Diabelskie przedrzeźnianie, by na początku znów było Anty-słowo..., destrukcja, raban.
W LTI Klemperer fascynująco analizował w III Rzeszy harce werbalne, którym się przyglądał...
Tu Pan Stanisław puentuje w sposób przyprawiający o dreszcze:
"Ten proces też został rozłożony na etapy. Etapem wstępnym było uchwycenie panowania nad językiem mówionym, by narzucić ludziom zbitki pojęciowe, do których się przyzwyczają i które, bez przerywania im snu, sprawią, że zaczną myśleć w oczekiwany przez komunę sposób.
Na początek wysunięte zostały zbitki emocjonalnie neutralne, o które
nikomu nie chciało się kruszyć kopii. Na przykład, z języka mówionego zniknęło słowo „kalectwo”, które zostało zastąpione zbitką w postaci „niepełnosprawności”. Ta zmiana pociągnęła za sobą wpajanie przekonania, że kalecy są tak samo sprawni, jak wszyscy inni, tyle, że „inaczej”. Pretekstem był „dobrostan” kalek, ale tak naprawdę chodziło o
stopniowe przyzwyczajenie ludzi do przekonania, że nie ma żadnej „normy”, że w gruncie rzeczy normalne jest wszystko, to znaczy – cokolwiek. I kiedy już zostali w tej dialektyce wytresowani, nastąpiło przejście do kolejnego etapu, to znaczy – narzucania tego przekonania w sprawach poważniejszych, które – gdyby były poruszone przedwcześnie – pewnie napotkałyby zdecydowany odpór".
"Toteż w miarę upływu czasu pojawiły się „orientacje seksualne”, to znaczy - „kochający inaczej”. Te zbitki niosły ze sobą jeszcze większy ładunek informacyjny. Po pierwsze – nie ma żadnych żałosnych „zboczeń”, tylko szlachetne „orientacje”. Zatem nie ma żadnego powodu, by cokolwiek „stygmatyzować”, a już nie daj Boże – leczyć. Po drugie – że te „orientacje” sprowadzają się do tego, że jedni „kochają” tak, drudzy – „inaczej” – ale każdy sposób jest jednakowo normalny. To znaczy, że
normą jest wszystko. Przy takim ujęciu samo
pojęcie normy traci sens, podobnie jak samo pojęcie prawdy – skoro
prawdą jest wszystko. Takie podejście jest fundamentalnie sprzeczne z filarem cywilizacji łacińskiej w postaci greckiego podejścia do prawdy. Że prawda istnieje obiektywnie, niezależnie od tego, co ludzie o niej mniemają, że nie leży tam, gdzie chciałaby Większość, ani nie leży „pośrodku” - jak chcieliby ireniści, tylko leży tam, gdzie leży i moralnym obowiązkiem człowieka rozumnego jest znalezienie tego miejsca.
W cywilizacji łacińskiej używana jest logika dwuwartościowa, w myśl której istnieje prawda i fałsz, istnieje norma i dewiacje. Etapem
kolejnym był atak na instytucje, np. małżeństwo. Abstrahując od wymiaru religijnego, jest ono wprawdzie umową o wzajemne świadczenie usług seksualnych („uczciwość małżeńska”), ale zawierająca wśród istotnych postanowień również gotowość przyjęcia potomstwa – a więc rodząca cały łańcuch zobowiązań już nie wobec małżonka, ale osoby, lub osób trzecich. Tymczasem związki jednopłciowe są wyłącznie umowami o wzajemne świadczenie usług seksualnych, więc byłoby logicznym błędem utożsamianie ich z „małżeństwem”, ani też nie ma żadnego powodu, by państwo, czyli władza publiczna miała takie związki szczególnie wyróżniać, jak na przykład nie wyróżnia specjalnie umów sprzedaży, bez względu na to, kto i co komu sprzedaje. Jednak – jak widzimy - pod naporem oduraczonych zawczasu przez komunę obywateli, coraz więcej krajów wprowadza ustawodawstwo wychodzące naprzeciw oczekiwaniom promotorów komunistycznej rewolucji. No a teraz – jak wspomniałem –
wkraczamy w etap terroru, obejmującego w pierwszej kolejności swobodę wypowiedzi – bo w strategii Gramsciego głównym polem bitwy rewolucyjnej powinna być
sfera ludzkiej świadomości, czyli kultury. Okazuje się, że bez względu na strategię, komunizm nie może długo wytrzymać ani bez cenzury, ani bez terroru. Więc w ramach kolejnej próby, deprawacji mają być poddawane dzieci – oczywiście dzieci cudze – a pretekstem do niej mają być zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia. Ta organizacja to instytucja podejrzana, bo już bodaj w roku 1990 przez głosowanie ustaliła, że homoseksualizm nie jest chorobą, tylko właśnie – szlachetną „orientacją”. Sęk w tym, że przez głosowanie nie da się ustalić, jak jest naprawdę. Głosowanie bowiem nie zbliża do poznania prawdy, a tylko – do poznania poglądów uczestników tego głosowania. Toteż próby ustalania faktów przez głosowanie stanowią odejście od tego pierwszego filaru łacińskiej cywilizacji.
Komunizm bowiem zmierza do jej zniszczenia, by z ukształtowanych przez nią narodów uczynić „nawóz historii”, na którym - „jutro wszystkim my”. My – to znaczy – promotorzy komunistycznej rewolucji, którzy „nawozem historii” głęboko pogardzają..."
http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4433Fascynujące i przerażające jest paralelne wprowadzanie odpowiednich zmian językowych, pojęciowych i nawykowych w Kościele.