Cytat: Anawim w Kwietnia 17, 2018, 13:33:06 pmZresztą, po co to robić? Ja rozumiem przywiązanie do przekonania, że tomizm jest najlepszą filozofią do wyrażenia naszej wiary. Ale wiara była żywa przez 1200 lat przed Tomaszem, ludzie dostępowali zbawienia, a Kościół się rozwijał. Może po to, aby ludziom o pewnym "zacięciu intelektualnym" ułatwić trwanie w wierze (a może nawet i nawrócenie, kto wie)?
Zresztą, po co to robić? Ja rozumiem przywiązanie do przekonania, że tomizm jest najlepszą filozofią do wyrażenia naszej wiary. Ale wiara była żywa przez 1200 lat przed Tomaszem, ludzie dostępowali zbawienia, a Kościół się rozwijał.
to współczesna fizyka (i nauka w ogóle) ma bardzo wątłe podstawy filozoficzne, wręcz można powiedzieć, że oparta jest na absurdalnej i wewnętrznie sprzecznej metafizyce (choć większość fizyków ignoruje ten fakt).
Tylko zwrócę uwagę Panów na kwestię materii - to jest pojęcie filozoficzne i pojawia się np. przy rozważaniu złożenia bytu z materii i formy.W klasycznej fizyce nie występuje pojęcie materii, występuje pojęcie masy (które wyewoluowało z pojęcia "ilości materii" nb. wprowadzonego przy próbach ratowania Tomaszowej koncepcji transsubstancjacji, kiedy trzeba było bronić absurdalnego istnienia przypadłości bez substancji).Mechanika kwantowa już nie posługuje się pojęciem masy, ale pojęciem pola. Wspomniane tutaj koncepcje związane z konstruowaniem teorii wszystkiego już na tyle odchodzą od naszego potocznego rozumienia "tego, co materialne" (nie mówiąc już o definicji arystotelesowskiej dla "materii pierwszej"), że doprawdy, próby uzgadniania są bezcelowe.Zresztą, po co to robić? Ja rozumiem przywiązanie do przekonania, że tomizm jest najlepszą filozofią do wyrażenia naszej wiary. Ale wiara była żywa przez 1200 lat przed Tomaszem, ludzie dostępowali zbawienia, a Kościół się rozwijał. Wysiłek jaki trzeba włożyć w przyswojenie tomizmu (a potem go jeszcze uzgodnić do współczesnych nauk) jest niewspółmierny do korzyści moim zdaniem.
Cytat: Anawim w Kwietnia 17, 2018, 13:33:06 pmTylko zwrócę uwagę Panów na kwestię materii - to jest pojęcie filozoficzne i pojawia się np. przy rozważaniu złożenia bytu z materii i formy.W klasycznej fizyce nie występuje pojęcie materii, występuje pojęcie masy (które wyewoluowało z pojęcia "ilości materii" nb. wprowadzonego przy próbach ratowania Tomaszowej koncepcji transsubstancjacji, kiedy trzeba było bronić absurdalnego istnienia przypadłości bez substancji).Mechanika kwantowa już nie posługuje się pojęciem masy, ale pojęciem pola. Wspomniane tutaj koncepcje związane z konstruowaniem teorii wszystkiego już na tyle odchodzą od naszego potocznego rozumienia "tego, co materialne" (nie mówiąc już o definicji arystotelesowskiej dla "materii pierwszej"), że doprawdy, próby uzgadniania są bezcelowe.Zresztą, po co to robić? Ja rozumiem przywiązanie do przekonania, że tomizm jest najlepszą filozofią do wyrażenia naszej wiary. Ale wiara była żywa przez 1200 lat przed Tomaszem, ludzie dostępowali zbawienia, a Kościół się rozwijał. Wysiłek jaki trzeba włożyć w przyswojenie tomizmu (a potem go jeszcze uzgodnić do współczesnych nauk) jest niewspółmierny do korzyści moim zdaniem.Nie jestem specjalistą w temacie, ale pojęcie materii barionowej i ciemnej materii jest w fizyce obecne. I pytanie odnośnie fizyki kwantowej: czy cząsteczki elementarne mają masę? Mi się zdaje, że mają. Zgadzam się, że wiara była żywa przed św. Tomaszem. Wiara pochodzi od Boga i będzie żywa zawsze, ale tak się składa, że człowiek jako istota rozumna potrzebuje racji wiary. Człowiek pyta sam siebie: dlaczego wierzę? Poza tym trzeba jakoś godzić wiarę i nauki przyrodnicze, ciężko jest wyznawać sprzeczne poglądy. Potrzebna jest filozofia, żeby sobie z tym jakoś poradzić.
Zresztą, problemem szerszym jest chyba wzajemne niezrozumienie pomiędzy dziedzinami wiedzy - oraz pomiędzy doktrynami i światopoglądami.
Tu znowu mącenie jakby podmiot był niezmienny. Ja się niezmieniam, zmieniają się moje przeżycia. Osobiście twierdzę, że się zmieniam, mam 184 cm wzrostu, jestem ograniczony w czasie i przestrzeni. Widać tutaj kompletną ignorancję, co do nauk przyrodniczych, kształtowania się ego. Dlaczego nie pamiętam jak uczyłem się pierwszych słów, ba pierwszych głosek, dźwięków itp. Powyższa filozofia w ogóle mnie nie przekonuje.
Biorąc pod uwagę powyższe twierdzenia, przesłanka „to co materialne posiada określone części przeztrzenne i czasowe” jest fałszywa. Zatem wniosek „co takich części nie posiada, musi być czymś istniejącym poza materią” jest również fałszywy. Po drugi z punktu widzenia wiary katolickiej, takie rozumowanie też wydaje mi się nie do przyjęcia. Z powodów, które opisałem wcześniej.
Kłopot w tym, że wszystkie te teorie są na ogół słabo ufundowane, klecone zwykle przez ludzi albo w ogóle pozbawionych sensownego wykształcenia (jak niejaki p. Kent Hovind, znany kreacjonista młodoziemski, 'doktor' jakiejś protestanckiej uczelni), albo przez ludzi zajmujących się nie tym, w czym formalnie są fachowcami (biologowie piszący o kosmologii, prawnicy o ewolucji, matematycy o biologii itd.). I później okazuje się, że mainstream dość szybko i niestety dość sprawnie te teorie obala.
Na ogół nie lubię, jak się krytykuje czyjeś poglądy używając argumentu "braku dostatecznego wykształcenia" oponenta, ale tu ma Pan całkowitą rację.