Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Marca 28, 2024, 15:40:27 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231859 wiadomości w 6626 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: NOM - chodzić czy nie chodzić?
« poprzedni następny »
Strony: 1 [2] 3 4 5 Drukuj
Autor Wątek: NOM - chodzić czy nie chodzić?  (Przeczytany 12316 razy)
Fideliss
aktywista
*****
Wiadomości: 931

« Odpowiedz #15 dnia: Listopada 23, 2014, 12:54:56 pm »

Dodam jeszcze- chodzić czy nie chodzić? To nie jest tylko sprawa spokojnego, przemyślanego wyboru. Jak mówi niemieckie porzekadło;
Wer hat Wahl, der hat Qual = kto ma wybór ten ma mękę.
Najczęściej nie mamy wyboru, bo co jeśli najbliższy kościół (ma się rozumieć) z NOMem jest w odległości 5 minutowego spacerku od domu, a najbliższa
MT . . . . o ho, ho, ...... i godzina dziwna i droga daleka.
Jeszcze kilka lat temu zdarzało mi się jeździć raz na miesiąc do warszawskiej Radości. Teraz gdy pomyślę o warszawskich korkach . . .

Wybór (bez męki)  byłby wtedy gdyby MT była odprawiana w każdej parafii, a jak wiemy tak nigdy się nie stanie. 

A co jeśli ktoś odczuwa potrzebę codziennego uczestniczenia w MT , a mieszka gdzieś w Braniewie?

Nie ma wyboru. Es gibt keine Wahl. Pozostaje Qual.

Zapisane
DNR
uczestnik
***
Wiadomości: 153

« Odpowiedz #16 dnia: Listopada 23, 2014, 13:04:54 pm »

@p.ATW:
Cytuj
Były, swoją drogą, czasy, w których Bractwo zniechęcało do chodzenia na msze nawet i indultowe. To dopiero... Yh.
Oj były były i dobrze to pamiętam (i to niedawno). Nie byli to tylko zbyt nadgorliwi wierni tylko kapłani i reszta członków Bractwa (bracia itd). Już pomijam teksty w starych Zawsze Wierni gdzie duża część była kryptosedecka i w ogóle kłóci się z tym co mówi się teraz (polecam sięgnąć po ZW z starych wydań książkowych dwumiesięczników, czyli lat około 2000-2003).Swego czasu pytałem jednego z kapłanów czy można chodzić do indultowców w Warszawie to odpowiedź była że lepiej odmówić różaniec, bo nie wiadomo czy ma ważne święcenia, ksiądz odprawia NOM, jeszcze do tego na posoborowym ołtarzu. Dodatkowo panowało stwierdzenie, że chodzenie na NOM (nie biernie) to grzech ciężki. O komunii był pogląd, że w żadnym wypadku jej nie przyjmować. I pod taką propagandą człowiek żył kilka ładnych lat.
Zaryzykuję stwierdzeniem, że FSSPX działa (albo działało) trochę jak sekta, bo dziś to jest takie zmodyfikowane FSSPX. Też kiedyś się sobie myślałem "co on gada?" jak ktoś mi wysuwał takie stwierdzenie, ale po czasie dochodzę do wniosku że jest w tym trochę prawdy. Towarzystwo w Bractwie to głównie kółko wzajemnej adoracji, które poza sobą nie widzi świata. Poglądy takie iż powinno się unikać złego towarzystwa (pod które podlegają zazwyczaj wszyscy nie-lefebryści) to propaganda, którą truje się w owym duszpasterstwie nawet małe dzieci. I nie gadam jako człowiek przeciwny FSSPX tylko po kilku latach spostrzeżenia, że dzieciaki wychodzące na świat spod indoktrynacji Bractwa przez wiele lat poprzez szkoły, jedyne najprawdziwsze z prawdziwych duszpasterstwo nie mogą się odnaleźć w świecie, bo zamiast uczyć się jako już prawie dorośli ludzie do zawodu czy rozwijać pasje gadano im ciągle o religii.

Cytuj
Święcenia? Przecież w FSSPX też są, jak wiadomo, księża po nowych święceniach.
No i to jest właśnie kolejny absurd propagandy Bractwa grania na dwa fronty. Z jednej strony możliwie wątpliwe nowe święcenia, a z drugiej bierzemy kapłanów wyświęconych w nowym rycie - chyba po to żeby mieć kolejny argument że nie jesteśmy sedewakantystami bo samo wymienianie papieża w kanonie i wywieszenie go w zakrystii to trochę za mało.
To tak jak policja nabija sobie statystyki łapiąc byle kogo na Marszu Niepodległości, tak zauważyłem Bractwo nabija "statystyki antysedeckie", np. obrazek Papieża w zakrystii, wymieniamy go w kanonie, używamy Mszału Jana XXIII, wyrzucamy kobietę która wiele lat pomagała Bractwu która miała wątpliwości co do święceń jednego z kapłanów wyświęconych w nowym rycie (trochę to absurd wobec tego co zawsze głoszono w owym duszpasterstwie).

@p.Fideliss:
Cytuj
Jest wyrazisty. Ja chyba też, jak mniemam jestem dość "odsłonięty". Brakuje tylko żebym podał adres, zamieścił zdjęcia swoje i rodziny i podał numer telefony komórkowego.
Aż tak to nie. Chciałem się podzielić swoimi spostrzeżeniami i wątpliwościami przez które moja wiara obecnie zanika. A guza od fanatyków Bractwa nie potrzebuję ;) Od czasu do czasu człowiek chciałby spokojnie pójść na Mszę św. do FSSPX, a nie potrzeba mi łatki "wierny wyklęty"  ;)

Cytuj
Jeszcze kilka lat temu zdarzało mi się jeździć raz na miesiąc do warszawskiej Radości. Teraz gdy pomyślę o warszawskich korkach . . .
O to to! :) Jak człowiek młody, zajęć nie ma to i zapał jest, a później? Po 12h nocki jeździć około godziny na obrzeża Warszawy to nie każdemu się chce. Wg mnie to zła polityka Bractwa co do budowania kościołów. Rozumiem - przeoraty na obrzeżach bo spokój, cisza itd., ale kaplice powinny być w centrum miasta aby każdy miał możliwość normalnego dojazdu.
« Ostatnia zmiana: Listopada 23, 2014, 13:39:42 pm wysłana przez DNR » Zapisane
Co za ty? gówniarzu! Mijaj mnie szerokim  łukiem, bo czkawką ci sie odbije to tykanie mnie tu. - p.AM
Pobożne życzenia, często diabelską treść niosą.
Fideliss
aktywista
*****
Wiadomości: 931

« Odpowiedz #17 dnia: Listopada 23, 2014, 13:12:42 pm »

Samo zajmowanie się nomem jest już dla niego nobilitacją, jeśli nie legitymacją.

Za ostro panie kamilu, za ostro. A co jeśli moja sąsiadka z przeciwka, poczciwa stara i religijna wielce kobicina, chodzi codziennie (na NOM!) do naszej parafii?
A zapytana kiedyś o Starą Mszę, rzekła; "Ja tam wolę tak jak teraz bo wszystko rozumiem." MT dla niej to jakaś niebezpieczna nowinka.
I co?
Stara Msza dla inteligencji a Nowa dla prostaczków?

P.S. Zasługą FSSPX i całego ruchu na rzecz MT jest to, że jak zauważam, NOM się trochę (przynajmniej w Polsce) uspokoił i u-katolicyzował.
Bywa normalny, choć w dalszym ciągu . . . . . brzydki jakiś. 

Zapisane
neotomista
uczestnik
***
Wiadomości: 109


« Odpowiedz #18 dnia: Listopada 23, 2014, 13:35:07 pm »

Samo zajmowanie się nomem jest już dla niego nobilitacją, jeśli nie legitymacją.

Za ostro panie kamilu, za ostro. A co jeśli moja sąsiadka z przeciwka, poczciwa stara i religijna wielce kobicina, chodzi codziennie (na NOM!) do naszej parafii?
A zapytana kiedyś o Starą Mszę, rzekła; "Ja tam wolę tak jak teraz bo wszystko rozumiem." MT dla niej to jakaś niebezpieczna nowinka.
I co?
Stara Msza dla inteligencji a Nowa dla prostaczków?

P.S. Zasługą FSSPX i całego ruchu na rzecz MT jest to, że jak zauważam, NOM się trochę (przynajmniej w Polsce) uspokoił i u-katolicyzował.
Bywa normalny, choć w dalszym ciągu . . . . . brzydki jakiś. 


Z drugiej zaś strony kiedy człowiek jest bliżej ołtarza(ministrant) i jest tradsem - tak jak ja - to nawet w pozornie pobożnym NOMie można doświadczyć wiele niefajnych rzeczy. U mnie w parafii i myślę że w 99,9 % parafii jest notoryczna (może to za grube słowo ale nie moge znaleść innego) oczywiście nieświadoma(tak zakładam) profanacja. Zacytuję sam siebie:
Cytuj
Od pewnego czasu zauważyłem, że w trakcie odprawiania Novus Ordo jest możliwa profanacja (a przynajmniej tak mi się wydaje) Najświętszego Sakramentu. W  trakcie przekazywania sobie znaku pokoju ksiądz zazwyczaj podaje towarzyszącej mu asyście prawą dłoń. W tym momencie możliwa jest profanacja tj upadek partykuł komunii świętej na ziemię. Wszak przecież wcześniej trzymał w rękach Pana Jezusa (przeistoczenie). Zwrócę jeszcze uwagę, że rzadko który ksiądz trzyma złączone palce po przeistoczeniu. Z resztą jak mają to czynić kapłani w trakcie przekazywania znaku pokoju (trzymanie złączonych palców)?


To m. in. przyczyniło się do rozważań typu: czy nie zrezygnować z NOMU?
Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony należałoby powiedzieć że te partykuły to nie moja wina a z drugiej chodząc na NOM to afirmujesz. Nie wiem
Zacytuję jeszcze moje pytania. Nie chce zeby ktos na nie odpowiadał ale zamieszczam je tutaj aby dały do myślenia
Cytuj
Moje pytania:

1. Czy ja jako ministrant mogę uniknąć w jakiś sposób tej profanacji (jeśli taka zachodzi)?

2. Załóżmy, że są jakieś szanse na to aby ta profanacja zaszła. Czy mogę chodzić po miejscu na którym kapłan przekazuje ten znak pokoju asyście(np. po to aby ustawić mszał)?

3. Czy raczej nie powinienem myśleć inaczej: że to nie moja wina, kapłan  jest odpowiedzialny za partykuły, i że mogę chodzić po miejscach gdzie mogły by być domniemane(przeze mnie) partykuły??

4. Czy takie myślenie o domniemanych partykułach komunii nie prowadzi do nerwicy?

Zdarzyło mi się kilka razy, że w trakcie komunikowania wiernych po tym jak kapłan zebrał partykuły do cyborium widziałem na swojej patenie partykułę(idąc do miejsca gdzie są odkładane pateny).

5. Co w takim przypadku mam czynić?

6. Zdarzało mi się to niejednokrotnie a więc musi się to zdarzał także innym ministrantom. Jest część ministrantów która dba o to, inni natomiast nie dbają i wkładają pateny  do takiego materiału podobnego do złożonego korporału gdzie się je przechowuje. Czy te partykuły tam mogą być?

7. Czy mogę sięgać ręką po patenę z tego miejsca wiedząc że owe partykuły tam "latają"(są ciągle przesuwane, miażdżone innymi patenami itd)?

8. Przecież one mogą spaść na ziemię a więc nie mogę chodzić też w pobliżu tego miejsca bo są tam partykuły?

Tym tokiem rozumowania mogę dojść do absurdu bowiem mogę stwierdzić że jest wiele miejsc gdzie są domniemane partykuły. Proszę o pomoc.
Zapisane
BMK
rezydent
****
Wiadomości: 309


Ora pro nobis, sancta Dei génetrix

« Odpowiedz #19 dnia: Listopada 23, 2014, 13:36:41 pm »

Jak Pan po nocce sobotniej i nie można w niedzielę na Mszę Św. to w tygodniu pojechać. Chyba, że Pan bardzo zarobiony. I nie odpuszczać modlitwy prywatnej, bo pisząc o klepaniu Różańców przez dewotów odnieść można wrażenie, że Pan jest zrażony do modlitwy. Jak nie można dużo to mało, ale dobrze, konsekwentnie i regularnie. Lepiej mało a dobrze. I prosić Boga o rozwiązanie problemów. Może Pana "przetrenowali" po prostu z modlitwą albo za dużo różnych praktyk na raz? A może Pan przepracowany zwyczajnie? I zwyczajny urlop by się przydał (wiem czasami i o to bardzo trudno). Ze środków nadprzyrodzonych to może jeszcze rekolekcje. Nie znam okolic Warszawy, ale może ma Pan bliżej na inną Mszę niż do Radości. Nie wiem trudno pomagać przez forum, ale może coś się przyda.
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #20 dnia: Listopada 23, 2014, 13:37:59 pm »

Cytuj
I nie gadam jako człowiek przeciwny FSSPX tylko po kilku latach spostrzeżenia, że dzieciaki wychodzące na świat spod indoktrynacji Bractwa przez wiele lat poprzez szkoły, jedyne najprawdziwsze z prawdziwych duszpasterstwo nie mogą się odnaleźć w świecie, bo zamiast uczyć się jako już prawie dorośli ludzie do zawodu czy rozwijać pasje gadano im ciągle o religii.

No cóż, biskup Sanborn (to akurat sedek) stwierdził niedawno w wywiadzie, że w USA właściwie nie da się tak przejść studiów wyższych, żeby nie było to grzechem ciężkim, być może poza wyjątkiem jakichś studiów typowo ścisłych... Można i tak. Ja rozumiem, że katolicyzm może kiedyś zostać zepchnięty do katakumb, ale żeby tam wchodzić samemu?

Co do NOM, to uważam, że 1) można go całkowicie negować, jak sedecy; 2) można - tak jak np. ja - dostrzegać jakieś jego braki, "gorszość" i "niedoskonałość", ale jednak traktować jako pełnoprawną, ważną, godziwą mszę, przy założeniu, że nie dochodzi do jakichś poza-regulaminowych wariactw; 3) można uważać za ważną, ale nie godziwą - i nie brać udziału.

OK. Ale nie rozumiem postawy niektórych osób, jak chyba p. kamilek, o ile dobrze go zrozumiałem, czyli czegoś w stylu: "No jak już trzeba, to pójdę na ten NOM, jak nie ma wyjścia, tfu, przyjmę Komunię, będę uczestniczył tak jak się uczestniczy, ale wszystko z należytym obrzydzeniem, dystansem, wystudiowanym wstrętem" itd. Jeśli to ma oznaczać podważanie ważności lub godziwości - to proszę nie brać udziału wcale, zwłaszcza czynnie. Ale jeśli zakładamy, że msza jest ważna i godziwa, a jedynie ma jakieś ubytki nie naruszające tych warunków, to znaczy, że Chrystus nie brzydzi się do nas przyjść właśnie przez nią - więc jakim sposobem my mielibyśmy brzydzić się bardziej od niego? To trochę tak jakby ktoś mówił w duchu: "OK, Panie Jezu, moderniści zmusili nas do spotykania się w kiblu na tyłach baru, no trudno, normalnie to bym nie przyszedł, no ale ślub kuzyna, ale żeby nie było, to zaraz stąd zmykam". Absurdalne.

Cytuj
to nawet w pozornie pobożnym NOMie można doświadczyć wiele niefajnych rzeczy. U mnie w parafii i myślę że w 99,9 % parafii jest notoryczna (może to za grube słowo ale nie moge znaleść innego) oczywiście nieświadoma(tak zakładam) profanacja.

No dobrze, ale czy to jest związane z TRZYMANIEM się reguł NOM - czy też wynika z ich łamania? Jeśli to przypadek nr 2, to argument jest trochę nieadekwatny, bo nadużycia tego czy innego rodzaju, polegające na łamaniu reguł, można by przeprowadzić także i na Tridentinie, i nawet w złotej epoce przedsoborowej. I byłyby tym samym - nadużyciami / błędami etc.

Ostatecznie nikt tu nie twierdzi, że każdy NOM (każda realizacja, każda konkretna msza w tym rycie) jest ważna i godziwa, w Holandii, Francji czy Niemczech statystycznie mogłoby to być wątpliwe, jeśli wierzyć ludziom bywałym w świecie. Ale zakładam, że np. p. DNR mówi o uczęszczaniu tam, gdzie sprawy mają się przepisowo.
« Ostatnia zmiana: Listopada 23, 2014, 13:41:59 pm wysłana przez ATW » Zapisane
neotomista
uczestnik
***
Wiadomości: 109


« Odpowiedz #21 dnia: Listopada 23, 2014, 13:44:16 pm »

Cytuj
No dobrze, ale czy to jest związane z TRZYMANIEM się reguł NOM - czy też wynika z ich łamania?
przypadek nr 1
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #22 dnia: Listopada 23, 2014, 13:48:09 pm »

Ale nawet jeśli...? Wie pan, zaraz możemy dojść do jakichś nerwic w skali mikroskopowej. Ostatecznie na Tridentinie też zawsze można powiedzieć, że jakby precyzyjnie nie działać, jakby nie dbać o patenę, jakby nie coś-tam - - - to i tak cząstki opłatka po Przeistoczeniu mogą gdzieś-tam polecieć, jakieś ultra-miniaturowe, np. niewidoczne gołym okiem. A jak opłatek był troszeczkę nadkruszony i przy podawaniu Komunii kawałeczek się osunął i jednak tak, że na ziemię, wiatr zawiał itd. ..................... To właśnie są nerwice.
Zapisane
neotomista
uczestnik
***
Wiadomości: 109


« Odpowiedz #23 dnia: Listopada 23, 2014, 13:52:24 pm »

Panie ATW 100% zgoda. Znam niebezpieczeństwo nerwic bardzo dobrze. Tylko zazwyczaj są to partykuły gołym okiem widoczne; mam tu na myśli trzymanie pateny; bardzo często zdarza mi się że po odsypaniu przez kapłana partykuł do puszki widze partykułę na patenie i muszę cos z nią zrobić. Zazwyczaj ją spożywam bądź próbuje rozpuścić w wodzie. A może mam to olać? I pozwolić by Pan Jezus był zdeptany, sprofanowany itd.
Zapisane
DNR
uczestnik
***
Wiadomości: 153

« Odpowiedz #24 dnia: Listopada 23, 2014, 13:54:12 pm »

@ATW:
Cytuj
Ale zakładam, że np. p. DNR mówi o uczęszczaniu tam, gdzie sprawy mają się przepisowo.
Zależy kto jak określa przepisowość. Nie ma u mnie obrazków z KNO w postaci gitarek czy innych pierdół, ale z drugiej stronie też nie jest tak "przepisowo": czasem czytająca lekcje babka, komunia na rękę jak ktoś chce, komunia na początku klęcząco potem na stojąco w rządku, zdarza się brak pateny przez ministranta, często w niedziele koncelebry. W tekście Mszy św. raczej nie ma wprowadzania własnych innowacji (chociaż ja tam się nie znam, bo oryginalnego tekstu NOMu nie znam).
« Ostatnia zmiana: Listopada 23, 2014, 13:57:35 pm wysłana przez DNR » Zapisane
Co za ty? gówniarzu! Mijaj mnie szerokim  łukiem, bo czkawką ci sie odbije to tykanie mnie tu. - p.AM
Pobożne życzenia, często diabelską treść niosą.
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #25 dnia: Listopada 23, 2014, 13:57:56 pm »

Cytuj
I nie gadam jako człowiek przeciwny FSSPX tylko po kilku latach spostrzeżenia, że dzieciaki wychodzące na świat spod indoktrynacji Bractwa przez wiele lat poprzez szkoły, jedyne najprawdziwsze z prawdziwych duszpasterstwo nie mogą się odnaleźć w świecie

A to swoją drogą ciekawe... Korciłoby zapytać o szczegóły czy rozwinięcie tej niemożności odnalezienia się, ale trzeba by to przeprowadzić tak, abyśmy pozostali na obszarze obserwacji socjologicznych, nie wchodząc w plotki, pogłoski etc. :-)
Zapisane
DNR
uczestnik
***
Wiadomości: 153

« Odpowiedz #26 dnia: Listopada 23, 2014, 14:13:11 pm »

@ATW: Trudno byłoby nie wchodzić tu w szczegóły. Nie jest też moim celem robienie antyreklamy Bractwu.
Mogę tylko powiedzieć, że trudno normalnie egzystować w dzisiejszych czasach jeżeli życie ogranicza się do szkoła FSSPX-dom-garncarska.
Jedna z ostatnich okładek w numerze ZW to "dobra szkoła - czyli jaka?". Oczywiście są argumenty że dobra to ta katolicka i tylko Bractwa.  Ah.. tylko co po takiej szkole można robić? Chyba być poleconym do Zaitzkofen.
Rodzice dzieciaków z FSSPX wkładają niemałe pieniądze w edukacje (ceny na początku to około 2 tys zł miesięcznie, a pewien ksiądz wolał latać samolotami do kaplic) i myślą, że dzieci będą wielkimi świętymi, przyszłością katolickiej Tradycji. Rzeczywistość jest inna (no może poza maluchami w podstawówce) - dzieciaki w wieku gimnazjalnym palą papierochy (niektórzy mocniejszych używek na granicy prawa), piją, klną jak z nut, wielu z nich już ma dość tej indoktrynacji i jako bunt w facebooka wklepuje "Poglądy religijne: Ateista" (oczywiście tylko aby tatuś i mamusia nie widzieli  ;) ). Niespełnione ambicje. Znam coś z tego, bo u mnie była w rodzinie szajba na punkcie sportu. A życie samo pokaże kto będzie kim i jaką drogę wybierze. Taka prawda.

Ale dobra, nie o tym temat.
« Ostatnia zmiana: Listopada 23, 2014, 14:26:39 pm wysłana przez DNR » Zapisane
Co za ty? gówniarzu! Mijaj mnie szerokim  łukiem, bo czkawką ci sie odbije to tykanie mnie tu. - p.AM
Pobożne życzenia, często diabelską treść niosą.
neotomista
uczestnik
***
Wiadomości: 109


« Odpowiedz #27 dnia: Listopada 23, 2014, 14:27:01 pm »

Moje doświadczenie z Bractwem jest znacznie inne od pana DNR. Tym bardziej że nigdy nie byłem wiernym fsspx a tylko wpadałem tak raz po raz do kaplicy. Nie mniej jednak nasze spostrzeżenia są subiektywne.   
Zapisane
Adimad
aktywista
*****
Wiadomości: 1336

« Odpowiedz #28 dnia: Listopada 23, 2014, 14:38:19 pm »

Moje są nijakie. Byłem w Radości może kilkanaście razy, ale jakoś się z nikim nie asymilowałem. Miłe było w każdym razie to, że nikt nie bombardował mnie tekstami w stylu: "Ooo kolega pierwszy raz? A skąd kolega? A, z Kozichpłotów Dolnych... I jak tam, jest jakieś łacińskie środowisko? A może weźmie kolega broszurkę?" itd. :-)

Ogólnie odnoszę wrażenie, że wśród tradsów można znaleźć różne typy ludzkie, ale w szczególności dwie skrajności, natury, powiedzmy, socjologicznej: --- --- --- z jednej strony gości, którzy - będąc tradycjonalistami, chodząc na msze FSSPX itd. - zachowują się "zupełnie normalnie", tj. ubierają w dżinsy, skóry, flyersy, glany czy na cokolwiek mają ochotę; słuchają rocka czy metalu, jeśli akurat lubią; czasami zaklną, zapalą papierocha, skoczą na wino / piwo / wódkę z kumplami, powydurniają się, niekiedy wręcz ostentacyjnie pokazują, że "można być tradycjonalistą i normalnym ziomkiem" itd., często to ludzie z klimatów politycznych, zwłaszcza narodowcy; ---- ---- ---- a z drugiej strony mamy dwa inne "podgatunki": albo jakichś lekko wycofanych samotników (płci obojga), którzy nieomal porzucają świeckie życie, spędzają żywot kręcąc się wokół kwater Bractwa (lub innej grupy, jeśli to np. sedecy czy indultowcy), zaczytując się w przedsoborowych mszalikach, brewiarzach itd. i schodząc powoli w starokawalerstwo/panieństwo, --- albo osoby równie pobożne, ale tym razem według modelu "mąż-ojciec, żona, gromadka dzieci, wszyscy zawsze pod garniturkiem, kobity w chustach i spódnicach, wychowanie całościowo w Bractwie, telewizor nie, rock music nie, nowoczesny świat nie" itd. Tacy, że trudno sobie wyobrazić, iżby z ich ust mogły paść słowa typu "spoko, okej, luz, narka, siema" albo "dobra, walniemy flaszkę" :D

Z tym, że to może być moje urojenie... Tzn. typ pierwszy na pewno sam spotkałem, a może i sam taki jestem; a tym drugi to bardziej na podstawie zewnętrznego wrażenia oraz zasłyszanych historii czy wypowiedzi takichże osób w internecie.

I ostatecznie nie mówię, że z tego cokolwiek wynika.
« Ostatnia zmiana: Listopada 23, 2014, 14:42:28 pm wysłana przez ATW » Zapisane
DNR
uczestnik
***
Wiadomości: 153

« Odpowiedz #29 dnia: Listopada 23, 2014, 14:45:39 pm »

Cytuj
Moje doświadczenie z Bractwem jest znacznie inne od pana DNR. Tym bardziej że nigdy nie byłem wiernym fsspx a tylko wpadałem tak raz po raz do kaplicy. Nie mniej jednak nasze spostrzeżenia są subiektywne.   
Rozumiem i nie zamierzam nikogo przekonywać bo mi na tym nie zależy. Oczywiście, że nasze spostrzeżenia są subiektywne. Pan mówi, że wpadał raz po raz, ja co tydzień przez kilka lat.

Cytuj
z jednej strony gości, którzy - będąc tradycjonalistami, chodząc na msze FSSPX itd. - zachowują się "zupełnie normalnie", tj. ubierają w dżinsy, skóry, flyersy, glany czy na cokolwiek mają ochotę; słuchają rocka czy metalu, czasami zaklną, zapalą papierocha, skoczą na wino / piwo / wódkę z kumplami, powydurniają się, czasami wręcz ostentacyjnie pokazują, że "można być tradycjonalistą i normalnym ziomkiem" itd., często to goście z klimatów politycznych, zwłaszcza narodowcy
O, i takim właśnie tradsem jestem ja i z takiej perspektywy patrzę. Nie jednego kielonka i piwko się obaliło z braćmi tradsami z obecnie chodzącymi lub kiedyś do FSSPX, a rozmowy nie były takie niepokalane. Niektórzy ("podgatunki" i ci "rodzinni") jakby to słyszeli to bylibyśmy "wierni wyklęci".  ;) Dobre czasy Pan ATW mi przypomniał heheh  :D
Zapisane
Co za ty? gówniarzu! Mijaj mnie szerokim  łukiem, bo czkawką ci sie odbije to tykanie mnie tu. - p.AM
Pobożne życzenia, często diabelską treść niosą.
Strony: 1 [2] 3 4 5 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Disputatio  |  Sprawy ogólne  |  Wątek: NOM - chodzić czy nie chodzić? « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!