Przed soborem w latach 30. - tak. Ale w czasach monarchii, aż do końca I wojny światowej już nie (z wyjątkiem narodów jak Polska czy Słowacja, gdzie księża byli aktywni w ruchach narodowych).
Tak się nie stało, księża wycofali się z polityki całkowicie.
Potęga religii zasadza się nie na poparciu, jakie jej dają władze państwowe, lecz na sumieniu ludów. Niczego nie powinna się ona obawiać, natomiast wszystkiego spodziewać się może od wolności powszechnej i nieograniczonej. Było to nieszczęściem, że słudzy Kościoła poczytywali sprawę religii za połączoną nierozerwalnie z władzą państwową, zwłaszcza od czasów Ludwika XIV-go, za którego przerodziła się ona w despotyzm. Stąd poszło, że wielu szczerych stronników Kościoła stawało się przeciwnikami wolności i wszelkiego duchowego postępu, a natomiast wielu gorących przyjaciół wolności i postępu, dlatego właśnie, powiększyło szeregi śmiertelnych wrogów Kościoła. Źródłem bezbożnej filozofii w XVIII-ym stuleciu był widok Kościoła w niewoli despotów. Przyczyną obecnego odstępstwa od religii jest uważanie sług Kościoła za wrogów wolności i hamulec postępu. Bóg i wolność – to dwie zasady nierozłączone i nieodzowne. Gdzie jednej z nich braknie, tam ani jednostka trwałego szczęścia ani naród zbawienia nie znajdzie. Obie są konieczne dla odrodzenia społeczeństwa. Odrodzenia tego dokona nowy lud, pod wpływem głębiej pojętego Chrystianizmu, na ruinie rozkładających się społeczeństw dzisiejszych. Jeśli się posuniemy tak daleko, że i katolicy wołać będą: wolności! wolności! wówczas wiele rzeczy w innej przedstawi się formie. Pociąg do wolności i postępu tkwi nieprzezwyciężony w instynkcie ludów. Żadna potęga na świecie pociągu tego stłumić ani wstrzymać nie zdoła. Więc zamiast mu się opierać, niech Kościół stanie na czele postępu, niech popłynie odważnie z tym prądem wolności. Jest to dziedzina najodpowiedniejsza dla charakteru i dobra Kościoła: będzie to dla niego kąpielą ożywczą. Liberalizm i filozofia bezbożna zginą od własnych sprzeczności w tej atmosferze wolności powszechnej. Lecz Kościół się wzmocni; bo właśnie jego walka za wolność położy kres żywionym przeciw niemu uprzedzeniom i niechęciom, a zjedna mu umysły i serca ludu.
Księża jak najbardziej pchają się do polityki, tylko reprezentują poglądy lewicowe.
Za monarchii różnie bywało. We francuskich États généraux zasiadali oczywiście księża, byli przecież stanem pierwszym. W okresie tuż przed rewolucją ich aktywność polityczna była bardzo znaczna (przyczynili się zresztą walnie do sukcesu rewolucji).W czasach monarchii c.i k. byli księża w parlamencie wiedeńskim (w Reichsracie). Byli również księża w pruskim Landtagu, i to całkiem liczni.Jak było w Polsce możemy sobie porównać:W pierwszym sejmie ustawodawczym 1919-1922 było ok. 40 księży (ok. 9% wszystkich posłów).Sto lat później, w obecnym sejmie mamy dokładnie 0 księży.
W prawie kanonicznym umieszczono zakaz pełnienia urzędów świeckich przez duchownych.
X. Roman bardzo sympatyczny, którego darzę wielką życzliwością niestety cierpi na objawy szuryzmu w stadium początkowym - objawia się to wiarą w chazarskie pochodzenie żydów europejskich o czym naucza jako kapłan na swoim kanale yt albo ambonie, a także wiarą w inne spiskowe wyznania. A także przesadna estymą wobec republiki szlacheckiej, czyli typowa dla prawaków mitomania.
Chyba ten przepis był martwą literą, albo musiał być jakiś indult powszechnie obowiązujący w Polsce. Wiem np., że proboszcz z mojej rodzinnej parafii nie tylko był posłem w latach 20-tych i 30-tych, ale również prezesował lokalnej kasie Stefczyka, co już z całą pewnością było "urzędem świeckim".