Forum Krzyż

Traditio => Summorum Pontificum => Wątek zaczęty przez: Talerpimmut w Września 29, 2020, 02:32:11 am

Tytuł: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Talerpimmut w Września 29, 2020, 02:32:11 am
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Załóżmy, że mieszkamy niedaleko kościoła, w którym sprawowana jest Msza święta trydencka. Niedaleko nie oznacza, że 2 kilometry od niego, może być i 500 metrów i 15 kilometrów. Co najważniejsze, Msza święta trydencka jest w naszym zasięgu, możemy na Nią dotrzeć w dość krótkim czasie, nie poświecając przy okazji połowy dnia. Większość osób przywiązanych do Mszy świętej trydenckiej nie jest osobami samotnymi. Większość z nas ma swoją sympatię, narzeczonego lub narzeczoną, dzieci, żonę... . Wyobrażamy sobie taką idylliczną scenkę, w której razem z całą rodziną uczęszczamy regularnie na Mszę świętą trydencką. Niestety życie bywa inne, żona może upierać się, że chce chodzić tylko na Mszę świętą po polsku, bo ona tam przynajmniej wszystko rozumie. Dzieci też mogą sprawiać podobne problemy. Rodzina pójdzie raz lub dwa razy na Mszę świętą trydencką, po czym stwierdzi, że oni chcą tylko na Mszę świętą po polsku, zaczną zarzucać, że rozbijamy rodzinę chodząc na Mszę świętą trydencką, że my sobie chodzimy na te swoje Msze, a nie chodzimy razem z nimi. A jak już pójdziemy z rodziną na Novus Ordo Missae, to chcą, żeby już tak chodzić za każdym razem. Spotykałem w środowiskach katolickich osoby, które były zaciekawione Mszą świętą trydencką, które poszły z ciekawości i gotowe są chodzić co jakiś czas na takie Msze. Są też osoby, które obstają twardo, że one tylko na Mszę świętą po polsku i osoby, które są wręcz wrogo nastawione do Mszy świętej trydenckiej. Kolejne problemy pojawiają się, gdy chcemy ochrzcić swoje dziecko po staremu.

    Co Państwo by poradzili w takich sytuacjach? W jaki sposób się zachowywać? Możemy oczywiście szukać swojej drugiej połówki w tradi-środowiskach, ale w ten sposób bardzo się ograniczamy, takich osób nie jest w Polsce przesadnie dużo. Możemy korzystać z sytuacji, gdy żona lub mąż nie są osobami religijnymi, ale przynajmniej nie przeszkadzają nam w praktykowaniu swojej wiary i przekazywaniu jej swoim dzieciom. Co robić w sytuacji, gdy żona lub mąż, który kiedyś był w Oazie, Odnowie, Neokatechumenacie, zaczyna zachęcać do nich nasze wspólne dzieci? Jak radzić sobie w sytuacjach, gdy nasza sympatia próbuje nas przekonać do regularnego uczesnictwa w jakichś odlotowych spotkaniach charyzmatycznych?

    Możemy też rozważyć bardziej ekstremalny przypadek, gdy do najbliższego kościoła z Mszą świętą trydencką mamy parę godzin drogi w jedną stronę, ale chciałbym bardziej skupić się na wyżej wspomnianym przypadku.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: miki w Września 29, 2020, 08:32:17 am
Możemy korzystać z sytuacji, gdy żona lub mąż nie są osobami religijnymi......
tak sobie myślę, że gdybym miał już nigdy w życiu nie pójść na Mszę Trydencką, a na NOM tylko, ale miałoby to sprawić że moja żona stanie się osobą religijną, potem wierzącą, a w konsekwencji dostąpi zbawienia - to w życiu bym na Mszę Trydencką nie poszedł.

W zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że w mojej parafii jest MT codziennie. :) żona - mimo że słowa po łacinie nie zna - zapowiedziała, że nie będziemy ograniczać się do półśrodków (NOM po łacinie)...
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: gnome w Września 29, 2020, 09:02:18 am
Obserwuje to nieraz.
W rodzinie rewolucyjnie (żona "nosi spodnie" i oczywiście pracuje), w życiu rewolucyjnie (dzieci chowane "bezstresowo"), w pracy rewolucyjnie (wyjazdy integracyjne, imprezy firmowe) ALE chciałbym dołożyć Msze Trydencką bo wtedy będzie dobrze.
Nie będzie.


Cytuj
Możemy oczywiście szukać swojej drugiej połówki w tradi-środowiskach, ale w ten sposób bardzo się ograniczamy, takich osób nie jest w Polsce przesadnie dużo.
Mamy takich znajomych. Ostatnio o nich w domu rozmawialiśmy sporo z żoną. Pięknie swoje dzieci wychowali (5kę). Trójka już w wieku "do żeniaczki" i faktycznie się rozglądają a nawet zaręczają i wszystko w środowisku tradycji.
To nie łatwe dzisiaj to prawda, za 10 lat będzie łatwiej bo tradycja w Polsce jest młoda i dopiero za kilka dobrych lat pojawi się "na rynku" ta zgraja tysięcy małych tradycjonalistów.
Mimo wszystko, nie poszedłbym na łatwiznę (tak, tak wiem, że Pan Bóg działa cuda itd. itp.) bo lepiej mieć problemy na tym etapie niż na późniejszym.

Inny przypadek znany mi. On tradycjonalista ona miała "też spróbować". Się nie przyjęło. On marzy o wielkiej rodzinie a ma jednego już nie małego syna. On marzy o codziennej Mszy a ma coniedzielny NOM dla dzieci. Itd. itp. i tak setki problemów.
Kolega się nie często uśmiecha. Trzeba było może powalczyć....
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Września 29, 2020, 10:27:23 am
W tym temacie pozwolę sobie zauważyć, że problem ten nie jest nowy - bywało bowiem w historii i bywa do dzisiaj, że ON prawosławny a ONA katoliczka (vide - Kresy), lub ON ateista, a ONA protestantka . . .  I jakoś było. Niektóre taki małżeństwa - zwłaszcza wśród prostego ludu funkcjonowały jakoś, czasami lepiej niż dwoje gorliwych jednej wiary. .  I co z tym zrobić?
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Adimad w Września 29, 2020, 13:37:15 pm
To, o czym p. Fideliss napisał, to zresztą ciekawe: i zawsze mnie to intrygowało. Niby w starych, dobrych czasach Kościół tak surowo zniechęcał do mieszanych małżeństw, niby tyle żądano od strony niekatolickiej, niby tyle wydawano kaznodziejskiej literatury zniechęcającej do poślubiania ateuszy, żydów, protestantów, schizmatyków... i co? I nic, w biografiach wielkiej liczby ludzi, sławnych i nieznanych, przeczytać można, że np. "pobożna matka, ojciec mason i liberał", "ojciec nominalny katolik, matka poganka z Syberii, ślub prawosławny", "ojciec luteranin, matka katoliczka" etc.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 29, 2020, 14:51:27 pm
Ciężka to sprawa, ale sytuacja nierzadka: jeden współmałżonek "odkrywa" starą mszę i usiłuje przekonać drugą połówkę.

Jeżeli to kobieta zacznie, to mężczyznę przekonać chyba nieco łatwiej. Przekonanie kobiety może być większym problemem. Tu muszę się zresztą zgodzić z p. gnome:  jeżeli kobieta pracuje poza domem, a jeszcze w dodatku robi tzw. "karierę", to wtedy jest podwójnie trudno. W mojej parafii w zasadzie nie znam żadnej kobiety, która by była w wieku wychowującym dzieci i pracowała. Trafia się wyjątek co jakiś czas, ale albo przestaje przychodzić, albo przestaje pracować.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 29, 2020, 17:46:52 pm
To, o czym p. Fideliss napisał, to zresztą ciekawe: i zawsze mnie to intrygowało. Niby w starych, dobrych czasach Kościół tak surowo zniechęcał do mieszanych małżeństw, niby tyle żądano od strony niekatolickiej, niby tyle wydawano kaznodziejskiej literatury zniechęcającej do poślubiania ateuszy, żydów, protestantów, schizmatyków... i co? I nic, w biografiach wielkiej liczby ludzi, sławnych i nieznanych, przeczytać można, że np. "pobożna matka, ojciec mason i liberał", "ojciec nominalny katolik, matka poganka z Syberii, ślub prawosławny", "ojciec luteranin, matka katoliczka" etc.

Myślę, że to jednak dotyczyło głównie ludzi, których biografie ktoś napisał, czyli mimo wszystko z wyższych warstw społecznych. Wierchuszce  zawsze było więcej wolno.  Wątpię, aby wśród chłopów było wiele małżeństw mieszanych z innowiercami.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Września 29, 2020, 17:53:34 pm
Cytuj
Trójka już w wieku "do żeniaczki" i faktycznie się rozglądają a nawet zaręczają i wszystko w środowisku tradycji.
To nie łatwe dzisiaj to prawda, za 10 lat będzie łatwiej bo tradycja w Polsce jest młoda i dopiero za kilka dobrych lat pojawi się "na rynku" ta zgraja tysięcy małych tradycjonalistów.
Tylko, że to będzie chów wsobny ;), to nie jest dobre rozwiązanie. Poza tym w takich zamkniętych środowiskach b. często kobiety są na proszkach. Tak jak w Opus Dei.

W tym temacie pozwolę sobie zauważyć, że problem ten nie jest nowy - bywało bowiem w historii i bywa do dzisiaj, że ON prawosławny a ONA katoliczka (vide - Kresy), lub ON ateista, a ONA protestantka . . .  I jakoś było. Niektóre taki małżeństwa - zwłaszcza wśród prostego ludu funkcjonowały jakoś, czasami lepiej niż dwoje gorliwych jednej wiary. .  I co z tym zrobić?

No właśnie, bywało bardzo różnie. Przykłady z życia:
Gdy żyd z małego miasteczka zakochał się po uszy w katoliczce i dla niej się chrzcił to policja ( w XX-leciu) dzień i noc musiała czuwać bo żydzi nałożyli fatwę ...i w końcu policja poddała się. Żyda przekonano do przeprowadzki z rodziną do dużego miasta.
W XIX w były małżeństwa prawosławno-katolickie. Jak to formalnie było tego nie wiem (chętnie się dowiem). Wówczas córki chodziły z matką katoliczką do kościoła, synowie z ojcem do cerkwi.
Z małżeństwami posoborowo - katolickimi jest gorzej. Wystarczy rozejrzeć się, ilu jest żonatych facetów na mszach - samotnie. Na dodatek dręczy ich pytanie, czy mogę spełnić obowiązek niedzielny na novusie. No ale na to pytanie nikt nie chce tym zakłopotanym dać odpowiedzi (zadawałem to pytanie księżom IBP - bez odpowiedzi)
Ale są także w Bractwie ludzie, którzy chodzą na Tridentinę a za tydzień na novusa. Ja nazywam to synkretyzmem - oni "płodozmianem" -cytat.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Talerpimmut w Września 29, 2020, 18:06:33 pm
Możemy korzystać z sytuacji, gdy żona lub mąż nie są osobami religijnymi......
tak sobie myślę, że gdybym miał już nigdy w życiu nie pójść na Mszę Trydencką, a na NOM tylko, ale miałoby to sprawić że moja żona stanie się osobą religijną, potem wierzącą, a w konsekwencji dostąpi zbawienia - to w życiu bym na Mszę Trydencką nie poszedł.

W zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że w mojej parafii jest MT codziennie. :) żona - mimo że słowa po łacinie nie zna - zapowiedziała, że nie będziemy ograniczać się do półśrodków (NOM po łacinie)...

A dlaczego Msza Trydencka miałaby tegoż samego nie sprawić? A jeżeli dzięki NOM stanie się bardziej religijna i wierząca, to dlaczego nie pójść z nią potem na Mszę trydencką?  ;)


Cytuj
Trójka już w wieku "do żeniaczki" i faktycznie się rozglądają a nawet zaręczają i wszystko w środowisku tradycji.
To nie łatwe dzisiaj to prawda, za 10 lat będzie łatwiej bo tradycja w Polsce jest młoda i dopiero za kilka dobrych lat pojawi się "na rynku" ta zgraja tysięcy małych tradycjonalistów.
Tylko, że to będzie chów wsobny ;), to nie jest dobre rozwiązanie. Poza tym w takich zamkniętych środowiskach b. często kobiety są na proszkach. Tak jak w Opus Dei.

Większość z nas ma ten chów wsobny w genach. ;) Cóż innego działo się kiedyś na wsiach? Pokolenia mijały, a mąż i żona z sąsiedztwa. A to państwo młodzi mają wspólnego przodka zmarłego 90 lat przed ich narodzinami. Może uda mi się chociaż wnuka tradi-wyswatać, nim ten doświadczy szóstej fali pentekostalizacji.

To, o czym p. Fideliss napisał, to zresztą ciekawe: i zawsze mnie to intrygowało. Niby w starych, dobrych czasach Kościół tak surowo zniechęcał do mieszanych małżeństw, niby tyle żądano od strony niekatolickiej, niby tyle wydawano kaznodziejskiej literatury zniechęcającej do poślubiania ateuszy, żydów, protestantów, schizmatyków... i co? I nic, w biografiach wielkiej liczby ludzi, sławnych i nieznanych, przeczytać można, że np. "pobożna matka, ojciec mason i liberał", "ojciec nominalny katolik, matka poganka z Syberii, ślub prawosławny", "ojciec luteranin, matka katoliczka" etc.

Myślę, że to jednak dotyczyło głównie ludzi, których biografie ktoś napisał, czyli mimo wszystko z wyższych warstw społecznych. Wierchuszce  zawsze było więcej wolno.  Wątpię, aby wśród chłopów było wiele małżeństw mieszanych z innowiercami.

Choć zdarzały się takie przypadki np. w środowisku XIX-wiecznych miejskich rzemieślników mieszkających niedaleko pruskiej granicy. Na przykład - on katolik, ona luteranka, ślub w parafii ewangelickiej, dzieci chrzczone u katolików, żona ma akt zgonu u katolików. Albo - on katolik, ona luteranka, synowie chrzczeni u katolików, a córki u luteran.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Są problemy w parach katolik-luteranka, prawosławny-katoliczka, katolik-niewierząca i innych im podobnych. Jak więc opisać sytuację, gdy np. on chce z nią chodzić na Mszę trydencką, a ona z nim na stadionowe uzdrowienia i nabożeństwa ekumeniczne?
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Września 29, 2020, 19:54:34 pm
Cytuj
tak sobie myślę, że gdybym miał już nigdy w życiu nie pójść na Mszę Trydencką, a na NOM tylko, ale miałoby to sprawić że moja żona stanie się osobą religijną, potem wierzącą, a w konsekwencji dostąpi zbawienia - to w życiu bym na Mszę Trydencką nie poszedł.

No tak, ale gdyby mogło to być możliwe co pan pisze (stać się osobą religijną i dostąpić zbawienia) to by księża IBP o tym powiedzieli wiernym w pełnej łączności. Tymczasem milczą jak grób i sami nie praktykują.

Ponadto chodzenie na nabożeństwo luterańskie też może spowodować, że żona stanie się bardziej religijna. No a zbawienie też może nastąpić, bo zależy wyłącznie od Boga.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 29, 2020, 20:24:48 pm
Ale są także w Bractwie ludzie, którzy chodzą na Tridentinę a za tydzień na novusa. Ja nazywam to synkretyzmem - oni "płodozmianem" -cytat.

Trudno wytrzymać coś takiego na dłuższą metę i zachować zdrowe zmysły.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Września 29, 2020, 22:08:56 pm
Ale są także w Bractwie ludzie, którzy chodzą na Tridentinę a za tydzień na novusa. Ja nazywam to synkretyzmem - oni "płodozmianem" -cytat.

Trudno wytrzymać coś takiego na dłuższą metę i zachować zdrowe zmysły.

Mam nadzieję, że poglądu tego nie wyraża pan na podstawie własnego doświadczenia  ;)

Zagubieni wierni tradycyjni w KK, pozostawieni sobie*, niestety mają niejakiego bzika. Gdy dochodzi do tego nie tylko konflikt z małżonkiem, ale z całą rodziną ... no to przypuszczam, że nie chciałbym być w ich skórze.

* księża indultowi "Bi" namawiają na "płodozmian". Ks IBP ...nie wiem co mówią...bo nie mówią zapewne z obawy, że taki Nycz zabierze im zabawki. Księża z Bractwa stanowczo odrzucają synkretyzm. Tak czy owak, wierny o słabszej konstrukcji psychicznej otoczony rodziną, która nie rozumie dlaczego nie chce on pójść na Boszaborę lub Pachamamę, ma delikatnie mówiąc - przerąbane.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Talerpimmut w Września 29, 2020, 23:48:16 pm
Tak czy owak, wierny o słabszej konstrukcji psychicznej otoczony rodziną, która nie rozumie dlaczego nie chce on pójść na Boszaborę lub Pachamamę, ma delikatnie mówiąc - przerąbane.

W końcu 38-60 złotych piechotą nie chodzi, w końcu Godzinki do odśpiewania, zawsze jest powód. ;)
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 30, 2020, 03:06:24 am
Mam nadzieję, że poglądu tego nie wyraża pan na podstawie własnego doświadczenia  ;)

Na podstawie własnego doświadczenia...

Dawno, dawno temu, kiedy "odkryłem", że mam w pobliżu tradycyjną parafię, zaczęliśmy z żoną tam chodzić, ale najpierw tylko co drugą niedzielę. Taki był pomysł - szkoda nam było porzucić parafię polską, do której wtedy należeliśmy. Musi Pan wiedzieć, że na obczyźnie przynależność do polskiej parafii spełnia, prócz aspektu religijnego, także inne funkcje - to taki kawałek Polski. Nie było nam więc łatwo powiedzieć "żegnajcie" wszystkim ludziom, z którymi byliśmy zaprzyjaźnieni.  Dla nas porzucenie polskiej parafii było też porzuceniem polskich kazań, polskich pieśni, polskich obrzędów. Oznaczało to też odebranie naszym dzieciom regularnego doświadczania znaczącego kawałka polskiej kultury. Strasznie nam było szkoda.

No więc myśleliśmy, że będziemy chodzić raz tu, raz tam. Ale po dwóch miesiącach okazało się, że tak się nie da. Tzn. może się i da, ale ryzyko schizofrenii jest wielkie  :)
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Września 30, 2020, 15:06:35 pm
Jest Pan bardzo krytyczny... Ale w dużej mierze słusznie. Ja tych ułomności parafii "etnicznych" nie widziałem wówczas tak wyraźnie, dopiero zobaczyłem to kiedy zacząłem chodzić na tradycyjną mszę. To mnie poniekąd zmusiło do jasnego określenia pewnych poglądów, i zobaczyłem wówczas całą mizerię polonijnego środowiska.

Ale mimo tego daleki jestem od potępienia w czambuł. Wśród Polonii są, przynajmniej tu u mnie, ludzie bardzo wartościowi, i nie wszystko jest głupotą i megalomanią. Więcej, byłoby na czym budować, gdyby była chęć. W mojej parafii jest w tej chwili już całkiem sporo "uciekinierów" z polonijnych kościołów, wielu z nich ma nawet za sobą jakieś bunty, pisanie listów, próby zahamowania negatywnych zmian itd. Po latach frustracji i bezowocnych wysiłków w końcu poddali się i przyszli do nas - i nagle voila, spokój ducha, jak Pan napisał.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Września 30, 2020, 18:30:29 pm
Cytuj
Po latach frustracji i bezowocnych wysiłków w końcu poddali się i przyszli do nas - i nagle voila, spokój ducha, jak Pan napisał.

Bardzo ładnie pan to opisał. Wielu z nas doświadczyło tego. Ale rozwinmy temat.
Pierwszym krokiem dla wielu było przejście z parafii do indultu. To pierwsze zerwanie. Różnie proboszczowie reagowali. Później zostali przeszkoleni przez kurialistow na spotkaniach. Mieli nie wytykać odejścia i być miłym. I chyba tak było, z wyjątkami. U mnie zemszczono się na dziecku "prowodyra" pisania listów do ED...i posługując się ordynarnym kłamstwem nie dopuszczono do bierzmowania.

Regularne chodzenie do indultu, zwłaszcza gdy jest blisko, odzwyczaja od nowusa i obnaża jego nikczemność.  Zatem powrotu do nowusa nie ma. Księża indultowi robią co mogą by wskazać, że różnicy nom/ tridentiny nie ma. Czasami aby to uwiarygodnić kaleczą tridentinę np każąc recytować Credo. Gdy do tego dołożymy flirty Rzymu i bp lokalsow z LGBT i politykami np HGW...wierni są już gotowi na kolejny krok

Kolejnym krokiem jest Bractwo. Czasami mają lepszą lokalizację, czasami godzinę ale na pewno kazania. Brak też jest wygłupów liturgicznych.
Później człowiek zastanawia się nad "fundamentem" Bractwa wg abp Lefebvre: zawsze z Rzymem. I tu pojawiają się pytania. O ile w latach 70-tych można było mieć nadzieję to za Bergoglio, który korzystając z dogmatu nieomylności zaczyna produkować kwity przeczące Ewangelii...
Na dodatek Bractwo będąc wierne maksymie wierności i uciekając od nalepki schizmatyków wpada w pułapkę. Np nie krytykuje Bergoglio bo ten dał Bractwu jakiś tam przywilej itp.
Słowem Bractwo stając w obronie Mszy Tradycyjnej Kościoła Rzymskiego broni tych, którzy Kościół niszczą.

W sumie to ciekawe...
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Września 30, 2020, 20:44:24 pm

Regularne chodzenie do indultu, zwłaszcza gdy jest blisko, odzwyczaja od nowusa i obnaża jego nikczemność.
W sumie to ciekawe..
.
[/quote]

O la la! Za ostro pan pojechał panie Rysio. Nie mogę nie zareagować na tę "nikczemność". No bez przesady! Zmieni, złagodzi pan rzeczownik, czy wchodzimy w dyskusję?
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Września 30, 2020, 22:40:40 pm
Nie dyskutuje się z odczuciami. Co czuje człowiek wie tylko ten, który to opowiada.
Można się dziwić, można zakwestionować znaczenie słowa (poniżej podaję z internetu zakres znaczeniowy jaki posłużył do wypowiedzi).

Gdybym opisywał nabożeństwo baptystów - bardzo podobne do novusa (tak, że prawosławni mają trudności z ich odróżnieniem) - nie wypowiedziałbym się tak ...kwalifikująco. Dlaczego? - bo nie jestem emocjonalnie związany z ich wyznaniem.
Natomiast novus ordo jest przyczyną sprzeciwu abp M.L, powstania Bractwa, Una Voce, listów otwartych intelektualistów z całego świata do Pawła VI, powstania fk i MP SP.

Polecam lekturę listu Agaty Christie, gdzie jest mowa o zniszczeniu wiekowej budowli, która była wkładem do kultury całego świata. Rzecz jasna, AC nie napisała czym jest novus - ale można domniemywać, że przeciwieństwem zniesionej Starej Mszy. Później dowiadujemy się, że novus ordo jest banalnym produktem chwili spisanym na serwetce w knajpie na Zatybrzu - nikczemnym produktem chwili.

Cytuj
niewiele wart, marny, lichy, błachy, mizernej postaci.
Kazał przywieść dwa konie, jeden z nich był znędzniały i nikczemny, drugi spasły, dorodny, rześki.

... dodatkiem chrzanu ze śmietaną choć w części zniwelowało moje wcześniejsze nikczemne doznania. Bardzo mnie to rozanieliło, bo nie lubię o kimś...

postępujący w sposób godny potępienia

Marian Opania, podczas wywiadu TV powiedział, że jest aktorem charakterystycznym i z uwagi na swój nikczemny wygląd nie gra hrabiów ale właśnie...
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Teresa w Października 01, 2020, 08:35:47 am
I jeszcze jeden cytacik:
Cytuj
Miało się trocha przyrodzonych zdolności - odrzekł pan Michał - i ojciec od małego wkładał, któren nieraz mi mówił: "Dał ci Bóg nikczemną postać, jeśli się ludzie nie będą ciebie bali, to się będą z ciebie śmieli."
:)
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Października 01, 2020, 09:13:54 am
No dobrze już, dobrze. Nie dyskutuje się z odczuciami.

Dobrze, że starszej babci, która idzie na Novusa nie powie pan, że idzie na nikczemną mszą.
Mój bliski znajomy, w moim wieku, bardzo gorliwy ALE   pro-nivusowaty katolik, któremu zaproponowałem; "To ja cię wezmę Januszku na tę trydencką mszą - przypomnisz sobie jak to było, odrzekł: a daj mi spokój, ksiądz nachylał się nad kielichem jakby dostał skrętu kiszek, coś tam szeptał po łacinie, a zakończył słowami - ite missa est - co lud rozumiał jako; idżcie mięso jeść, daj mi spokój . . .
No, takie miał odczucia.
A potem żeby mnie pozłościć dodał; "Wiesz, ja komunię na ręke bardziej przeżywam. Przecież nasz Zbawiciel w wieczerniku uczniom chleba do ust nie wkładał."


Nie dyskutuje się z odczuciami.

Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Października 01, 2020, 15:40:22 pm
Jedno wiem na pewno: jeśli się komuś powie, że chodzi na nikczemną mszę, to nie pomoże to w przyciągnięciu tej osoby na mszę tradycyjną.

Niestety, jest to jeden z grzechów tradsów, paskudna przypadłość, którą widziałem nieraz w akcji. Łapie się świeżego delikwenta i natychmiast wali do niego z grubej rury: "wasza novusowa msza jest heretycka, nikczemna, protestancka, blużniercza" czy jaki tam jeszcze barwny epitet się nawinie. No i potem zdziwienie, że delikwent się "zraził". Ja bym się też zraził.

Albo inne klasyczne zagranie: dziewczyna przychodzi na pierwszą swoją mszę trydencką. Po mszy przy wyjściu łapie ją jakaś starsza paniusia i poucza, jak należy się ubierać do kościoła. I znowuż zdziwienie, że dziewczyna się nie  pojawiła więcej.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Fideliss w Października 01, 2020, 16:46:33 pm
No i jak zwykle pan Regiomontanus trafia w sedno sprawy.  Bingo! A ja jeszcze dopowiem; moderation in all things! Moderation!
Nic tak nie zniechęca adwersarza (tutaj przeciwnika mszy trydenckiej)  jak nasz nieopamiętany atak na novusa.
Politycznie trzeba, dyplomatycznie, spokojnie.  :)
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Października 01, 2020, 17:28:07 pm
Miałem osobiście taki przypadek. Przyprowadziłem kolegę, po mszy powiedział mi, że nieprawdopodobnie go wzruszyło wszystko, co zobaczył, i widać było, że jest zainteresowany. No więc zaprosiłem go po raz wtóry, na bierzmowanie syna, i poszedł po mszy z nami na kawę do podziemi kościoła. Tam dopadł go jeden z naszych nawiedzonych parafian (skądinąd bardzo porządny człowiek, mający dobre chęci, nie wątpię) i przypuścił, jak Pan Fideliss to nazwał, "nieopamiętany atak na novusa".

Rezultat jest taki, że kolega zaczął uważać nasze środowisko za lekko stuknięte. Raczej już nie przyjdzie.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Października 01, 2020, 17:37:56 pm
No i jak zwykle pan Regiomontanus trafia w sedno sprawy.  Bingo! A ja jeszcze dopowiem; moderation in all things! Moderation!
Nic tak nie zniechęca adwersarza (tutaj przeciwnika mszy trydenckiej)  jak nasz nieopamiętany atak na novusa.
Politycznie trzeba, dyplomatycznie, spokojnie.  :)

Chyba panowie się nie rozumiemy co do rzeczy istotnej: Forum Krzyż, o ile dobrze rozumiem, nie jest narzędziem propagandy Tradycji tylko forum dyskusyjnym; wolnym - wolności ubezpieczającym.
Nigdy nie myślałem, że jesteśmy neonami a rebours lub "Idziemy" a rebours.

Nigdy, zwłaszcza przy zbieraniu podpisów pod listem do ED nikogo nie przekonywałem o lepszości Mszy. Dlaczego? ponieważ uważam, że to musi być "coup foudre" - grom z jasnego nieba. I tak bywa - wielu z nas mogło by o tym opowiedzieć; albo Andre Frossard.
I w tym jest wielkość fk - w szczerej rozmowie a nie zakłamanym mieszczańskim "i co ludzie powiedzą?" Bukietowej.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Regiomontanus w Października 01, 2020, 21:41:04 pm
Oczywiście, że mamy tu wolność słowa. Toteż ja powyżej napisałem tylko, jaka czasem jest rzeczywistość.

Natomiast wracając do epitetów takich jak nikczemny użytych w stosunku do NOM: mnie osobiście to nieco razi - choć niczego Panu pisać nie zabraniam, ani mi to w głowie.

Tak samo jak mnie razi, kiedy ktoś prostytutkę nazwie k**wą. Wolę, jak napisze, że to córa Koryntu.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Października 01, 2020, 22:02:05 pm
Cytuj
Tak samo jak mnie razi, kiedy ktoś prostytutkę nazwie k**wą. Wolę, jak napisze, że to córa Koryntu.

Ale zgadzamy się co do oceny moralnej tego zawodu.

Nikczemność to nieco zapomniane słowo ale świetnie oddaje wiele aspektów współczesności: np języka mediów, estetyki Warszawy, itp.
Słowo nikczemny nie jest wulgarne jak rzeczona przez pana K*.

Wracając do tematu wątku; jak państwo, którzy uczęszczają do Bractwa są postrzegani w rodzinach swoich? Czy wyznanie (katolickie) budzi jeszcze ciekawość lub emocje?
Czy uczęszczanie na Tridentinę nie wyklucza państwa z "polskości" w oczach rodzimowiercow janopawlowych :-) ?
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Talerpimmut w Października 01, 2020, 22:15:14 pm
Czy uczęszczanie na Tridentinę nie wyklucza państwa z "polskości" w oczach rodzimowiercow janopawlowych :-) ?

Tylko skłoniło do podejrzenia o moją przynależność do jakiejś sekty, drobiazg. :)
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: gnome w Października 02, 2020, 00:15:23 am
Cytuj
Trójka już w wieku "do żeniaczki" i faktycznie się rozglądają a nawet zaręczają i wszystko w środowisku tradycji.
To nie łatwe dzisiaj to prawda, za 10 lat będzie łatwiej bo tradycja w Polsce jest młoda i dopiero za kilka dobrych lat pojawi się "na rynku" ta zgraja tysięcy małych tradycjonalistów.
Tylko, że to będzie chów wsobny ;), to nie jest dobre rozwiązanie.

Czasem to akceptowalne rozwiązanie. Często to najlepsze rozwiązanie. W dzisiejszych realiach to praktycznie jedyne rozwiązanie.


Cytuj
Trójka już w wieku "do żeniaczki" i faktycznie się rozglądają a nawet zaręczają i wszystko w środowisku tradycji.
To nie łatwe dzisiaj to prawda, za 10 lat będzie łatwiej bo tradycja w Polsce jest młoda i dopiero za kilka dobrych lat pojawi się "na rynku" ta zgraja tysięcy małych tradycjonalistów.
Poza tym w takich zamkniętych środowiskach b. często kobiety są na proszkach. Tak jak w Opus Dei.

Panie a w sektach hinduistycznych to się nawet zbiorowo wieszają. Tak mi mówili jedni tacy. Nie ma co z tymi zamkniętymi środowiskami oj niema. Ja tam wiem co oni tam robią, ino daleko od nich.

Możemy korzystać z sytuacji, gdy żona lub mąż nie są osobami religijnymi......
tak sobie myślę, że gdybym miał już nigdy w życiu nie pójść na Mszę Trydencką, a na NOM tylko, ale miałoby to sprawić że moja żona stanie się osobą religijną, potem wierzącą, a w konsekwencji dostąpi zbawienia - to w życiu bym na Mszę Trydencką nie poszedł.

Rzecz w tym, że opisany scenariusz jest praktycznie niemożliwy a odwrotny (utrata prawdziwej wiary poprzez chodzenie na NOM) jest dość prawdopodobny.

Ostatnio "bardzo pobożna" Pani opowiadała, że to nawet dobrze z tą Mszą przez telewizor wyszło, dzieci nie musi od rana na szybko ogarniać z mężem się nie kłuci, nawet na dobre to dla rodziny wyszło i że teraz kiedy można już chodzić to ona nie chodzi, bo to bezcelowe a łaski dla siebie i rodziny widzi większe przy Mszy przez TV.
Odpowiedziałem zupełnie szczerze i z przekonaniem, że zgadzam się z nią w 100% - chodzenie na NOM jest bezcelowe!
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Października 02, 2020, 13:05:42 pm
Czy uczęszczanie na Tridentinę nie wyklucza państwa z "polskości" w oczach rodzimowiercow janopawlowych :-) ?

Tylko skłoniło do podejrzenia o moją przynależność do jakiejś sekty, drobiazg. :)

No to pięknie  :)

Skoro uczestnicy starej mszy nie są katolikami to czy są jeszcze Polakami?
Czy Polak-katolik może nie być fanem J-P II ? Pytam o Indultowców bo Fsspx to Niemcy  ;)

A czy prawosławni są Polakami? (katolikami nie są tak jak Tradsi, co już wiemy)
Zbliża się 11 XI, w ubiegłym roku na Marszu Niepodległości widziałem transparent "Prawosławni Polacy wierni itd..." - jakoś tak tam było.
Czy wyznanie lub jego brak decyduje o "polskości" w państwa rodzinach?

Czy Fsspx - to Niemiec, prawosławny - to ruskie onuce, ewangelik ... co najmniej podejrzany, bezwyznaniowiec - ani chybi pedał.
Pytania coraz bardziej aktualne przy realizowanej lgbetyzacji społeczeństwa przez administrację i budżetowych beneficjentów zmian.

Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Chorthippus.parallelus w Października 02, 2020, 16:48:52 pm
Czy uczęszczanie na Tridentinę nie wyklucza państwa z "polskości" w oczach rodzimowiercow janopawlowych :-) ?

Tylko skłoniło do podejrzenia o moją przynależność do jakiejś sekty, drobiazg. :)

Moja żona została poinstruowana przez siostrę zakonną, że "pani mąż pewnie sobie jakąś babę na boku znalazł".
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: Sławek125 w Października 02, 2020, 17:05:52 pm
U nasz na południu stosuje się metode na "kociorza". Moja żona dowiedziała się, że przystalem do "kociorzy", gdy wyszło że do Bractwa jeżdze. Oczywiście proboszcz doskonale wiedział gdzie jeżdze ale nie sprostował, gdy w jego obecności takie słowa padały. Jest więc jeszcze gorszy od tych nieszczęśników, którzy te brednie powtarzają. To tak na marginesie tego moderation, moderation o którym pan Fideliss wspomina i zaleca.
Tytuł: Odp: Tradycjonaliści, a ich rodzina i bliscy.
Wiadomość wysłana przez: rysio w Października 02, 2020, 17:22:15 pm
U nas w dekanacie piaseczynskim jedna pobozna kobieta w pełnej łączności z każdym bp-em i proboszczem udała się do proboszcza upewnić się czy tridentinę sprawowana w kaplicy szkolnej w Piasecznie jest koszer. Proboszcz odburknal że jest koszer ale że nie poleca. Kobita na to, że tam podobno jest pięknie i b.poboznie. Na to proboszcz odpowiedział, że lepiej zadbać o pobożność na naszej mszy.
Pamiętajmy, lokalni biskupi wyprali mózgi ( wiele prania chyba nie mieli) proboszczom na okoliczność tej zarazy pobożnościowej. Tak więc są przygotowani na " podchwytliwe pytania" :)