CytujAle zgoła inaczej wygląda sytuacja innych, gdzie te relacje pozostają mniej lub bardziej wirtualne, a kształt wyznawanej wiary jest bardziej uzależniony od arbitralnych decyzji, jakoś tam uzasadnianych. Czy uznać, że to herezja, czy nie. Czy uznać, że papież jest papieżem, czy nie itd. To jest religijne odbicie postmodernistycznych tendencji w kulturze; skutek zbyt łatwego dostępu do informacji i edukacji, możliwości tworzenia nieformalnych grup wirtualnych, tolerancji dla odmienności itd.O tym już kiedyś tu pisałem, ale niektórym się nie podobało i się pieklili :-) Najpierw modernizm pokonał tradsów ich własną bronią: przez Rzym, Watykan, papieża, zasadę autorytetu, zasadę posłuszeństwa, słuchanie biskupa, proboszcza i wikarego itd., a teraz tradsi bronią się metodami, które dawniej typowe były(by) dla modernistów, protestantów etc. - czyli autonomiczne grupy, samodzielne refleksje, krytyczne myślenie, weryfikacja autorytetów, samowolne oceny* itd.Tak po prostu jest - i ta sytuacja dla niektórych tradsów zdaje się być nad wyraz komfortowa, a nie powinna być * Oczywiście każdy konkretny trads, jak go zapytać, to powie, że on samodzielnie to wahałby się nawet stwierdzić, czy deszcz pada; wszystko, co on robi, to jedynie powtarza nieomylną naukę Kościoła oraz wyciąga absolutnie oczywiste wnioski. Dziwnym trafem, różni tradsi wyciągają różne wnioski; i nawet inaczej pojmują tę nieomylną naukę
Ale zgoła inaczej wygląda sytuacja innych, gdzie te relacje pozostają mniej lub bardziej wirtualne, a kształt wyznawanej wiary jest bardziej uzależniony od arbitralnych decyzji, jakoś tam uzasadnianych. Czy uznać, że to herezja, czy nie. Czy uznać, że papież jest papieżem, czy nie itd. To jest religijne odbicie postmodernistycznych tendencji w kulturze; skutek zbyt łatwego dostępu do informacji i edukacji, możliwości tworzenia nieformalnych grup wirtualnych, tolerancji dla odmienności itd.
Najpierw modernizm pokonał tradsów ich własną bronią: przez Rzym, Watykan, papieża, zasadę autorytetu, zasadę posłuszeństwa, słuchanie biskupa, proboszcza i wikarego itd., a teraz tradsi bronią się metodami, które dawniej typowe były(by) dla modernistów, protestantów etc. - czyli autonomiczne grupy, samodzielne refleksje, krytyczne myślenie, weryfikacja autorytetów, samowolne oceny* itd.
TO bzdura OBRONA WIARY STOI WYŻEJ niż autorytet, po pierwszePo drugie AUTORYTET jest dla WIARY a nie WIARA dla autorytetu
CytujTO bzdura OBRONA WIARY STOI WYŻEJ niż autorytet, po pierwszePo drugie AUTORYTET jest dla WIARY a nie WIARA dla autorytetu Oho, p. LUK w akcji; będzie się działo. No jasne, że stoi wyżej, ale od razu pojawia się pytanie: na jakiej podstawie w danym momencie katolik uznaje, że to jest ten moment, w którym pora pogonić autorytet w imię obrony wiary? No to każdy tak uważa - że ma rację i że właśnie broni wiary, to truizm. Aha, zapomniałem: bo sobie porównuje z dawnym nauczaniem. Oh wait, to czemu różnym grupom konserwatystów i tradycjonalistów katolickich wychodzą różne rzeczy i rozmaite poglądy, począwszy od 'NOM-konserwatyzmu' po teorię, że Pius XII żyje? Czy w ogóle jest możliwe odczytywanie jakichkolwiek tekstów w sposób, który nie byłby zarazem pewną ich interpretacją? Ale to już bardziej do p. Anawima, bo p. LUK-a to nie przekona albo nawet nie mieści mu się w głowie, że można w ogóle dywagować nad znaczeniem tego czy owego pojęcia, skoro przeca widać, że PIUS X POTĘPIŁ.
Panie LUKa czemu nie Ignacy Loyola?[Reguły o trzymaniu z Kościołem]Reguła 1. Odłożywszy na bok wszelki sąd własny powinniśmy trzymać umysł nasz gotowy i skory do posłuszeństwa we wszystkim prawdziwej Oblubienicy Chrystusa, Pana naszego, a jest nią nasza święta Matka – Kościół Hierarchiczny.Reguła 10. Winniśmy być bardziej gotowi do uznawania i pochwalania tak dekretów i zarządzeń, jak i obyczajów naszych przełożonych [niż do ich ganienia]. Bo chociaż niekiedy nie są one lub nie były takie [tj. godne pochwały], to jednak mówienie przeciw nim czy to publicznie w kazaniach, czy w rozmowach z ludźmi prostymi, rodziłoby więcej szemrania i zgorszenia niż pożytku. Lud bowiem oburzałby się na swych przełożonych czy to świeckich, czy duchownych. Ale jeśli powoduje się szkodę krytykując przed ludźmi prostymi przełożonych w ich nieobecności, to może być rzeczą pożyteczną mówić o tych złych obyczajach do tych tylko osób, które mogą temu zaradzić.Reguła 13. Ażeby we wszystkim utrafiać w sedno, trzeba być zawsze gotowym wierzyć, że to, co ja widzę jako białe, jest czarne, jeśli tak to określi Kościół Hierarchiczny. Wierzymy bowiem, że między Chrystusem, Panem naszym; Oblubieńcem, a Kościołem, jego Oblubienicą, jest ten sam Duch, który nami rządzi i kieruje dla zbawienia dusz naszych. Bo tenże sam Duch i Pan nasz, który dał dziesięcioro przykazań, ten sam kieruje i rządzi świętą Matką naszą Kościołem.
Przy czym, to jeszcze do poprzedniego mojego wpisu: ja nie głoszę niepoznawalności Prawdy; bawi mnie jedynie to, że tradsi tak zapiekle zaprzeczają temu, że tak i owszem, oczywiście że dokonują swoimi małymi i dużymi rozumkami pewnego osądu, oceny, interpretacji etc. Właśnie dlatego wychodzą im różne rzeczy (oczywiście w pewnych granicach, ale jednak). Mimo tego, każdy jest przekonany, że on jedynie mechanicznie, niezawodnie pociągnął za wajchę i ze zbioru przesłanek wyskoczył mu oczywisty wniosek. Albo nawet że ten wniosek już był napisany, a on tylko zdjął zasłonkę. Najbardziej rozczula to u sedewakantystów, którzy najpierw dokonują oceny słów człowieka, który aktualnie uchodzi w oczach świata za papieża, potem stwierdzają, że głosi herezje, po czym mówią, że oni nie dokonali żadnego prywatnego osądu papieża, bo po pierwsze, niczego nie osądzili, a jedynie stwierdzili oczywistości, a po drugie - to przecież nie jest papież Panie LUK - ale ja się przecież z panem zgadzam. Interesuje mnie tylko to, na jakiej podstawie oraz kiedy mogę, a tym bardziej, kiedy powinienem - jako katolik - podejmować się takich osądów; a zapomniałem, nie osądów, a jedynie stwierdzania oczywistych sprzeczności, no właśnie. I dlaczego jednemu wychodzi np., że papieżem nadal jest Benedykt, drugiemu, że papieży nie ma od SVII, a trzeciemu, że Pius XII żyje. Że nie wspomnę o setkach (zacząłem przez pomyłkę wpisywać "sektach...", czyżby znak?) pomniejszych sporów.
Interesuje mnie tylko to, na jakiej podstawie oraz kiedy mogę, a tym bardziej, kiedy powinienem - jako katolik - podejmować się takich osądów; a zapomniałem, nie osądów, a jedynie stwierdzania oczywistych sprzeczności, no właśnie.
Panie LUKjeśli Kościół mówi Panu, że nie ma sprzeczności, tylko ciągłość, to zdaniem Ignacego Loyoli bardziej trzeba wierzyć swojemu mniemaniu, czy Hierarchii Kościoła?
Pan LUK może teraz odpisać, że cytat z Loyoli raz, że nie jest nieomylny, a dwa, że fragment o "białym jako czarnym i czarnym jako białym" i tak należy brać w kontekście ogólniejszej prawdy, jaką jest prymat wiary. I tak się będziemy kręcić w kółko. Edit: właśnie napisał (przynajmniej to drugie).Nawiasem mówiąc, o ile oczywiście porównywanie tekstów dawnych i nowych jest możliwe, o tyle nie należy tego robić od cepa i pochopnie. O najprostszych i najbardziej oczywistych zdaniach z Biblii są całe książki, a np. słynny fragment z Soboru Florenckiego o potępieniu niewiernych jest nie do zrozumienia (w sposób ortodoksyjny), jeśli się go nie weźmie w kontekście możliwości istnienia niewiedzy niezawinionej; a przecież sam Sobór Florencki o takiej ewentualności nie wspomina. To oczywiście tylko przykład, ale pokazujący, że rozmowa o kontekstach i znaczeniach jest istotna, a nie, że będziemy sobie jechać jak czołg, bo przecież to wszystko "oczywiste oczywistości".
i to nie jest MOJE ZDANIE.
No, chyba jednak nie; a już na pewno nie w tym fragmencie, o którym mowa i nie literalnie. To, co kryje się pod linkiem, to nic innego, jak właśnie Pański wniosek, zresztą słuszny:Z tego wynika że jeśli ktoś nie znał kościoła to mógł być do niego włączony jako materialny członek do jego DUSZY przez chrzest pragnienia o którym piszą już Pius IX , Benedykt XIV i inni kardynałowi dużo wcześniej. (...) A można być przyłączony jeśli się nie jest w stanie poznać Wiary Katolickiej opisuję to już Pius VII Pius VI i Pius IX Benedykt XIV ba jeszcze przed nimi też to było głoszone.Ale żeby to wynikało, to musi Pan znać pewne inne fragmenty nauczania i na ich podstawie dokonać oceny, osądu - czy jak zwać. Nie ma się zresztą czego wstydzić :-)