Msza powinna być w sposób wyraźniejszy INNA niż rzeczywistość pozaliturgiczna. Powinna ułatwiać postawę wewnętrznego skupienia i kontemplacji – być w pewnym sensie ewangelicznym znakiem sprzeciwu wobec ducha tego świata, który z pewnością nie wspomaga w dążeniu do zbawienia. To jest w Mszy Wszechczasów, nie ma w NOM.
Na takiej Mszy obserwuję czy wszystko jest dobrze, czy jest tak jak było, jak zachowują się wierni, jak skażona jest przez nomowe przyzwyczajenia, czy jakieś nadużycie się nie pojawi,... czuję się jak krytyk teatralny na premierze nowej sztuki.
piękna muzyka przypominają cel naszej ziemskiej pielgrzymki
No to wszystko prawda, ale ja uczestnicząc dzień w dzień w NOM, też odnosze wrażenie, że ta zamknięta przestrzeń mojego kościoła, daje mi zadatek nieba. Kiedy ludzie wracający z pracy, dzieci biegające naokoło robią ogromny hałas, to tu naprawde doświadcza się obecności Boga, że oto tu gdzie jest kilkanaście osob, dzieje się największy Cud, że oto zstępuje Ten, który dzierży cały ten świat na zewnatrz w swej ręce. Jeśli się naprawde chce to i na NOM można sie skupić, rozmodlić, zadumać.