Byl wykladowca patrologii, bodajze w latach 1993-2001 rektorem krakowskiego seminarium duchownego, znany w Krakowie przede wszystkim jako kaznodzieja mowiacy w specyficzny i ostry sposob, ktory trzeba zrozumiec - i to kazanie sie wpisuje wlasnie w ten styl. Mowi sie, ze nie zostal biskupem wlasnie ze wzgledu na swoj niewyparzony jezyk, ale z drugiej strony ma na tyle wielki autorytet u ludzi, ze nikt sie nie odwazyl go uciszyc. Z drugiej strony jako rektor byl legendarnie surowy i nieobliczalny, i potrafil z dnia na dzien wyrzucic kleryka z seminarium (podobno nawet wbrew opinii wiekszosci pozostalych przelozonych) - wielu mu tego pewnie do dzisiaj nie wybaczylo.
Nie jestem w stanie powiedziec niczego na temat jego podejscia do tego, co nazywamy tradycja - za malo go znalem, ale pare razy (ale bylo to ok. 15 lat temu) mowil w sposob krytyczny o rzeczyiwistosci Kosciola.
Z wykladow z patrologii pamietam szczegolnie dwa momenty. Pierwszy pokazuje jego styl, kiedy mowil o autorytecie biskupa w Kosciele: biskup jest biskupem i jest wszystko jedno, czy pije, czy nie pije (wtedy oczywiscie wszyscy klerycy pomysleli o konkretnej diecezji, ktora im byla bliska
). Drugi bardziej pokazujacy poglady, kiedy mowil o koniecznosci powrotu do apologii i obrony prawd wiary w Kosciele zamiast dialogu i dyskutowania o wszystkim. I chyba tez mowil o otwarciu Kosciola, ze ktos otworzyl drzwi tak szeroko, ze wszystko wywialo.
Katolicki ksiadz z bardzo katolickimi pogladami, ale nie nazwalbym tego tradycjonalizmem (zreszta tzw. tradycja nikt sie wtedy nie interesowal).