single
Mam zaufanie do Sądu w tej kwestii.
Inna sprawa, że nie ogarniam takiej logiki, i załatwiania sobie nieważności w kłamliwy sposób. Skoro komuś zależy na ułożeniu sobie życia po Bożemu, to chyba nie powinien kłamać? I przyjąć werdykt, nawet jeśli nie byłby on zgodny z oczekiwaniami? Gdzie tu sens?
A co do ludzi z orzeczeniem nieważnego małżeństwa - jak Państwo traktują takie dokumenty i takich ludzi? Bo przyznam, że rzadko spotykam przypadki niebudzące wątpliwości. Zwykle dostają to jacyś działacze katoliccy, po dłuższym konkubinacie itp itd ...
Na Zachodzie jest w zasadzie "demokracja"-raczej wszyscy dostają "unieważnienia" od ręki.