Zapewniam Pana, że przy dobrym zdrowiu, po 60-tce też w tej dziedzinie raczej nic się jakoś nie uspokoi.
Kiedyś byłam świadkiem jak pewien kapucyn podsumował problem przy okazji opisywania dzieła, na którym widniała znana wszystkim ze Starego Testamentu scena pomiędzy Józefem a panią Putyfarową - widzicie, tak trzeba, jak pojawia się pokusa, to nie deliberować tylko uciekać I tego staram się trzymać.
Samobójstwo byłoby chyba większym grzechem, mimo wszystko. Bo nieodwracalnym.
Pewien spowiednik (starszy kapłan, lat ok. 75), powiedział mi kiedyś (gdy byłem w okresie dojrzewania) żeby się tym grzechem nie przejmować, bo jest to coś naturalnego.
U mnie ostatnio też się nieco poprawiło, więc mówi Pan prawdę, że to możliwe.Za to przeraża mnie liberalna wypowiedź Księdza odnośnie grzechu samogwałtu oraz przytoczona przez Pana Kefasza wypowiedź spowiednika. Niczym z podręczników gender.
Na koniec nieco radykalne uwagi :1. Decyzja Pawla VI z 1968 r. podtrzymywana przez "naszego Papieza" i pozniejsze nauczanie Kosciola niestety w jakims sensie jeszcze bardziej podkreslila ten prawniczy aspekt zycia seksualnego i jeszcze bardziej spowodowala pytania, co jeszcze wolno a co juz nie. Ja sam czasem naprawde szczerze wspolczuje chrzescijanskim malzonkom, ktorzy staja przed dylematami, co w pewnych sytuacjach robic a nie chca machnac reka na nauczanie Kosciola .
Tzn. wydaje mi się, że ja rozumiem to podejście. Zresztą, ksiądz to też człowiek i sam swoje wie. Po prostu nie ma co dramatyzować i wołać głośno, że masturbacja to jakieś rzadkie, wyjątkowo perwersyjne zboczenie. Ale jednak powinno się nadal podkreśląć, że to grzech ciężki.
czyli kilka uwag, wspomnień i przemyśleń starszego pana.Przeczytawszy odnośnik (http://adonai.pl/nieplodnosc/?id=6 ) podany w jednym z wątków na tym forum, pozwalam sobie, a właściwie odważam się, z rumieńcemna twarzy podzielić z forumowiczami paroma uwagami na temat tego wstydliwego aspektu ludzkiej egzystencji. (Będzie trochę chaotycznie bo temat niezwykły.)Masturbacja. Pamiętam miałem lat 14 - 16 i zwykłe problemy młodzieńca "z tymi sprawami". Spowiedź. O jakże pięknych eufemizmów używało się wtedy! Kolega spowiadał się, że "dotykał się nieskromnie", ja bardziej tchórzliwie, że "miałem często nieprzyzwoite myśli" i mądry spowiednik przed udzieleniem rozgrzeszenia pouczał,(i do dziś pamiętam tę naukę), że "na te sprawy będziesz miał czas w małżeństwie, a kiedy masz takie myśli to pomyśl o czym innym a najlepiej pomódl się do swojego Anioła Stróża." Puk- puk. Ta sama sytuacja powtarzała sie przy następnej spowiedzi. I mijały lata i majowy letni wietrzyk podwiewał sukienki koleżanek a ja "Aniele Boży, stróżu mój....."Nie uciekniemy od ludzkiej seksualność. O na jakże wielką próbę wystawił nas Stwórca obdarzając nas tak silnym popędem seksualnym a zarazem wolną wolą, prawem moralnym i świadomością grzechu! Ze też prokreacja nie odbywa się na skutek pogłaskania po główce partnerki!Do ilu ludzkich nieszczęść i utrapień doprowadziła ta prawie że animalistyczna chuć!Sprzeciwiam się miłości sprzedajnej z nierządnicą, ale żeby zaraz przypisywać masturbacji (w przypadku pobierania nasienia do badań) grzech ciężki? Mam wątpliwości.Opowiadam się za celibatem księży i przez to ich szanuję bo mają być inni. Młody, zdrowy chłop, hormony grają . . . a tu; nie wolno!Paskudny jest ten seks lecz w małżeństwie . . . dozwolony. Zło konieczne? A ile w tym małżeńskim seksie obłudy i zakłamania?
Katolicyzm to religia dla ascetow
Prawda jest taka, ze IM MNIEJ SIE MYSLI O SEKSIE I UPRAWIA SEKSU TYM MNIEJSZA JEST POTRZEBA.
Nie wiedziałem, że nowicjusze mogą czytać ten dział. W takim razie ograniczanie tu ich wypowiedzi nie ma sensu. Myślałem, że to taki 'zaufany' dział.
Watek Fidelissa i jego respondentow - to po prostu TRAGEDIA. Totalne niezrozumienie sprawy, infantylizm, opinie jak ze spożywczego, prymitywizm i po prostu straszny niesmak. Czy tu pisza katolicy? Jak osoba wierząca może pisać takie głupoty? Jestem w szoku.
Watek Fidelissa i jego respondentow - to po prostu TRAGEDIA. Jak osoba wierząca może pisać takie głupoty? Jestem w szoku.
Ojej, katolik to przeciez istota z ksiezyca, ktora sie czerwieni na samo slowo noga, bo juz sie mu grzesznie kojarzy .