Ich miejsce jest u boku miłośników poszukiwania ziaren owsa w końskim łajnie.
Dla mnie najdziwniejsze jest to, że evolianiści czepiają się katolickiej Tradycji.
CytujIch miejsce jest u boku miłośników poszukiwania ziaren owsa w końskim łajnie.Sporadycznie można i brylanty znaleźć CytujDla mnie najdziwniejsze jest to, że evolianiści czepiają się katolickiej Tradycji. Nie sądzę, by tak było w jakimś znaczącym stopniu. To raczej osoby będące katolikami o inklinacjach tradycjonalistycznych (tak w sensie czysto "wewnątrz-kościelnym", jak i politycznym - legitymiści, narodowi radykałowie etc.) czasami zaczynają się fascynować Evolą. To dość zrozumiałe: w końcu jest on bardzo "extreme", otoczony jakąś tam aurą tajemniczości ("włoski baron wśród ruin nowoczesnego świata" etc.). Natomiast środowiska, które można uznać za typowo "evoliańskie", albo takie, które do evolianizmu dochodzą od jakichś prymitywniejszych form neopogaństwa czy gnozy (mam tu na myśli np. część subkultury black metal) - raczej nie przypinają się w jakiś nachalny sposób do katolicyzmu - jest im albo obojętny (jako jakaś tam "tradycyjna forma, mająca swoje miejsce") albo traktują go wprost jak wroga.Abstrahując natomiast od ocen, warto pamiętać, że evoliańskie obsesje na punkcie aryjskości, Germanów, Nordyków, Nietzschego, kultu siły i mocy etc. - niekoniecznie były podzielane przez Guenona czy tym bardziej Schuona, Burckhardta, Ramę Coomaraswamy etc.
"Formy kultu w religii nigdy nie są dziełem człowieka. Są określone przez Boga lub jego przedstawicieli. Rozważmy np. agnihotrę - wedyjską ofiarę ognia. Czy myślicie, że wymyśliło ją paru starców w lesie (dziś nazwano by ich radą teologów) - pragnących wydobyć dzięki temu ciężko zarobione pieniądze od biednych chłopów albo po prostu udobruchać błyskawicę na niebie? I to samo można rzec o modlitwach muzułmanów albo prawdziwej i starożytnej Mszy Katolickiej".(Rama Coomaraswamy, sedewakantysta, tradycjonalista katolicki, wykład dla Himalayan International Institute of Yoga Science and Philosophy of the USA, czerwiec 1988)
to parafrazując można by zapytać: Weźmy aztecką ofiarę wycinania serca z piersi na żywca. Czy myślicie, że wymyśliło ją paru dzikusów w dżungli?
Można prosić więcej?
Nie wiem, czy to nie jest zdanie wydarte z kontekstu