Wczoraj chcialem juz cos napisac, ale temat mnie przeraza, bo ma tyle aspektow, ze sie tego ogarnac nie da i zawsze przy okazji jeszcze cos wychodzi.
Ludzi bardzo drazni arogancja i pazernosc ksiezy. Arogancja to chyba zawodowa choroba ksiezy(
) a pazernosc to ciagle nawolywanie o pieniadze przy jednoczesnym braku troski o sprawy Kosciola i wiary. Pazernoscia nie jest to, ze ktos ma jakies auto (ale nie musi to byc najdrozszy i najnowszy model - a tak sie chyba zdarza), ale ze zyje ponad stan a ja sam sie czasami przerazam mentalnoscia duchownych (choc mnie to nie zaskakuje), dla ktorych jest normalne, ze musza miec auto za 100 tys. zl, miec na wyjazdy zagraniczne do Ameryki Poludniowej i na obiady w najdrozszych restauracjach. To nie jest bogactwo Kosciola, ale skrzywiony stosunek ksiezy do majatku. Naprawde nie wiem, jakie sa dochody ksiezy w Polsce, ale jesli jest to w niektorych przypadkach 7000 zl miesiecznie, to chyba jest to lekka przesada i moze czlowieka zdemoralizowac. Z drugiej strony nie chodzi o to, zebysmy oczekiwali, zeby ksiadz mial 900 zl, bo wtedy bedzie skromny.
Chodzi o wiare i zdrowe podejscie do pieniedzy i swoich zarobkow (to slowo "zarobek" w tym kontekscie brzmi strasznie).
Czyms innym jest majatek Kosciola (czyli poszczegolnych parafii, diecezji, klasztorow - bo nie ma czegos takiego jak majatek calego Kosciola w sensie prawnym): sa to w wiekszosci zabytki, dziela sztuki, ktorych i tak nie mozna sprzedac. Potem sa to rzeczy materialne: kamienice, pola, moze nawet jakies udzialy w roznych spolkach i oczywiscie srodki materialne. I znowu jest problem: bo turdno, zeby Kosciol tego nie mial, zgadzam sie, ze to zapewnia niezaleznosc (nie tylko finansowa) i wielu ludziom wlasnie to najbardziej przeszkadza, ale tam, gdzie sa pieniadze, tam sie zawsze moga pojawic ludzie, ktorzy beda chcieli na tym robic wlasne interesy - stad mamy wcale nie tak nielicznych biznesmenow w sutannach. To, ze jakis ksiadz ma smykalke do biznesu, nie jest zle - tragedia jest, jesli zapomina, ze jest przede wszystkim ksiedzem - i w tym momencie wracamy do punktu wyjscia: wszystko sie rozbija o mentalnosc konkretnego czlowieka. Lepszy jest ksiadz, ktory zna sie na pieniadzach i nie wydaje lekkomyslnie niz taki, ktory nic nie umie, marnotrawi pieniadze, ktory mu zostaly powierzone przez poboznych (i nie tylko;)) ludzi. Ale
przede wszystkim zeby ten ksiadz mial wiare i sie na niej znal.
Problemem jest rowniez przejrzystosc finansowa w koscielnych instytucjach (czyli rowniez w parafiach): nie wyobrazam sobie sytuacji, ze ksiadz dla siebie bierze pieniadze parafialne (moze mam mala wyobraznie), niedobre jest rowniez i to, ze ksieza nie potrafia gospodarowac majatkiem albo lekkomyslnie wydaja pieniadze, ktore otrzymali od parafian: nawet jesli parafia jest bogata, sa duze skladki, daje to wieksze mozliwosci, nie oznacza to, ze mozna pieniadze wyrzucac w bloto a to ksieza niestety uwielbiaja: kupowanie niepotrzebnych rzeczy do kosciolow, niepotrzebne inwestycje, zatrudnianie znajomych, zeby im duzo zaplacic, choc mozna by to zrobic o wiele taniej itd. Wiec to nie jest tylko problem bogactwa czy pazernosci, ale braku szacunku dla ludzi, ktorzy te pieniadze ofiarowali.
Zeby to bylo jeszcze bardziej skomplikowane: sa inwestycje, ktore trzeba zrobic, nawet jesli sie to komus nie podoba, wiec ta przejrzystosc tez nie zawsze jest najlepsza, choc moze to brzmiec kontrowersyjnie. Ludzie krytykuja ksiezy za remonty plebanii: ale sam wiem z wlasnego doswiadczenia, ze te remonty sa czasem niezbedne. Mozna zyc skromnie, ale trzeba sie zatroszczyc o caly budynek, bo to jest rowniez wlasnosc parafii, za ktora ksiadz ma byc odpowiedzialny. Jesli sie nie remontuje, predzej czy pozniej sytuacja bedzie jeszcze gorsza i bedzie wymagac jeszcze wiekszych srodkow finansowych. Plebania nie ma byc palacem, ale wg mnie ma byc ladna, zagospodarowana, praktyczna i rowniez ekonomiczna w utrzymaniu, ale bez zbednego blichtru a jej stan ma byc proporcjonalny do stanu kosciola.
Niektorym w Kosciele i u ksiezy przeszkadza wszystko, wiec nie dajmy sie zwariowac, ale tu potrzeba uczciwosci, pewnej normalnosci i
przede wszystkim wiary a to chyba takie pewne za bardzo nie jest w przypadku wszystkich ksiezy. Ludzie wybacza ksiedzu wiele rzeczy, jesli jest to ksiadz, po ktorym
widac, ze jest wierzacy i troszczy sie o swoja parafie.
PS. Podkreslenia moje
- i widac, ze chodzi znowu tylko i wylacznie o jedno, bez czego nic w Kosciele nie ma sensu: o wiare.