznie uprzedniego przyjecia bóstwa Jezusa z Nazaretu. Gdyby jakis zyd to przyjal, przestalby byc zydem i stalby sie chrzescijaninem.
8 Ponownie przypominam. ze slowo ..Zyd.. (pisane z duzej lilery) odnosi sie do narodowosci. a slowo ..zyd'. (pisane z malej litery ) odnosi sie do wyznania, do religii.
(...)
http://www.poradowski.strefa.pl/Poradowski_ks_Michal/ksiazki/Talmud_czy_Biblia2.htm
... i tu fragmenty:
http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_25.html
-
Co by nie mówić , to tymi słowami poniżej Papież Franciszek trafił w sedno...:
"Drugim jest zwracający się ku sobie i prometejski neopelagianizm tych, którzy w ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od innych, ponieważ zachowują określone normy, albo ponieważ są niewzruszenie wierni wobec pewnego katolickiego stylu z przeszłości. Jest to domniemane bezpieczeństwo doktrynalne lub dyscyplinarne, które otwiera pole dla narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu, gdzie zamiast ewangelizować, analizuje się i krytykuje innych i zamiast ułatwiać dostęp do łaski, traci się energię na kontrolowanie. W obu przypadkach naprawdę nie interesuje ani Jezus Chrystus, ani inni. Są to przejawy antropocentrycznego immanentyzmu".
pomijając liczne jego powiedzmy "lapsusy teologiczne i inne" , ta charakterystyka choć złośliwa, jest jednakże bardzo dla nas trafna...w bardzo wielu przypadkach wpadamy w tego rodzaju pułapki i pora się po prostu uderzyć w piersi...
Święta Pelagio - ora pro nobis !
-
Przychylam się do zdania Pana Regiomontanusa w kwestii identyczności Boga chrześcijan i żydów.
Jeżeli wiara żydów i muzułmanów jest fałszywa, to nie dlatego że jej przedmiot nie istnieje (albo wprawdzie istnieje, ale jest to co innego, niż przedmiot wiary chrześcijan), ale dlatego że zawiera fałszywe wyobrażenia o tym przedmiocie (tj. Bogu).
Ja bym dał taką analogię: cechą Ziemi jako ciała niebieskiego jest fakt, że jako trzecia planeta krąży wokół Słońca. Tymczasem do czasu przyjęcia teorii Kopernika uczeni wypowiadali się o niej jako o centrum układu. Czy z tego można wyprowadzić wniosek, że do tego czasu Ziemia nie istniała albo że ci uczeni mówili o jakiejś innej Ziemi? Ziemia nie przestała istnieć tylko dlatego, że ludzie mieli o niej mylne pojęcie.
Ponieważ katolicy wiedzą, jaka jest prawda, mogą ocenić, gdzie się mylą żydzi i muzułmanie, a gdzie mają rację. Problem nie polega na tym, że żydzi i muzułmanie wierzą w Boga, którego nie ma, albo w osobnego Boga odmiennego od Boga chrześcijan, tylko na tym, że w jednej i tej samej doktrynie są "rzeczy prawdziwe w sposób nieuporządkowany pomieszane z fałszywymi". Jak mówi św. Augustyn: "nie ma takiej fałszywej nauki, która nie zawierałaby czegoś prawdziwego" [Homilia brewiarzowa na 13 niedzielę po Zielonych Świątkach]. A zatem: można mówić o jakichś ziarnach prawdy w tych religiach, ale w takim sensie, że mogą one prowadzić do przyjęcia Prawdy objawionej w wierze katolickiej. Natomiast jeżeli zostaną zagłuszone przez nieprawdy na nic się nie przydadzą.
Zresztą można podać inny argument: gdyby tak było, że muzułmanie i żydzi nie wierzą w tego samego Boga, co Bóg chrześcijan, to również arianie, monofizyci, monoteleci (i inne herezje fałszujące jakąś prawdę wiary) musieliby nie wierzyć w tego samego Boga co prawowierni katolicy. Tymczasem uznaje się ich za chrześcijan, nie mówi się, że wierzą w jakiegoś innego Chrystusa (inną osobę).
co do muzułmanów absolutnie nie można się z tym zgodzić ze względu na to, że ich Allah to bóstwo o pogańskim rodowodzie - drugorzędny bóg księżyca, któremu Mahomet tworząc swój synkretyczny zlepek arabskiego pogaństwa, judaizmu, zoroastryzmu, chrześcijaństwa i własnych fantazji dorobił zniekształconą historię o Abrahamie i tak się zaczęło.
-
ta charakterystyka choć złośliwa, jest jednakże bardzo dla nas trafna...
Ja uważam dokładnie odwrotnie. Jedyne, co tutaj jest trafne, to przestroga przed przerodzeniem się krytyki w krytykanctwo.
O "zwracającym się ku sobie i prometejskim neopelagianizmie" mówiłem już wyżej.
"Liczenie tylko na własne siły" nie jest wcale cechą charakterystyczną tradycjonalistów, którym jeżeli coś zagraża, to jest to raczej nastawienie jansenistyczne.
"Stawianie siebie wyżej od innych ze względu na zachowywanie określonych norm" - znowu: niebezpieczeństwo wywyższania się nad innych dotyczy wszystkich, nie tylko tradsów. Tradycjonaliści raczej nie wywyższają samych siebie, tylko dawne normy - a to jest znacząca różnica. Natomiast można powiedzieć (równie dobrze), że zwolennicy "ducha Soboru" stawiają się wyżej od innych, ponieważ NIE zachowują dawnych form...
"Narcystyczny i autorytarny elitaryzm" - narcyzm i autorytaryzm tak samo może dotyczyć posoborowia; również wiele całkiem posoborowych ruchów ma charakter naznaczony elitaryzmem, gdzie z pewnym poczuciem wyższości traktuje się ludzi nienależących do danego ruchu. Faryzeizm odnoszący się do innych jak do "am-haarec" jest niebezpieczeństwem zagrażającym wszystkim ruchom i wspólnotom.
"Krytykowanie zamiast ewangelizacji" - wprowadzenie fałszywej alternatywy, można robić i jedno, i drugie. Co więcej: krytyka też jest rodzajem ewangelizacji, a ewangelizacja, która by za wszelką cenę unikała jakiejkolwiek krytyki, może doprowadzić do przemilczania prawdy.
-
ich Allah to bóstwo o pogańskim rodowodzie
Między pogaństwem a monoteizmem istnieje przepaść. To, że przejęto dawną nazwę bóstwa, nie oznacza, że przejęto jego desygnat. Równie dobrze można by powiedzieć, że skoro po łacinie Bóg to "Deus", a słowo to wywodzi się od pogańskiego boga jasnego nieba (por. np. wedyjski Djaus), to Bóg chrześcijański ma pogański rodowód.
-
Niestety choć można oczywiście sobie to tłumaczyć i udawać, że problemu nie ma i wszystko to są jedynie "złośliwe gagi" tego nielubiącego nas Franciszka, ale prawdę tą widać gołym okiem i niestety sam czuję się osobiście także za ten stan w jakiejś mierze winnym. "Nasi" bowiem częstokroć ( nie można absolutnie powiedzieć tego o wszystkich ) zwracają uwagę na innych tylko wtedy kiedy czegoś potrzebują, albo po ro by komuś "dop***przyć", nawet telefonów potrafimy nie odbierać dniami bądź miesiącami. Duma z powodu przynależności do "elity Kościoła" jest wśród nas bardzo charakterystyczna i często sprawia, że o innych faktycznie mówimy źle, patrzymy z góry lub lekceważymy z często uzewnętrznioną expressis verbis pogardą...
Stajemy się czasami takim "elitarnym kółkiem wzajemnej adoracji". Owszem te wszystkie sprawy występują także w innych grupach, rozmaitych ruchach etc. co nie znaczy, że nie występują u nas. Także fakt, że czujemy się w jakiejś mierze "wyrzuceni poza nawias" oficjalnego Kościoła, czy wręcz "prześladowani", sprzyja niestety rozwojowi takich postaw....
-
udawać, że problemu nie ma i wszystko to są jedynie "złośliwe gagi" tego nielubiącego nas Franciszka
W ogóle o to nie chodzi. Chyba nikt nie twierdzi, że tradycjonaliści nie mają żadnych przywar, ale akurat te wskazane przez papieża są po prostu bzdurne.
Według mnie, oprócz krytykanctwa, są to: zbytni indywidualizm; radykalizm dla samego radykalizmu; zbytnie zwracanie uwagi na rzeczy mało istotne; obecność nielicznych, ale krzykliwych i widocznych "tradiwariatów" psujących opinię całemu środowisku; bycie "na nie" wobec wszystkiego, co dzieje się poza ruchem tradycji.
To wszystko bierze się jednak stąd, że tradycjonalizm jest ruchem kontestacji wobec "Kościoła posoborowego"; jego zwolennikami są ludzie zrażeni do praktyk pleniących się z inspiracji "ducha Soboru"; jest to reakcja na nieprawidłowości, a jako reakcja ma prawo do pewnej przesady.
-
Ale ... ks. Jan Kung zadowolony z najnowszego franciszkowego dokumentu
http://breviarium.blogspot.com/2013/11/ks-jan-kung-zadowolony-z-najnowszego.html
Jeszcze odnośnie wiary w tego samego Boga, to punkty 6 i 7 tu:
http://breviarium.blogspot.com/2013/11/z-cyklu-dokumenty-zabetonowane.html
-
ich Allah to bóstwo o pogańskim rodowodzie
Między pogaństwem a monoteizmem istnieje przepaść. To, że przejęto dawną nazwę bóstwa, nie oznacza, że przejęto jego desygnat. Równie dobrze można by powiedzieć, że skoro po łacinie Bóg to "Deus", a słowo to wywodzi się od pogańskiego boga jasnego nieba (por. np. wedyjski Djaus), to Bóg chrześcijański ma pogański rodowód.
To nie jest kwestia tylko nazwy (nota bene arabscy chrześcijanie też używają wyrazu "Allah" ale Kogo innego mają na myśli).
To, że Mahomet zabrał temu Allahowi żonę, córki i kolegów o niczym nie świadczy. Abstrahujac od islamu - np. sikhizm to tez monoteizm, i na tej podstawie mamy uznac ze sikhowie wierza w tego samego Boga?
Polecam swietny tekst Alego Siny, apostaty z islamu - ladnie tłumaczy czym ten ich Allah jest:
Allah is not God. Originally known as the Moon god Hubaal (Ha Baal in Hebrew), Muhammad carved this deity in his own image.
http://alisina.org/about-ali-sina/
-
To nie jest kwestia tylko nazwy (nota bene arabscy chrześcijanie też używają wyrazu "Allah" ale Kogo innego mają na myśli).
Przepraszam, ale nie wiem, co Pan twierdzi. Są możliwe trzy wyjaśnienia: albo oprócz Boga chrześcijan istnieje jakiś inny Bóg (Allach, Bóg księżyca), w którego wierzyli i nadal wierzą muzułmanie, niezależnie od przejścia z politeizmu na monoteizm; albo Arabowie wierzyli w nieistniejących bogów i jednego z tych urojonych bogów zostawili sobie muzułmanie; albo też Allach, bóg księżyca, i Allach, bóg muzułmanów wprawdzie istnieje, ale był i jest demonem, a nie bóstwem.
To, że Mahomet zabrał temu Allahowi żonę, córki i kolegów o niczym nie świadczy.
Nie? Nie mieszajmy dwóch porządków: religioznawczego (gdzie można powiedzieć, że to człowiek stwarza sobie bogów, ich obraz oraz może ich usuwać) i teologicznego (albo Bóg istnieje, albo dane bóstwo czy bóstwa nie istnieją, albo nie są to bóstwa, lecz demony - ale człowiek nie ma mocy wpłynąć na ich byt). Jeden z pogańskich bogów a Bóg religii monoteistycznej, nazywany Bogiem Abrahama i z nim utożsamiany - naprawdę nie widzi Pan tutaj różnicy ontologicznej? Poza nazwą nic nie łączy Boga muzułmanów z bóstwem politeistycznych Arabów.
Abstrahujac od islamu - np. sikhizm to tez monoteizm, i na tej podstawie mamy uznac ze sikhowie wierza w tego samego Boga?
Przecież dobrze Pan wie, że Sikhowie nie utożsamiają swojego bóstwa z Bogiem Abrahama, jak to czynią muzułmanie. A Bóg Abrahama jest jeden: nie ma osobnego Boga Abrahama dla chrześcijan, dla żydów i dla muzułmanów.
Polecam swietny tekst Alego Siny, apostaty z islamu - ladnie tłumaczy czym ten ich Allah jest:
Allah is not God. Originally known as the Moon god Hubaal (Ha Baal in Hebrew), Muhammad carved this deity in his own image.
http://alisina.org/about-ali-sina/
Ten tekst tłumaczy mniej więcej tyle, że muzułmanie nie są chrześcijanami. Ale to wiadomo i bez niego.
Jak już wcześniej mówiłem: jeżeli uznamy, że zafałszowane wyobrażenie Boga sprawia, że wierzy się w innego Boga, to innego Boga mają arianie, innego monofizyci, innego nestorianie itp. Każda z tych herezji przecież twierdzi co innego o Bogu... Tymczasem należałoby dopiero udowodnić, że fałszywe twierdzenie co do przymiotu jakiegoś bytu sprawia, że wierzy się w inny byt.
Prawdziwe niebezpieczeństwo islamu polega na tym, że mówi on o Bogu, ale w sposób fałszywy, niezwykle wykrzywiony. Dlaczego? Aby muzułmanie nie nawrócili się na chrześcijaństwo i nawet nie próbowali o tym myśleć. Kiedy jednak pojedynczy muzułmanin zacznie analizować swoją religię w porównaniu do chrześcijaństwa, jest na drodze do odkrycia fałszu i przyjęcia prawdy, zrozumie wówczas, że pewne prawdy obecne w islamie powinny go do tego już wcześniej skłonić. Ale tego, które to są prawdy, może się dowiedzieć, dopiero kontestując samą religię muzułmańską. Podobnie rzecz się ma z herezjami: pomieszanie prawdy i fałszu sprzyja pozostawaniu w ciemnościach błędu. Ale te same fragmenty prawdy obecne w herezjach mogą się stać gwiazdą przewodnią ku jedynej Prawdziwej Światłości. Trzeba tylko uczynić pierwszy krok i uznać je za prawdę, i odróżnić je od fałszu.
-
Adhortacja apostolska Evangelii Gaudium - papież Franciszek i islam
(http://medias-presse.info/wp-content/uploads/2013/11/Islam-will-conquer-rome-MPI.jpg)
Adhortacja apostolska Evangelii Gaudium została opublikowana przez papieża Franciszka w dniu 26 listopada 2013 roku. Tekst, a często tego rodzaju dokument jest bardzo długi. Styl w odróżnieniu od Benedykta XVI i Jana Pawła II, jest dość dostępny.
Punkt 253:
(...)
253. Dla prowadzenia dialogu z islamem nieodzowna jest odpowiednia formacja rozmówców, nie tylko dlatego, by rzeczowo i pogodnie trwali przy swojej tożsamości, ale by byli zdolni uznać wartości innych, zrozumieć obawy leżące u podstaw ich żądań i rozpoznać wspólne przekonania. My, chrześcijanie, powinniśmy przyjąć serdecznie i z szacunkiem islamskich migrantów przybywających do naszych krajów, podobnie jak mamy nadzieję i prosimy, byśmy byli przyjmowani z szacunkiem w krajach o tradycji islamskiej. Proszę, pokornie błagam te kraje, aby zapewniły wolność chrześcijanom, by mogli sprawować swój kult i przeżywać swoją wiarę, biorąc pod uwagę wolność, jaką wierzący islamscy cieszą się w krajach zachodnich! Wobec budzących nasze obawy epizodów uciekającego się do przemocy fundamentalizmu, serdeczne uczucie wobec autentycznych wierzących islamskich powinno prowadzić nas do unikania wrogich uogólnień, ponieważ prawdziwy islam i poprawna interpretacja Koranu sprzeciwiają się wszelkiej przemocy.
(...)
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/adhortacje-franciszek/art,1,adhortacja-apostolska-evangelii-gaudium,strona,5.html
Sugeruje to następujące refleksje:
- Ojciec Święty Franciszek zdaje się ignorować prawdziwą naturę islamu, (...)
- Wolność religijna pozostaje stała w tym nowym Magisterium od Soboru Watykańskiego II. Nieraz bronił wolności religijnej, mających na uwadze przede wszystkim nie-chrześcijan, w celu ułatwienia rozmów pokojowych. (...)
Nie taka wolność religijna była gloszona przez papieży z XVIII i XIX wieku (1)
Podczas gdy Europa tonie pod naporem sekularyzmu i islamu, jest konieczne dla naszego przetrwania, stanąć ponownie przy murach Wiecznego Rzymu, Pani mądrości i prawdy. Ojcze Święty, przejdź do doktryny Kościoła katolickiego, bo giniemy!
Xavier Celtillos
http://medias-presse.info/lexhortation-apostolique-evangelii-gaudium-du-pape-francois-et-lislam/3051
(1) - Uwagi
Pius VI. Quod aliquantulum, list z 10 marca 1791 r. do francuskich biskupów zgromadzenia narodowego:
"Koniecznym skutkiem Konstytucji uchwalonej przez zgromadzenie jest unicestwienie religii katolickiej, a wraz z nią, posłuszeństwa należnego królom. W tym celu ustanowiono, jako prawo człowieka w społeczeństwie, tę wolność absolutną, która nie tylko zapewnia prawo nieingerowania w czyjeś poglądy religijne, ale ponadto przyznaje swobodę bezkarnego myślenia, mówienia, pisania, a nawet drukowania w sprawach religijnych wszystkiego, co najbardziej nieskrępowana wyobraźnia może podsunąć. Skandaliczne prawo, które niemniej jednak zgromadzeniu wydawało się być skutkiem naturalnej równości i wolności wszystkich ludzi. Ale cóż może być bardziej bezsensownego, niż ustanowienie tej równości między ludźmi i tej nieskrępowanej wolności, która zdaje się hamować działanie rozumu, najcenniejszego daru natury danego człowiekowi, i jedynej rzeczy, która odróżnia go od zwierząt?"
Pius VII. Post tam diuturnitas. List apostolski do biskupa Troyes, Francja, potępiający „wolność wyznania i sumienia” przyznaną przez konstytucję z roku 1814 (Ludwik XVIII).
"Nowym źródłem silnego bólu zadanego Naszemu sercu, który przyznajemy, sprawia Nam najwyższą udrękę, przygnębienie i mękę, jest dwudziesty drugi artykuł konstytucji. Nie tylko zezwala się na wolność wyznania i sumienia, by użyć słów samego artykułu, ale obiecuje wsparcie i ochronę tej wolności, oraz sług tego, co nazywa się kultami. Nie ma potrzeby prowadzenia długich rozważań, gdy zwracamy się do takiego biskupa jak Wy, by uświadomić wam jak śmiertelną ranę zadano katolickiej religii we Francji tym artykułem. Przez sam fakt ustanowienia wolności wszystkich kultów bez rozróżnienia, prawda jest pomieszana z błędem, a święta i niepokalana Oblubienica Chrystusa, Kościół, poza którym nie ma zbawienia, zrównany jest z sektami heretyckimi, a nawet z żydowską wiarołomnością. Co więcej, obiecując przychylność i wsparcie sektom heretyków i ich sługom, toleruje się i aprobuje nie tylko ich osoby, ale także ich błędy. Jest to wyraźnie tragiczna i zawsze godna potępienia herezja, którą św. Augustyn wyraził tymi słowy: „Stwierdza ona, że wszyscy heretycy są na właściwej drodze i mówią prawdę, co jest absurdem tak monstrualnym, że nie mogę uwierzyć, aby jakakolwiek sekta rzeczywiście to wyznawała"
Grzegorz XVI. Mirari vos, encyklika z 15 sierpnia 1832 r., potępiająca liberalizm Félicité de Lamennais’ego.
"Z tego to zatrutego źródła indyferentyzmu pochodzi owa fałszywa i absurdalna maksyma, albo raczej majaczenie, że wolność sumienia winna być nadana i zagwarantowana każdemu. Błąd ten należy do najbardziej zaraźliwych, a drogę mu przeciera owa wolność wyrażania opinii, absolutna i bez ograniczeń, która, dla zniszczenia Kościoła i państwa, wszędzie się szerzy, a którą pewni ludzie, poprzez swoje zuchwalstwo, nie boją się przedstawiać jako korzyść dla religii. „Jakaż śmierć jest gorsza dla duszy niż samowola błędu!” – powiedział św. Augustyn. I w rzeczy samej, jeżeli się odejmie ludziom wszelkie hamulce, które by im nie pozwalały schodzić ze ścieżek prawdy, natura ich skłonna do złego wtrąci ich w przepaść, i, prawdziwie powiadamy, otwarta jest [już] studnia Czeluści, z której św. Jan widział unoszący się dym, od którego zaćmiło się słońce, i wychodzącą z dymu szarańczę, która pustoszyła ziemię. Stąd to bowiem pochodzi brak stałości umysłów; stąd wciąż wzrastające zepsucie młodzieży; stąd w ludziach pogarda dla kościelnych praw, najświętszych praw i rzeczy; stąd, jednym słowem, najgorsza plaga, zdolna spustoszyć państwa; ponieważ z doświadczenia wiadomo, że od najdawniejszych czasów państwa, które słynęły z bogactw, potęgi i chwały, jedną tą chorobą, nieograniczoną wolnością słowa, samowolą zgromadzeń i żądzą nowości, przywiedzione zostały do upadku."
Pius IX. Quanta Cura, encyklika z 8 grudnia 1864 r., powtarzająca potępienie poprzednika.
"Dokładnie wiecie, Czcigodni Bracia, że nie brakuje dziś ludzi, którzy wnoszą do społeczeństwa bezbożną i absurdalną zasadę naturalizmu, jak to nazywają, i mają odwagę nauczać: „że najlepsze urządzenie państwa i w ogóle postęp społeczny wymagają tego, by społeczność ludzka była zorganizowana i rządzona bez żadnego względu na religię, tak jakby ta w ogóle nie istniała, lub przynajmniej, bez czynienia żadnej różnicy między różnymi religiami, między religią prawdziwą a fałszywymi”. Co więcej, wbrew nauczaniu Ewangelii, Kościoła i świętych Ojców, nie boją się oni twierdzić, że „najlepszym rządem jest ten, który nie nakłada na władze obowiązku powstrzymywania gwałcicieli religii katolickiej sankcjami karnymi, chyba że wymaga tego porządek publiczny”.
Jako konsekwencję tej absolutnie fałszywej idei rządu społecznego, nie obawiają się oni głosić tej błędnej opinii, jak najbardziej szkodliwej dla Kościoła katolickiego i zbawienia dusz, którą Nasz niezapomniany Poprzednik Grzegorz XVI nazwał majaczeniem, „że wolność sumienia i wyznania jest własnym prawem każdego człowieka; że w każdym właściwie ukonstytuowanym społeczeństwie należy ją proklamować; i że obywatele mają pełne prawo wyrażania swoich opinii głośno i publicznie, cokolwiek to może znaczyć, słowem, drukiem lub w inny sposób, bez możliwości ograniczenia tego prawa ze strony władzy kościelnej lub cywilnej”. Teraz, wspierając te szaleńcze twierdzenia, nie myślą, ani nie rozważają, że głoszą „wolność zguby” i że „jeżeli zawsze będzie się zezwalać ludzkim opiniom na popadanie w kolizję [z prawdą], to nigdy nie będzie brakować ludzi, którzy odważą się stawić opór prawdzie i zaufają gadatliwości ludzkiego rozumu, tej skrajnie szkodliwej próżności, której chrześcijańska wiara i mądrość muszą z ostrożnością unikać, w zgodzie z nauczaniem samego naszego Pana"
Pius IX. Syllabus: Zbiór potępionych współczesnych błędów, stanowiący wyciąg Aktów Magisterium Piusa IX, opublikowanych w tym samym czasie, co Quanta cura:
77. *W naszych czasach nie ma już potrzeby uznawania religii katolickiej za jedyną religię państwową, z wykluczeniem wszelkich innych wyznań.
78. *Dlatego słusznie się uważa, że w niektórych krajach katolickich, prawo obdarzyło obcokrajowców tam podróżujących swobodą publicznego wyrażania szczególnych form ich wyznania.
79. *Błędem jest [twierdzenie], że wolność obywatelska wszelkich wyznań, oraz pozostawiona im nieograniczona możliwość manifestowania wszystkich swoich poglądów otwarcie i publicznie, w łatwiejszy sposób prowadzi do zepsucia moralności i umysłu, a także propaguje zarazę indyferentyzmu
Leon XIII. Immortale Dei, encyklika z 1 listopada 1885 r. o chrześcijańskiej konstytucji państwa:
"... od momentu, gdy lud poczytywany jest za źródło wszystkich praw i wszelkiej władzy, wynika, że państwo nie poczuwa się do żadnych względem Boga obowiązków i żadnej religii publicznie nie wyznaje, że nie powinno szukać, która z wielu religii jest prawdziwa, ani jednej nad inne przenosić, ani jednej najbardziej sprzyjać, lecz wszystkie równo uprawnić – z tym jedynie zastrzeżeniem, żeby porządkowi państwowemu nie szkodziły. We wszystkich zatem kwestiach religijnych wypada sąd pozostawić każdemu, i wolno każdemu wyznawać religię jaką chce, albo i żadnej, jeżeli żadna mu się nie podoba ..."
Polskie tłumaczenie wypowiedzi papieży za: "oni Jego zdetronizowali"
http://www.piusx.org.pl/kryzys/oni-Jego-zdetronizowali/10
-
A to, że "Religia Pokoju" ma się całkiem dobrze, wpis z dzisiejszego dnia tu:
http://krzyz.nazwa.pl/forum/index.php/topic,5823.msg177074.html#msg177074
-
"Immortale Dei" chyba nie obowiązuje?
-
"Immortale Dei" chyba nie obowiązuje?
A dlaczego nie? Jakby szanowny Pan się pokwapił i przeczytał więcej z tego co napisałam:
Polskie tłumaczenie wypowiedzi papieży za: "oni Jego zdetronizowali"
http://www.piusx.org.pl/kryzys/oni-Jego-zdetronizowali/10
... otworzył tę stronę, doszedł do "Immortale Dei" to tam pisze: "Dalsza część była już cytowana w rozdziale VIII112, do którego odsyłam czytelnika." - bo tu wszędzie są podane ... a tam na stronie źródła, odnośniki.
... i jest więcej:
http://www.piusx.org.pl/kryzys/oni-Jego-zdetronizowali/8
-
"Immortale Dei" chyba nie obowiązuje?
A dlaczego nie?
Trzeba sobie najpierw powiedzieć, co to znaczy "obowiązuje". Na FK z pewnością wszyscy entuzjastycznie potwierdzą, że obowiązuje, ale przecież ostatni papieże czynami i słowami odcięli się od treści tejże encykliki (i wielu innych).
Watykan powinien te sprawy uporządkować, i wprowadzić następujące rozwiązanie:
Najpierw powinni sporządzić listę wszystkich ważniejszych encyklik i bulli papieskich z ostatnich 2000 lat. Potem każdej z nich przypisać kategorię A, B, lub C:
A) Obowiązuje wszystkich
B) Obowiązuje tylko "przywiązanych do nadzwyczajnej formy"
C) Nie obowiązuje
Każdy papież po objęciu urzędu powinien rewidować tę listę, żeby kategoryzacja była zgoda z jego poglądami. Watykańscy programiści mogliby napisać ładny interfejs do bazy danych encyklik, gdzie przy każdym tytule encykliki byłaby ikonka : "lubię to", "to dobre dla tradsów", oraz "precz z tym".
Wtedy byśmy mieli jasność.
;D
-
Gdyby Immortale Dei obowiązywała, to książka abp Lefebvre'a nie zostałaby napisana.
-
Przepraszam, ale nie wiem, co Pan twierdzi. Są możliwe trzy wyjaśnienia: albo oprócz Boga chrześcijan istnieje jakiś inny Bóg (Allach, Bóg księżyca), w którego wierzyli i nadal wierzą muzułmanie, niezależnie od przejścia z politeizmu na monoteizm; albo Arabowie wierzyli w nieistniejących bogów i jednego z tych urojonych bogów zostawili sobie muzułmanie; albo też Allach, bóg księżyca, i Allach, bóg muzułmanów wprawdzie istnieje, ale był i jest demonem, a nie bóstwem.
Nie? Nie mieszajmy dwóch porządków: religioznawczego (gdzie można powiedzieć, że to człowiek stwarza sobie bogów, ich obraz oraz może ich usuwać) i teologicznego (albo Bóg istnieje, albo dane bóstwo czy bóstwa nie istnieją, albo nie są to bóstwa, lecz demony - ale człowiek nie ma mocy wpłynąć na ich byt). Jeden z pogańskich bogów a Bóg religii monoteistycznej, nazywany Bogiem Abrahama i z nim utożsamiany - naprawdę nie widzi Pan tutaj różnicy ontologicznej? Poza nazwą nic nie łączy Boga muzułmanów z bóstwem politeistycznych Arabów.
Ten tekst tłumaczy mniej więcej tyle, że muzułmanie nie są chrześcijanami. Ale to wiadomo i bez niego.
Jak już wcześniej mówiłem: jeżeli uznamy, że zafałszowane wyobrażenie Boga sprawia, że wierzy się w innego Boga, to innego Boga mają arianie, innego monofizyci, innego nestorianie itp. Każda z tych herezji przecież twierdzi co innego o Bogu... Tymczasem należałoby dopiero udowodnić, że fałszywe twierdzenie co do przymiotu jakiegoś bytu sprawia, że wierzy się w inny byt.
Prawdziwe niebezpieczeństwo islamu polega na tym, że mówi on o Bogu, ale w sposób fałszywy, niezwykle wykrzywiony. Dlaczego? Aby muzułmanie nie nawrócili się na chrześcijaństwo i nawet nie próbowali o tym myśleć. Kiedy jednak pojedynczy muzułmanin zacznie analizować swoją religię w porównaniu do chrześcijaństwa, jest na drodze do odkrycia fałszu i przyjęcia prawdy, zrozumie wówczas, że pewne prawdy obecne w islamie powinny go do tego już wcześniej skłonić. Ale tego, które to są prawdy, może się dowiedzieć, dopiero kontestując samą religię muzułmańską. Podobnie rzecz się ma z herezjami: pomieszanie prawdy i fałszu sprzyja pozostawaniu w ciemnościach błędu. Ale te same fragmenty prawdy obecne w herezjach mogą się stać gwiazdą przewodnią ku jedynej Prawdziwej Światłości. Trzeba tylko uczynić pierwszy krok i uznać je za prawdę, i odróżnić je od fałszu.
Po pierwsze jestem kobietą :)
w historii islamu grzebałam się sporo od strony czysto religioznawczej, stąd tez może ta niejasność w moim wcześniejszym poscie - już uściślam.
Poganskie bóstwa grecko - rzymskie Dzieje Apostolskie okreslaja jasno jako demony, to samo tyczyć się wiec może rdzennych bóstw arabskich z znanym nam Allahem na czele. Odwolanie się Mahometa do Abrahama i doczepienie Allahowi tej całej historii (zresztą bardzo zafałszowanej) nie zrobi przecież z pogańskiego bożka Boga Prawdziwego, świadczy tylko o fascynacji Mahometa judaizmem w mekkańskim okresie jego działalności. Tekst Alego Siny wrzuciłam dlatego, że wprost tłumaczy, że Allah to diabeł.
Od strony czysto teologicznej zaś - jeśli ktoś twierdzi, że muzułmanie wierzą w tego samego Boga, to jest to zaprzeczenie słów samego Zbawiciela - kto nie zna Chrystusa, ten nie zna i Ojca.
-
Po pierwsze jestem kobietą :)
A to bardzo przepraszam, to już się nie powtórzy ;)
Od strony czysto teologicznej zaś - jeśli ktoś twierdzi, że muzułmanie wierzą w tego samego Boga, to jest to zaprzeczenie słów samego Zbawiciela - kto nie zna Chrystusa, ten nie zna i Ojca.
No to w takim razie wszystkie herezje zaprzeczające jakiemuś przymiotowi Chrystusa (stworzony, a nie zrodzony; w jednej naturze, a nie w dwóch; z jedną wolą, a nie z dwiema) także nie znają Chrystusa, a co za tym idzie - Boga Ojca. Muzułmanie nie znają Ojca w ten sposób, że wiedzę o Nim mają wykoślawioną, a nie że w ogóle nie wiedzą o Jego istnieniu. Jak najbardziej można wiedzieć o czyimś istnieniu, ale go nie znać dobrze i opowiadać o nim nieprawdy.
Dam jeszcze argument z autorytetu, skoro argumenty logiczne nie przekonują:
Albowiem wszechmogącemu Bogu, który chce zbawić wszystkich ludzi, a żadnego nie stracić (1 Tm 2), najbardziej podoba się w nas to, gdy człowiek, sam umiłowany, miłuje człowieka i gdy nie czyni innemu tego, czego nie chce, by mu czyniono (Mt 7). Tę przeto miłość my i wy jesteśmy winni szczególniej niż innym ludom, nam, którzy w jednego Boga wierzymy i wyznajemy Go, chociaż w odmienny sposób; którzy codziennie wychwalamy Go i czcimy jako Stwórcę wieków i Władcę tego świata. Albowiem jak mówi Apostoł: On jest naszym pokojem, który uczynił z dwojga jedno.
http://rebelya.pl/forum/watek/67767/#post-2025278
-
W "Christianitas" można wiele różności przeczytać, bardziej mnie przekonuje to co czytam tu:
http://www.traditia.fora.pl/nauczanie-papiezy-magisterium-i-ojcow-kosciola-katolickiego,3/czy-katolicy-i-muzulmanie-wierza-w-tego-samego-boga,3136.html
Ciekawy artykuł:
Narodziny islamu
(...)
http://www.arabia.alleluja.pl/tekst.php?numer=24712
-
ubiegła mnie Pani Mama, dopisze tylko jedno
autorytet Grzegorza VII (to chyba fragment jego listu do emira Mauretanii?) jest tutaj o tyle nietrafiony, że w XI stuleciu nie istniało jeszcze łacińskie tłumaczenie koranu, co niewątpliwie utrudniało zapoznanie się z tematem. Późniejsi papieże nie mieli specjalnych skrupułów w nazywaniu rzeczy po imieniu.
Za to teraz mamy ekumenizm, dialog religijny i aggiornamento;)
Nawiasem mówiąc, muzułmanie bardzo nie lubią, kiedy im ktoś im pogański rodowód ich bóstwa wypomina, pomimo iż większość ich praktyk religijnych jest wziętych z przedislamskich czasów, a i półksiężyc jako znak ich boga wisi na każdym meczecie.
-
Późniejsi papieże nie mieli specjalnych skrupułów w nazywaniu rzeczy po imieniu.
No to proszę podać cytat z jakiegokolwiek papieża, który dowodziłby, że Bóg chrześcijan i muzułmanów nie jest tym samym Bogiem. I mówię to bez uszczypliwości: sam jestem ciekaw, czy taki cytat istnieje.
Nawiasem mówiąc, muzułmanie bardzo nie lubią, kiedy im ktoś im pogański rodowód ich bóstwa wypomina, pomimo iż większość ich praktyk religijnych jest wziętych z przedislamskich czasów, a i półksiężyc jako znak ich boga wisi na każdym meczecie.
Problem w tym, że półksiężyc jako symbol islamu został przyjęty o wiele później:
"The Islamic symbol of the crescent moon is often raised as evidence reflecting a moon god. However, history reveals that the Ottoman invaders of the Byzantine Empire simply adopted their defeated Christian foe’s symbol of the crescent moon and continued using it".
http://www.adeadlymisunderstanding.com/2010/05/is-allah-the-god-of-the-bible-pt-1/
"Though the crescent was originally a secular symbol of authority for Muslim rulers, it is now often used to symbolize the Islamic faith. However, the crescent was not a symbol used for Islam by Muhammad or any other early Muslim rulers, as the Islamic religion is, in fact, against appointing "holy symbols" (so that during the early centuries of Islam, Muslim authorities simply didn't want any geometric symbols to be used to symbolize Islam, in the way that the cross symbolizes Christianity, the menorah was a commonly occurring symbol of Judaism, etc.). This is why early Islamic coins were covered with Arabic writing, but contained no visual symbols".
http://en.wikipedia.org/wiki/Crescent#Pre-Islamic_and_Islamic_uses
Inaczej mówiąc jest to przypadkowa zbieżność. Równie dobrze (a właściwie równie źle) można by argumentować, że chrześcijaństwo jest kontynuacją kultu boga słońca - Chrystus jako sol "oriens ex alto", Boże Narodzenie jako święto odradzającego się słońca, jezuici, których symbolem jest monogram IHS na tle tarczy słonecznej...
-
Nie będę się wypowiadał w sprawie islamu, ale wydaje mi się, że jest jednak bez sensu mowić, że żydzi wierzą w innego Boga. No bo przeprowadźmy taki eksperyment myślowy:
Powiedzmy, że tuż przed narodzinami Chrystusa był sobie w Jerozolimie pewien żyd X, bardzo pobożny, zachowujący skrupulatnie wszystkie przykazania prawa Mojżeszowego. Oczywiście wierzył w Boga.
Następnie narodził się Chrystus, zaczął nauczać i czynić cuda. X słyszał o tym z pierwszej ręki, ale nie uwierzył, że Chrystus to Mesjasz. Potem nastąpiło ukrzyżowanie i zmartwychwstanie - X też w to nie uwierzył. Dalej ży ł tak samo jak przedtem, i dalej wierzył dokładnie w to samo, co przedtem.
Tak więc X nie zmienił swych przekonań ani o jotę, ciągle wierząć w tego samego Boga. Jeżeli się jednak będziemy upierać, że od pewnego momentu (np. od Zmartwychwstania) zaczął on wierzyć w innego Boga, to to może tylko oznaczać, że Bógł się w tym momencie zmienił - a to przecież niemożliwe.
-
I znowu muszę się z Panem zgodzić :)
Przecież np. nawrócenie św. Pawła nie polegało na tym, że zaczął wierzyć w innego Boga; wprost przeciwnie - zrozumiał on, że to jego wiara w tego samego Boga ma być inna.
-
... nawrócenie św. Pawła nie polegało na tym, że zaczął wierzyć w innego Boga; wprost przeciwnie - zrozumiał on, że to jego wiara w tego samego Boga ma być inna.
"Wężykiem!"
-
Tak więc X nie zmienił swych przekonań ani o jotę, ciągle wierząć w tego samego Boga. Jeżeli się jednak będziemy upierać, że od pewnego momentu (np. od Zmartwychwstania) zaczął on wierzyć w innego Boga, to to może tylko oznaczać, że Bógł się w tym momencie zmienił - a to przecież niemożliwe.
Bo się zmienił:
"Et incarnátus est de Spíritu Sancto ex María Vírgine, et homo factus est" - stał się człowiekiem.
Mozaizm polegał - oprócz przestrzegania przykazań - na oczekiwaniu na Mesjasza. Oczekiwanie na kogoś kto przyszedł i odszedł - nie ma sensu.
-
I znowu muszę się z Panem zgodzić :)
Przecież np. nawrócenie św. Pawła nie polegało na tym, że zaczął wierzyć w innego Boga; wprost przeciwnie - zrozumiał on, że to jego wiara w tego samego Boga ma być inna.
Bo chrześcijaństwo to kontynuacja Mozaizmu. Judaizm - to sekta która przegapiła Mesjasza.
-
Późniejsi papieże nie mieli specjalnych skrupułów w nazywaniu rzeczy po imieniu.
No to proszę podać cytat z jakiegokolwiek papieża, który dowodziłby, że Bóg chrześcijan i muzułmanów nie jest tym samym Bogiem. I mówię to bez uszczypliwości: sam jestem ciekaw, czy taki cytat istnieje.
Nawiasem mówiąc, muzułmanie bardzo nie lubią, kiedy im ktoś im pogański rodowód ich bóstwa wypomina, pomimo iż większość ich praktyk religijnych jest wziętych z przedislamskich czasów, a i półksiężyc jako znak ich boga wisi na każdym meczecie.
Problem w tym, że półksiężyc jako symbol islamu został przyjęty o wiele później:
"The Islamic symbol of the crescent moon is often raised as evidence reflecting a moon god. However, history reveals that the Ottoman invaders of the Byzantine Empire simply adopted their defeated Christian foe’s symbol of the crescent moon and continued using it".
http://www.adeadlymisunderstanding.com/2010/05/is-allah-the-god-of-the-bible-pt-1/
Wybaczy Pan, ale strona na którą Pan się powołuje jest raczej mało wiarygodna, a autor, który niewątpliwie ma dobre chęci (też bym chciała żeby wszyscy się kochali i by zapanował pokój na świecie) dopasowuje sobie fakty pod poczynione wcześniej założenia.
Symbol półksiężyca jest wcześniejszy niż czasy otomańskie, poniżej moneta z epoki Umajjadów ze znanym nam doskonale półksiężycem:
http://www.ancientresource.com/images/islamic/earlyislamic_coins/umayyad-1356-1362.jpg
Fakt, że oznaczał władzę kalifa niczego nie zmienia, jako ze islam właściwie jest totalitarnym systemem politycznym, a nie religią.
Cytaty z przedsoborowych papieży, które znam, tyczą się głównie Mahometa jako fałszywego proroka (Innocenty III nazwał go wprost antychrystem) w kwestii samego Allaha nie przypominam sobie, ale poszukam. Jak znajdę to wrzuce :)
-
A czy Al-Lah to nie jest rzeczownik z rodzajnikiem? Coś jak po angielsku The God? Nie znam arabskiego ale tak mi ktoś tłumaczył. Jakby co to proszę mnie poprawić.
@P. JP7:
Ależ Boska natura nie uległa zmianie...
-
No cóż :D zaczadzenie posoborowe w pełni, ale już sześć lat temu Ordynariusz ratyzboński, Bp Gerhard Ludwig Müller w swoim kazaniu mówił:
"Ponieważ bóg Allah jest uznawany i czczony przez mahometan, wyznawców religii muzułmańskiej, zamiast Trójjedynego Boga i wcielenia wiecznego Słowa, tenże Allah nie jest tym samym, kim jest Bóg i Ojciec Jezusa Chrystusa, jedynego Pośrednika między Bogiem a człowiekiem. A zatem muzułmanie i chrześcijanie nie wierzą w tego samego Boga"
... co skrupulatnie KNO odnotowała:
http://breviarium.blogspot.com/2007/01/chrzecijanie-i-muzumanie-nie-wierz-w.html
Ciekawe opracowanie też tu:
Ks. Karol Stehlin, Islam a Kościół katolicki
(...)
http://www.gdynia.piusx.org.pl/index.php/inne-tematy/30-z-archiwum-zawsze-wierni/877-ks-karol-stehlin-islam-a-kocio-katolicki
-
I tu się można właśnie pogubić - nazwa bożka księżyca, boskość bezosobowa czy może jedno i drugie, a może inaczej...
-
A czy Al-Lah to nie jest rzeczownik z rodzajnikiem? Coś jak po angielsku The God? Nie znam arabskiego ale tak mi ktoś tłumaczył. Jakby co to proszę mnie poprawić.
As we have discussed, the Arabic word for God is Allah. It also is derived from the Aramaic Hebrew word, El. It is a contraction of Al and Ilahi, which literally means “the God.” (Al is Arabic for “the” as in Isa al-Mesiah “Jesus the Christ.”)
http://www.adeadlymisunderstanding.com/2010/05/is-allah-the-god-of-the-bible-pt-2/
-
poniżej moneta z epoki Umajjadów ze znanym nam doskonale półksiężycem:
Przecież w opisie tej monety jest "Unattributed". Skąd wiadomo, że pochodzi właśnie z epoki Umajjadów?
http://www.ancientresource.com/lots/islamic_arabic/islamicarabic_coins.html
-
Ależ Boska natura nie uległa zmianie...
Natura nie. Uległo zmianie to co o Bogu wiemy. Zatem (dla nas) Bóg uległ zmianie.
-
Tak więc X nie zmienił swych przekonań ani o jotę, ciągle wierząć w tego samego Boga. Jeżeli się jednak będziemy upierać, że od pewnego momentu (np. od Zmartwychwstania) zaczął on wierzyć w innego Boga, to to może tylko oznaczać, że Bógł się w tym momencie zmienił - a to przecież niemożliwe.
Bo się zmienił:
"Et incarnátus est de Spíritu Sancto ex María Vírgine, et homo factus est" - stał się człowiekiem.
Mozaizm polegał - oprócz przestrzegania przykazań - na oczekiwaniu na Mesjasza. Oczekiwanie na kogoś kto przyszedł i odszedł - nie ma sensu.
Oczywiście, że nie ma sensu, ale nie mówimy o tym, czy współczesny judaizm ma sens, czy nie (tu się chyba wszyscy zgadzamy, że nie ma).
Ale widzę, że niektorzy Państwo są nieprzekonywalni. To tak jeszcze z ciekawości: co dokładnie jest potrzebne, aby uznać, że X i Y wierzą w tego samego Boga? Z dyskusji powyżej rozumiem, że dogmat o Trójcy jest konieczny. Ale wystarczy dogmat o Trójcy tak z grubsza, czy musi byc dokładnie we wszystkich szczegółach?
Ba jak w szczegóły są ważne, to w takim razie prawosławni wierzą w innego Boga?
A jak różnice w szczegółach można zignorować, to które można, i dlaczego te, a nie inne? Pytam serio, chcę zrozumieć.
-
Czym jest formuła filioque, katolicką naukę o Duchu Świętym w świetle Tradycji rdzennie wschodniej i w porównaniu do teologii zachodniej podejmuje o. Benedykt Huculak OFM w swoich trzech ksiązkach, etc ... - wszystko w poniższym artykule:
Dogmat o Trójcy Świętej, prawosławie, ekumenizm - Adam Małaszewski
(...)
http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/176
-
Ale widzę, że niektorzy Państwo są nieprzekonywalni. To tak jeszcze z ciekawości: co dokładnie jest potrzebne, aby uznać, że X i Y wierzą w tego samego Boga?
Słuchać go.
Dla przykładu - nie tylko przyjście Chrystusa zmieniło obraz Boga - prorocy Starego Testamentu - też (nieco) go zmieniali.
Z dyskusji powyżej rozumiem, że dogmat o Trójcy jest konieczny. Ale wystarczy dogmat o Trójcy tak z grubsza, czy musi byc dokładnie we wszystkich szczegółach?
Ba jak w szczegóły są ważne, to w takim razie prawosławni wierzą w innego Boga?
NIE. Prawosławie NIE ODRZUCA filioqe - aby odrzucić potrzebny byłby sobór powszechny, a tego bez patriarchy zachodu nie mogą zrobić. Filioque odrzucaja niektórzy prawosławni uważając to za herezję. W tym przypadku - tak wierzą oni w innego "boga".
A jak różnice w szczegółach można zignorować, to które można, i dlaczego te, a nie inne? Pytam serio, chcę zrozumieć.
Nie mozan ignorować żadnych różnic (o ile mowa o odrzuceniu). Można czegoś z niewiedzy nie wyznawać.
-
poniżej moneta z epoki Umajjadów ze znanym nam doskonale półksiężycem:
Przecież w opisie tej monety jest "Unattributed". Skąd wiadomo, że pochodzi właśnie z epoki Umajjadów?
http://www.ancientresource.com/lots/islamic_arabic/islamicarabic_coins.html
Ma Pan racje, przepraszam. W takim razie wrzucam opisaną, koniec VIIw., półksiężyców aż cztery ;)
http://www.discoverislamicart.org/exhibitions/isl/the_umayyads/exhibition.php?theme=1&page=2
-
Ta z kolei moneta niewolniczo wręcz naśladuje wzory monet sasanidzkich (http://www.beastcoins.com/Sasanian/Sasanian.htm). Tutaj (http://en.wikipedia.org/wiki/File:Kavadhii.jpg) jest na przykład moneta króla Kawada II.
Zresztą na podanej przez Panią stronie napisano, że mniej więcej na przełomie VII/VIII w. Arabowie zaczęli wprowadzać własny typ monet zamiast dotychczasowego: arabsko-bizantyjskiego albo arabsko-sasanidzkiego. Czyli: wnioskowanie na podstawie monet doprowadzi nas tylko do tego, że początkowo Arabowie przejęli wzory monet od Bizantyjczyków i Persów, co nie może być dowodem na stosowanie księżyca jako symbolu islamu ani też na to, że Allach to dawny pogański bóg księżyca.
Podobna sytuacja miała miejsce na zajętym przez Arabów Półwyspie Iberyjskim, gdzie z kolei na monetach występowała gwiazda ośmioramienna (przykład (http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Umayyads_dinar_711804.jpg)), ponieważ wcześniej znajdowała się ona na denarach bitych w Hiszpanii.
-
Ależ całkowicie się zgadzam, jako ze Arabowie kopiowali Persów i Bizantyjczyków wszędzie, nie tylko w numizmatyce :)
cała tzw. sztuka islamu to właściwie jeden wielki mix wpływów bizantyjskich i perskich, ze swoich innowacji wymyślili tylko kaligrafię, zaś motyw półksiężyca na starożytnych monetach przewija się w całym basenie Morza Śródziemnego z przyległościami, jako że bóstw lunarnych też było sporo, i Allah (alias Hubal) nie jest tu specjalnym wyjątkiem. Mogę oczywiscie Panu znaleźć późniejsze monety, bizuterie i itp. z tym samym motywem i dalej będzie mógł Pan polemizować, że to skutek niearabskich wpływów, w czym będzie sporo racji.
Natomiast to, że Allah byl pierwotnie pogańskim bóstwem księżyca, jest udowodnionym historycznie faktem, przekazują to (mimo że jest ich niewiele) przedislamskie źródła, inskrypcje i reliefy, ale nie tylko. Mahomet tworząc swojego boga na swoje podobieństwo tylko odbiegł od pierwowzoru:)
-
Natomiast to, że Allah byl pierwotnie pogańskim bóstwem księżyca, jest udowodnionym historycznie faktem
W Ugarit najwyższy Bóg nosił imię El. Było to imię własne, ale spokrewnione z rzeczownikiem ogólnym określającym 'bóstwo' w językach semickich (ilah po arabsku; el, elohim po hebrajsku). Czy na tej podstawie można powiedzieć, że Elohim był pierwotnie pogańskim bóstwem? W ten sposób można dojść do absurdalnych wniosków.
Własnym imieniem boga księżyca u pogańskich Arabów nie był Allach, ale Sin. Zresztą w Koranie wyraźnie odróżniono księżyc od Boga:
Wśród Jego znaków są: noc i dzień, słońce i księżyc. Nie wybijajcie pokłonów ani słońcu, ani księżycowi! Wybijajcie pokłony przed Bogiem, który je stworzył - jeśli Jego czcicie! (Sura 41 Fusillat, werset 37)
http://en.wikipedia.org/wiki/Allah_as_Moon-god
Żeby być przeciwko religii muzułmańskiej, nie trzeba udowadniać, że Allach jest bóstwem księżyca, że Mahomet się źle prowadził itp. Wystarczy uznać, że chrześcijaństwo jest religią prawdziwą, a wtedy islam jest religią fałszywą, co jednak nie oznacza, że WSZYSTKIE twierdzenia Koranu są fałszywe.
-
Sin to sumeryjskie bóstwo. Blisko, ale jednak kawałek.
Frapujące jest co Pan pisze, ciekawe więc czemu ibn Ishak, autor pierwszej biografii Mahometa, opisuje dziadka "proroka" jak stoi przed Hubalem i modli się do Allaha (czasy przedislamskie, ergo pogańskie). Czemu ojciec Mahometa miał na imie Abdallah (sługa Allaha). Skąd te słynne szatańskie wersety i cała historia z małżonką i córkami owego boga. I to wszystko przyjmując muzułmańska, a nie rewizjonistyczną wersję wydarzeń :)
...co jednak nie oznacza, że WSZYSTKIE twierdzenia Koranu są fałszywe.
cały ten system jest oparty na kłamstwie, ze względu na to, że jest odrzuceniem jedynej Prawdy, jaką jest Jezus Chrystus. I to jest tu najważniejsze. Jak dla mnie EOT :)
-
Na blogu The Wanderer (http://caminante-wanderer.blogspot.com/2013/11/exhortacion-apostolica-chantae-gaudium.html) zamieszczono nr 222 adhortacji
Istnieje dwubiegunowe napięcie między pełnią i granicą. Pełnia budzi wolę posiadania wszystkiego, a granica jest ścianą, która przed nami wyrasta. «Czas», pojmowany w sensie szerszym, czyni odniesienie do pełni jako formy otwierającego się przed nami horyzontu, a chwila jest wyrazem granicy, przeżywanej w wyznaczonej przestrzeni. Obywatele żyją w napięciu między sytuacją chwili a światłem czasu, szerszego horyzontu, utopią, która otwiera nas na przyszłość i pociąga jako ostateczna racja. Stąd wyłania się pierwsza zasada postępu w budowaniu ludu: czas przewyższa przestrzeń.
z następującym komentarzem:
"Czy ktoś może przetłumaczyć to, co chciał powiedzieć autor w niniejszym akapicie? Pokazałem go kilkorgu przyjaciół, którzy naprawdę się znają na filozofii i teologii. Nikt nie potrafił mi udzielić odpowiedzi".
Tytuł wpisu na blogu przekręca "Evangelii gaudium" na "Chantae gaudium" - "chanta" to w argentyńskim dialekcie hiszpańskiego tyle co "rzecz, która wydaje się bardziej wartościowa, niż jest w rzeczywistości".
-
Bo ten akapit nie jest do rozumienia, tylko po to, zeby wygladalo dla nieukow nierozrozniajacych skomplikowanej konstrukcji myslowej od zwyklego belkotu, ze papiez umie madrze sie wyslawiac. Szczerze, to juz lepsze sa te przypowiastki z zycia wziete, bo niektore rzeczywiscie zostaja w mysli, i nie sa takie glupie. Tak to jest, jak ktos srednio wyksztalcony zostaje metropolita wielkiego miasta a potem....
-
No niestety...
Tutaj nie da się już tak łatwo zwalić winy na tłumaczy, bo ten fragment jest niejasny również po hiszpańsku, czyli w języku, w którym (chyba) napisano tę adhortację.
-
Istnieje dwubiegunowe napięcie między pełnią i granicą. Pełnia budzi wolę posiadania wszystkiego, a granica jest ścianą, która przed nami wyrasta. «Czas», pojmowany w sensie szerszym, czyni odniesienie do pełni jako formy otwierającego się przed nami horyzontu, a chwila jest wyrazem granicy, przeżywanej w wyznaczonej przestrzeni. Obywatele żyją w napięciu między sytuacją chwili a światłem czasu, szerszego horyzontu, utopią, która otwiera nas na przyszłość i pociąga jako ostateczna racja. Stąd wyłania się pierwsza zasada postępu w budowaniu ludu: czas przewyższa przestrzeń.
A może jednak ktoś podjąłby się przetłumaczyć z polskiego na nasze?
Na innym forum zapodałem cytatę i mię biją, bym podał autora, bo już się nie chcą męczyć... :)
-
No, żeby się jeszcze nie okazało, że ta cała encyklika to coś w stylu prowokacji Sokala (http://pl.wikipedia.org/wiki/Sprawa_Sokala)...
;D
-
Ja mam wrażenie, że terminy goniły i niektóre akapity tej adhortacji wypełniono watą słowną albo niezbyt dokładnie sprawdzono pod względem stylistycznym czy po prostu jasności wypowiedzi. Chyba podobnie było z tłumaczeniami: być może robione je zbyt szybko, a ponieważ tekst nawet w oryginale był zawiły, tłumacze dokładali swoje trzy grosze (czyli własne błędy). Wszystko to jest sygnowane imieniem Papieża, ale nie wiadomo, czy ten konkretny fragment jest jego autorstwa.
Ja w ogóle nie lubię adhortacji posynodalnych: zawierają się w nich streszczone wypowiedzi ojców Synodu, wypowiedzi Papieża, dodatki redaktorów starających się jakoś ujednolicić całość; dla mnie jest to taki misz-masz, każdy może znaleźć coś dla siebie...
-
A może jednak ktoś podjąłby się przetłumaczyć z polskiego na nasze?
proszę bardzo :)
Istnieje dwubiegunowe napięcie między pełnią i granicą. Pełnia budzi wolę posiadania wszystkiego, a granica jest ścianą, która przed nami wyrasta.
To o nadziei czyli przeżywanej w ziemskich ograniczeniach pewności nieba wynikającej z zaufania boskiej obietnicy
«Czas», pojmowany w sensie szerszym, czyni odniesienie do pełni jako formy otwierającego się przed nami horyzontu, a chwila jest wyrazem granicy, przeżywanej w wyznaczonej przestrzeni.
Dopowiedzenie do poprzedniego - "'Czas' pojmowany w sensie szerszym" - a więc czas nieograniczony do chwili obecnej, odnosi nas do pełni. Pod postacią przyszłości przejawia się niebo.
Obywatele żyją w napięciu między sytuacją chwili a światłem czasu, szerszego horyzontu, utopią, która otwiera nas na przyszłość i pociąga jako ostateczna racja.
Obywatele żyją w napięciu (skąd ci obywatele?) między (ograniczającą) chwilą a ... utopią, która otwiera nas na przyszłość i pociąga jako ostateczna racja" - jako ostateczne wyjaśnienie myśli zaczętej w poprzednich zdaniach zawiera się tutaj sedno sprawy. Żyjemy we wspomnianym napięciu. Chcielibyśmy osiągnąć pełnię nieba a tymczasem jesteśmy zamknięci w ciasnej chwili a czas przelewa się nam przez palce. Gdyby nie ta "wola posiadania wszystkiego" to ze smutku powodowanego ograniczeniem chwili w ogóle nikt nie podejmowałby żadnego działania. Panowałby marazm i melancholia.
Dzięki jednak umiejętności postrzegania "czasu w sensie szerszym" działamy dążąc do pewnych celów umieszczonych w przyszłości. Ta przyszłość jednak jest "utopią" - gdy nadejdzie znów będzie tylko zwykłą ograniczoną chwilą, która przeleje się przez palce nie stając się pełnią. Jednak znów zaczniemy działać, pozwalając się łudzić tej utopii ("która otwiera nas na przyszłość") bo w niej ukrywa się "ostateczna racja". Dzięki niej działamy aż w końcu osiągniemy niebo, z drugiej zaś strony nie oczekujemy tego nieba biernie.
Zasada postępu w budowaniu ludu: czas przewyższa przestrzeń.
Jak wyżej. Dzięki tej zasadzie możliwy jest postęp. Czas przewyższa przestrzeń bo w nim przejawia się to co poza czasem.
;D
-
Ja zrozumiałem: lidzie żyją chwilą [chwila], a "pełnia czasu" [przestrzeń] ich średnio zajmuje, dlatego Kościół powinien skupić się również na "chwili". "Czas przewyższa przestrzeń" znaczy, że chwila [chwila] jest ważniejsza niż "pełnia czasu" [czyli przestrzeń]. Czyli jeśli Kościół chce dotrzeć do ludzi, musi skupić się na ich chwilowych troskach i dążeniach, a nie zajmować ich takimi abstrakcjami, jak np. Pan Bóg czy zbawienie. ;D
-
/Humor własny/
Ja próbowałem tłumaczyć z wzorca sewr (agielskiego; to tłumaczenie jest na watykańskiej stronie jako główne).
Ale jak zaczęło mi wychodzić tak: Pełnia pobudza poszukiwanie pełnego posięścia. - zarzuciłem pracę :)
-
(...)
253. Dla prowadzenia dialogu z islamem nieodzowna jest odpowiednia formacja rozmówców, nie tylko dlatego, by rzeczowo i pogodnie trwali przy swojej tożsamości, ale by byli zdolni uznać wartości innych, zrozumieć obawy leżące u podstaw ich żądań i rozpoznać wspólne przekonania. My, chrześcijanie, powinniśmy przyjąć serdecznie i z szacunkiem islamskich migrantów przybywających do naszych krajów, podobnie jak mamy nadzieję i prosimy, byśmy byli przyjmowani z szacunkiem w krajach o tradycji islamskiej. Proszę, pokornie błagam te kraje, aby zapewniły wolność chrześcijanom, by mogli sprawować swój kult i przeżywać swoją wiarę, biorąc pod uwagę wolność, jaką wierzący islamscy cieszą się w krajach zachodnich! Wobec budzących nasze obawy epizodów uciekającego się do przemocy fundamentalizmu, serdeczne uczucie wobec autentycznych wierzących islamskich powinno prowadzić nas do unikania wrogich uogólnień, ponieważ prawdziwy islam i poprawna interpretacja Koranu sprzeciwiają się wszelkiej przemocy.
(...)
"O Allah! Zgnieć niewiernych chrześcijan i haniebnych żydów, niewiernych zdrajców; powal ich swoim gniewem, uczyń ich żywoty zakładnikami nędzy, zarzuć je nieustającą rozpaczą, bezlitosnym bólem i nieprzemijającą chorobą; napełnij je smutkiem i bólem i niech dokonują żywota w upokorzeniu i ucisku; Obłóż swymi mękami i karami chrześcijan niewiernych i haniebnych żydów. Oto nasze błaganie. Allah, daj nam, o co prosimy."
Propozycja wspólnej modlitwy na najbliższy Dzień Islamu w Kościele Katolickim
(...)
http://breviarium.blogspot.com/2013/12/propozycja-wspolnej-modlitwy-na.html
-
Poprawnie jest tak:
Wg SVII prawdziwy islam i poprawna interpretacja Koranu sprzeciwiają się wszelkiej przemocy.
(...)
;D
-
A tu widzimy sprzeciw tej przemocy:
Klip nakręcony przez dumnych muzułmanów, gwałcących koptyjską dziewczynę, podczas gdy jej matka próbuje ją chronić. Rzecz dzieje się w biały dzień na ulicy, w pobliżu dużego rynku w Górnym Egipcie.
Nikt z przechodniów nie zwraca uwagi.
http://www.youtube.com/watch?v=nEuUVa3afEk
>:(
-
Istnieje dwubiegunowe napięcie między pełnią i granicą. Pełnia budzi wolę posiadania wszystkiego, a granica jest ścianą, która przed nami wyrasta.
To o nadziei czyli przeżywanej w ziemskich ograniczeniach pewności nieba wynikającej z zaufania boskiej obietnicy
«Czas», pojmowany w sensie szerszym, czyni odniesienie do pełni jako formy otwierającego się przed nami horyzontu, a chwila jest wyrazem granicy, przeżywanej w wyznaczonej przestrzeni.
Dopowiedzenie do poprzedniego - "'Czas' pojmowany w sensie szerszym" - a więc czas nieograniczony do chwili obecnej, odnosi nas do pełni. Pod postacią przyszłości przejawia się niebo.
Pierwsze zdanie wydaje się jakoś nawiązywać do filozofii Schopenhauera:
"Na dnie człowieka i na dnie wszystkich rzeczy jest popęd, a popęd ten jest bezrozumny, działający bez celu i nie znający ukojenia. Nic nie jest zdolne zaspokoić go, a nawet gdy jest zaspokojony chwilowo, prze zaraz dalej. Towarzyszy mu ciągle poczucie braku, niezaspokojenia, niezadowolenia. Dążymy do szczęścia, a nie możemy go osiągnąć; dążymy do tego, by przynajmniej utrzymać życie, ale nawet i to na stałe nie jest osiągalne. W drobnych troskach i zabiegach - o jadło, miłość, uchronienie się przed niebezpieczeństwami - schodzi krótkie życie. A przy tym jeszcze lęk nieustanny jest udziałem świadomego stworzenia, przede wszystkim lęk przed śmiercią" (W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. 2).
Spełnienie i ograniczenie (te słowa, użyte na forum - nomen omen - "Ex Cathedra" (http://ec.mixxt.pl/networks/forum/thread.319526:1#posting_319526_1850762), są oczywiście o niebo lepsze od "pełni i granicy") dotyczą oczywiście ludzkiej natury i doczesnego świata.
Jednak kontekst kolejnych punktów adhortacji pokazuje, że pełnia / spełnienie dotyczy ziemskiego życia, realizacji stawianych sobie celów. Czas przewyższa (tzn. jest ważniejszy niż) przestrzeń dlatego, że w ziemskim życiu rzadko możemy coś uzyskać natychmiast. A często efekty pracy zaczętej przez jedno pokolenie osiągane są dopiero w następnych: "Jeden sieje, a kto inny zbiera. Jam was posłał żąć to, czegoście nie wypracowali: inni się trudzili, a wyście weszli w ich znoje" [J 4, 37-38]. Podobne przemyślenie jest w wierszu Goszczyńskiego Przy sadzeniu róż: "Sadźmy, przyjacielu, róże! Długo jeszcze, długo światu szumieć będą śnieżne burze: sadźmy je przyszłemu latu!"
Inaczej mówiąc: za pomocą tego udziwnionego języka chciano przekazać prostą prawdę, że przy długoterminowym planowaniu nie ma co oczekiwać natychmiastowych rezultatów, nie ma się co zniechęcać tymczasowym brakiem powodzenia, trzeba podejmować prace, choćby nawet syzyfowe.
Zastosowanie słowa "granica [limite]" (zamiast "ograniczenie [limitación]") było o tyle nietrafne, że to ograniczenie nie pozwala na osiągnięcie spełnienia. Przeciwnie zaś granica: ona wyznacza pełnię - przecież gdyby jakaś rzecz nie doszła do swojej granicy, czy można by ją nazwać pełnią?
-
Inaczej mówiąc: za pomocą tego udziwnionego języka chciano przekazać prostą prawdę, że przy długoterminowym planowaniu nie ma co oczekiwać natychmiastowych rezultatów, nie ma się co zniechęcać tymczasowym brakiem powodzenia, trzeba podejmować prace, choćby nawet syzyfowe.
No nieźle - gdyby to ode mnie zależało, to bym Panu nadał tytuł interpretator et commentator officialis doectrinae papalis :)
BTW, miło widzieć, że ktoś cytuje Goszczyńskiego. Lubię go, choć to heretyk.
-
O błędach w oficjalnym polskim tłumaczeniu papieskiej adhortacji:
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1433,racjonalizm-czy-nacjonalizm.html
Jeśli chcesz przeczytać adhortację apostolską Franciszka i zrozumieć jej przesłanie, naucz się dobrze jakiegoś języka, który nie jest językiem polskim. Niestety nasze tłumaczenie jest zrobione na kolanie i na dodatek przez kogoś, kto nie wszystkie rzeczy zrozumiał. (...)
-
Najlepiej zwalić wszystko na tłumaczy. Niestety, jak pokazuje przykład punktu 222, niejasności są już w samym oryginalnym tekście hiszpańskim. Wygląda na to, że tłumaczenia na języki polski, portugalski, francuski, włoski były dokonywane właśnie z tego języka. Przekład angielski (i niemiecki) odbiega od oryginału na rzecz większej zrozumiałości tekstu, ale właśnie za to jest krytykowany. Ciekawe jak wersja językowa ukaże się w Acta Apostolicae Sedis i będzie uznana za oficjalną.
-
Fantastycznie, ciąg dalszy komedii z tłumaczeniami? Jeżeli w dzisiejszych czasach są takie problemy z wiernym przekazaniem prostego tekstu Ojca Świętego, to zastanawiam się ile błędów i nadużyć w przekazie było w dawnych wiekach, kiedy prosty człowiek nie miał możliwość zweryfikowania tego, co słyszał. Pismo Święte też pewnie tłumaczono "na kolanie"? :/
-
Przepraszam, nie mogę nie wkleić, jak to drzewiej bywało, VII rozdział I tomu Chłopów:
Roch powrócił mocno wzburzony, oswobodzić musiał psa, bo skowyt było słychać już gdzieś w opłotkach.
- I pies stworzenie boskie, i czuje krzywdę jako i człowiek... Pan Jezus miał też swojego pieska i nie dał nikomu krzywdzić... - powiedział porywczo.
- Pan Jezus by tam miał pieska, jak wszyscy ludzie?... - wątpiła Jagustynka.
- A żebyście wiedzieli, to miał i Burkiem go przezywał...
- Hale... No! Cie... - odzywały się ciekawe głosy.
Roch milczał chwilę, a potem podniósł siwą głowę, okoloną długimi, równo nad czołem uciętymi włosami, utkwił blade, jakby wypłakane oczy w ogniu i ozwał się cicho, przebierając palcami ziarna różańca...
W owy czas daleki...
Kiej Pan Jezus jeszcze po ziemi chadzał i rządy nad narodem sam sprawował, stało się to, coć wam rzeknę...
Szedł se Pan Jezus na odpust do Mstowa, a drogi nikaj nie było, ino piachy srogie a parzące, bo słońce przypiekało i gorąc był taki, jak kieby przed burzą... A cienia nikaj ni osłony.
Pan Jezus szedł z cierpliwością wielką, bo do lasu było jeszcze kawał drogi, ale że już tych świętych nóżków nie czuł z utrudzenia i pić mu się okrutnie chciało, to se raz w raz przysiadał na wydmach, chocia tam i barzej przygrzewało, i rosły same ino koziebródki, a cienia było tyla, co od tych poschniętych badyli dziewann, że i ptaszek by się nie schronił....
Ale co przysiadł, to i nie odzipnął nawet rzetelnie, bo zaraz Zły, jako ten jastrząb paskudny, co bije z góry w ustałego ptaszka, tak ci on zapowietrzony bił racicami w piach a tarzał się jako to bydlę, że taka kurzawa, taka ćma się podnosiła, co i świata widać nie było...
Pan Jezus, choć mu piersi zapierało i ledwie się już ruchał, to wstawał i szedł, a ino się pośmiewał z głupiego, bo przeciech wiedział, że Zły chciał mu zmylić drogę, coby nie szedł na odpust na zbawienie grzesznego narodu...
I szedł Pan Jezus... szedł... aż i przyszedł do lasu...
Odpoczął se w cieniu niezgorzej, ochłodził wodą i coś niecoś z torby przegryz, potem wyłamał niezgorszy kijaszek, przeżegnał się i wlazł w bór.
A bór był stary i gęsty, a błota nieprzebyte, a chrapy i oparzeliska takie, że musi sam Zły tam domował, a gąszcze, że i niektóremu ptakowi łacno przemknąć się nie było. Jeno Pan Jezus wszedł, a tu kiej Zły borem nie zatrzęsie, kiej nie zacznie wyć, kiej nie pocznie łamać chojarów a wiater, jako że to jeno parob piekielny, pomagał w te pędy i rwał suszki, rwał dęby, rwał gałęzie i huczał, i hurkotał po borze jako ten głupi.
Ciemność się stała, że chocia oko wykol - a tu szum, a tu trzask... a tu zawierucha... a tu jakieś zwierzaki, pomioty diabelskie wyskakują i szczerzą kły... i warczą...i straszą... i świecą ślepiami, i... ino... ino chycić pazurami.
ale juści, że nie śmiały, bo jakże by... Pan ci Jezus był w swojej świętej osobie...
Ale i Panu Jezusowi dość było tego głupiego strachania, i że pilno na odpust, to przeżegnał bór i zaraz wszystkie Złe i ze swoimi kumami przepadli w oparzeliskach.
Ostał się ino taki dziki pies, bo w ony czas pieski nie były jeszcze z ludźmi pobratane.
Ten ci to pies ostał i leciał za Panem Jezusem, szczekał, to docierał do świętych nóżek Jego, to udarł zębami za porteczki, to kapot Mu ozdarł i za torby chytał, i sielnie się dobierał do mięsa... ale Pan Jezus, jako że był litościwy i krzywdy nijakiemu stworzeniu zrobić by nie zrobił, a mógł go kijaszkiem przetrącić abo i zasie samym pomyśleniem zabić, to ino powieda:
- Naści, głupi, chlebaszka, kiejś głodny - i rzucił mu z torby.
Ale pies się rozeźlił i zapamiętał, że nic, ino kły szczerzy, warczy, ujada, a dociera i całkiem już psuje Jezusowe porteczki.
- Chlebam ci dał, nie ukrzywdził, a obleczenie mi rwiesz i szczekasz po próżnicy. Głupiś, mój, piesku, boś Pana swego nie poznał. Jeszcze ty za to człowiekowi odsłużysz i żyć bez niego nie poradzisz... - powiedział Pan Jezus mocno, aż pies siadł na zadzie, potem zawrócił, ogon wtulił między nogi, zawył i kiej ogłupiały pognał w cały świat.
A Pan Jezus przyszedł na odpust.
Na odpuście narodu jak drzew w boru abo tej trawy na łąkach - aż gęsto. Ale w kościele było pusto, bo w karczmie grali, a przed kruchtą cały jarmark i pijaństwo, i rozpusta, i obraza boska, jako i w te czasy bywa.
Wychodzi Pan Jezus po sumie i patrzy, aż tu naród kiej to zboże pod wiatrem, to w tę, to w oną stronę się kolebie i ucieka, a niektóry z biczem bieży, kto żerdkę z płotu wyciąga, kto znów po kłonice sięga, a inszy zasię i kamienia szuka, a baby w krzyk i na płoty się drą, to na wozy, a dzieci w bek, a wszyscy krzyczą:
- Wściekły pies, wściekły pies!
A pies środkiem ludzi, kieby z nagła rozstąpioną ulicą, gna z wywieszonym ozorem i wprost na Pana Jezusa. Nie uląkł ci się Pan nasz, nie... poznał, że to ten sam piesek z boru, to ino rozpostarł tę swoją świętą kapotę i powieda do zwierza, któren z nagła przystanął:
- Pójdź tu, Burek, przespieczniejszyś ty przy mnie niźli w borze. Okrył go kapotą, ospostarł nad nim ręce i powiada:
- Nie zabijajcie go, ludzie, bo to też stworzenie boskie, a biedne jest, głodne, zgonione i bezpańskie.
Ale chłopi jeli krzyczeć, jeli wydziwiać; a mamrotać trzaskać kłonicami o ziemię: że to zwierz dziki i wściekły, że im już tyla gąsków i owieczek porwał, że cięgiem szkody czyni, a i człowieka uszanować nie uszanuje, ino zaraz kłami... że nikt bez kija na pole nie wyjdzie, bo bez tego piekielnika przespieczności nijakiej nie ma... że zabić go trza koniecznie...
I chcieli przez moc psa spod Panajezusowej kapoty wziąć a zakatować. Aż się Pan Jezus ozgniewał i krzyknął:
- Nie ruchaj, jeden drugi! To się, łajdusy i pijanice, psa boita, a Pana Boga to się nie boita, co?..
Odstąpili, bo mocno rzekł, a Pan Jezus im dalej powieda - że są łajdusy... że przyszli na odpust, a piją ino po karczmach, a Boga obrażają, a pokuty nie czynią i przeklętniki są, a katy jedne la drugich, złodzieje, bezbożniki i kara boska ich nie minie.
Skończył Pan Jezus, podniósł kijaszek i chciał odejść...
Ale już Go naród poznał i kiej nie rymnie przed Nim na kolana, kiej nie rykną płaczem i kiej nie zaczną skomleć...
- Ostań z nami, Panie! Ostań, Panie Jezu Chryste!
Ostań! A to Ci wierne będziemy, kiej ten pies... pijanice my, bezbożniki my, złe my ludzie, ale ostań!... Ukarz, bij, ale ostań!... Sieroty my opuszczone, ludzie bezpańskie..-, i tak płakali, tak żebrali, tak całowali Go po rękach i po tych nogach świętych, że zmiękło serce Pańskie, ostał z nimi przez parę pacierzów, nauczał, rozgrzeszał i błogosławił wszystkiemu.
A potem, kiedy już odchodził, to powiada:
- Krzywdę wam czynił pies? Odtąd wam odsługiwać będzie. I gąsków popilnuje, i owieczki oganiał będzie, i jak się jeden albo drugi schlasz - chudoby i dobra stróżem będzie a przyjacielem. Ino go szanujta i krzywdy mu nie czyńcie.
I odszedł Pan Jezus we świat tyli.
A obejrzy się - Burek siedzi tam, gdzie go obronił.
- Burek, a pódzi ze mną, cóż to, sam, głupi, ostaniesz?.,
I pies poszedł, i już szedł wszędy za Panem i taki cichy, taki czujny, taki wierny, kiej parobek najlepszy.
I poszli już wszędzie razem.
I bez bory szli, i bez wody - całym światem.
A że nieraz i głód był, to piesek ptaszka jakiego wytropił, to gąskę abo baranka przyniósł i tak se społecznie żyli.
A często gęsto, kiedy Jezusiczek strudzony spoczywał, to Burek odganiał złych ludzi abo i zwierza dzikiego i nie dał Pana naszego, nie...
Kiej przyszedł czas, że Żydy paskudne i one faryzeje srogie wiedły Pana na umęczenie - to Burek rzucił się na wszystkich i jął gryźć, i bronić, jak tylko umiała biedota kochana.
A Jezus mu rzekł spod drzewa, które dźwigał na mękę swoją świętą:
- Sumienie barzej ich gryźć będzie... a ty nie uredzisz...
I kiej umęczonego powiesili na krzyzie, to Burek siadł i wył...
...drugiego dnia, kiej wszystkie ludzie poodchodzili, że już ani Panienki Najświętszej, ni apostołów świętych nie było... to ostał ino Burek...
...lizał raz w raz te święte, przebite goździamń, konające nóżki Panajezusowe i wył... wył... wył...
...a kiej już trzeci dzień nadszedł... przecknął Pan Jezus i patrzy, a tu nikogo w podle krzyża... ino jeden Burek skamli żałośliwie i tuli się do jego nogów...
...to Pan nasz Jezus Chrystus Przenajświętszy pojrzał miłościwie na niego w tej godzinie i rzekł ostatnim tchem:
- Pójdź, Burek, ze mną!
............................................................
I piesek w to oczymgnienie puścił ostatnią parę i poszedł za Panem...
Amen.
- Tak było, jakom rzekł, ludzie kochane! - powiedział łagodnie, skończywszy przeżegnał się i poszedł na drugą stronę, gdzie mu już Hanka spanie narządziła, że to wielce był utrudzon.
Głuche milczenie zaległo izbę. Rozważali se wszyscy tę dziwną historię, a dziewczyny niektóre, jak Jagusia, Józka i Nastka, to obcierały ukradkiem oczy, bo tak je rzewnością przejęła dola Pańska i ta Burkowa przygoda; a samo już to, że się taki pies znalazł we świecie, co lepszy był od ludzi i wierniejszy Panu, zastanowiło wszystkich niemało... i poczęli z wolna, po cichu jeszcze czynić uwagi różne i dziwować się nad tym zrządzeniem boskim (...)
-
Radość Ewangelii, odcinek 254
(http://2.bp.blogspot.com/-irbza1NxzNU/Uqt-nXeyqCI/AAAAAAAAIEI/_ATkD03rz7o/s1600/calf.png)
Niechrześcijanie, dzięki darmowej inicjatywie Boga i wierni swemu sumieniu, mogą żyć «usprawiedliwieni przez łaskę Bożą» i w ten sposób zostać «złączeni z Misterium Paschalnym Jezusa Chrystusa». Lecz z powodu sakramentalnego wymiaru łaski uświęcającej działanie Boże w nich zmierza do stworzenia znaków, obrzędów, świętych form wyrazu, które zbliżają niechrześcijan do wspólnotowego doświadczenia drogi prowadzącej do Boga. Nie mają one znaczenia i skuteczności Sakramentów ustanowionych przez Chrystusa, ale mogą być kanałami, które sam Duch stwarza, aby wyzwolić niechrześcijan od ateistycznego immanentyzmu lub od czysto indywidualnych doświadczeń religijnych. Ten sam Duch budzi w każdym miejscu formy praktycznej mądrości, pomagające znosić trudy życia i żyć w większym pokoju i harmonii. Także i my, chrześcijanie, możemy odnieść korzyść z takiego utrwalonego przez wieki bogactwa, które może pomóc nam żyć lepiej naszymi szczególnymi przekonaniami.
(Franciszek, Radość Ewangelii, N. 254) (http://www.radiomaryja.pl/kosciol/evangelii-gaudium-radosc-ewangelii-adhortacja-apostolska-papieza-franciszka/)
http://breviarium.blogspot.com/2013/12/radosc-ewangelii-odcinek-254.html
-
Oferta specjalna dla "skupionych na sobie prometejskich neopelagian":
(http://wdtprs.com/blog/wp-content/uploads/2013/12/small-mug.jpg)
http://wdtprs.com/blog/2013/12/new-z-swag-i-am-a-self-absorbed-promethean-neopelagian-and-proud-of-it/
-
O błędach w oficjalnym polskim tłumaczeniu papieskiej adhortacji:
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1433,racjonalizm-czy-nacjonalizm.html
Jeśli chcesz przeczytać adhortację apostolską Franciszka i zrozumieć jej przesłanie, naucz się dobrze jakiegoś języka, który nie jest językiem polskim. Niestety nasze tłumaczenie jest zrobione na kolanie i na dodatek przez kogoś, kto nie wszystkie rzeczy zrozumiał. (...)
Prezentacja Adhortacji Apostolskiej "Evangelii Gaudium"
Katolicka Agencja Informacyjna zaprasza na polską prezentację Adhortacji Apostolskiej "Evangelii Gaudium" Ojca Świętego Franciszka.
W prezentacji wezmą udział:
- abp Celestino Migliore, Nuncjusz Apostolskie w Polsce,
- bp Wojciech Polak, Sekretarz Generalny KEP,
- o. prof. Jacek Salij OP, teolog,
- prof. Paul H. Dembiński, ekonomista i politolog z Uniwersytetu we Fryburgu oraz Obserwatorium Finansowego w Genewie,
- ks. Grzegorz Michalczyk, duszpasterz środowisk twórczych.
Spotkanie poprowadzi Marcin Przeciszewski - Katolicka Agencja Informacyjna.
Zapraszamy 19 grudnia (czwartek) 2013 r., godz. 12.00, Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski, Skwer Kard. S Wyszyńskiego 6, Warszawa.
Prosimy o potwierdzenie przybycia na adres: sekretariat@ekai.pl
UWAGA:
podczas prezentacji dostępny będzie tekst poprawionego tłumaczenia adhortacji.
http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x73601/prezentacja-adhortacji-apostolskiej-evangelii-gaudium/
-
Byłem dziś w katolickiej księgarni, jest parę wydań adhortacji, wszystkie powołują się na Libreria Editrice Vaticana, z tym że jedno posiada dopisek Wydanie II - poprawione. Może czas na 3 wydanie.
-
"Asia News" opublikowała obszerny komentarz ks. Samira - egipski jezuita, islamolog i znawca tematyki bliskowschodniej - do fragmentów traktujących o islamie (i nie tylko) w Adhortacji Apostolskiej papieża Franciszka "Evangelii Gaudium". Ciekawy i długi tekst, wiele wyjaśniający, jak np. to o czym tu już też było pisane:
(...)
1. Muzułmanie "razem z nami wielbić jedynego i miłosiernego Boga" (nr 252)
2. Oni "zachowali pewne chrześcijańskie nauki" (nr 252)
3. Postać Chrystusa w Ewangelii i Koranu (nr 252)
(...)
http://www.asianews.it/news-en/Pope-Francis-and-his-invitation-to-dialogue-with-Islam-29858.html
-
z cyklu: hermeneutyka ciągłości
(...)
http://breviarium.blogspot.com/2014/02/z-cyklu-hermeneutyka-ciagosci.html
-
z cyklu: hermeneutyka ciągłości
(...)
http://breviarium.blogspot.com/2014/02/z-cyklu-hermeneutyka-ciagosci.html
Przesada. Misjonarze zawsze sięgali po "święte formy wyrazu" innych kultur i przerabiali je na chrześcijaństwo.
-
Sprzeczności tam nie widać z Encykliką Mystici Corporis Christi ?
-
Ja jej nie widzę. Te 2 teksty są o czymś innym: Pius XII mówi o heretykach, a Franciszek o niechrześcijanach.
-
- ks. Grzegorz Michalczyk, duszpasterz środowisk twórczych.
Zwracam uwagę na tego księdza. W zasadzie poglądami nie odbiega od księdza Lemańskiego ale stosuje o niebo skuteczniejszą taktykę "pokorne ciele dwie matki ssie" i jak widać skutecznie awansuje.
-
Najlepiej zwalić wszystko na tłumaczy. [...] Ciekawe jak wersja językowa ukaże się w Acta Apostolicae Sedis i będzie uznana za oficjalną.
Wersja oficjalna adhortacji Evangelii gaudium jest w języku włoskim (nie hiszpańskim).
Okazuje się, że polski przekład punktu 222, który nie był dość jasny, jest doskonale zgodny z wersją opublikowaną w AAS.
Inaczej mówiąc: to nie była wina tłumaczy.
222. Vi è una tensione bipolare tra la pienezza e il limite. La pienezza provoca la volontà di possedere tutto e il limite è la parete che ci si pone davanti. Il “tempo”, considerato in senso ampio, fa riferimento alla pienezza come espressione dell’orizzonte che ci si apre dinanzi, e il momento è espressione del limite che si vive in uno spazio circoscritto. I cittadini vivono in tensione tra la congiuntura del momento e la luce del tempo, dell’orizzonte più grande, dell’utopia che ci apre al futuro come causa finale che attrae. Da qui emerge un primo principio per progredire nella costruzione di un popolo: il tempo è superiore allo spazio.
http://www.vatican.va/archive/aas/documents/2013/acta-dicembre2013.pdf
-
Ten punkt 222 jest w rozdziale III. Dobro wspólne i pokój społeczny i jest przetłumaczony tak:
222. Istnieje dwubiegunowe napięcie między pełnią a ograniczeniami. Pełnia budzi wolę posiadania wszystkiego, a ograniczenia są ścianą, która przed nami wyrasta. «Czas», pojmowany w sensie szerszym, czyni odniesienie do pełni jako formy otwierającego się przed nami horyzontu, a chwila jest wyrazem granicy, przeżywanej w wyznaczonej przestrzeni. Obywatele żyją w napięciu między sytuacją chwili a światłem czasu, szerszego horyzontu, utopią, która otwiera nas na przyszłość i pociąga jako ostateczna racja. Stąd wyłania się pierwsza zasada postępu w budowaniu ludu: czas jest ważniejszy niż przestrzeń.
http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/dokumenty/adhortacje-franciszek/art,1,adhortacja-apostolska-evangelii-gaudium,strona,5.html
A ja wcale tego nie rozumiem, o co tu chodzi ???
-
To już jest to poprawione (wg angielskiego przekładu) tłumaczenie. Pierwotne było takie:
222. Istnieje dwubiegunowe napięcie między pełnią i granicą. Pełnia budzi wolę posiadania wszystkiego, a granica jest ścianą, która przed nami wyrasta. «Czas», pojmowany w sensie szerszym, czyni odniesienie do pełni jako formy otwierającego się przed nami horyzontu, a chwila jest wyrazem granicy, przeżywanej w wyznaczonej przestrzeni. Obywatele żyją w napięciu między sytuacją chwili a światłem czasu, szerszego horyzontu, utopią, która otwiera nas na przyszłość i pociąga jako ostateczna racja. Stąd wyłania się pierwsza zasada postępu w budowaniu ludu: czas przewyższa przestrzeń.
http://krzyz.nazwa.pl/forum/index.php/topic,8113.msg177449.html#msg177449
-
Z tym moim nierozumieniem nie jestem odosobniona.