tak jakby preferowanie NOM czyniło katolika „nieprawdziwym” albo „nierzymskim”.
Ja np. tak nie uważam i uczęszczam na NOM, natomiast niektórzy (niektórzy lefebryści, sedewakantyści etc.) tak uważają - no i mają na to jakieś argumenty. Zdaje się, że dość poważne (np. ja na ogół nie potrafię ich zbić przy lekturze, więc po prostu przestałem się tym zajmować ;-)). Autor jednak ich nie zbija, tylko przedstawia to tak, jakby chodziło o jakąś osobistą małostkowość takich osób. O coś w stylu nierozumnego wydziwiania. Oczywiście z czymś takim też się można spotkać, z pewnego rodzaju niekonsekwencją (są np. ludzie, którzy formalnie i uznają posoborowych papieży, z Franciszkiem włącznie, i uznają NOM, np. nie twierdzą, że lepiej w niedzielę zostać w domu i odmówić różaniec - ale mimo tego traktują ten NOM niczym jakiś tfu-NOM, "no jak nie ma rady, to już pójdę, ale będę kontestować w myślach i potem utyskiwać w internecie, bez reakcji tego nie zostawię"). Ale tych postaw i kombinacji jest co najmniej kilkanaście, a może nawet każdy ma własną odpowiedź (znam np. osoby, które nie uczęszczają na NOM z przyczyn doktrynalnych, tj. w braku Tridentiny zostają w niedzielę w domu, ale zarazem: 1) uznają Franciszka, 2) spowiadają się u NOM-owych księży, 3) adorują "NOM-owo konsekrowany" Najświętszy Sakrament). Nie ma więc sensu sprowadzanie tego do jakiegoś dualizmu "starzy" / "młodzi", tym bardziej, że ani wiek, ani staż nie są tu kluczowe.
Podobnie z epitetowaniem adwersarzy jako „modernistów” – termin ten jest wygodną etykietką do określania wszystkiego, co nie mieści się w tradycjonalistycznym światopoglądzie. Aplikowany w podobny sposób, jak niektóre środowiska lewicowe używają miana „faszyzm” – obficie, ale raczej bez większego zrozumienia i powiązania z rzeczywistymi poglądami rozmówców.
Ta uwaga jest natomiast bardzo słuszna.
W przeciwieństwie do wielu „starych”, zazwyczaj „młodzi” zdają sobie sprawę, że NOM to fakt, który głęboko zakorzenił się w realiach eklezjalnych.
No nie bardzo. Jeśli ktoś nie zdaje sobie sprawy z tego, że NOM się zakorzenił, to musi być chyba z rocznika mocno-przedwojennego (a i to nie usprawiedliwia jego słabej orientacji w temacie), ale zakładam, że nie o takich "starych" pisze autor.