Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 23, 2024, 12:29:18 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231954 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Teologia ewolucyjna
« poprzedni następny »
Strony: 1 [2] Drukuj
Autor Wątek: Teologia ewolucyjna  (Przeczytany 4582 razy)
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #15 dnia: Grudnia 28, 2018, 16:07:09 pm »

Ale twierdzenie, że piekło to miejsce w sensie fizycznym, w dodatku umieszczone w naszej przestrzeni i czasie (a nie np. w jakimś innym, specjalnym "nad-poza-Wszechświecie"), nigdy chyba nie było dogmatem Kościoła i w dodatku nie jest konieczne dla całokształtu i spójności wiary. Z powodzeniem można i wystarczy uznać, że już Pan Bóg dobrze będzie wiedział, jak tam nam to piekło zorganizować.

Z grzechem pierworodnym czy pochodzeniem ludzkości od jednej pary - Adama i Ewy - sprawa ma się jednak inaczej. Tradycyjnie przyjmowano, że grzech pierworodny był konkretnym aktem, który w dodatku - trochę jak choroba fizyczna - przenosi się z pokolenia na pokolenie, startując od pierwszej pary pra-przodków. Ba, na ten kanwie uzasadniano nawet jego nieuchronność. Przejście do interpretacji takiej, że ów grzech to jedynie symboliczny wyraz niedoskonałości i złych namiętności człowieka, jego ogólnego 'dążenia ku złu', rodzi poważne problemy: np. jak w tym kontekście interpretować chrzest? Też mocno metaforycznie i symbolicznie...? A jeżeli w dodatku uznać, że to w ogóle symbol niedostatków stworzenia, to stawia nas to blisko gnostyckiej teorii, w myśl której to nie człowiek indywidualnie i konkretnie zawinił, ale przeciwnie: to Demiurg sklecił nieudany, szwankujący Wszechświat.

Wcielenie i Zmartwychwstanie, na ten przykład, nie sprawiają problemu: to po prostu wydarzenia o charakterze cudownym i nadprzyrodzonym, które możemy spokojnie uznać za dosłowne i historyczne, skoro godzimy się na wszechmoc Boga itd. Tyle, że te dwa wydarzenia z czasów Palestyny pod panowaniem rzymskim nie kłócą się ze znaleziskami archeologicznymi, z nowoczesną interpretacją dziejów człowieka, teorią ewolucji czy astronomią (oczywiście naukowiec-ateista powiedziałby, że się kłócą - ale to jednak miałoby inny sens, on po prostu nie wierzy w cuda, a my tak). Natomiast np. pochodzenie od Adama i Ewy podobno zderza się z faktami, tak jak je wyjaśniają naukowcy... Choć czy do końca? Podobno wszyscy pochodzimy od mitochondrialnej Ewy... (ale to jednak nie to samo, por. https://en.wikipedia.org/wiki/Mitochondrial_Eve#Popular_reception_and_misconceptions).

Po prostu pewne wydarzenia cudowne nie łamią całej struktury historycznej, jaką znamy - i są takimi jakby niesprzecznymi bonusami. A z innymi jest problem. Na przykład z dosłownym odczytaniem historii o Potopie, szczególnie jeśli miałoby to oznaczać nie jakąś pamiętną powódź na Bliskim Wschodzie, która "dużo zniszczyła", tylko dosłowny, globalny potop, zalewający każdy skrawek kuli ziemskiej.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2018, 16:12:15 pm wysłana przez Adimad » Zapisane
ahmed
aktywista
*****
Wiadomości: 575


wychowany z babcią

« Odpowiedz #16 dnia: Grudnia 28, 2018, 16:16:51 pm »

Wydaje się, że popełnia Pan podstawowy błąd tradycjonalisty — znalazł Pan w staréj xiążce jakąś różną od zasłyszanéj formułkę i podzielił Pan świat na dwoje: przedsoborową czystą doktrynę o piekle w głębi ziemi oraz posoborową nowinkę, że jest inaczéj. To jest zupełnie fałszywy dualizm. W innym wątku przytaczam za Tomaszem trzy opinje na themat tego, czym albo gdzie jest Piekło. Twiérdzenié o Piekle w głębi ziemi Tomasz przypisuje świętému Bazylemu, ale nie to jest ważné — ważné jest to, że nie było żadnégo mithycznégo "przedsoborowia" z jednym jedynym zdaniém na absolutnie każdy themat. Tak więc Pańskié twiérdzenia o "reinterpretacji dogmatu" są całkowicie fałszywé. A że szkodliwé, to swoją drogą.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 28, 2018, 16:19:54 pm wysłana przez ahmed » Zapisane
Wojna jeszcze nie jest aż tak daleko.
Ukraina będzie graniczyć z Czerkiesją, Kałmucją i Mordowją.
Franciszek
uczestnik
***
Wiadomości: 144

Św. Franciszku, módl się za nami!

« Odpowiedz #17 dnia: Grudnia 28, 2018, 18:58:49 pm »

+LICH!
Szanowni! Jak zapatrujecie się na konieczność reinterpretacji i nowych teologicznych paradygmatów, jaką formułuje w poniższym wykładzie ks. prof. Wojciech Grygiel FSSP? 
https://youtu.be/B4rYdhZY22c
Powiem wprost, ja jestem zszokowana, ale może nie potrafię dobrze zinterpretować tego wywodu. Poza tym, cóż... Wrażenie po tym wykładzie mam jedno: Idzie nowe... Idzie i zmiecie wszystko, co napotka po drodze... Oby było to fałszywe wrażenie.

Ja bym się nie przejmował, nie ma czym:

1. Wykład rozpoczyna się od gry słówami, które tylko w ustach Twaina mogą brzmieć zabawnie.

2. Wykład jest nudny - po 5-ciu minutach wyłączyłem

3. Wysłuchany początek śmierdzi Teilhardem de Chardin, ale udaje, że nie - rzeczywiście odgrzewane kotlety wieprzowe

4. Jeżeli mówi o doborze naturalnym (zapewne w sensie darwinowskim, bo nie ma adnotacji o innym jego znaczeniu), to znaczy, że nie wie o czym się mówi.

Zapisane
Nie umiem czytać między wierszami i staram się nie pisać między wierszami.
ahmed
aktywista
*****
Wiadomości: 575


wychowany z babcią

« Odpowiedz #18 dnia: Grudnia 29, 2018, 23:44:55 pm »

Dwie uwagi, ogólna i szczegółowa:
I Sformułowanié "reinterpretacja dogmatu" co najmniéj można zrozumieć tak, że dogmat rozumiany był powszechnie do chwili reinterpretacji na jeden sposób, a późniéj zaczyna być rozumiany inaczéj. Innymi słowy, brzmi to jak odejścié od treści przy zachowaniu zewnętrznych pozorów w postaci słów. Jest to błąd podwójny, ponieważ:
— po piérwszé, w wielu kwestjach szczegółowych Kościół Święty nie jest jednomyślny; co więcéj, pojedynczy werset Ewangelii może być nieraz naraz rozumiany na kilka sposobów. Jaka więc ma mieć miejsce reinterpretacja, gdy interpretacyj jest kilka?
— Po wtóré, odejścié od dotychczasowéj treści przy zachowaniu dotychczasowych zewnętrznych pozorów — to jest gorsza zdrada, niż zwykła, bo podstępna.
Jeśli wielebny xiądz Grygiel uważa, że z dotychczasowych interpretacyj tego czy innégo urywka Pisma Świętégo słuszné są tylko interpretacje symboliczné, to tak właśnie — bez żadnégo podstępu w postaci tych samych słów o innym znaczeniu — powinien powiedzieć.
II Nie jest prawdą, że słowo "wniebowstąpienié" wynika z jakiégoś greckiégo systemu philozophicznégo. Jedno słowo typu "niebo" na "lepszy świat" (to Niebo, gdzie jest Bóg) oraz na to, co w górze nad nami (to niebo, gdzie latają ptaki) rekonstruuje się już na poziomie języka PIE (*dyews) i myślę, że ta homophonija nie jest obca i nieindoeuropejskim językom. To nie philozophja, to język ludzki, przy czém nie jeden.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 29, 2018, 23:46:26 pm wysłana przez ahmed » Zapisane
Wojna jeszcze nie jest aż tak daleko.
Ukraina będzie graniczyć z Czerkiesją, Kałmucją i Mordowją.
Anawim
bywalec
**
Wiadomości: 96

« Odpowiedz #19 dnia: Grudnia 30, 2018, 15:50:12 pm »

Specjalnie przytoczyłem przykład ze znaczeniem słów wstąpić i zstąpić, bo dziś mało kto rozumie je dosłownie i nie widzi przy tym większych problemów. Ale skoro takie słowa możemy rozumieć niedosłownie, to być może inne też. Nawiązuję tutaj do sprawy Galileusza i przytaczam teksty Bellarmina, bo dobrze oddają problem. Bellarmin twierdził, że jest za mało dowodów na realność ruchu Ziemi, wiec nei należy tego nauczać, bo jest jawnie sprzeczne z uznaną interpretacją świata opisanego przez Pismo Święte. Przyjmował jednak, że kiedyś heliocentryzm może się okazać "fizycznie realny" i nie będzie traktowany tylko jako hipoteza ułatwiającą obliczenia matematyczne. Wtedy być może konieczne będzie nie tyle powiedzenie, że to, co napisano w Biblii jest fałszywe, ale że my po prostu tego nie rozumiemy (nie znamy prawdziwego sensu).
W wierze trzeba odróżnić:
- zdania doktryny, które uznajemy za prawdziwe, bo Kościół podaje je do wierzenia,
- idee w naszym umyśle, które są z tym powiązane,
- rzeczywistość, którą zdania doktryny oznaczają, czyli denotują.

Żeby zachować zdrowie umysłowe, wypada przyjąć (tak, jak przewidywał Bellarmin w odniesieniu do Pisma Świętego), że zdania doktryny są prawdziwe w jakimś sensie, ale niekoniecznie jest tak, że my ten sens (konotację) chwytamy. Jak ktoś się obraża, że to jest relatywizm, to tak naprawdę obraża się na naturę człowieka i sposobu poznania rzeczywistości czy metod komunikacji poprzez język.

Natomiast, tak, jak czasy Galileusza wywróciły do góry nogami wizję świata, która wydawała się oczywista i niepodlegająca zmianie, tak proces ten trwa w innych obszarach nauki, które zahaczają o zdania doktryny, których znaczenie moze wydawać się nam oczywiste, jak to, że niebo epikurejskie jest nad sferą ciał niebieskich. I znowu - możemy potępić obecne hipotezy nauki jako nie dość dowiedzione (jak w sprawie Galileusza) lub odpuścić.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 30, 2018, 15:54:46 pm wysłana przez Anawim » Zapisane
ahmed
aktywista
*****
Wiadomości: 575


wychowany z babcią

« Odpowiedz #20 dnia: Grudnia 30, 2018, 22:04:19 pm »

Wtedy być może konieczne będzie nie tyle powiedzenie, że to, co napisano w Biblii jest fałszywe, ale że my po prostu tego nie rozumiemy (nie znamy prawdziwego sensu).
Żeby zachować zdrowie umysłowe, wypada przyjąć (tak, jak przewidywał Bellarmin w odniesieniu do Pisma Świętego), że zdania doktryny są prawdziwe w jakimś sensie, ale niekoniecznie jest tak, że my ten sens (konotację) chwytamy.

My, Kościół Święty, zasadniczo rozumiémy Pismo Święté. Tak, jak wcześniéj pokazałem, to, co Pan przedstawił jako powszechné zdanié Kościoła do pewnégo momentu, takim nie jest. Po prostu za słabo jest Pan obeznany ze zdaniém Kościoła — co nie jest niczym dziwnym, bo nas jest dużo i liczba autorów z autorytetem jest przytłaczająca.

W wierze trzeba odróżnić:
- zdania doktryny, które uznajemy za prawdziwe, bo Kościół podaje je do wierzenia,
- idee w naszym umyśle, które są z tym powiązane,
- rzeczywistość, którą zdania doktryny oznaczają, czyli denotują.

Innymi słowy, wierzy Pan w słowa, a nie w treść. Muszę przyznać, oryginalna wiara. Kościół Święty w niektóré rzeczy wierzy właściwie w podobny sposób, na przykład można to odnieść do Janowégo Objawienia — że w jakimś sensie albo jakichś sensach ono przekazuje prawdę, ale nasze idee co do jego rozumienia mogą być nietrafné; jednakże żadną miarą nie odnosi się to do jasnéj, jednoznacznéj i jednomyślnéj wiary Kościoła, przede wszystkim wiary we zmartwychwstanié i cuda z nim związané.


Pół godziny późniejszy dopisek: oczywiście to, że wytykam Panu niewiedzę w zakresie rzeczywistégo zdania (czy różnorodności zdań akurat) Kościoła, to nie znaczy, że sam jestem wybitnym znawcą w tym zakresie. Po prostu poszukałem w Katenie i szybko znalazłem.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 30, 2018, 22:33:49 pm wysłana przez ahmed » Zapisane
Wojna jeszcze nie jest aż tak daleko.
Ukraina będzie graniczyć z Czerkiesją, Kałmucją i Mordowją.
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #21 dnia: Grudnia 30, 2018, 23:39:26 pm »

Jakkolwiek byśmy nie kombinowali, to nie unikniemy tego, że ortodoksja katolicka wymaga w pewnych momentach wiary w wydarzenia zupełnie nadprzyrodzone i cudowne z punktu widzenia naszej codziennej kondycji. Zresztą, zmartwychwstanie Chrystusa to - proszę wybaczyć określenie, które za chwilę nastąpi i proszę uwzględnić kontekst - jeszcze nic: w końcu był Bogiem (no to skoro godzimy się na wszechmoc Boga...), no i zdarzyło się to tylko raz. Tymczasem Kościół naucza, że zmartwychwstaniemy także i my, że Ziemia zaludniona będzie 'zrewitalizowanymi' ludźmi, mającymi wiecznie młode ciała o niezwykłych właściwościach. Tak więc jeśli ktoś stara się wszystko widzieć metaforycznie, no to tutaj musi mieć zgryz. Bo jednak ta wizja jest rozumiana, o ile mi wiadomo, zupełnie dosłownie, a przecież jest zupełnie "bajkowa". Przejście do 'czystego ducha' w Niebie to w końcu tylko przerywnik przed Sądem Ostatecznym, czyż nie? Jasne, można się uprzeć, że to metafora, że ostatecznie chodzi o to, że jakoś tam osiedlimy się w Bogu filozofów, w brahmanie poza wszelkimi rozróżnieniami etc. - ale jednak... no nie do końca.
Zapisane
Anawim
bywalec
**
Wiadomości: 96

« Odpowiedz #22 dnia: Grudnia 31, 2018, 15:08:41 pm »

My, Kościół Święty, zasadniczo rozumiémy Pismo Święté. Tak, jak wcześniéj pokazałem, to, co Pan przedstawił jako powszechné zdanié Kościoła do pewnégo momentu, takim nie jest. Po prostu za słabo jest Pan obeznany ze zdaniém Kościoła — co nie jest niczym dziwnym, bo nas jest dużo i liczba autorów z autorytetem jest przytłaczająca.
Przeczy sobie Pan w tych zdaniach, o ile przyjmujemy tę samą przesłankę - Pismo Święte posiada sens prawdziwy. Jeśli posiada sens prawdziwy i my (Kościół) ten sens chwytamy, to powinno istnieć powszechne zdanie Kościoła (jedno - chwytające sens prawdziwy). A, jak Pan sam zauważa, liczba autorów z autorytetem posiadająca odmienne zdania jest całkiem spora.


Innymi słowy, wierzy Pan w słowa, a nie w treść. Muszę przyznać, oryginalna wiara. Kościół Święty w niektóré rzeczy wierzy właściwie w podobny sposób, na przykład można to odnieść do Janowégo Objawienia — że w jakimś sensie albo jakichś sensach ono przekazuje prawdę, ale nasze idee co do jego rozumienia mogą być nietrafné; jednakże żadną miarą nie odnosi się to do jasnéj, jednoznacznéj i jednomyślnéj wiary Kościoła, przede wszystkim wiary we zmartwychwstanié i cuda z nim związané.
Wierzę m.in. w Boga Ojca Wszechmogącego, a nie w treść credo. W tym właśnie upatruję problemu niektórych tradycjonalistów, że nie odróżniają konotacji od denotacji.
Jeśli dobrze Pana rozumiem, to wiarę Kościoła w zmartwychwstanie utożsamia Pan z jakimś tekstem doktryny, który w swej treści jest jasny, jednoznaczny i jednomyślny. Mogę prosić o konkret?
Zapisane
ahmed
aktywista
*****
Wiadomości: 575


wychowany z babcią

« Odpowiedz #23 dnia: Stycznia 02, 2019, 20:39:48 pm »

W tym właśnie upatruję problemu niektórych tradycjonalistów, że nie odróżniają konotacji od denotacji.

Proszę więc wyjaśnić.

Jeśli dobrze Pana rozumiem, to wiarę Kościoła w zmartwychwstanie utożsamia Pan z jakimś tekstem doktryny, który w swej treści jest jasny, jednoznaczny i jednomyślny. Mogę prosić o konkret?

Tu zacząć trzeba od tego, że ja słowo "doktyna" rozumiém tak, jak należy: jako "nauczanié" (treść nauczana) po łacinie, wyraz pokrewny wyrazom "doctor" i "docere". Dla Pana, zdaje się, jest to lista zdań. To trochę co innégo. Nauczanié Kościoła to przekazywana treść, a nie pojedynczy akt przekazania. Wiara we zmartwychwstanié jest wyrażona między wielu innymi w pieśni "Chrystus z martwych wstał jest".



o ile przyjmujemy tę samą przesłankę - Pismo Święte posiada sens prawdziwy.

Upraszcza Pan dwukrotnie. Przesłanka jest mniéj-więcéj taka: każdy fragment Pisma Świętégo ma przynajmniéj jedén prawdziwy sens.

Jeśli posiada sens prawdziwy i my (Kościół) ten sens chwytamy, to powinno istnieć powszechne zdanie Kościoła (jedno - chwytające sens prawdziwy).

Zdanié Kościoła to nie to samo, co zdanié każdégo jednégo jego członka. Prosty kontrprzykład: święci Młodziankowie nie mieli czasu wyrobić sobie zdania na themat, dajmy na to, liczby świętych sakramentów. Po wtóré, to, co wcześniéj: Pismo Święté to nie jest jedno zdanié. Po trzecié, Pismo Święté i wiara Kościoła to nie to samo, choć są to rzeczy związané ze sobą: elementem wiary Kościoła jest słuszność i Bożé natchnienié za kilkudziesięcioma xięgami. Przypuszczam, że nikt ze zbawionych nie rozumiał w pełni Pisma Świętégo, ale ich wiara była niewątpliwie zgodna ze Składem Apostolskim i prawdopodobnie pod tym względem pełna. W Składzie Apostolskim nié ma nic o piekle w głębi ziemi.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 02, 2019, 20:44:45 pm wysłana przez ahmed » Zapisane
Wojna jeszcze nie jest aż tak daleko.
Ukraina będzie graniczyć z Czerkiesją, Kałmucją i Mordowją.
Anawim
bywalec
**
Wiadomości: 96

« Odpowiedz #24 dnia: Stycznia 04, 2019, 10:51:22 am »

Proszę więc wyjaśnić.
Nawet u św. Tomasza pojawia się to rozróżnienie, choć oczywiście nie na takim poziomie ścisłości, jak w nowoczesnej logice. "do przedmiotu wiary można podchodzić dwojako: Pierwsze, od strony tej rzeczy, w którą się wierzy, czyli od strony tej rzeczy, której wiara dotyczy; i tak przedmiot wiary jest czymś niezłożonym. Drugie, od strony wierzącego, i tak przedmiot wiary jest czymś złożonym i wysłowialnym. Stąd słuszne były obie opinie w przeszłości głoszone i obie pod pewnym względem są prawdziwe [że przedmiot wiary jest czymś niezłożonym i niewysłowialnym jak i że jest czymś złożonym i wysłowialnym]."
Czyli św. Tomasz uznaje, tak jak Pan, że wierzymy w treść Objawienia, czyli znaczenie, czyli inaczej - konotację, oraz wierzymy też w desygnat. Idzie teraz o to, że ten sam tekst ("lista zdań" jak Pan to określa), może mieć szereg znaczeń (konotacji). Kiedy słyszymy, że poza Kościołem nie ma zbawienia, to pojawia się szereg konotacji od dosłownych (żaden nieochrzczony nie dostąpi zbawienia) po różne koncepcje rozumienia Kościoła. Denotacją tego zdania jest masa potępionych, którzy posiadają pewne cechy. Wierzymy, że jedną z tych cech jest ich stosunek do Kościoła, który wyraża się w zdaniu "poza Kościołem nie ma zbawienia" - i własnie ta cecha jest prawdziwą konotacją tego zdania, jest prawdziwą treścią tego zdania.
Tradycjonaliści, w moim przekonaniu, mylnie upatrują w tekstach doktrynalnych samego Magisterium Kościoła, tak, jakby dało się określać bezbłędnie prawdziwe konotacje na podstawie lektury "listy zdań" i tym samym określać, kto jest heretykiem, a kto nie. To jest do bólu niezgodne z rzeczywistością. Wiara mylić nie może, nie dlatego, że uzdalnia umysł do uchwycenia prawidłowej konotacji, ale dlatego, że jest uznaniem za prawdziwe tego, co Kościół podaje do wierzenia. u św. Tomasza czytamy, że wiara explicite jest wymagana co do kluczowych prawd wiary związanych z Bogiem i Opatrznością (Wcielenie, Odkupienie), natomiast pozostałe kwestie, choćby doktrynalne, mogą być wyznawane implicite właśnie w "wierze Kościoła".
Dlaczego mam uznać, że syntetyczna teoria ewolucji jest niezgodna z wiarą w dogmat o grzechu pierworodnym? Czy prawidłowo chwytam prawdziwe konotacje tego dogmatu? Czy prawdziwą konotacją jest obraz świata "niezepsutego", gdzie "jagnię leży obok lwa"? Czy jak w dogmacie napisano, że grzech przekazywany jest przez rodzenie, to znaczy, że zarodek jest jeszcze bez grzechu? Mam swoje przekonania co do akceptowalnych konotacji. Ale nie będę nikomu, kto sobie roi, że "zna prawdę", dozwalał, by się bawił w Urząd Nauczycielski Kościoła i określał cezury w stosunku do mnie.

Pozwolę sobie jeszcze na inną uwagę. Ile jest koncepcji znaczenia (treści zdań) w filozofii języka/umysłu? Proponuję taką zabawę analityczną - branie na warsztat kolejnych koncepcji i analizowanie wpływu przyjętych założeń na dyskusję o rozumieniu Pisma Świętego i doktryny. Oczywiste jest, że żadna z tych koncepcji znaczenia nie jest przedmiotem wiary, byśmy mogli powiedzieć - oto mamy do czynienia z prawdziwą koncepcją. A większość ludzi, którzy żyją w świętym przekonaniu, że oto uchwycili słuszne znaczenie doktryny wiary jest tego kompletnie nieświadoma.

Przepraszam, że nie odnoszę się do pozostałych komentarzy. Dyskusja takich tematów jest wymagająca (też czasowo), szczególnie, gdy trzeba jeszcze kontrolować zapis i uzgadniać drobiazgowo "intersubiektywne poznanie/rozumienie".
« Ostatnia zmiana: Stycznia 04, 2019, 10:53:13 am wysłana przez Anawim » Zapisane
Anawim
bywalec
**
Wiadomości: 96

« Odpowiedz #25 dnia: Stycznia 04, 2019, 10:56:13 am »

To, co napisałem powyżej w odniesieniu do zdania poza Kościołem nie ma zbawienie jest błędne (bład logiczny). Ale już zostawiam.
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #26 dnia: Stycznia 04, 2019, 11:02:41 am »

Z jednej strony to, co pan pisze, panie Anawim, brzmi kusząco - i chyba sam w jakichś dyskusjach tutaj (bodaj z p. LUK-iem na różne tematy tradycjonalistyczne) się powoływałem na podobne rozumowanie. Szło to chyba tak: adwersarz pisał, że "dawniej Kościół nauczał tak-i-tak, a to jest niezgodne z nauczaniem modernistycznym (NM), przy czym nie trzeba tu niczego interpretować i precyzować, bo jest wprost-i-jasno napisane: TAK I TAK, a to jest sprzeczne z NM", na co ja odpowiadałem, że nie ma czegoś takiego jak rozumienie tekstu bez jakiejś jego interpretacji (całokształtu oraz poszczególnych słów). O tak, teraz znalazłem. Pan LUK: "WAŻNA JEST TYLKO PRAWDA A PAN JEZUS JEST PRAWDĄ nie interpretuję niczego". No i ja tam deliberowałem, czy coś takiego jest w ogóle możliwe.

Ma to swój urok, ale ma też (powinno mieć?) jakieś granice. W przeciwnym razie albo wszystko stanie się całkiem płynne i zmienne w czasie, albo za każdym razem jedne słowa będziemy wyjaśniać przy pomocy innych, brnąc w niekończący się ciąg czy nawet w błędne koło...
Zapisane
Anawim
bywalec
**
Wiadomości: 96

« Odpowiedz #27 dnia: Stycznia 04, 2019, 11:41:34 am »

Jest taka pozycja "Granice interpretacji" Brożka, gdzie autor analizuje to zagadnienie. Pokazuje koncepcję znaczenia, gdzie każdy tekst jest interpretowany poprzez parafrazę. I dopuszczalne są różne parafrazy, przez co nie ma mowy o absolutnej ścisłości. Z drugiej strony - istnieją granice, poza którymi stwierdzamy, że parafraza jest nieprawidłowa. Taka cecha języka nazywa się "strukturalną stabilnością". Dzięki temu język ma ważną właściwość - pozwala na komunikację. Gdyby ścisłość języka była na poziomie ścisłości niektórych języków sztucznych, dowolny błąd powodowałby brak możliwości porozumienia - komunikat byłby niezrozumiały lub, co gorsza, znaczenie byłoby odmienne (wyobraźmy sobie choćby zamianę plusa na minus w komunikacie 2+2). A tak - wypowiadamy się "normalnie", popełniając przy tym błędy, ale nie ruguje to mozliwości porozumienia. Ceną za to jest to ograniczona ścisłość.
Konkluzja jest taka. Język nie wyewoluował "po to", by umożliwić poznanie, ale dzięki temu, że zwiększył szanse na przetrwanie poprzez wyniesienie komunikacji na poziom niedostępny pozostałym zwierzętom. Wypada mieć to na względzie, gdy się wyżej ceni urojoną "prawdę" niż rzeczywistą miłość.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 04, 2019, 11:43:36 am wysłana przez Anawim » Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #28 dnia: Stycznia 08, 2021, 17:20:43 pm »

"Na początku była Świadomość", początkowy fragment tekstu

(S. H. Nasr)

Gdy spojrzymy do świętych pism rozmaitych religii, wówczas odkryjemy, że początku tak kosmosu, jak i człowieka, upatrują one w Rzeczywistości, która jest świadoma. W istocie konstytuuje ona nawet ową świadomość najwyższego poziomu, absolutną - tę, która jest transcendentnym źródłem wszelkiej innej świadomości w świecie stworzonym, wliczając w to naszą własną. Co więcej, sformułowanie "na początku" rozumiane jest nie tylko jako coś przynależącego do przeszłości, ale również do chwili aktualnej, która jest "wiecznym teraz". To dlatego "na początku" pojmowane musi być także jako "w zasadzie": tak jak to jest w łacińskim tłumaczeniu wersu, który otwiera Ewangelię św. Jana ("in principia erat verbum").

Czy mówimy o Allahu, który rozkazuje rzeczom, aby były - i są; czy o Tao, czy o Słowie, z którego wszystko powstało; czy o Brahmanie - za każdym razem mówimy o Świadomości wiecznego i obecnego. Tę prawdę wprost wyrażono w hinduizmie, gdzie podstawowa Rzeczywistość, będąca źródłem wszystkich rzeczy, opisana została jako Byt, Świadomość i Szczęście (Sat, Ćit, Ananda).

Zresztą ta jedność wizji Początku wszystkich rzeczy, jego identyfikacja ze świadomością, nie ogranicza się tylko do świętych pism. Zarówno wschodni, jak i tradycyjni zachodni filozofowie głoszą tę samą prawdę. Otóż to Agathon Platona to nie tylko Najwyższy Bóg, ale i najwyższa samoświadomość Boga, zaś nous, tj. intelekt, tak typowy dla greckiej filozofii, jest rzecz jasna nierozerwalnie związany ze świadomością. Filozofowie muzułmańscy postrzegają byt jako nierozdzielnie związany z wiedzą, a przez to ze świadomością, zaś kosmiczne poziomy egzystencji uważają za poziomy wiedzy i właśnie świadomości. Jeżeli chodzi o hinduizm, w jego światopoglądzie istnienie rzeczy, nawet skały, jest również stanem świadomości.

Można zatem bezpiecznie twierdzić, że w świecie tradycyjnym istniała jednolitość, jeżeli chodzi o priorytet świadomości nad tym, co dziś zwiemy "materią". Rzeczywistość - ta, którą wszystkie owe tradycyjne religie i filozofie postrzegają jako źródło wszystkich rzeczy, zarówno w czasie, jak i co do zasady - jest również Najwyższą Świadomością; i może zostać osiągnięta jedynie wtedy, gdy człowiek będzie zdolny do podniesienia swego własnego poziomu świadomości. Nawet w buddyzmie, który nie mówi o obiektywnej Najwyższej Rzeczywistości oraz o kosmogenezie pojętej tak jak w religiach abrahamicznych, perskich czy w hinduizmie, nirwana nadal jest najwyższym stanem świadomości, a stan Buddy, stan Przebudzenia, jest nierozerwalnie ze świadomością związany. Jedynym wyjątkiem od tego jednolitego poglądu tradycyjnego, gdy mowa o dawnych czasach, są pewne anty-metafizyczne filozofie cywilizacji hellenistycznej i rzymskiej oraz pewne marginalne szkoły starożytnych Indii, które były zgodnie odrzucane przez główny nurt myśli ortodoksyjnej.

Swoisty "przywilej" odrzucenia prymatu świadomości przypada w udziale światu współczesnemu, w szczególności wiąże się to z rozwojem materialistycznych i scjentystycznych nurtów, które pojawiły się po rewolucji naukowej w wieku XVII. Co więcej, ta zmiana nie mogła zajść dopóki nowoczesna idea materii, której nie należy mylić z jej rozumieniem w starożytnej filozofii i nauce greckiej, nie została wprowadzona przez Kartezjusza i Galileusza. Odbierając istnieniu fizycznemu [corporeal] wszelkie jego aspekty jakościowe i redukując je do czystej ilości, ludzie ci, a za nimi i następni, zbudowali światopogląd w którym funkcjonowało coś takiego jak czysta, obojętna materia - całkowicie oderwana od życia i świadomości, ale w jakiś tajemniczy sposób poznawana przez podmiot lub umysł. Kartezjańska "bifurkacja" wytworzyła ów dualizm umysłu i materii, który zdominował myśl zachodu od wieku XVII; dualizm, który doprowadził wielu do uznania prymatu materii nad umysłem i rozwinięcia poglądu, według którego na początku istniała właśnie materia, a nie świadomość: nawet jeżeli niektórzy z tych autorów nadal uznawali jakąś deistyczną wizję Boga Stwórcy.

Rozpowszechnienie się tego rzekomo naukowego materializmu (w istocie zrodzonego nie tylko z nauki jako takiej, ale i z pseudo-teologii czy filozofii) osiągnęło szczyt w XIX stuleciu, wraz z teorią ewolucji Darwina, która sama jest ideologią wspierającą ów materializm i na nim opartą. Przeniknięcie poglądu, że wszystkie rzeczy mają swój początek w materii, która potem ewoluuje w życie, a następnie w świadomość, do światopoglądu większej części zachodniej opinii publicznej, odbyło się na taką skalę, że pomimo całkowitego odrzucenia klasycznego poglądu na materię w mechanice kwantowej, nadal na niwie publicznej ufa się owej materialistycznej perspektywie, która redukuje niemal wszystkie rzeczy do "materii".
Zapisane
Strony: 1 [2] Drukuj 
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Teologia ewolucyjna « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!