Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 23, 2024, 15:43:32 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231955 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Wschód-Zachód, dwie koncepcje sztuki sakralnej
« poprzedni następny »
Strony: [1] Drukuj
Autor Wątek: Wschód-Zachód, dwie koncepcje sztuki sakralnej  (Przeczytany 1768 razy)
P
bywalec
**
Wiadomości: 83

« dnia: Czerwca 20, 2009, 12:14:22 pm »

Cytuj
Skupię się bardziej na specyfice sztuki chrześcijańskiego Wschodu, którą widać wyraźniej przez odniesienie do sztuki Zachodu. Kiedy na początku wykładów z historii estetyki zadaję studentom pytanie: co to jest piękno? prosząc o spontaniczne odpowiedzi na kartce bądź ustne, zwykle tych odpowiedzi jest bardzo wiele i bardzo różnych, ale generalnie dominuje powszechne przekonanie, że piękno jest kategorią subiektywną, uwarunkowaną kulturowo, historycznie, psychologicznie, socjologicznie. Natomiast kiedy to samo pytanie zadaję 800 kilometrów na wschód w Kamieńcu Podolskim, na wykładach w seminarium duchownym, klerykom tam urodzonym, tam wychowanym, odpowiedź jest diametralnie różna. Ogromna większość tych kleryków kojarzy piękno z kategorią boską, z Panem Bogiem, piękno jest dla nich wieczne i niezmienne. Myślę, że ta różnica w odpowiedzi ukazuje od razu zasadniczą różnicę dwóch sąsiadujących kultur. Skąd ta różnica? Sadzę, że sprawa zaczęła się chyba w czasach św. Tomasza z Akwinu i początkach scholastyki, kiedy powrót do filozofii arystotelesowskiej, już ochrzczonej, sprawił, że na Zachodzie została wypracowana bardzo szczegółowa i precyzyjna teologia prawdy, a więc metafizyka, teologia czy filozofia dobra, a więc etyka, natomiast na piękno w systemie tomistycznym miejsca się już nie znalazło. Piękno znalazło się jak gdyby za burtą doświadczenia chrześcijańskiego. Na skutek tego estetyka, jako nauka filozoficzna wyodrębniła się dopiero w połowie XVIII w. już na gruncie filozofii postkartezjańskiej, a więc na zupełnie innym podłożu. Natomiast na Wschodzie estetyka była zawsze istotną częścią teologii. To jest już u Pseudo-Dionizego Areopagity. Gdyby spytać o Boga to właściwie należałoby spytać o piękno. O tym właśnie napisał Dostojewski: "Piękno zbawi świat". Tego nigdy nie napisałby nikt na Zachodzie. Polska jest chyba dość szczęśliwym miejscem styku tych kultur; wiele o tym mówiono, myślę, że chyba wszyscy to odczuwamy. Posłużę się tutaj przykładem trochę anegdotycznym, który może oddaje istotę sprawy: z Moskwy i z Paryża wyleciało dwóch panów - jeden z Moskwy do Paryża, drugi z Paryża do Moskwy. Lecieli po raz pierwszy i z jakiejś przyczyny ich samoloty zatrzymały się w Warszawie. Kiedy ci panowie wysiedli, ten, który leciał do Paryża, i ten, który leciał do Moskwy, byli przekonani, że są już na miejscu. Otóż ta humorystyczna anegdotka pokazuje rolę Polski w tym procesie, która zawsze była jakimś miejscem spotkania i miejscem pogranicza. Myślę, że sięgając do istoty różnic między Wschodem i Zachodem w koncepcji sztuki (trudno tutaj pominąć i filozofię i teologię), trzeba by pewnie sięgnąć do Adama i Ewy, czyli do Platona i Arystotelesa, ponieważ tam zaczyna się zasadnicza różnica. Chciałbym ująć to nasze spotkanie - jego główną tezę - w następującym stwierdzeniu: główna różnica w koncepcji sztuki wyraża się w dużym stopniu w odmiennym pojmowaniu kategorii czasu. Arystoteles, idąc za Heraklitem, za jego słynnym panta rei, w którym kryje się spostrzeżenie przemijalności wszystkiego, akceptował linearność czasu. Święty Tomasz po wiekach określi czas jako następstwo chwil, to jest ta klasyczna definicja czasu ciągłego, który właściwie wszyscy dziedziczymy wraz z kulturą. Natomiast Platon, idąc za Parmenidesem, bardziej akcentował to, co Grecy nazywali aion, a więc wieczność, niezmienność bytów idealnych. Tak więc te dwie koncepcje aion - czas rozumiany koliście i chronos - czas rozumiany linearnie w jakiś sposób się antagonizują i dopełniają jednocześnie. Oba te czasy spotykamy w Biblii. Sięgnijmy tu po Księgę Koheleta; sięgnę tu po fragment, w którym dochodzi do głosu doświadczenie cykliczności czasu wyrażające się w nieustannym powrocie kolejnych pór roku, w nieustannych narodzinach i śmierciach. To jest doświadczenie bardzo bliskie kulturom dalekowschodnim - hinduizmowi, buddyzmowi, stąd też rodzi się chyba wiara w reinkarnację. Wracając do Koheleta - jest tam to przedziwne zdanie, przedziwny rozdział o czasie: czas rodzenia i czas umierania, czas miłości i czas nienawiści, czas zszywania i czas rozdzierania, czas płaczu i czas śmiechu; wszystko, co jest, już było i wszystko, co było, jest. A więc jakieś doświadczenie tego aion, wiecznego trwania. Natomiast jest oczywiste, że w Biblii dominuje inne pojęcie czasu - linearne - i warto sobie uświadomić, że jest to pewna rewolucja w myśleniu w skali całej planety: mianowicie Biblia rozrywa to koło czasu nieustannych powrotów, nieustannego następstwa, wieczności wszechświata. Jest to moment stworzenia, zresztą Księga Psalmów od tego się zaczyna (na początku stworzył Bóg niebo i ziemię), zaś w Apokalipsie kończy się wezwaniem Jezusa: zaiste przyjdę niebawem. A więc Biblia wytycza pewną linię czasu. Patrząc na rzecz historycznie pierwszą realną postacią biblijną jest jak wiemy Abram-Abraham, którego Bóg wzywa i to są pierwsze słowa Boga skierowane do człowieka już historycznego: exi - wyjdź! Przed Abramem rozpościera się linia czasu. Stąd rodzi się zupełnie nowa koncepcja religii, ponieważ tam gdzie czas jest linearny istnieje nieznane i związany z tym lęk przed przyszłością. Ale tylko tam jest możliwe miejsce na zawierzenie. W religiach pojmujących czas cyklicznie, w religiach typu kosmicznego, pojęcie wiary jest absolutnie inne. Jest to jakieś współbycie, współodczuwanie ze światem, z kosmosem, ale nie ma w nim miejsca na to, co jest bardzo biblijnym, judaistycznym elementem, a mianowicie na zawierzenie. Nietrudno zauważyć, że ta linearna koncepcja czasu wraz z chrześcijaństwem zostaje przejęta przez ogromną część kultury światowej, przede wszystkim przez kulturę europejską. Natomiast moja główna teza jest taka, że o ile Kościół zachodni, łaciński, bazujący, zwłaszcza od Tomasza, na Arystotelesie akcentuje właśnie tę linearną koncepcję czasu, o tyle w Kościele wschodnim, w którym rzecz jasna obie te koncepcje jakoś współistnieją, tak jak i u nas, znacznie silniejszy akcent spoczywa na kolistym pojęciu czasu, na pojęciu czasu jako wiecznego trwania. Konsekwencje tego są zupełnie niesłychane i trudno je przecenić. Tam, gdzie jest linearne pojęcie czasu, tam jest pojęcie postępu, jest pojęcie drogi naprzód. Historia kultury zachodnioeuropejskiej jest właściwie drogą nieustannego postępu, historia sztuki jest historią nieustannie zmieniających się po sobie stylów. Istotną kategorią jest kategoria nowości, która w naszych czasach postmodernizmu wyraźnie już się zużyła i przeżywa kryzys. Zachód jest wyczerpany nieustannym poszukiwaniem nowości i obalaniem stereotypów i kanonów. Obalanie stereotypów stało się, jak już dawno zauważono, kolejnym nudnym stereotypem. Natomiast na Wschodzie nie ma czegoś takiego, nie ma w ogóle pojęcia postępu, jako istotnej kategorii. Tam istotną kategorią jest pojęcie wierności tradycji, wierności - na gruncie filozofii - idei, na gruncie teologii - objawieniu Boga, a zatem miarą sztuki, jej prawdziwości, jej piękna jest właśnie wierność, wierność tradycji. W związku z tym jawi się zupełnie różna koncepcja artysty. Na Zachodzie będzie indywidualizm z całym etosem artysty poszukującego, zbuntowanego, zwłaszcza od czasów renesansu. Na Wschodzie artysta, podobnie jak w naszym średniowieczu, bo pod tym względem chyba średniowiecze jest bliskie kulturze bizantyjsko-ruskiej (mówię o kulturze staroruskiej, bo potem to się zmienia), otóż w średniowieczu ten artysta będzie bożym rzemieślnikiem, będzie kimś, kto ma wiernie oddać tajemnicę Boga, zawartą w kanonach.

Całość pod linkiem:

http://www.kik.waw.pl/czytelnia-i-forum/chrzescijanski-wschod/wschod-zachod-dwie-koncepcje-sztuki-sakralnej/
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #1 dnia: Kwietnia 23, 2017, 12:01:27 pm »


Jean Hani mądrze pisze:

"Ich wnioski [pewnej grupy uczonych, historyków sztuki], potwierdzone również na naszych budowlach religijnych [tj. chrześcijańskich], w szczególności budowlach średniowiecznych, powinny całkowicie zmienić sposób ich rozumienia, nieznośnie zdominowany od czasów romantyzmu przez sentymentalizm, moralizm i "estetyzm", mówiąc inaczej - przez indywidualistyczną i "literacką" koncepcję sztuki sakralnej. Tymczasem taka właśnie jest istota sztuki religijnej i oczywiście świeckiej, podczas gdy prawdziwa sztuka sakralna ze swej natury nie jest sentymentalna ani psychologiczna, lecz ontologiczna i kosmologiczna. Sztuka sakralna okazuje się zatem, wbrew wzorcom sztuki współczesnej, nie rezultatem uczuć, fantazji, a nawet "myśli" artysty, lecz transpozycją rzeczywistości radykalnie przekraczającej granice indywidualności ludzkiej".

(Symbolika świątyni chrześcijańskiej, Znak 1994)
Zapisane
Strony: [1] Drukuj 
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Katolicki punkt widzenia  |  Wątek: Wschód-Zachód, dwie koncepcje sztuki sakralnej « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!