Chbciałem się tylko spytać jakim sposobem będzie odbywac się palenie? Czy drewno będzie z orzecha czy raczej w wisni? Czy stos bedzie rozpalany zapalnicza czy poprzez uderzenie pioruna z nieba- pytanie szczególnie kieruje do autora 2 postu w tej dyskusji:)
Nie moje powołanie - jeździć do dalekich krajów.
Ale nie skazuje ja, ani nie namawiam władz chińskich do prześladowań?
Nawet skazaniec przed wykonaniem wyroku.
nie nie rozwiąże. Zmniejszy.
Wyjaśnić błędy - owszem, ale do tego najbardziej kompetentni winni być pasterze, czyż nie?
Zatem trzeba zapewnić im spokojne warunki do nauki? Czy od razu wystawić na huragan?
"Nie dozwól żyć czarownicy". Ale nie tylko - już Kodeks Hammurabiego za magię niszczycielską karał śmiercią. podobnie - prawo rzymskie (Tyberiusz, Klaudiusz...)
Jest to kwestia moralności a więc - nie raczej mógł.
Z tego co wiem, torturowany był, nawet, jesli sąd nie posiadał żadnych konkretnych dowodów. (choć może mówię o czasach późniejszych?) - ale też nie był torturowany "do skutku" tylko przez określony czas (słynne - "pal go sześć") - zdeterminowany niewinny choć kaleka, mógł przeżyć...
Odrzuca Pan jakąkolwiek formę dialogu.
Dobrze, że Papież tak nie postępuje, bo byłby odpowiedzialny za większe cierpienia niż mają miejsce obecnie.
O tym ile czasu ma człowiek na nawrócenie niech decyduje Pan życia i śmierci.
Ja twierdzę, że zwiększy. Niech każdy zostanie przy swojej opinii.
Każdy ma taki obowiązek wynikający z przyjęcia sakramentu bierzmowania. A w dzisiejszych czasach niejeden świecki przyczynił się do większej ilości powrotów heretyków do Kościoła niż pasterze, którzy coraz częściej sami herezje szerzą.
Jeśli dla kogoś jakiś Świadek Jehowy jest huraganem, to co ten człowiek ma jeszcze wspólnego z Kościołem oprócz wpisu do księgi parafialnej?
A teraz może się mylić? Czy kompetencje państwa są przedmiotem jakiegokolwiek dogmatu?
Toż właśnie dialogujemy...
Wyłączną odpowiedzialność ponosi prześladowca.
Wcześniej nawiązywał Pan do sytuacji w Chinach; tam są "dwa Kościoły" - oficjalny - na poły schizmatycki i podziemny, prześladowany, ale nie dialogujący. Znacznie bardziej obawiam się o losy wiernych "Kościoła państwowego" niż podziemnego, a Pan?
...posługujący się czasem katem jako narzędziem...
Nie. Twierdzi Pan coś, to proszę to uzasadnić.
Obowiązek bronienia własnej wiary, ale wynika on z posiadania charyzmatu - nie każdy go posiada.
Wszystko.
W sprawie moralności publicznej - jak najbardziej.
Mówię o dialogu z tymi, których uważa Pan za "nierównych" - czyli niekatolików.
Nieprawda. Każdy ponosi odpowiedzialność za skutki swojego działania. Jeśli skutkiem czyjegoś działania jest wzmożenie prześladowań ze strony oprawcy, a ten kto do tego doprowadził zdawał sobie sprawę z konsekwencji swoich działań - to jest odpowiedzialny.
Kościół jest jeden - katolicki. I jak najbardziej "dialoguje" on tak ze schizmatykami jak i władzami chińskimi, czego dowodem są działania obecnego Papieża.
W ten sposób można usprawiedliwić holocaust wolą Bożą...
Przecież już uzasadniłem i nie widzę potrzeby powtarzania tego samego. Izolacja od odmiennych poglądów jest metodą sekt, nie Kościoła.
Także Polikarp był nie tylko uczniem Apostołów, nie tylko kontaktował się z wieloma, którzy widzieli naszego Pana, ale to Apostołowie ustanowili go biskupem dla Azji w Kościele Smyrny. Ja to widziałem w najwcześniejszej młodości, bo żył długo i odszedł z tego życia jako sędziwy starzec po bardzo chwalebnym i wspaniałym męczeństwie. Ten zawsze uczył tego, czego sam nauczył się od Apostołów, a co przekazuje też Kościół, i tylko to jest prawdą. Poświadczają o tym do dzisiaj wszystkie Kościoły Azji i następcy Polikarpa. Był więc o wiele bardziej wiarygodnym autorytetem i świadkiem o wiele bardziej wiernym wobec prawdy niż Walentyn, Marcjon i pozostali ze swymi przewrotnymi poglądami. Za czasów Aniceta przebywał w Rzymie. Wówczas nawrócił do Kościoła Bożego wielu z tych wspomnianych wyżej heretyków, gdy głosił, że przejął jedną i jedyną prawdę od Apostołów, że tę prawdę przekazuje Kościół. Żyją jeszcze tacy, którzy słyszeli, jak opowiadał, że Jan, uczeń Pański, idąc kiedyś w Efezie do łaźni, gdy zobaczył w niej Cerynta, nie biorąc kąpieli, wybiegł z łaźni wołając: „uciekajmy, łaźnia może się zapaść, gdyż jest w niej Cerynt, wróg prawdy”. Ten sam także Polikarp, gdy spotkał go kiedyś Marcjon i zapytał: „czy mnie poznajesz?”, odrzekł: „poznaję cię, poznaję, pierworodnego syna szatana”. Apostołowie i ich uczniowie zachowywali taką ostrożność w tej sprawie, że nawet nie chcieli rozmawiać z kimś spośród tych, którzy deprawowali prawdę, stosownie do tego, co mówił Paweł: „Heretyka po pierwszym i drugim upomnieniu unikaj, wiedząc, że taki jest przewrotny i grzeszy, i sam na siebie sprowadza potępienie”.
eśli kto przychodzi do was, a tej nauki nie niesie, w dom go nie przyjmujcie i nie pozdrawiajcie go, bo kto go pozdrawia, uczestnikiem jest złośliwych jego uczynków. Także od mistrza swego Jana świętego nauczony Polikarpus, jako pisze Ireneusz, stary Doktor, gdy spotkał na ulicy Marcjona heretyka, a on mu rzekł: znaj się do mnie, Polikarpie, odpowiedział: znam cię być pierworodnym synem djabelskim. I w Starym Zakonie zakazał P. Bóg prorokowi swemu z heretykami i odszczepieńcami jeść i pić, i gdy tego w nieroztropności swej odstąpił, lwu go zabić kazał. Wszakże mojem zdaniem to się właśnie o kacermistrzach, nie tylko ministrach, ale innych upornych a złe jady przeklętej nauki rozsiewających, rozumie, iż się ich towarzystwa tak czujnie i ostro strzec mamy. Bo takiem z nimi pospolitowaniem bliźni się gorszy, tego, co oni są, na nas się, domniemając; uszy się nasze mażą, bluźnienia Bożego i Kościoła Jego słuchając; wdajem się sami w niebezpieczeństwo, w ich sieci i samołowki naglądając.
Gdzie coś takiego jest powiedziane? Każdy ochrzczony, zwłaszcza bierzmowany ma taki obowiązek. To, że ktoś nie ma pojęcia o swojej religii to nie dowód braku charyzmatu, tylko zwykłego lenistwa i zobojętnienia.
A ja twierdzę, że nic oprócz wpisu do księgi parafialnej. Jeśli dla kogoś huraganem jest świadek Jehowy ze swoimi filologiczno-historyczno-niewiadomo jakimi argumentami to znaczy, że Kościół nie jest dla niego Opoką. Jeśli ktoś ma mniejsze zaufanie do Kościoła niż do Świadka Jehowy, to ma z tym Kościołem właśnie tyle wspólnego - nic prócz wpisu do księgi parafialnej.
Który konkretnie dogmat jest poświęcony temu, że państwo powinno karać heretyków? I czy teraz Kościół może zbłądzić, a wtedy nie mógł? Dlaczego?
2720 (Secta quaedam) blandam pietatis et liberalitatis speciem prae se ferens tolerantismum (sic enim aiunt) seu indifferentismum profitetur atque extollit non modo in rebus civilibus, de quo non est Nobis sermo, verum etiam in religionis negotio, docens amplam unicuique libertatem a Deo factam esse, ut quae cuique secta iuxta suum privatum iudicium vel opinio arriserit, eam quisque sine salutis periculo amplecti vel adoptare valeat. (Contra hoc affertur Rom 16,17s.).
Czym innym jest "niedialogowanie", czym innym zupełny brak rozmów. O ile to pierwsze zalecam, tego drugiego - już nie. Dostrzega Pan różnicę?
Bynajmniej. Odpowiedzialność (poza współsprawstwem, to jest podżeganiem do czynu) spoczywa na sprawcy.
Nie "dialoguje", "rozmawia". Dialog zakłada równość stron.
2) jeśli chodzi o znaczenie potoczne "holokaustu" -"kat" to nie to samo co "morderca". Kat to "ręka sprawiedliwości", morderca - wprost przeciwnie.
Bo takiem z nimi pospolitowaniem bliźni się gorszy, tego, co oni są, na nas się, domniemając; uszy się nasze mażą, bluźnienia Bożego i Kościoła Jego słuchając; wdajem się sami w niebezpieczeństwo, w ich sieci i samołowki naglądając.
1) Ważny jest sposób podania nauczania. Nauczanie dotychczasowe było podane ex-cthedra. Nauczanie "soborowo-posoborowe" - nie. Kościół nie może zbłądzić w tym, co do wierzenia podaje, nie w tym co ogłosi...
Weźmy np. inkwizytora, który niezwykle mocno, aż do ewentualnego męczeństwa, przywiązany jest do swojej wiary jako jedynie prawdziwej, i który ma sądzić heretyka (ale dobrego obywatela). Pytam więc, w przypadku, gdy skazuje go na śmierć - czy można powiedzieć, że uczynił to w zgodzie z własnym (być może błądzącym) sumieniem, czy też raczej można obwinić go o niesumienność, że mógł się mylić lub świadomie postąpił niesprawiedliwie? Można mu bowiem powiedzieć prosto w oczy, że w takim wypadku nie mógł być całkiem pewny, czy nie postępuje tutaj niesprawiedliwie. Posiadł on wprawdzie mocną wiarę, że objawiona w nadprzyrodzony sposób boska wola zezwala mu, a nawet czyni jego obowiązkiem wyplenienie rzekomej niewiary wraz z niedowiarkiem. Czy był on jednak rzeczywiście tak mocno przekonany o objawionej nauce i jej sensie, jak jest to konieczne, aby na tej podstawie ważyć się na zabicie człowieka? Pozbawienie człowieka życia z powodu jego wiary religijnej jest niesprawiedliwością to pewne, chyba że poleciła inaczej boska wola, która została objawiona w nadzwyczajny sposób. Jednak fakt, że Bóg wyraził kiedykolwiek tak straszliwą wolę, opiera się tylko na spisanych w przeszłości dokumentach i nie jest nigdy apodyktycznie pewny. Objawienie dotarło przecież do niego za pośrednictwem ludzi, przez nich zinterpretowane, i gdyby wydawało mu się nawet, że pochodzi od samego Boga (jak rozkaz wydany Abrahamowi, by zabił swego syna jak owcę), to jest jednak przynajmniej możliwe, iż zachodzi tutaj omyłka. Zatem sędzia odważyłby się na to, ryzykując uczynieniem czegoś, co jest w najwyższym stopniu niesprawiedliwe, dlatego postępuje w tym momencie niesumiennie. Tak ma się sprawa z wszelką wiarą, mianowicie pozostaje zawsze możliwość napotkania w niej omyłki. Przeto - wobec możliwości, że to, czego żąda lub na co zezwala, jest być może niesprawiedliwe, tj. narażone na niebezpieczeństwo pogwałcenia jednego z ludzkich obowiązków, który jest pewny w sobie, posłuszeństwo względem niej jest czymś niesumiennym.