Już pomijam teksty w starych Zawsze Wierni gdzie duża część była kryptosedecka i w ogóle kłóci się z tym co mówi się teraz (polecam sięgnąć po ZW z starych wydań książkowych dwumiesięczników, czyli lat około 2000-2003).
No i to jest właśnie kolejny absurd propagandy Bractwa grania na dwa fronty. Z jednej strony możliwie wątpliwe nowe święcenia, a z drugiej bierzemy kapłanów wyświęconych w nowym rycie - chyba po to żeby mieć kolejny argument że nie jesteśmy sedewakantystami bo samo wymienianie papieża w kanonie i wywieszenie go w zakrystii to trochę za mało.
To tak jak policja nabija sobie statystyki łapiąc byle kogo na Marszu Niepodległości, tak zauważyłem Bractwo nabija "statystyki antysedeckie", np. obrazek Papieża w zakrystii, wymieniamy go w kanonie, używamy Mszału Jana XXIII, wyrzucamy kobietę która wiele lat pomagała Bractwu która miała wątpliwości co do święceń jednego z kapłanów wyświęconych w nowym rycie (trochę to absurd wobec tego co zawsze głoszono w owym duszpasterstwie).
zwłaszcza braku wiary w Przeistoczenie, statystyki na ten temat są porażające
Wątpliwości co do NOM-u są dla mnie zbyt duże, aby regularnie na nową Mszę chodzić. Jak napisał abp Lefebvre, sam NOM jako ryt może i jest ważny, ale coraz więcej konkretnych Mszy jest nieważnych z powodu braku wiary u kapłanów (zwłaszcza braku wiary w Przeistoczenie, statystyki na ten temat są porażające) - coś, co trudno obiektywnie sprawdzić.
Cytujzwłaszcza braku wiary w Przeistoczenie, statystyki na ten temat są porażająceW Polsce też? Mówimy o faktycznym braku wiary? (a nie np. o jakieś kompletnej, choćby i zawinionej, ignorancji, tj. niezrozumieniu tego, co się robi - i o co w tym chodzi)?
Cytuj Wątpliwości co do NOM-u są dla mnie zbyt duże, aby regularnie na nową Mszę chodzić. Jak napisał abp Lefebvre, sam NOM jako ryt może i jest ważny, ale coraz więcej konkretnych Mszy jest nieważnych z powodu braku wiary u kapłanów (zwłaszcza braku wiary w Przeistoczenie, statystyki na ten temat są porażające) - coś, co trudno obiektywnie sprawdzić. Veto. Wiara w przeistoczenie nie jest konieczna do ważnej Mszy Św.
Ale nawet jeśli...? Wie pan, zaraz możemy dojść do jakichś nerwic w skali mikroskopowej. Ostatecznie na Tridentinie też zawsze można powiedzieć, że jakby precyzyjnie nie działać, jakby nie dbać o patenę, jakby nie coś-tam - - - to i tak cząstki opłatka po Przeistoczeniu mogą gdzieś-tam polecieć, jakieś ultra-miniaturowe, np. niewidoczne gołym okiem. A jak opłatek był troszeczkę nadkruszony i przy podawaniu Komunii kawałeczek się osunął i jednak tak, że na ziemię, wiatr zawiał itd. ..................... To właśnie są nerwice.
Towarzystwo w Bractwie to głównie kółko wzajemnej adoracji, które poza sobą nie widzi świata. Poglądy takie iż powinno się unikać złego towarzystwa (pod które podlegają zazwyczaj wszyscy nie-lefebryści) to propaganda, którą truje się w owym duszpasterstwie nawet małe dzieci. I nie gadam jako człowiek przeciwny FSSPX tylko po kilku latach spostrzeżenia, że dzieciaki wychodzące na świat spod indoktrynacji Bractwa przez wiele lat poprzez szkoły, jedyne najprawdziwsze z prawdziwych duszpasterstwo nie mogą się odnaleźć w świecie, bo zamiast uczyć się jako już prawie dorośli ludzie do zawodu czy rozwijać pasje gadano im ciągle o religii.
Heh, a Niemcy zrobili właśnie o tym film: http://www.filmweb.pl/film/Droga+krzy%C5%BCowa-2014-700232
który polecił czynić tak jak podpowiada sumienie.
CytujHeh, a Niemcy zrobili właśnie o tym film: http://www.filmweb.pl/film/Droga+krzy%C5%BCowa-2014-700232Anyway, na razie FSSPX kontrowało filmem, który na całe szczęście pokazywał, że można być "wiernym Bractwa" i normalnym człowiekiem płci dowolnej (normalnym, tj. nie wyalienowanym, pracującym, kształcącym się itd.).
Pan się trochę obruszył na p. Fons Blaudi który polecił czynić tak jak podpowiada sumienie. I to jest bardzo słuszna rada, bo każdy ten dylemat rozwiązałby inaczej.
Pisze Pan że na Garncarską ma Pan godzinę drogi. Może do Klemensa ma Pan bliżej? Albo do cerkwi unickiej? Albo na okazyjnie odprawianą Mszę ormiańską?
wszystko z należytym obrzydzeniem, dystansem, wystudiowanym wstrętem
Odnośnie dylematów p. DNR. To nie jest sprawa oczywista, nie ma tu łatwych odpowiedzi. Pan się trochę obruszył na p. Fons Blaudi który polecił czynić tak jak podpowiada sumienie. I to jest bardzo słuszna rada, bo każdy ten dylemat rozwiązałby inaczej.
Dla mnie wyznacznikiem i drogowskazem w życiu jest Prawda, a nie sumienie.
Ale Panie kochany, jakby tak każdy słuchał tylko sumienia to połowa ludzi by się pozabijała.
Powinien Pan znaleźć dobrego spowiednika, innego wyjścia nie ma
Ogólnie odnoszę wrażenie, że wśród tradsów można znaleźć różne typy ludzkie, ale w szczególności dwie skrajności, natury, powiedzmy, socjologicznej: --- --- --- z jednej strony gości, którzy - będąc tradycjonalistami, chodząc na msze FSSPX itd. - zachowują się "zupełnie normalnie", tj. ubierają w dżinsy, skóry, flyersy, glany czy na cokolwiek mają ochotę; słuchają rocka czy metalu, jeśli akurat lubią; czasami zaklną, zapalą papierocha, skoczą na wino / piwo / wódkę z kumplami, powydurniają się, niekiedy wręcz ostentacyjnie pokazują, że "można być tradycjonalistą i normalnym ziomkiem" itd., często to ludzie z klimatów politycznych, zwłaszcza narodowcy; ---- ---- ---- a z drugiej strony mamy dwa inne "podgatunki": albo jakichś lekko wycofanych samotników (płci obojga), którzy nieomal porzucają świeckie życie, spędzają żywot kręcąc się wokół kwater Bractwa (lub innej grupy, jeśli to np. sedecy czy indultowcy), zaczytując się w przedsoborowych mszalikach, brewiarzach itd. i schodząc powoli w starokawalerstwo/panieństwo, --- albo osoby równie pobożne, ale tym razem według modelu "mąż-ojciec, żona, gromadka dzieci, wszyscy zawsze pod garniturkiem, kobity w chustach i spódnicach, wychowanie całościowo w Bractwie, telewizor nie, rock music nie, nowoczesny świat nie" itd. Tacy, że trudno sobie wyobrazić, iżby z ich ust mogły paść słowa typu "spoko, okej, luz, narka, siema" albo "dobra, walniemy flaszkę"