Po wizytach kolędowych mimo wszystko nabrałem więcej szacunku dla "zwykłych" wiernych, chociaż tutaj nie można zastosować jakiegoś jednego schematu.
To nie kwestia szacunku czy jego braku; naturalnie jakiś prosty chłopek-roztropek, sterany życiem emeryt z Pacanowa, może być pobożniejszy czy rozsądniejszy niż wielkomiejski inteligent (acz z drugiej strony, to też nie jest jakaś ogólna zasada, a nie chodzi nam przecież o okazywanie litości). Zresztą, taka postawa, jak wyżej opisałem, jest w gruncie rzeczy bardzo poczciwa i nawet 'tradycyjna' przez swoją nieufność wobec czegoś, co - paradoksalnie - jest postrzegane jako nowinka. Natomiast istnieje po prostu większa szansa, że 'wielkomiejski inteligent', bywały w internetach, będzie miał wiedzę na temat tego, że istnieją takie-owakie ruchy w Kościele, tradsowskie itd. Może nawet będzie umiał odróżnić sedeków od lefebrystów czy coś w tym rodzaju. To zwyczajnie kwestia encyklopedycznej wiedzy, żadna tam chwała.