Ale tak jest do dzisiaj. W kompleksach mieszkań socjalnych możemy spotkać szereg "sytuacji nierozwiązywalnych". Często po wizycie w takim miejscu ma się pewne poczucie beznadziejności właśnie ze względu na wrażenie nierozwiązywalności sytuacji.
W systemie - podzielone zostały role. Obecnie mówimy "grupa trzymająca władzę". Ale wystarczy, że zamienimy słowo grupa na "klasa" i mamy: Klasa trzymająca władzę; trochę brzmi to po marksowsku. Szkoda tylko, że czasami rolę "morfiny" uśmierzającej ból egzystencjalny pełni zinstytucjonalizowany Kościół - w służbie systemu społecznego - swoisty "parasol ochronny".
Tego nie ma już w Europie ale w Polsce jak najbardziej.
Co do Warszawy i reprywatyzacji, to wierzę, że Ksiądz o niczym nie wiedział. Ale proboszczowie wiedzieli. Teraz mówią, że skala tragedii była większa niż to co pokazywano na komisji Jakiego. Nierzadko pukali po kolędzie do drzwi tych ofiar. Ale ... dom emerytów był wystarczającym argumentem dyscyplinującym.
Cała ta sprawa wg mnie jest dyskredytująca całą strukturę archidiecezji warszawskiej. Dlatego jest o tym cicho także w mediach lewicowych. Kościół skompromitowany będzie na gwizdek potępiał "nacjonalizm" i "dawał głos" w innych społecznych sprawach na komendę tresera: np. w sprawie LGBT w szkołach.