Biorąc pod uwagę, jak złożoną kwestią jest teologia i filozofia katolicka, wydaje mi się trochę nieodpowiedzialne to, że pojedynczy kapłan zakłada sobie stronę, na której udziela autorytatywnych, a zarazem często lakonicznych odpowiedzi na zagadnienia, o których niektórzy pisali całe książki, i w odniesieniu do których proponuje się bardzo różne odpowiedzi. Wojenki ks. Olewińskiego to inna sprawa. On atakuje te czy inne osoby i środowiska za jakieś - prawdziwe lub rzekome - błędy doktrynalne i dyscyplinarne; oni wtedy atakują i wyśmiewają jego na FB, on się jeszcze bardziej nakręca i tak w kółko.Idealnie w punkt!
. Podsumowując:
Wystąpienie oznacza po pierwsze, że także myślący w kategoriach mainstreamu katolickiego w Polsce, który słusznie należy nazwać wojtylianizmem, zauważają tendencję schyłkową i dlatego szukają rozwiązań i ratunku. Brakuje jednak pogłębionej analizy zarówno stanu jak też przyczyn. Tym samym także recepta nie wnosi nic nowego, lecz sprowadza się do powtarzania tych samych błędów, czy wręcz leczenia dżumy cholerą. Głównym problemem wojtylianizmu jest bowiem niechlujność doktrynalna, która jest tego stopnia, że zniechęca każdego myślącego człowieka do katolicyzmu. Gdy ktoś regularnie powtarza, że talmudyzm to religia starotestamentalna, że talmudyści są "starszymi braćmi", że islam czci tego samego Boga (więcej tutaj) itp., to człowiek mający choćby minimalną wiedzę w temacie musi być przynajmniej zdegustowany. Tym bardziej, gdy nie ma blokady emocjonalnej typowej dla pokolenia, dla którego Jan Paweł II jest wielkim herosem młodości.
Nie mniej poważna jest niechlujność liturgiczna i administracyjna. Przykład: masowe koncelebry polowe z Komunią dołapną, po których zbierano z błota Ciało Chrystusa. Nie jest to bagatela. Zaś ewidentnym dowodem na zaniedbania w rządzeniu są takie przypadki jak Maciel, McCarrick i Paetz. Nawet jeśli odpowiednie wieści nie docierały do Jana Pawła II, to ponosi on odpowiedzialność za to, kim się otoczył i komu zaufał, kto stanowił blokadę informacyjną i to systematyczną. Ktoś na tak wysokim stanowisku ma obowiązek sprawdzać także osoby jest swojego najbliższego otoczenia. Gdyby to robił, to "don Stanislao" nie odważyłby się blokować istotnych informacyj, które obecnie są bardzo kłopotliwe także dla niego.
Rozwiązaniem nie jest udawanie, że nie ma problemu, że wszystko było super i na wieki wieków pozostanie. Prawdy nie można zdusić.
Szczególnie jaskrawym przykładem jest sprawa "Dzienniczka" s. Faustyny i jej koronki, co stanowi chyba najbardziej znany pomnik pontyfikatu Jana Pawła II. A jest to de facto najbardziej haniebna pamiątka po tym pontyfikacie, gdyż nie tylko promuje fałszywe "miłosierdzie" bez sprawiedliwości i bluźniercze bzdety (jak lot hostii z tabernakulum do ręki s. Faustyny), lecz wręcz herezję ariańską (więcej tutaj). Innym haniebnym pomnikiem jest kariera takich ludzi jak Józef Życiński (TW Filozof) i Michał Heller, którego należy uznać za apostatę, i to bez żadnej poważnej kompetencji ani filozoficznej, ani przyrodniczej, ani tym bardziej teologicznej (więcej tutaj).
Skandale obyczajowe związane z tym pontyfikatem są jedynie czubkiem góry lodowej zaniedbań i błędów w rządzeniu Kościołem (por. tutaj).
Jest oczywiste, że wojtylianizm nie jest w stanie siebie uratować, tak jak w słynnej opowieści barona Münchhausen‘ie, który miał sam siebie za włosy wyciągnąć z bagna. Jedynym ratunkiem jest powrót do tego, co Kościół zawsze nauczał i czynił. Będzie to musiało oznaczać odbrązowienie postaci Jana Pawła II, co musi być bolesne szczególnie dla tych, którzy jemu zawdzięczają swoje kariery i zaszczyty. Jest to jednak nieuchronne.
Na koniec warto przypomnieć, że sam Jan Paweł II jako najważniejsze słowa Pisma św. podawał: "poznacie prawdę a prawda was wyzwoli" (J 8, 32). Należy to zastosować oczywiście także do niego samego. To jest jedyna droga uratowania jego dziedzictwa dla następnych pokoleń.
Mają skłonność do dogmatyzowania w posłuszeństwie
Mimo że nie zgadzam się z księdzem Olewińskim w wielu kwestiach to jednak twierdzę że takie wojenki podjazdowe w naszym środowisku są zjawiskami wyjątkowo destrukcyjnymi. To bardzo przykre jak się widzi że FSSPX, Church Militant, ks Olewiński, "indultowcy" i sedewakantyści skaczą sobie do gardeł. :'( My zwolennicy tradycji powinniśmy wspierać się nawzajem zamiast popadać w trybalizm, w końcu wszyscy jedziemy na tym samym wózku.
Tutaj trzeba uważać. Tak samo można by pomyśleć, że po co my się tak kłócimy z protestantami, prawosławnymi, ludźmi wierzącymi w cokolwiek, niewierzącymi w Boga (ale w gruncie rzeczy dobrymi ludźmi), stańmy razem przeciwko aborcji, przeciwko eutanazji, przeciwko czemuś tam innemu, a co tam jakaś prawdziwa nauka.Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. ;) Zasadniczo posoborowcom i wrogom zewnętrznym jest bardzo na rękę kiedy się kłócimy zamiast zawrzeć jakąś formę sojuszu eklezjalnego, mogą nas wtedy łatwiej niszczyć. Oczywiście jeśli protestanci, prawosławni, posoborowcy, niewierzący itd. chcą zmieniać świat na lepsze to można im przyklasnąć a nawet wspierać.
To bardzo przykre jak się widzi że FSSPX, Church Militant, ks Olewiński, "indultowcy" i sedewakantyści skaczą sobie do gardeł. :'( My zwolennicy tradycji powinniśmy wspierać się nawzajem zamiast popadać w trybalizm, w końcu wszyscy jedziemy na tym samym wózku.
Przypomina mi się jeszcze cytat z ksieni Bruyere z Opactwa sw Cecylii: "Często zauważałam, że kapłani, za wyjątkiem ludzi wielkiej cnoty, są skupieni na sobie, przywiązani do własnych idei i lubią przewodzić w sprawach, w których są zaangażowani. Mają skłonność do dogmatyzowania w posłuszeństwie, do formowania swojego sumienia przez teologię, do stawiania oporu przy pomocy prawa kanonicznego itd.". Czy nie jest to trafna charakterystyka księdza?
Przypomina mi się jeszcze cytat z ksieni Bruyere z Opactwa sw Cecylii: "Często zauważałam, że kapłani, za wyjątkiem ludzi wielkiej cnoty, są skupieni na sobie, przywiązani do własnych idei i lubią przewodzić w sprawach, w których są zaangażowani. Mają skłonność do dogmatyzowania w posłuszeństwie, do formowania swojego sumienia przez teologię, do stawiania oporu przy pomocy prawa kanonicznego itd.". Czy nie jest to trafna charakterystyka księdza Dariusza?
Ma Pani dobra intuicję. Cytat zaczerpnąłem z wywiadu-rzeki "Z całą prostotą. Z opatem-seniorem benedyktynów w Fontgombault rozmawia Paweł Milcarek". Zalinkowany wywiad jest jego częścią.Przypomina mi się jeszcze cytat z ksieni Bruyere z Opactwa sw Cecylii: "Często zauważałam, że kapłani, za wyjątkiem ludzi wielkiej cnoty, są skupieni na sobie, przywiązani do własnych idei i lubią przewodzić w sprawach, w których są zaangażowani. Mają skłonność do dogmatyzowania w posłuszeństwie, do formowania swojego sumienia przez teologię, do stawiania oporu przy pomocy prawa kanonicznego itd.". Czy nie jest to trafna charakterystyka księdza Dariusza?
Ciekawy cytat, czytałam go w ciekawej rozmowie tu:
http://christianitas.org/news/cnoty-mnisze/
A co on dobrego robi?
Musi się pan jeszcze dużo nauczyć, dużo pytać i dużo bywać, panie akolita przez dwa A.
Ten ktoś to Seneka:
„Ilekroć wśród ludzi przebywałem, mniej człowiekiem wracałem” (Seneca, Epistula VII)
No przecie napisał Pan, że Seneki...
Ten ktoś to Seneka:
„Ilekroć wśród ludzi przebywałem, mniej człowiekiem wracałem” (Seneca, Epistula VII)
Jeżeli Seneka coś takiego powiedział (w co szczerze wątpię), to z pewnością nie w liście VII. W Liście VII można znaleźć zdanie immo vero crudelior et inhumanior, quia inter homines fui, ale to się odnosi do igrzysk. "[Wracam z igrzysk] wręcz okrutniejszy i bardziej nieludzki, bo byłem między ludźmi". Jest jasne że owo "quia inter homines fui" to celowe przerysowanie, i należy to rozumieć jako "chociaż byłem między ludźmi".
Tu też widać, że "szata" jest nowa. Czyli nowe zboczenie.Zdanie to można do działu humor dać
Zrozumiały jest argument, iż liturgia Novus Ordo zaciemnia wiarę katolicką przez rozmazywanie prawd wiary katolickiej na korzyść błędów i herezyj, zwłaszcza herezji protestanckiej. Jednak należy mieć na uwadze, że dotyczy to jedynie wymiaru katechetyczno-pedagogicznego liturgii, który nie jest jedyny i pierwszorzędny. Głównym i nadrzędnym jest wymiar sakramentalny, czyli że dokonuje się uobecnienie Ofiary Krzyżowej Jezusa Chrystusa. O ile mi wiadomo, oficjalna linia Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X generalnie nie neguje sakramentalnej ważności liturgii Novus Ordo, czyli że także ona uobecnia Ofiarę Jezusa Chrystusa. Problem więc polega na odpowiednim wyważeniu wymiaru katechetycznego i sakramentalnego.
Nie rozumiem Pana parabol myślowych.Odnoszę wrażenie, że Pan to tak generalnie niewiele rozumie.
O Jakich sakramentach Pan mówi?Sprawowanych poza FSSPX.
Ja nic nie uważam, bo nie od tego jestem.Jak na tym tle wygląda konstatacja o rzekomym modernizmie Księdza Dariusza Olewińskiego?
Ja tylko przyjmuję naukę Kościoła.Jakiego/którego? Bo Arcybiskup to chyba jednak inaczej nauczał.
CytujZrozumiały jest argument, iż liturgia Novus Ordo zaciemnia wiarę katolicką przez rozmazywanie prawd wiary katolickiej na korzyść błędów i herezyj, zwłaszcza herezji protestanckiej.
Jednak należy mieć na uwadze, że dotyczy to jedynie wymiaru katechetyczno-pedagogicznego liturgii, który nie jest jedyny i pierwszorzędny.
Głównym i nadrzędnym jest wymiar sakramentalny, czyli że dokonuje się uobecnienie Ofiary Krzyżowej Jezusa Chrystusa.
O ile mi wiadomo, oficjalna linia Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X generalnie nie neguje sakramentalnej ważności liturgii Novus Ordo,
czyli że także ona uobecnia Ofiarę Jezusa Chrystusa.
Problem więc polega na odpowiednim wyważeniu wymiaru katechetycznego i sakramentalnego.
co ma WAŻNOŚĆ do LEGALNOŚCI?Legalność? W kontekście liturgii chodzi o jej godziwość?
Legalność? W kontekście liturgii chodzi o jej godziwość?Dokładnie, problem z NOMem nie dotyczy legalności tylko godziwości i poprawności kultu. Istnieje również niebezpieczeństwo popadnięcia w błędy co do wiary i moralności w przypadku uczęszczania na co prawda ważne msze ale sprawowane przez wspólnoty niekatolickie (prawosławni, starokatolicy) bądź takie których katolicyzm jest heterodoksyjny (charyzmatycy, katoliberałowie, neokatechumenat itp.).
Obiektywnie
| Subiektywnie
|
Przykłady
| Przykłady
|
------------------------------------------------------------------------
|
[...]
Tutaj należy zastanowić się, co to jest sakrament i jakie są warunki ważności.
W skrócie 3 pojęcia: musi być jednocześnie
• właściwa materia
• właściwa forma
• właściwa intencja („czynienia tego, co czyni Kościół“)
[...]
... trzy grosze wtrącę (są to podobne opinie do tej, którą wygłosił ks. Olewiński w sprawie NOM):Szanowny Panie, w RKK nie ma opinii, jest nauka. Albo się ją akceptuje, albo nie.
Szanowny Panie, w RKK nie ma opinii, jest nauka. Albo się ją akceptuje, albo nie.Ja już nic nie chcę powiedzieć. Niech piusowcy podejmą konfrontacje z kimś spoza FSSPX w tej sprawie i to na żywo, chętnie by się posłuchało. Tu stawiam kropkę.
Ale co Pan chce przez te linki powiedzieć? x. Kneblewski to też modernista, a szkoda. O Panu Krajskim nie wypowiadam się, bo co on za autorytet w Kościele.
x. Kneblewski to też modernista
Koniec. Kropka.
Ks. dr. Roman Kneblewski: https://www.youtube.com/watch?v=dDuLQdZj23Y
Bulla jako akt rządzenia - nie bezpośredniego nauczania wiary - ma oczywiście ten sam charakter i rangę jak inne akty rządzenia innych papieży. Tym samym następny papież może prawnie wydawać zarządzenia, które odwołują poprzednie. Jest jednak niezmiennie związany prawdami wiary, w tym także nauczaniem Soboru Trydenckiego, który je wyraża. Tak więc papież - ani tym bardziej sprawujący niższy urząd - nie ma prawa wydawać zarządzeń sprzecznych z prawdami wiary czy choćby tylko zamazujących je. Takie zarządzenia nie obowiązują moralnie, nawet jeśli by były legalne.Podnosi argument za NOM, który przez Arc. Lefebvre , x.Hessego dawno został rozłożony.
Tym samym wprowadzenie Novus Ordo Missae przez Pawła VI stanowi poważny problem nie tyle pod względem prawnym - gdyż papież ma prawo wydawać zarządzenia regulujące kwestie liturgii - co raczej pod względem teologicznym, gdyż pod wieloma względami odchodzi nie tylko od odwiecznych zasad liturgii Kościoła, lecz zaciemnia prawdy wiary i jest podatny na fałszywe i heretyckie mniemania oraz nadużycia.
Nie ma więc mowy o zakazie dotychczasowego Missale Romanum, co potwierdziła komisja kardynałów powołana przez Jana Pawła II w 1984 r.A na podstawie czego mogli dojść do tej konkluzji, jak nie na podstawie bulli "Quo primum"? Więc jednak co? Jeżeli starej Mszy zakazać nie wolno, to oznacza, że dokument jest niereformowalny. Ale co dalej? Obowiązuje tylko w połowie? W "Quo primum" napisane jest dalej
...aby śpiewali bądź recytowali Mszę św. zgodnie z rytem, sposobem i normą niniejszym przez Nas ustanowioną,No więc jak? Wyrzucić starej Mszy co prawda na podstawie bulli nie można, ale pisać nowe ryty to już tak?
...będzie odtąd bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie albo recytowanie Mszy św. według formuły innej, niż ta przez Nas wydana.
d) Nulla habeatur commixtio inter ritus et textus alterutrius Missalis.JPII potwierdza, że chodzi o dwa różne ryty.
tłum: nie wolno łączyć rytów ani tekstów obu Mszałów
Nie trzeba być absolwentem teologii, by dostrzec te problemy. Wystarczy mieć wiedzę na poziomie katechizmowym oraz zdolność racjonalnego i samodzielnego myślenia. Dlatego właśnie coraz więcej katolików, zarówno duchownych jak też świeckich, dostrzega te problemy i w swoim - prowadzonym przez Ducha Świętego - wyczuciu wiary (sensus fidei) zwraca się ku liturgii tradycyjnej, także ku tradycyjnemu, nieskażonemu przez herezje modernistyczne nauczaniu Kościoła. Tego trendu nie da się zatrzymać, ani zdusić, ponieważ Kościół jest w swojej wierze niezniszczalny.No więc nie rozumiem, dlaczego x.Olewiński wysyła na NOM, skoro - według niego - Duch Święty prowadzi wiernych do starej liturgii. Dlaczego miałby ich odciągać od takowej, gdzie już sam tam niby jest?
Od niepamiętnych czasów obowiązywała, jak również w przyszłości obowiązywać będzie „zasada, według której każdy Kościół partykularny winien się zgadzać z Kościołem powszechnym nie tylko w dziedzinie nauki wiary i znaków sakramentalnych, lecz także w odniesieniu do powszechnie przyjętych zwyczajów sięgających apostolskiej i nieprzerwanej tradycji. Zwyczaje te winny być zachowywane nie tylko dla uniknięcia błędów, lecz także w celu przekazywania nienaruszonej wiary, ponieważ zasada modlitwy Kościoła odpowiada zasadzie jego wiary” [1] (lex orandi legi credendi respondet).
Jeśli zaś chodzi o używanie Mszału z roku 1962 jako Forma extraordinaria liturgii Mszy, chciałbym zwrócić uwagę na to, że ten Mszał nie został nigdy prawnie zniesiony i w konsekwencji, co do zasady, był zawsze dozwolony.
To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce.
8. Motu proprio Summorum Pontificum stanowi znaczący wyraz magisterium Biskupa Rzymu i właściwej mu posługi [munus] – regulowania i porządkowania świętej liturgii Kościoła[3] – oraz przejawia troskę Namiestnika Chrystusowego i Pasterza Kościoła powszechnego[4]. Jego celem jest:
a) ofiarowanie wszystkim wiernym liturgii rzymskiej w usus antiquior, jako skarbu do najstaranniejszego zachowania;
b) zagwarantowanie i realne zapewnienie używania nadzwyczajnej formy wszystkim tym, którzy tego pragną – w takim rozumieniu, że używanie liturgii rzymskiej obowiązującej w 1962 jest prawem danym dla dobra wiernych, a więc ma być interpretowane w sensie przychylnym dla wiernych, którzy są jego głównymi adresatami;
c) sprzyjać pojednaniu wewnątrz Kościoła
Obecny NOM - o ile jest wazny - istnieją z tytułu tłumaczeń słow konsekracji UZASADNIONE WĄTPLIWOŚCI, co do ważności.
A sam fakt zaistnienia uzasadnionych wątpliwosci skutkuje zakazem przyjmowania takiego sakramentu (Denzinger 2101).
Przykłady
FSSP („osoba prawna“) spowiada z tytułu dokumentu „Ecclesia Dei“
FSSPX („osoba prawna“) spowiadało z tytułu §1752 KK, od niedawna z osobistego pozwolenia Franciszka
Wywalony x. Jacek Międlar spowiada z tytułu „in articulo mortis“ §1752 KK na statku
Heretycki i schizmatycki krzywosławny pop spowiada z tytułu „in articulo mortis“ §1752 na statku
każdy ważnie wyświęcony ksiądz spowiadający we własnej parafii
Heretycki pastor chrzci „in articulo mortis“ z tytułu §1752 KK
Muzułmanin chrzci zakleszczone umierające dziecko w samochodzie po wypadku, kiedy to jechano na ceremonię chrztu „in articulo mortis“ z tytułu §1752 KK
Także zacznij Pan sprzątać najpierw tam. Co do Mszy NOM - od lat znam temat od zakrysii. Materia zawsze jest właściwa, celebransi mają święcenia, intencja jest prawidłowa, forma też. Więc wątpliwości co do ważności nie ma żadnych.Wątpliwości są, choćby te dotyczące ważności święceń celebransów. A wtedy wątpliwości co do uzupełnienia jurysdykcji przez Kościół znikają. Zarówno w przypadku spowiedzi, jak i błogosławieństw małżeństw. Dalej, w takim przypadku wątpliwości co do ważności NOM są jak najbardziej zasadne.
Także zacznij Pan sprzątać najpierw tam. Co do Mszy NOM - od lat znam temat od zakrysii. Materia zawsze jest właściwa, celebransi mają święcenia, intencja jest prawidłowa, forma też. Więc wątpliwości co do ważności nie ma żadnych.Wątpliwości są, choćby te dotyczące ważności święceń celebransów. A wtedy wątpliwości co do uzupełnienia jurysdykcji przez Kościół znikają. Zarówno w przypadku spowiedzi, jak i błogosławieństw małżeństw. Dalej, w takim przypadku wątpliwości co do ważności NOM są jak najbardziej zasadne.
Bo Pan sobie tak wymyślił ?Na resztę odpowiem potem, teraz tylko odnośnie tego punktu.
Jurysdykcja zastępcza działa w sytuacji obiektywnej a nie wątpliwości z wątpliwości co do wątpliwości. Do tego nie uznanych powszechnie.
Do tego nie uznanych powszechnie.Najlepiej uznanych przez głosowania ludowe i synody rad robotniczych i chłopskich płci wszelakich.
W związku z tym Stolica Apostolska zadecydowała, że w nowych przekładach Mszału słowo „pro multis” należy oddać dosłownie i nie ma być ono jednocześnie interpretowane. W miejsce wykładni interpretacyjnej „dla wszystkich” trzeba stawiać prosty przekład „za wielu”. Muszę tu podkreślić, że zarówno u Mateusza jak i Marka nie ma rodzajnika, tak więc nie „za rzesze” ale „za wielu”. Jeśli to rozstrzygnięcie jak mam nadzieję, jest zrozumiałe w świetle zasadniczej korelacji tłumaczenia i interpretacji, to mam też świadomość, że jest ona ogromnym wyzwaniem dla wszystkich, którym jest powierzona w Kościele interpretacja Słowa Bożego. Ponadto dla osób regularnie uczestniczących we Mszy św. jawi się
to nieuchronnie jako przełom w samym centrum sacrum. Będą oni pytać: czyżby teraz nie za wszystkich umarł Chrystus? Czy Kościół zmienił swoje nauczanie? Czy może On i wolno Mu to czynić? Czy mamy tu do czynienia z reakcją, która chce zniszczyć dziedzictwo Soboru? Wszyscy wiemy z doświadczenia ostatnich 50 lat, jak głęboko przeprowadzenie zmiany tekstów i form liturgicznych dotyka ludzkiej duszy; jak bardzo musi ludzi niepokoić zmiana tekstu w tak bardzo istotnym punkcie. Z tego względu, kiedy na podstawie różnicy między tłumaczeniem a interpretacją wybrano tłumaczenie „wielu”, zadecydowano równocześnie, że tłumaczenie to powinno zostać poprzedzone, w poszczególnych obszarach językowych gruntowną katechezą, poprzez którą biskupi powinni swoim kapłanom, a poprzez nich wszystkim wiernym dać konkretnie do zrozumienia, o co chodzi. Poprzedzenie katechezą jest warunkiem podstawowym wejścia w życie nowego tłumaczenia. O ile mi wiadomo w krajach niemieckojęzycznych takiej katechezy do tej pory nie było. Intencją mojego listu jest jak najbardziej usilna prośba skierowana do was wszystkich, drodzy bracia, aby obecnie wypracować taką katechezę, aby następnie rozmawiać o niej z kapłanami, a równocześnie udostępnić ją wiernym.
Głęboki szacunek Kościoła wobec Słowa Jezusa oraz wierność Jezusa wobec słowa „Pisma” - ta podwójna wierność jest konkretnym powodem sformułowania „za wielu”. Poprzez dosłowne tłumaczenie słów Pisma Świętego włączamy się w ten łańcuch wierności naznaczonej szacunkiem.Acha, czyli jak nie tłumaczymy teraz dosłownie, to teraz nie włączamy się w łańcuch wierności?
Nudzi mnie już spotykanie tradi-świadków-Jehowy,
I w dodatku przeciw Trzeciemu Przykazaniu Pan występuje.A Pan przeciwko ósmemu. Przykazanie trzecie jest Prawem Bożem i nikt nie może go znieść. Ja nic takiego nie pisałem, więc Pan niech nie kłamie. Obowiązek Mszy jest pozytywnym Prawem Kościelnym. W prawie pozytywnym "aby móc spełnić obowiązek", muszą być spełnione określone warunki.
Bo Pan sobie tak wymyślił ?Ależ szanowny Panie, to jest obiektywna sytuacja. Wątpliwości te nie są wyssane z palca. Zmiana rytu świeceń biskupich to obiektywna podstawa do uznania formy za wątpliwą ze względu na to, że KK już raz zdefiniował formę słowami Accipe Spiritum Santcum etc.. A wątpliwy biskup wątpliwie wyświęca kapłanów. Ci z kolei wątpliwie sprawują NOM.
Jurysdykcja zastępcza działa w sytuacji obiektywnej a nie wątpliwości z wątpliwości co do wątpliwości. Do tego nie uznanych powszechnie.
...
Według x.Olewińskiego nie ma problemu legalistycznego, gdyż w dokumencie poruszającym temat zarządzania, czyli "bulli" (tutaj "Quo Primum"), następnym papieżom dozwolone jest odwołać zarządzenia poprzednika. Ciekawe, że kilka linijek poniżej potwierdza, że starej Mszy odwołać się jednak nie da.CytujNie ma więc mowy o zakazie dotychczasowego Missale Romanum, co potwierdziła komisja kardynałów powołana przez Jana Pawła II w 1984 r.A na podstawie czego mogli dojść do tej konkluzji, jak nie na podstawie bulli "Quo primum"?
Biorąc dokładnie słowa te oznaczają jedynie, że Paweł VI uchyla wszystkie przeszkody prawne dla wprowadzenia nowego mszału. Nie ma więc mowy o zakazie dotychczasowego Missale Romanum, co potwierdziła komisja kardynałów powołana przez Jana Pawła II w 1984 r.
Jeżeli zanalizujemy dokument "Quo Primum" najpierw pod kątem legislacyjnym, dochodzimy do wniosku, że
1. stanowi on prawo obowiązujące po wsze czasy
2. Ryt starej Msza nie może zostać odwołany
3. Po wsze czasy obowiązuje zakaz tworzenia nowych rytów.
Co do tego, chyba wszyscy się zgodzimy.
Wtedy powstaje pytanie, czy NOM i "ryt trydencki", to jeden i ten sam ryt, tylko zmieniony.
Jan Paweł II w indulcie "Quattuor abhinc annos" z 3 października 1984 pisze w punkcie D:
https://www.vatican.va/archive/aas/documents/AAS-76-1984-ocr.pdf
strona 1089Cytujd) Nulla habeatur commixtio inter ritus et textus alterutrius Missalis.JPII potwierdza, że chodzi o dwa różne ryty.
tłum: nie wolno łączyć rytów ani tekstów obu Mszałów
wersję łaciny z tekstach Biblijnych
Wniosek jest taki, że według ostatnich papieży "De defectibus" pisali idioci, bo zmienione omyłkowo słowa konsekracji (po łacinie) w kontekście starej mszy należało powtórzyć. Zmiana "pro multis" na "pro omnes" skutkowałaby nieważnością.
Ja nic nie uważam, bo nie od tego jestem.
Z początku chciałbym docenić pewien wysiłek, jaki, jak widzę, włożył pan DarPius w wyłożenié w sposób uporządkowany pewnych swoich treści; ... Dołożę tylko parę uwag szczegółowych.Dziękuję za chęć polemiki. Jest kilka dobrych punktów do przemyślenia i do doczytania w związku z Pana wypowiedziami.
Oczywiście, że nie na podstawie Quo primum. Za dużo Pan uciął w cytowaniu (stąd (https://teologkatolicki.blogspot.com/2021/08/czy-wprowadzenie-novus-ordo-jest.html)):Cytat: x. Olewiński
Biorąc dokładnie słowa te oznaczają jedynie, że Paweł VI uchyla wszystkie przeszkody prawne dla wprowadzenia nowego mszału. Nie ma więc mowy o zakazie dotychczasowego Missale Romanum, co potwierdziła komisja kardynałów powołana przez Jana Pawła II w 1984 r.
Tłumaczę szérzéj, jeśli potrzeba — w Missale Romanum (dokumencie, nie xiędze) Paweł VI mógł napisać na przykład: "ze względu na zagrożenié liturgii mozarabskiéj wyginięciém, zakazuję na obszarze Galij i Hiszpanij użycia mszału rzymskiégo zarówno starégo, jak i nowégo, i nakazuję odprawiać po mozarabsku" — i to byłby zakaz starégo mszału. Papież Paweł VI jednak, ściśle rzecz biorąc, nie nakazał w swoim dokumencie (tak się przynajmniéj pisze) całkowitégo porzucenia starégo mszału na rzecz nowégo ani nie zakazał użycia starégo; czyli nie chodzi o to, co jest w Quo primum, ale czego nié ma w Missale Romanum.
Nostra haec autem statuta et praescripta nunc et in posterum firma et efficacia esse et fore volumus, non obstantibus, quatenus opus sit, Constitutionibus et Ordinationibus Apostolicis a Decessoribus Nostris editis, ceterisque praescriptionibus etiam peculiari mentione et derogatione dignis.
13. Gdyby ktoś mówił, że przyjęte i uznane obrzędy Kościoła katolickiego, zwyczajowo stosowane przy uroczystym udzielaniu sakramentów, mogą być lekceważone lub dowolnie i bez grzechu pomijane, lub zmieniane na inne nowe przez jakiegokolwiek pasterza kościołów - niech będzie wyklęty.
Canones de sacramentis in generex.Hesse zwraca uwagę, że "quemcumque" oznacza "jakikolwiek bez wyjątku", czyli dotyczy to również papieża. Sam sprawdziłem w Denzinger, bo mam jako plik pdf i przeszukałem wszystkie możliwe konteksty dla "quemcumque" i wydaje się faktycznie, że chodzi o takie własnie znaczenie i wybrano "quemcumque" a nie "quiscque" - aby zabronić pisanie nowych rytów również papieżom.
13. Si quis dixerit receptos et approbatos Ecclesiae catholicae ritus in solemni
sacramentorum administratione adhiberi consuetos aut contemni aut sine peccato a
ministris pro libito omitti aut in novos alios per quemcumque ecclesiarum pastorem
mutari posse: a[nathema] s[it].
ut postremo novus ritus concelebrationis conficeretur, Pontificali et Missali Romano inserendusTo jak to z tymi nowymi obrzędami, wolno je preparować czy nie?
....
Haud secus Nos, etsi, de praescripto Concilii Vaticani II, in novum Missale legitimas varietates et aptationes
Bo Pan sobie tak wymyślił ?Ależ szanowny Panie, to jest obiektywna sytuacja. Wątpliwości te nie są wyssane z palca. Zmiana rytu świeceń biskupich to obiektywna podstawa do uznania formy za wątpliwą ze względu na to, że KK już raz zdefiniował formę słowami Accipe Spiritum Santcum etc.. A wątpliwy biskup wątpliwie wyświęca kapłanów. Ci z kolei wątpliwie sprawują NOM.
Jurysdykcja zastępcza działa w sytuacji obiektywnej a nie wątpliwości z wątpliwości co do wątpliwości. Do tego nie uznanych powszechnie.
4. Wobec tego wezwawszy pomocy Bożej Najwyższą Naszą powagą Apostolską wyjaśniamy, a jeśli potrzeba stwierdzamy i orzekamy:
Jedyną materią święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich jest włożenie rąk a jedyną formą słowa określające użycie tej materii: oznaczają one skutek sakramentu, tj. władzę kapłańską i łaskę Ducha św.: Kościół tak je rozumie i w tym celu stosuje. W związku z powyższym dla zażegnania sporów oraz uspokojenia sumień Powagą Apostolska wyjaśniamy, a jeśli dotąd prawnie inaczej było zarządzamy: podanie instrumentów (traditio instrumentorum) przynajmniej na przyszłość nie jest potrzebne do ważności święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich.
5. Co do materii i formy przy udzielaniu poszczególnych święceń tą samą Najwyższą Powagą Apostolską postanawiamy i orzekamy:
Przy udzielaniu święceń diakona materię stanowi jednorazowe włożenie rąk przez biskupa, forma zaś składa się ze słów prefacji, z których następujące są istotne i do ważności potrzebne: "Emitte in eutn qućsumus, Domine, Spiritum, quo in opus ministerii fideliter exsequendi septiformis gratić tuć munere roboretur".
Przy święceniach kapłańskich materię stanowi pierwsze włożenie rąk przez biskupa bez wypowiedzenia żadnych słów, nie zaś drugie - wyciągnięcie tylko prawicy, ani trzecie, do którego odnoszą się słowa "Accipe Spiritum Sanctum quorum remiseris peccata, etc." Forma składa się ze słów prefacji, z których następujące są istotne i konieczne do ważności: "Da, qućsumus, omnipotens Pater, in hunc famulum tuum Presbyterii dignitatem, innova in visceribus eius spiritum sanctitatis, ut acceptum a Te, Deus, secundi meriti munus obtineat censuramque morum exemplo suć conversatianis insinuet".
Wreszcie przy święceniach czyli konsekracji biskupa materią jest włożenie rąk przez biskupa konsekratora, formą zaś słowa prefacji, z których istotne i dlatego do ważności potrzebne są następujące: "Comple in sacerdote tuo ministerii tui summam, et ornamentis totius glorificationis instructum coelestis unguenti rore sanctifica".
Przy tym zaś wszystkim należy stosować postanowienia Naszej Konstytucji Apostolskiej z dnia 30 listopada 1944 roku.
(...)
Zarządzenia tej Konstytucji nie działają wstecz; jeśli więc powstały jakieś wątpliwości, należy zwrócić się o ich rozstrzygnięcie do Stolicy Apostolskiej.
x.Hesse zwraca uwagę, że "quemcumque" oznacza "jakikolwiek bez wyjątku", czyli dotyczy to również papieża. Sam sprawdziłem w Denzinger, bo mam jako plik pdf i przeszukałem wszystkie możliwe konteksty dla "quemcumque" i wydaje się faktycznie, że chodzi o takie własnie znaczenie i wybrano "quemcumque" a nie "quiscque" - aby zabronić pisanie nowych rytów również papieżom.Owszem, oznacza każdy bez wyjątku. Sęk w tym, że o papieżu w dokumentach nie zwykło się pisać jako o pasterzu. Tym bardziej, że skoro określony Mszał jest formą (ordo) a nie doktryną, to ów punkt Soboru nie stanowił nauczania doktrynalnego a porządkowe. Moc nadał mu nie sobór, ale papież, który dokumenty soboru podpisał. Więc jak najbardziej podlegałby o zmianie.
Więc na jakiej podstawie Paweł VI mógł stworzyć nowe ryty? Choćby i koncelebrę, o której pisze w Missale Romanum bez ogródek, że zrobiono "nowy ryt".
Jaka jest gwarancja, że nowa konsekracja jest obecnie obiektywnie niewątpliwie ważna, jeżeli obiektywnie (w Mszale) słowa konsekracji są dwuznaczne? (pomijam tutaj subiektywną intencję celebransa).Miesza Pan wątki jak kucharka odpady w bigosie. Prosiłem, abyśmy się skupili na łaciński i polskim wydaniu Mszałów NOM. Tam wszystko jest jednoznaczne A subiektywnośc intencji - zabił mnie Pan, padam ze śmiechu. Intencja jest czymś wewnętrznym. Więc celebrans po staremu może miliony formułek recytować, a wewnętrznie mimo to właściwej intencji nie mieć. Znam bardzo wielu księzy i rozmawiam z nimi na tematy teologiczne. Nie spotkałem żadnego, który miałby problem z właściwym rozumieniem intencji i jej wzbudzaniem. Więc darujmy sobie te bzdety.
Jest to więc fragment doktrynalny z magisterium niezmiennego Kościoła.
Jedyną materią święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich jest włożenie rąk a jedyną formą słowa określające użycie tej materii: oznaczają one skutek sakramentu, tj. władzę kapłańską i łaskę Ducha św.: Kościół tak je rozumie i w tym celu stosuje. W związku z powyższym dla zażegnania sporów oraz uspokojenia sumień Powagą Apostolska wyjaśniamy, a jeśli dotąd prawnie inaczej było zarządzamy: podanie instrumentów (traditio instrumentorum) przynajmniej na przyszłość nie jest potrzebne do ważności święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich.
W ogóle egzegeza dokumentów by określić zakres stosowania ich samych to zwykle zły pomysł, bo bardzo często papieże smarowali dokumenty w których cudów wianków zakazywali na lata do przodu, ale mogli to sobie pisać, lecz nie mieściło się to w ich władzy. I mimo zapisania tego pozostawało to martwe.
Canones de sacramentis in genere
13. Si quis dixerit receptos et approbatos Ecclesiae catholicae ritus in solemni
sacramentorum administratione adhiberi consuetos aut contemni aut sine peccato a
ministris pro libito omitti aut in novos alios per quemcumque ecclesiarum pastorem
mutari posse: a[nathema] s[it].
Formą święceń biskupich są słowa oznaczające władzę kapłańską i łaskę Ducha Świętego. Jest to niepodważalne, sam Pan to zauważył:Jest to więc fragment doktrynalny z magisterium niezmiennego Kościoła.
I teraz mamy przed sobą tekst "starego" rytu święceń biskupich:
Comple in sacerdote tuo ministerii tui summam, et ornamentis totius glorificationis instructum coelestis unguenti rore sanctifica
Dopełnij w Twym kapłanie pełnię Twojej służby, a ozdobiwszy go blaskiem wszelkiej chwały, uświęć go rosą niebiańskiego namaszczenia
Słowa pełnię Twojej służby oraz blaskiem wszelkiej chwały oznaczają władzę kapłańską (w tym przypadku biskupią).
Słowa rosą niebiańskiego namaszczenia oznaczają łaskę Ducha Świętego.
Powyższe słowa potwierdzają poprawność formy w/w święceń (jak sam Pan zauważył, Pius XII również to potwierdził).
Paweł VI mógł zmienić słowa konsekracji. Ale żeby nowe były ważne, muszę spełniać określone warunki:CytujJedyną materią święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich jest włożenie rąk a jedyną formą słowa określające użycie tej materii: oznaczają one skutek sakramentu, tj. władzę kapłańską i łaskę Ducha św.: Kościół tak je rozumie i w tym celu stosuje. W związku z powyższym dla zażegnania sporów oraz uspokojenia sumień Powagą Apostolska wyjaśniamy, a jeśli dotąd prawnie inaczej było zarządzamy: podanie instrumentów (traditio instrumentorum) przynajmniej na przyszłość nie jest potrzebne do ważności święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich.
Jeśli chodzi o "nowy" ryt święceń, co do materii nie ma wątpliwości. Wątpliwości są w przypadku formy:
Zechciej teraz wylać na tego wybranego moc Twoją, Ducha rządzącego, którego dałeś swemu umiłowanemu Synowi Jezusowi Chrystusowi, który został przez Niego zesłany na świętych Apostołów, którzy założyli Kościół w różnych miejscach, aby był Twoją świątynią dla nieustannej świetności i chwały Twojego imienia
Podobnie, jak w przypadku "starych" święceń, nowe słowa muszą wyrażać władzę biskupią oraz łaskę Ducha Świętego. A czy wyrażają? I tutaj mamy słynną "moc Ducha rządzącego". Kim jest Spiritus principalis? Może to być Duch Święty, a nie musi. Wyrażenie jest niejednoznaczne. A samej władzy biskupstwa czy też dopełnienia kapłaństwa próżno szukać w "nowym" rycie.
Podsumowując, "nowy" ryt święceń nie wskazuje na skutki kapłaństwa (biskupstwa). Brak w nim słów o władzy biskupstwa/dopełnienia kapłaństwa oraz moc Ducha rządzącego niejednoznacznie wskazuje na łaskę Ducha Świętego. W związku z tym, bazując na powyższym, obiektywnie można stwierdzić, ze nowe święcenia biskupie są wątpliwe.
Po pouczeniu Elekt staje przed Biskupem, głównym szafarzem święceń, który przemawia do niego:
Dawny zwyczaj, ustalony przez Ojców Kościoła, nakazuje, aby przyszłego biskupa wobec ludu zapytać, czy chce dochować wiary i wypełnić powierzony mu urząd posługiwania. Dlatego pytam cię:
Czy chcesz z łaską Ducha Świętego pełnić aż do śmierci powierzony nam przez Apostołów urząd posługiwania, który otrzymasz przez nałożenie naszych rąk?
Elekt odpowiada:
Chcę.
Biskup:
Czy chcesz wiernie i nieustannie głosić Ewangelię Chrystusa?
Elekt:
Chcę.
Biskup:
Czy chcesz zachować czysty i nienaruszony skarb wiary, który zgodnie z tradycją od czasów apostolskich zawsze i wszędzie strzeżony jest w Kościele?
Elekt:
Chcę.
Biskup:
Czy chcesz budować Ciało Chrystusa, to jest Kościół, i trwać w jedności z kolegium biskupów, pod przewodnictwem następcy świętego Piotra Apostoła?
Elekt:
Chcę.
Biskup:
Czy chcesz wiernie okazywać posłuszeństwo następcy świętego Piotra?
Elekt:
Chcę.
Biskup:
Czy jako miłujący ojciec chcesz razem z naszymi współpracownikami, prezbiterami i diakonami, troszczyć się o święty Lud Boży i kierować go na drogę zbawienia?
Elekt:
Chcę.
Biskup:
Czy ze względu na imię Pana chcesz być przystępny i miłosierny dla ubogich, przybyszów i wszystkich potrzebujących?
Elekt:
Chcę.
Biskup:
Czy jako dobry pasterz chcesz szukać zbłąkanych owiec i odnosić je do Pańskiej owczarni?
Elekt:
Chcę.
Biskup:
Czy chcesz nieustannie błagać wszechmogącego Boga za lud święty i nienagannie pełnić urząd posługiwania najwyższego kapłaństwa?
Elekt:
Chcę, z Bożą pomocą.
Biskup:
Niech Bóg, który rozpoczął w tobie dobre dzieło, sam go dokona.
Panie, przyjmij łaskawie nasze prośby; + wylej na Twojego sługę pełnię łaski kapłaństwa * i obdarz go mocą swojego błogosławieństwa. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Teraz Boże, wylej na tego wybranego * pochodzącą od Ciebie moc, * Ducha Świętego, który włada i kieruje, * którego dałeś Twojemu umiłowanemu Synowi, Jezusowi Chrystusowi, * On zaś dał Go świętym Apostołom, * aby w różnych miejscach ustanowili Kościół, jako Twoją świątynię, * na nieustanną cześć i chwalę Twojego imienia.Zaraz po tych słowach, w jednym ciągu padają kolejne:
Ojcze, który znasz serca, * spraw, aby ten Twój sługa, którego wybrałeś na biskupa, * kierował Twoim świętym ludem * i nienagannie sprawował najwyższe kapłaństwo, * służąc Tobie dniem i nocą.Wobec tego wszystkiego, należy Pańskie zarzuty oddalić nie tylko jako niezasadne, ale wręcz absurdalne. Przykro mi. A raczej cieszę się, bo to oznacza, że Kościół ma rację.
Jeśli dla Pana Duch, który został dany Chrystusowi i Duch, który został przez Chrystusa zesłany na Świętych Apostołów to nie musi być Duch Święty, to ręce mi opadają. Jakie inne "duchy" Jezus zsyłał na Apostołów?Samo określenie Duch rządzący (Spiritum principalem) niejednoznacznie wskazuje na Ducha Świętego. Jednak w kontekście całej formy sakramentalnej wskazuje ono na Ducha Świętego i jego łaskę. I tu przyznaję Panu rację.
Poza tym cały szereg obrzędów przygotowujących i wyjaśniających, w których kontekście to się znajduje czyni wszystko jednoznacznym.Odniosę się ponownie do Sacramentum ordinis Piusa XII:
3. Według nauki Kościoła sakramenty Nowego Zakonu jako znaki widzialne łaski niewidzialnej nie tylko oznaczają łaskę, której udzielają, ale również dają łaskę, którą oznaczają. We wszystkich obrządkach powszechnego Kościoła niezależnie od miejsca i czasu włożenie rąk i słowa przy tym wypowiedziane dostatecznie oznaczają udzielenie władzy i łaski wypływającej ze święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich. Tak np. święcenia udzielane w obrządku greckim bez podania instrumentów Kościół Rzymski zawsze uważał za ważne. I nawet na Soborze Florenckim, na którym doszło do unii między Grekami a Kościołem Rzymskim, nie żądano zmiany obrzędów święceń ani wprowadzenia ceremonii podania instrumentów. Życzeniem Kościoła było, ażeby Grecy nawet w samym Rzymie przyjmowali święcenia według własnego obrządku. Stad wniosek zgodny z nauką Soboru Florenckiego, że podanie instrumentów jako nie pochodzące z woli Chrystusa Pana nie jest istotne i dlatego nie jest potrzebne do ważności sakramentu. A jeśliby zaś sam Kościół uzależniał od tego ważność święceń, przysługuje mu prawo własną decyzję nie tylko zmienić, ale nawet uchylić.Powyższe stwierdzenie jednoznacznie określa, czym jest forma sakramentalna w przypadku święceń – są to słowa wypowiedziane podczas włożenia rąk. I te słowa muszą jednoznacznie wskazywać na moc święceń i łaskę Ducha Świętego. Jednoznaczne wskazanie na skutek sakramentu poprzez słowa spoza formy sakramentalnej (czyli „dopowiedzenie”) nie wystarcza. Pius XII dokładnie wyjaśnił, ze to sama forma ma wskazywać na skutki sakramentu:
Jedyną materią święceń diakońskich, kapłańskich i biskupich jest włożenie rąk a jedyną formą słowa określające użycie tej materii: oznaczają one skutek sakramentu, tj. władzę kapłańską i łaskę Ducha św.: Kościół tak je rozumie i w tym celu stosuje.
Wobec tego wszystkiego, należy Pańskie zarzuty oddalić nie tylko jako niezasadne, ale wręcz absurdalne. Przykro mi. A raczej cieszę się, bo to oznacza, że Kościół ma rację.Jak wykazałem wyżej, chyba Pan tej racji nie ma. Ale prawdą jest, że to Kościół ma rację.
Powyższe stwierdzenie jednoznacznie określa, czym jest forma sakramentalna w przypadku święceń – są to słowa wypowiedziane podczas włożenia rąk.
Deinde Consecrator, et assistentes Episcopi ambabus manibus caput consecrandi tangunt, dicentes:
Accípe Spíritum Sanctum.
Quo facto, Consecrator stans, deposita mitra, dicit
Propitiáre, Dómine, supplicatiónibus nostris, et inclináto super hunc fámulum tuum cornu grátiæ sacerdótalis, bene + dictiónis tuæ in eum effúnde virtútem. Per Dóminum nostrum Jesum Christum Fílium tuum, qui tecum vivit, et regnat in unitáte Spíritus Sancti Deus:
Natomiast poważny problem teologiczny w sprawie planowanej beatyfikacji rodziny Ulmów polega na innej kwestii, mianowicie po pierwsze na istotnej zmianie pojęcia męczeństwa. Kościół zawsze rozumiał męczeństwo jako oddanie życia za prawdziwą wiarę, czyli przynajmniej niewyraźną wiarę (fides implicita) w Jezusa Chrystusa. Tak więc zadanie śmierci danej osobie czy osobom musiało wynikać z nienawiści do prawdziwej wiary, do wiary w Jezusa Chrystusa (ex odio fidei). W przypadku rodziny Ulmów nie miało to miejsca, nawet jeśli motywacja rodziców w jakiś sposób była powiązana z ich wiarą. Niemcy zamordowali ich nie z powodu wyznawania wiary katolickiej, lecz z powodu ukrywania żydów, czyli łamania prawa (a właściwie bezprawia) okupanta. Właściwym motywem Niemców była w tym wypadku nienawiść do żydów, nie do wiary katolickiej. Rodzina Ulmów mogła swobodnie wyznawać i praktykować wiarę katolicką, aż do momentu ujawnienia ukrywania przez nich żydów. To ukrywanie samo w sobie nie wynika wprost z wiary katolickiej, to znaczy Ulmowie nie mieli takiego obowiązku na podstawie moralności katolickiej. Wręcz przeciwnie: narażenie życia swoich dzieci dla ratowania obcych ludzi jest moralnie przynajmniej wątpliwe, nawet jeśli motywacją było współczucie i to w kontekście naiwnego niedocenienia ryzyka dla własnej rodziny. Innymi słowy: motywacja rodziców mogła być szlachetna, gdyż byli to ludzie prości, kierujący się bardziej uczuciem niż rozumem oświeconym wiarą. Tym niemniej ryzykowanie życia nie tylko swojego lecz także swoich dzieci było conajmniej nieroztropne. Porządek sprawiedliwości wymaga spełnienia obowiązków wobec każdego według tego, co mu przysługuje. Dzieciom Ulmów przysługiwała troska o zapewnienie bytu i bezpieczeństwa. Natomiast obowiązek pomocy żydom poszukiwanym przez Niemców jest moralnie podrzędny wobec obowiązku rodzicielskiego. Innymi słowy: moralna jest tylko taka pomoc żydom, która nie narusza obowiązków wobec swoich dzieci. Ten obowiązek został tutaj jaskrawie naruszony, nawet jeśli Ulmowie działali z pobudek subiektywnie szlachetnych. Tym samym ta beatyfikacja jest sprzeczna z zasadami Kościoła pod każdym istotnym względem, zarówno co do katolickiego pojęcia męczeństwa, jak też co do istoty beatyfikacji jako stawiania za wzór postawy heroicznie katolickiej. Ulmowie ani nie zginęli za wiarę w Jezusie Chrystusa, ani ich działanie - choć mogło być subiektywnie szlachetne, wynikające z dobrego serca - nie może być wzorem w znaczeniu katolickiej moralności, która zakłada obiektywny porządek sprawiedliwości, także co do powinności rodzicielskich.http://teologkatolicki.blogspot.com/2023/01/czy-dziecko-nieochrzczone-moze-zostac.html (http://teologkatolicki.blogspot.com/2023/01/czy-dziecko-nieochrzczone-moze-zostac.html)
Czyny moralnie dobre, szlachetne, heroiczne mogą się brać z wiary, to wiara może być ich głównym motywem. Wtedy cierpią dlatego, że wierzą, że postępują zgodnie z wiarą. Np. św. Maria Goretti, dziewica, męczenniczka. Broniła czystości z powodu wyznawanej wiary. Była mordowana nie z nienawiści do Chrystusa, ale z pożądliwości mordercy. A jednak słusznie jest męczenniczką.Hm, ciekawy przykład. Przypomniały mi się morderstwa świętych Tomasza Becketa oraz Stanisława ze Szczepanowa którzy są czczeni przez Kościół jako męczennicy chociaż zginęli z powodu konfliktu politycznego z władcami. Natomiast jeśli chodzi o opieranie się przed nagłym atakiem gwałciciela to chyba większość normalnych ludzi by w ten sposób postąpiło bez względu na wyznawaną przez siebie religię lub jej brak. Czytałem wiele relacji historycznych o podobnych przypadkach z udziałem kobiet (i nie tylko) wywodzących się z różnych kultur i religii. Wydaje się że dla wielu ludzi perspektywa bycia zgwałconym/zgwałconą jest gorsza niż śmierć. W jaki sposób dowieść że śmierć w tego typu okolicznościach jest bezpośrednio związana z wiarą katolicką?
W jaki sposób dowieść że śmierć w tego typu okolicznościach jest bezpośrednio związana z wiarą katolicką?
http://idziemy.pl/wiara/kim-byli-meczennicy-z-warmii-/450/6/
Ur. w 1920, kawaler. Podczas drugiej wojny światowej przebywał na przymusowych robotach w Ramsowie. Pracował w gospodarstwie rolnym, którego właściciel był na wojnie. Żona właściciela za odmowę współżycia z nią, fałszywie oskarżyła Jana wobec gestapo o gwałt na jej dziecku. Bez sądu, został powieszony przez gestapo na drzewie przy drodze z Ramsowa do Wipsowa. Umarł jako męczennik cnoty czystości.
Czy Jan Gruba który odmówił Niemce zlegnięcia z nią.....
Jeśli uznamy za prawdziwą kronikę Kadłubka, to wiara dała mu i siłę i motywację do uczynków takich jak napomnienie : insta opportune, importune etc., do oparcia się królowi, do stanięcia w obronie surowo karanych etc. Za to został ścięty.
Gdyby naprawdę był zdrajcą, co niektórzy mówią, wychodząc od niejasnego terminu Galla Anonima, czy król zostałby wygnany? Bolesław Szczodry, człowiek papieża?
Jeśli tak było to króla wygnali kurwiarze.
@Kefasz
Chociażby i najświeższy
http://teologkatolicki.blogspot.com/?m=1
Czytań Mazarinie i do godzę do wniosku że można wiele słów klawiaturą wyklepać byle tylko dać ujść żydożerstwu.
Dlaczego uważam, iż ta konferencja była wojtylianistyczna? Chodzi nie tylko o osoby prelegentów, lecz sposób ich myślenia, argumentowania (choć ilość była tu jedynie szczątkowa), a także narzekania z lamentowaniem włącznie. Ciekawa była wzmianka, iż nawet w Polsce, gdzie nachalnie i groteskowo promuje się wręcz irracjonalny kult Jana Pawła II, dotychczas nie było żadnych obchodów najważniejszych - zdaniem tego środowiska, poniekąd słusznie - jego encyklik, mianowicie Veritatis Splendor oraz Fides et Ratio. Jak do tego doszło? Ano zapewne dlatego, że już za jego pontyfikatu dokumenty te pozostały praktycznie tylko na papierze, szanowane i podziwiane jedynie w środowiskach typu grono uczniów o. Krąpca, nawet nie na całym KUL-u. Po innych środowiskach na całym świecie spłynęły jak po kaczce, nawet w Rzymie, nie licząc rytualnych i przeważnie obłudnych pochwał i hołdów. W efekcie pozostał papier, bez żadnego czy prawie żadnego wpływu na treść i jakość nauczania teologii, a w konsekwencji także na katechezy i kazania. Dlaczego tak się stało? Problem jest prosty. Po pierwsze, z powodu sprzeczności między teorią a praktyką, konkretnie między oficjalnym nauczaniem a posunięciami choćby personalnymi. Oto najprostsze przykłady: Walter Kasper jako biskup diecezji Rottenburg-Stuttgart "zasłynął" z publicznego postulowania generalnego dopuszczenia rozwodników żyjących w innych związkach do sakramentów. Był to słynny publiczny list trzech biskupów Górnej Nadrenii, którego sygnatariuszami oprócz Kasper'a byli arcybiskup Fryburga Oskar Saier oraz biskup Moguncji Karl Lehmann. To nie był ich oryginalny pomysł, lecz byli tubą większości biskupów niemieckojęzycznych i prawie wszystkich profesorów zainstalowanych na wydziałach teologii katolickiej po Vaticanum II, gdzie powszechna i regularna była - nadal jest i jest obecnie promowana przez ekipę Franciszka - wrogość nie tylko względem tradycyjnej moralistyki katolickiej, lecz do jej resztek posoborowych. Nie przypadkowo ten list wystosowali oni praktycznie równocześnie z ukazaniem się encykliki VS. Otóż trafnie ocenili, że encyklika uderza we front oponentów sprzeciwiających się nauczaniu Humanae Vitae i Familiaris Consortio i że należy wyrazić sprzeciw, aczkolwiek nie wprost frontalnie, lecz w niby jednej szczegółowej kwestii jak sprawa rozwodników. Jakie były konsekwencje tego ewidentnego aktu publicznego buntu? Otóż Walter Kasper został w 1999 r. powołany do Rzymu na szefa Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, po czym w 2001 r. mianowany kardynałem. Równocześnie kardynałem został Karl Lehmann, co oznaczało poważne wzmocnienie "lewej nogi" w rychło spodziewanym konklawe, a także Jorge Bergoglio z Buenos Aires. Kasper, jak jest teraz oczywiste, będąc na urzędzie rzymskim torował drogę dla Bergoglio już na konklawe w 2005 r., a ostatecznie w 2013 r. Po drugie, Jan Paweł II odwoływał się regularnie wyłącznie do Vaticanum II, a do nauczania wcześniejszego bardzo rzadko, wyjątkowo i tylko o tyle, o ile potwierdzało nauczanie posoborowe. Wierność wobec Vaticanum II i zmian po nim była też najważniejszym, fundamentalnym kryterium w wyborze biskupów. Być może robił tak z tego powodu, że obawiał się oskarżeń o zdradę soboru, a ostatecznie groźby schizmy, co jest poniekąd zrozumiałe. Nie dostrzegł jednak, że już odbywa się schizma podskórna, a właściwie herezja i apostazja, którą, zdaje się, zaczął zauważać dopiero pod koniec swego życia, aczkolwiek przypisując winę czynnikom i trendom pozakościelnym, a nie procesom i działaniom wewnątrz Kościoła, w tym także swoim poczynaniom i zaniedbaniom. W tym właśnie tkwi fundamentalna pomyłka: obwinianie "współczesnego świata", konsumpcjonizmu, sekularyzmu itp., przy równoczesnym przeświadczeniu o własnej niewinności, rozumianej kolektywnie jako odpowiedzialność pokolenia, które sprawiło sobór V2 i jego stosowanie. Ta mentalność cechuje wojtylianistów także dziś. Od bergoglianistów różnią się tylko tym, że ubolewają nad odwróceniem się świata od nich, podczas gdy bergoglianiści chcą dogonić świat. Jedni i drudzy mają podobny, o ile nie identyczny stosunek do Tradycji Kościoła: ignorancja i pogarda, czy przynajmniej lekceważenie.https://teologkatolicki.blogspot.com/2023/09/tragizm-wojtylianizmu-konferencja-o.html (https://teologkatolicki.blogspot.com/2023/09/tragizm-wojtylianizmu-konferencja-o.html)