Nie chciałbym wgłębiać się w Pańskie sprawy, ale regularne chodzenie na Mszę to absolutne minimum dla pozostania katolikiem. Oraz jakaś modlitwa w trakcie dnia. Bez tego bardzo łatwo spoganieć, okazyj ku temu nie brakuje.
BTW, pańskich obaw, panie DNR, trochę nie rozumiem: toż nie dalej jak parę dni temu sam Pan pisał, że w szkole SSPX jest wiele z tego, co w publicznej, jeśli rozumieć przez to młodzieńczy bunt, papierochy, podpijanie browarków za winklem, mówienie "motyla noga" (że tak to ujmę dyplomatycznie) itd. :-) Czyli się dzieci pani Laetitii o wszystko otrą, o co się mają otrzeć, haha.
Odsyłam tu: http://www.legitymizm.org/historia-onr ; http://www.legitymizm.org/osiem-lat
BTW2: pański znajomy, jeśli to o tym była mowa, o którym myślę, preferuje chyba szeleczki takie jak ja 10 lat temu
kto biednemu zabroni? To działanie rozsądne nie było. Zwłaszcza jeśli ów znajomy jest aktualnie jednym z głośniejszych lecz niekoniecznie rozsądniejszych sedewakantystów.
Z tego, co kojarzę, to zwykle kapłani sami odchodzili z FSSPX Polska ....
Oczywiście. Od tego może się zacząć odrodzenie. Brak Mszy Świętej wyjaławia. A nikt przecież nie jest doskonały.
Edukacji swojej otrzymanej nie szanuje, wszystkiego i tak trzeba sie uczyc samemu.