Obrazek pięknie ilustruje tytuł albumu...
Pozwolę sobie jeszcze dodać, że muzyka rockowa nie była bynajmniej pierwszą subwertywną muzyką. Pierwszy był Wagner. Nie bez przyczyny dla Nietzschego muzyka Wagnera była niezmiernie pociągająca. Michael E. Jones w swojej książce "Dionysos Rising: The Birth of Cultural Revolution Out of the Spirit of Music" widzi w muzyce Wagnera trzy elementy subwersji : rewolucję, wyzwolenie seksualne i totalitaryzm.
Ale oczywiście nie on pierwszy to zauważył. W
Buddenbrokach, napisanych w 1901 roku, Tomasz Mann tak opisuje melodię "wagnerowskiego typu", którą Hanno improwizuje na pianinie:
Coś brutalnego i tępego, a jednocześnie ascetycznie religijnego, coś jak gdyby wiara i poniechanie siebie samego tkwiło w fanatycznym kulcie tego nikłego ułamku melodii, owego krótkiego, dziecinnego, harmonicznego pomysłu na półtora taktu... było coś grzesznego w bezgranicznym nienasyceniu, z jakim przeżywano go i wyzyskano aż do upojenia, i coś cynicznie rozpaczliwego, coś jakby wola rozkoszy i zagłady w żądzy, z jaką wyssano z niego ostatnią słodycz, aż do wyczerpania, do wstrętu i przesytu,
Upojenie, nienasycenie, grzeszność, wyczerpanie, żądza - trudno nie zauważyć seksualnych konotacji tego opisu. A "fanatyczny kult", "poniechanie siebie samego", "zagłada, "rozpacz" - no cóż nam to przypomina? I to wszystko napisał człowiek, który słyszał "zaledwie" Wagnera, ciekawe co by napisał słysząc muzykę czasów współczesnych...