Wiele razy widziałem księży odprawiających "ze ściągawką". Zwykle tylko modlitwy u stopni ołtarza i to mi nie przeszkadza. Msza jest zbyt ważną rzeczą, żeby ją odprawiać bez porządnego przygotowania.
Tu jestem nieprzejednany - albo robisz to księże dobrze, albo nie rób tego wcale.
Byliście Państwo kiedyś świadkami takiej celebracji ze ściągawką?
Ja sam zauważyłem różne błędy, ceremoniarz też, natomiast wierni mówili, że nie było źle. Może to ma do siebie Tridentina, że wierni mimo wszystko nie zaglądają w pewnym stopniu na ołtarz.
A mnie to bardzo przeszkadza. Przecież tych parunastu zdań można się w ciągu godziny - dwóch, bardzo dobrze wyuczyć.
Trzeba mieć też to na uwadze, że dawniej ludzie już od dziecka zaznajamiali się z modlitwami u stopni ołtarza, wielu chłopców było ministrantami, więc alumni seminariów nie musieli się specjalnie uczyć ministrantury, byli z nią pamięciowo oswojeni już na starcie.
Słuszna uwaga. Ja na początku lat 60-tych, mając łacinę w szkole i interesując się tym językiem wszystko rozumiałem. I znałem na pamięć Vere dignum et justum est.....a gdy doszło do ...... quam laudant Angeli, atque Archangeli, Cherubim quoque ac Seraphim...... dreszcz przechodził po plecach, czuło się Majestat Boży.Dziś słysząc to "po naszemu" ..... nic nie czuję. Dlaczego?