Prawnik ze stowarzyszenia "Pracownia Różnorodności", skierował do sądu prywatne akty oskarżenia przeciwko radomskim działaczom PiS. Prawnik, który sam jest gejem, chce, by wiceprezydent Ryszard Fałek i radny Sławomir Adamiec stanęli przed sądem za nazwanie homoseksualizmu dewiacją.Obaj politycy zostali oskarżeni za "zniesławienia za pomocą środków masowego komunikowania". Jeśli sąd uzna, że są winni, będzie im grozić grzywna, ograniczenie wolności lub maksymalnie rok pozbawienia wolności. Poszło o zapowiadaną obecność geja w miejskiej placówce kultury Resursa w Radomiu, podczas spotkania z tzw. Żywą Biblioteką. - Żywa Biblioteka z gejem, to skandal edukacyjny i propagowanie dewiacji -oburzał się radny PiS-u Sławomir Adamiec . Poparł go wiceprezydent miasta, Ryszard Fałek, też z PiS-u - stwierdził, że homoseksualizm to "postawa dewiacyjna".PiS kontra Żywa Biblioteka Tym sposobem działacze PiS pogrzebali ideę Żywej Biblioteki , którą wymyśliła w Danii w 2000 r. grupa młodych ludzi zw. z organizacją Stop Przemocy, by wyczulić społeczeństwo na respektowania praw człowieka. Zorganizowali bibliotekę, w której można było "wypożyczyć" żywego człowieka, który jest postrzegany w sposób stereotypowy, i porozmawiać z nim. W Radomiu, przez sześć godzin "książkami" mieli być m.in. osoba niepełnosprawna, Afrykanin, feministka, ateista, Romka, Żyd, księża - ewangelicko-augsburski i prawosławny oraz gej. Ale obecność geja na tyle poruszyła radnego Adamca, że zażądał od władz miasta zakazu organizacji imprezy i wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za jej przygotowanie i realizację w Resursie. - Nie jestem homofobem - zaznaczał radny Adamiec i jednocześnie twierdził: "takiego skandalu edukacyjnego od dawna w Radomiu nie mieliśmy" Dyrekcja Resursy, placówki podległej miastu, uległa presji. W efekcie organizatorzy przenieśli imprezę do prywatnej kawiarni.Radny Adamiec: wolę poddać się karze niż ulec złu Stowarzyszenie "Pracownia Różnorodności" zażądało przeprosin od wiceprezydenta i radnego przeprosin za homofobiczne wypowiedzi. Radny Adamiec od początku twierdził, że nie przeprosi, bo "woli poddać się karze, niż ulec złu". Wiceprezydent Ryszard Fałek przeprosił, ale stowarzyszenie ma zastrzeżenia do treści oświadczenia. Chodzi o zdanie: "Nie można jednakże czynić mi zarzutu z tego powodu, iż jestem zwolennikiem propagowania innego niż homoseksualizm modelu zachowania, który ze względu na swoje właściwości jest w pełni pożądany z punktu widzenia określonego systemu wartości (...)". - To wciąż wypowiedź wartościująca. To tak jakbym powiedział, że wszystkie osoby, które mają mniej niż 160 cm wzrostu są mniej pożądane w społeczeństwie - wyjaśnia Przemysław Szczepłocki, prawnik stowarzyszenia.
Cytuj W Radomiu, przez sześć godzin "książkami" mieli być m.in. osoba niepełnosprawna, Afrykanin, feministka, ateista, Romka, Żyd, księża - ewangelicko-augsburski i prawosławny oraz gej..Z G*Wna, więc nie linkuję.
W Radomiu, przez sześć godzin "książkami" mieli być m.in. osoba niepełnosprawna, Afrykanin, feministka, ateista, Romka, Żyd, księża - ewangelicko-augsburski i prawosławny oraz gej..
Wszyscy na zasadzie małpy w zoo.Osoba niepełnosprawna i Afrykanin jednym szeregu z gejem. Fajny pomysł.
Cytat: bruno1960 w Maja 12, 2011, 22:20:20 pmWszyscy na zasadzie małpy w zoo.Osoba niepełnosprawna i Afrykanin jednym szeregu z gejem. Fajny pomysł.Gdyby udało się ściągnąć czarnoskórego pedała - inwalidę to dopiero byłaby małpa z zoo.
300% tolerancji.
organizatorka była wcześniej ...animatorką oazową...
- Nie jestem homofobem - zaznaczał radny Adamiec
Cytat: szkielet w Maja 12, 2011, 21:27:57 pm - Nie jestem homofobem - zaznaczał radny AdamiecA czy bycie homofobem to coś złego? Polityczna poprawność dotarła do PiS.
Cytat: bruno1960 w Maja 13, 2011, 21:02:10 pmCytat: szkielet w Maja 12, 2011, 21:27:57 pm - Nie jestem homofobem - zaznaczał radny AdamiecA czy bycie homofobem to coś złego? Polityczna poprawność dotarła do PiS. Bo to oznacza banie się pedałów - a to się różni od nie tolerowania IMHO
Polityczna poprawność dotarła do PiS.
0 11 w warszawskim sądzie w sali numer 207 odbędzie się kolejna rozprawa Stowarzyszenia Nasza Sprawa przeciwko „Rzeczpospolitej” w sprawie „kozy”. Pozywający opublikowali właśnie kolejne pismo procesowe na swoich stronach. Jego lektura, choć może być zabawna, ostatecznie pokazuje, że celem homo-lobbystów nie jest tolerancja, ale zamknięcie ust wszystkim inaczej myślącym. W dokumencie tym Stowarzyszenie Na Rzecz Lesbijek, Gejów, Osób Biseksualnych, Osób Transpłciowych Oraz Osób Queer „Pracownia Różnorodności” oraz Stowarzyszenie „Lambda Warszawa” całkowicie otwarcie pokazuje, jakie są jego cele. Jednym z nich jest na przykład zakazanie terminu „skłonność seksualna”, które ma być homofobiczne i niedopuszczalne.„Użyte przez pełnomocnika pozwanej sformułowania: „preferencje, które często dotyczą nie tylko seksualności”; „preferencje (w tym seksualne)”; „homoseksualne skłonności”; „skłonność seksualna” można odczytać tylko jako próbę uniknięcia prawidłowego, zgodnego z ustaleniami nauki, neutralnego i niewartościującego terminu „orientacja seksualna”. Pełnomocnikowi pozwanej wypada przypomnieć, że homoseksualność, biseksualność i heteroseksualność są równorzędnymi orientacjami seksualnymi. Próby wywarcia wrażenia, że biseksualność i homoseksualność nie są orientacjami seksualnymi, że nie są „prawdziwymi” orientacjami seksualnymi, że są w jakiś sposób niepełnowartościowe, że są gorsze od heteroseksualności, w związku z czym można je degradować i lekceważąco określać jako „skłonność” czy „preferencje” – to przejawy homofobii, języka stygmatyzacji, piętnowania, pogardy i wykluczenia” - oznajmiają pozywający.Bojownicy gejowscy dowodzą także, że nie istnieje spór naukowy dotyczący homoseksualności. I, że wszyscy mają obowiązek przyjąć, że ten typ ekspresji seksualnej, choć niezwykle szkodliwy dla zdrowia i zwyczajnie nienaturalny jest czymś całkowicie normalnym. „Osoby uczestniczące w tym ataku z premedytacją sugerują, że toczy się jakiś spór naukowy czy medyczny, że są jakieś względy inne niż obyczajowe, jakieś względy naukowe i obiektywne, które uzasadniają ich czysto prywatny, subiektywny sprzeciw wobec istnienia osób nieheteroseksualnych oraz podejmowanych przez te osoby starań o emancypację i równouprawnienie. Jednym z jaskrawszych przykładów takiego postępowania był antynaukowy, kłamliwy i obraźliwy tekst T. Terlikowskiego, opublikowany przez pozwaną, będący jedną z przyczyn wytoczenia powództwa” - oznajmiają autorzy dokumentu. A dalej okazuje się, że poddawanie w wątpliwość normalności homoseksualizmu można i trzeba zestawić z rasizmem i antysemityzmem.Pozywający chcą także doprowadzić do sytuacji, w którym jedyną opinią, jaka będzie mogła padać w mediach jest ich własna. Każdy, kto nie uznaje homoseksualizmu za równouprawnioną orientację ma milczeć, bo liczyć się będzie musiał z procesem. „Nie ulega jakimkolwiek wątpliwościom, że rysunek A. Krauzego ani teksty M. Rybińskiego i T. Terlikowskiego nie czynią zadość w/w obowiązkom. Zamiast „prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk” są one wyrazem rzekomych obaw autorów odnośnie tego, jakie będą konsekwencje wprowadzenia w Polsce sformalizowanych związków osób tej samej płci. W istocie zaś są okazją do wyrażenia przez autorów przekonania, że osoby nieheteroseksualne nie różnią się od zoofilów, do drwin z osób nieheteroseksualnych, do ich publicznego upokarzania i oczerniania, do dawania upustu swojej niechęci i pogardzie wobec osób nieheteroseksualnych” - przekonują autorzy sądowego dokumentu.Dowiedziałem się również, że powołanie się na badania, z których wynika, że osoby homoseksualne o wiele rzadziej zachowują wierność, a niewierność jest wpisana niejako w ich relacje, to „nikczemna podłość”, a uznanie, że pary homoseksualne są bezpłodne z natury to nieznajomość nauki, bowiem homoseksualiści są tak samo dobrymi rodzicami, jak heteroseksualiści...itd. itp. Dokument ten napisany jest w sposób, który wyklucza normalną polemikę. Problem polega tylko na tym, że jest on pisany w konkretnym celu. Chodzi o zamknięcie ust inaczej myślącym, ciąganie ich po sądach, utrudnienie głoszenia prawdy o tym, czy są akty homoseksualne. Z tolerancją nie ma to nic wspólnego. Jest to raczej próba ograniczenia przestrzeni wolności, także religijnej. I tak powinno się traktować tego typu procesy. Procesy, które na Zachodzie doprowadziły już do wyroków na chrześcijan. Czy w Polsce będzie podobnie? Czas pokaże!