A jak dzisiaj młodzi ludzie są przyciągani? Zazwyczaj robi to jakaś oaza, wspólnota, ale również klasycznie - zapraszani są kaznodzieje lub świeccy, którzy potrafią mówić w taki sposób, że kilka dusz się nawraca. Trudno, że zazwyczaj polega to na metodzie "kija i marchewki" - damy dzieciom cukierki, to może przyjdą jeszcze raz. Kościół, w którym jest msza trydencka i tradycjonaliści, ale który jest zamknięty na innych z powodu (tutaj wpisz milion wymówek), niczym nie różni się od tzw. setek parafii z "ciepłymi ławeczkami", w których panuje wzajemna adoracja emerytów i rencistów.Poza tym sam uważam, że nie powinno się skupiać na młodych ludziach - trzeba przyciągać całe rodziny! Tam się zaczyna dramat wiary, od dziadków po rodziców i wnuków włącznie. Tylko trzeba się obudzić i przyjąć do wiadomości, że czasy i cywilizacja się zmieniły, lata 50 i 60 nie wrócą i dzisiaj dużo trudniej jest przebić się z głoszeniem Ewangelii przez szum mediów, muzyki i konsumpcjonizmu. A i tak jeszcze trudniej jest temu, który chce w tym szumie usłyszeć Słowo Boże.
Msza św nie jest po to, aby przyciągnąć ludzi do Kościoła.
https://www.facebook.com/photo.php?v=569568586452849
(...)widok ksiedza w kapeluszu na glowie i goralskim wdzianku... I smiech zgromadzonej ..... publicznosci