Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Marca 28, 2024, 12:34:04 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231859 wiadomości w 6626 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Novus Ordo  |  Kościół posoborowy  |  Wątek: Pedofilia i tematy poboczne w Kosciele posoborowym
« poprzedni następny »
Strony: 1 2 [3] 4 5 ... 15 Drukuj
Autor Wątek: Pedofilia i tematy poboczne w Kosciele posoborowym  (Przeczytany 39606 razy)
Aqeb
aktywista
*****
Wiadomości: 2912

« Odpowiedz #30 dnia: Października 04, 2016, 12:19:29 pm »

Włączył się Zbigniew Stonoga:

http://zawiercie.naszemiasto.pl/artykul/seksafera-w-zawierciu-ksiadz-proboszcz-rezygnuje,3876231,art,t,id,tm.html
Zapisane
"Ilekroć walczymy z pychą świata czy z pożądliwością ciała albo z heretykami, zawsze uzbrójmy się w krzyż Pański. Jeśli szczerze powstrzymujemy się od kwasu starej złośliwości, to nigdy nie odejdziemy od radości wielkanocnej." Św. Leon Wielki
Kefasz
aktywista
*****
Wiadomości: 3922


Amen tako Bóg daj, byśmy wszyscy poszli w Raj.

ministrantura śpiewniki tradycja->
« Odpowiedz #31 dnia: Września 24, 2018, 01:39:13 am »

http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23949790,stanislaw-obirek-jak-proboszcz-jan-pawel-ii-wychowal-nam-kler.html

Magazyn Świąteczny
Stanisław Obirek: Jak Jan Paweł II wychował nam kler
Artur Nowak
22 września 2018 | 06:00

Większość ofiar, które były dziećmi, wszystko wypiera. Wstyd, poczucie winy. Potrzebują impulsu, żeby obudzić pamięć. Moją uruchomiła samobójcza śmierć. Ksiądz się utopił, był pedofilem, dużo ofiar. Przeczytałem o tym w prasie i wspomnienia wróciły: przecież on mnie molestował. Z prof. Stanisławem Obirkiem rozmawia Artur Nowak
Prof. dr hab. Stanisław Obirek - ur. w 1956 r., antropolog kultury, teolog, historyk, publicysta. Pracuje w Instytucie Ameryk i Europy Uniwersytetu Warszawskiego. Wykładał w College of the Holy Cross w Worcester, na Uniwersytecie Łódzkim i w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum”. Wyświęcony w 1983 r. W 2005 r., po serii krytycznych ocen polskiego katolicyzmu i nałożonych nakazów milczenia, wystąpił ze stanu duchownego. Wydał m.in. „Wizja Kościoła i państwa w kazaniach ks. Piotra Skargi”, „Jezuici w Rzeczypospolitej Obojga Narodów w latach 1564-1668”, „Nad Dziesięcioma Przykazaniami”, „Umysł wyzwolony. W poszukiwaniu dojrzałego katolicyzmu” i rozmowę z Zygmuntem Baumanem „O Bogu i człowieku. Rozmowy”.

Artur Nowak - adwokat, publicysta i pisarz, autor książek „Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos” (współautorka: Małgorzata Szewczyk-Nowak) i „Kroniki opętanej”.


ARTUR NOWAK: „Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie”. Skąd się wzięło to porzekadło?
STANISŁAW OBIREK: Wystarczy poczytać pamiętniki Wincentego Witosa, w których opisywał rzeczywistość końca XIX wieku i międzywojnia. Ten ludowy polityk pochodził z Tarnowa – miejsca, które do dzisiaj jest uważane za zagłębie kapłaństwa. Mówi się, że Tarnów eksportuje księży nawet za granicę. Ubogi region, rolniczy, ale zagłębie powołań.

Witos zauważył, że chłopi, którzy zostali księżmi, bardzo szybko odcinali się od swojej grupy. Byli świadomi awansu, skoku ekonomicznego i chcieli zaczerpnąć jak najwięcej dla siebie i całej rodziny.

To samo mówi się o księżach w Afryce. Dla nich wejście w kapłaństwo to awans społeczny. No a u nas większość księży wciąż pochodzi ze wsi.

Nie o własne sukcesy, a o mądrość prośmy Boga. Jan Turnau o grzechu zazdrości

Ksiądz ciągle na coś zbiera, ma swój cennik, po kolędzie trzeba go godnie przyjąć i dać dużo w kopertę. Prawda czy gęba?
- Żądza pieniądza, władzy i seksu – te żywioły napędzają bohaterów „Kleru”. Może w sposób przerysowany, ale Smarzowski uchwycił ten aspekt, który jest społecznie – również wśród wierzących praktykujących – najbardziej dostrzegalny. Przy czym wcale nie chodzi o to, że księża pobierają opłaty za usługi, ale o to, że te opłaty są niewspółmierne do włożonej przez nich pracy.
I że nie mają wrażliwości na ubogich. Często konflikty między wspólnotą parafialną a klerem dotyczą spraw materialnych. Na przykład ksiądz bezlitośnie wymaga haraczu na budowę dużego kościoła, zupełnie niepotrzebnego dla małej wsi, albo opłaty za pogrzeby bierze z sufitu, nie biorąc pod uwagę, że parafianin musi się zadłużyć, żeby pochować bliską osobę.

A skąd się biorą ten narcyzm, buta? Księdza nie można skrytykować. Też z korzeni?
- Jak już mówiliśmy, księża to często osoby, które w pierwszym pokoleniu osiągnęły awans społeczny w rodzinie, ukończyły studia. Jednocześnie to wykształcenie jest dość ograniczone, zawężone do teologii, i to pojmowanej po katolicku. Taki człowiek nie ma szerszych horyzontów, ogłady inteligenckiej, nie jest oczytany i pyszałkowatością, pewnością siebie przykrywa kompleksy.

Ostatnio arcybiskup Głódź włożył na palec Jacka Kurskiego Pierścień „Inki”, wcześniej arcybiskup Antoni Pacyfik Dydycz był obwożony karocą z okazji Hubertusa z Janem Szyszką. Może to tylko incydenty, ale szokujące. Skąd ten brak skromności?
- Jedną z cech, na którą zwracają uwagę socjologowie i antropolodzy, dyskutując o tożsamości Polaków, jest to, że społeczeństwo, które w 80-90 proc. wywodzi się z klasy chłopskiej, doszukuje się pochodzenia szlacheckiego. Co nie jest niczym nowym, w PRL-u dygnitarze partyjni, czyli również klasa z awansu, naśladowali szlacheckie zachowania, sposób bycia, wnętrza.

I kiedy biskup dorabia sobie genealogię książęcą, bo przecież jest księciem Kościoła, ma maniery książęce, pałace, limuzyny, pierścienie, to nadrabia brak znamienitych korzeni genealogicznych. A te egzotyczne stroje, dużo strojniejsze niż zwykła sutanna, ze zdobnymi pasami, stułami, kapami? Przecież im bardzo blisko do kontusza. Na Zachodzie biskupi chodzą zazwyczaj w garniturach.

Nasi księża są soczewką, która skupia w sobie najbardziej groteskowe cechy polskiego społeczeństwa, ciągle szukającego swojej tożsamości i znajdującego ją nie w etosach pracy, wykształcenia, solidności, uczciwości czy wierności zasadom, ale w szlacheckim „postaw się, a zastaw się” - nieważne, co robię, ważne, jak mnie postrzegają.

Polski katolicyzm jest dość egzotyczny, wręcz folklorystyczny, więc dobrze, że popkultura pokazuje tę rzeczywistość, nawet jeśli w krzywym zwierciadle.


No a społeczeństwo ten szlachecki sznyt i feudalną relację pan - parobek zaakceptowało. U mnie w domu się nie przelewało, ale księdza po kolędzie przyjmowano na bogato.
- Pamiętam lata 60. Mama miała nas w domu drobiazgu czwórkę, było biednie – a babka od strony ojca, jak uciułała kurę albo zapas mleka, to zamiast dać synowej, zanosiła wszystko do proboszcza. Matka wpadała w furię.

Księdzu dać trzeba – przecież fenomen Rydzyka na tym się upasł. Dziś ekscytujemy się, że dostaje miliony od rządu, ale przecież on zaczynał budowę imperium od tego wdowiego grosza. Biedni, starsi, prości ludzie, zwłaszcza kobiety, każdą złotówkę przesyłali, bo ojciec Tadeusz potrzebuje. On zresztą do dziś odwołuje się do tej ofiarności prostego człowieka.

A Kościół instytucjonalny nic nie robi, żeby się odciąć od Rydzyka. Jakieś doły, poszczególni księża protestują, ale biskupi chętnie korzystają z zaproszeń do Torunia.
-  Duża część Episkopatu grzeje się wręcz w świetle Radia Maryja i jego medialnego imperium. Nie tylko dlatego, że mu blisko do rydzykowego, tradycyjnego, ludowego, nieufnego nowinkom katolicyzmu. To chęć podpięcia się pod sukces finansowy, utożsamienie się z katolicyzmem mocy, bogactwa, przepychu.

Chile, USA, Niemcy, Irlandia - tam wszędzie wyskakują kolejne skandale pedofilskie. U nas może być jeszcze gorzej, bo na Zachodzie jednak wykształciła się kultura obywatelska, a nasz afirmatywny klerykalizm sprzyja nadużyciom.
- Nie wiemy, jak to wygląda w Polsce, bo mamy kolejne przerażające doniesienia, ale jednostkowe, brakuje nam danych. Pewną wskazówką może być to, co powiedział koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Episkopacie ks. Adam Żak – że nie ma podstaw, by myśleć, że jest u nas lepiej niż w Stanach czy w Niemczech. Myślę jednak, że za tą zmową milczenia na równi z solidarnością wewnątrz instytucji stoi źle pojęta lojalność świeckich, którzy chcą chronić nieskazitelny wizerunek księdza. To sprawia, że ludzie, którzy piszą o pedofilii tak jak Marcin Wójcik, Justyna Kopińska czy pan, wciąż trafiają na silny opór społeczny.

Oczywiście ten opór generują biskupi, którzy wręcz utrudniają stawianie przestępców przed wymiarem sprawiedliwości. Choć może mur zaczyna kruszeć – mamy przecież biskupa płockiego Liberę, który opowiedział, jak to wyglądało w jego diecezji.


A czemu biskupi są tacy lękliwi? Przecież gdyby pokazali akta księży i skalę nadużyć, zamknęliby usta tym, którzy mówią o Kościele jako zagłębiu pedofilów.
- To część ogólnej niechęci polskiego Kościoła do przejrzystości. Od tego samego muru niechęci lub obojętności od dziesiątek lat odbijają się badacze Zagłady Żydów. Kościół nie udostępnia im swoich zasobów.

Jedynym wytłumaczeniem jest to, że dokumenty nie świadczą dobrze o Kościele. Nie tylko polskim – przecież Watykan nie otworzył jeszcze całkowicie archiwów związanych z pontyfikatem Piusa XII w okresie II wojny światowej. Gdyby były tam jakieś dane świadczące o heroiczności tego papieża, to przecież nie byłoby problemu z dopuszczeniem historyków, dziennikarzy.

Sądzę, że ten sam mechanizm działa w przypadku pedofilii – tych przypadków musi być po prostu bardzo dużo.

Kościół nie tylko nie sprzyja pokrzywdzonym, ale wręcz ich rani. Kiedyś arcybiskup Michalik bronił pedofila z Tylawy, obwiniając dzieci, że wodziły go na pokuszenie, całkiem niedawno biskup Dydycz miał pretensje do mediów, że piszą o „tych sprawach”. No i Kościół otwarcie kwestionuje swoją odpowiedzialność cywilną jako instytucji za czyny swoich pracowników.
- Tak mówił również były rzecznik Episkopatu ksiądz Kloch. Obecny rzecznik przyjął inną strategię - on na ten temat się nie wypowiada do czasu zbadania skali i tak dalej. Głos Libery, który przeprasza ofiary i mówi o skali nadużyć w diecezji płockiej, to nowa jakość.

A czemu reszta biskupów tak się boi tego głosu?
- Bo widzą, co się dzieje w Irlandii czy USA. A tam ofiar już nie zadowalają przeprosiny i modlitwy. Chcą pociągnięcia sprawców do odpowiedzialności i odszkodowań. Nasi hierarchowie boją się, że po wyroku przyznającym gwałconej dziewczynce – dziś kobiecie – milion złotych od Towarzystwa Chrystusowego polski Kościół też czeka efekt kuli śniegowej. Takich spraw mogą być przecież setki, jeśli nie tysiące.

Pan też długo czekał z opowiedzeniem o tym, że padł ofiarą nadużycia ze strony księdza. To takie trudne?
- Napisałem o tym po raz pierwszy przy okazji premiery „Spotlightu”, słynnego filmu o dziennikarzach ujawniających zmowę milczenia w Bostonie.


Większość ofiar, które w chwili nadużycia były dziećmi, to wypiera. Wstydzą się, mają poczucie winy. Potrzebują impulsu, żeby obudzić pamięć. Moją uruchomiła samobójcza śmierć. Ksiądz się utopił, był pedofilem, dużo ofiar. Przeczytałem o tym w prasie i wspomnienia wróciły: przecież on mnie molestował.

Na szczęście druga bariera – wstydu – jest słabsza niż kiedyś. Pojawiła się atmosfera współczucia, świadomości, łatwiej znaleźć język, by o tym mówić.

Ale i tak to zawsze jest niełatwe. Jeśli chcę rozmawiać o moim doświadczeniu, to dlatego, że traktuję to jako obowiązek: ostrzegam rodziców, żeby bardzo uważnie przypatrywali się dzieciom, jeśli pozwalają im na kontakt z księżmi. Dziecko nie ma pojęcia, co się dzieje, a sprawcy są bardzo sprytni, umieją wykorzystać naiwność dziecka i efekt kontaktu z kimś niezwykłym, kto uosabia sacrum. Dlatego zachęcam wszystkich, żeby mówili, nawet jeśli boli.

Jak za pana czasów zachowywali się przełożeni sprawcy, gdy dowiadywali się o nadużyciu?
- Powszechną reakcją było milczenie. Dziś zdarzają się próby przełamywania tego schematu, ale im są częstsze, tym reakcja silniejsza. To widać choćby na przykładzie „Kleru”. Jeszcze prawie nikt nie widział filmu, a już słychać głosy, że może Smarzowski mówi prawdę i ma rację, ale robi fatalną robotę, bo kala jedyną instytucję, która jest ważnym punktem moralnego odniesienia dla wielu Polaków.


A jak ta mentalna przemiana przebiega u katolików w innych Kościołach? Pan zna te środowiska, pracował w nich.
- Znam bliżej Kościół amerykański. Mam tam wielu przyjaciół i do dziś tam bywam. Katolicy, również duchowieństwo, nadal przeżywają obnażone zepsucie Kościoła. To dla nich prawdziwy wstrząs. W prasie amerykańskiej co rusz natrafiam na teksty typu: „Jak pozostać katolikiem mimo tego, co wiemy o Kościele katolickim”.

Tamtejsze wspólnoty stawiają temu czoła debatą albo czynem – na przykład parafianie lub duchowni zarządcy wymazują nazwiska kardynałów skompromitowanych tuszowaniem pedofilii z kościołów, kaplic czy szkół, które kiedyś fundowali. W Ameryce trwa gruntowne przemodelowanie hierarchicznego katolicyzmu.

W ogóle zachodnie Kościoły biorą byka XXI wieku za rogi i dyskutują o potrzebie reformy celibatu czy akceptacji związków jednopłciowych. Czemu u nas nie ma dyskusji o tym?
- Bo od czasu pontyfikatu Jana Pawła II kryterium doboru biskupów była ortodoksja – wierność doktrynie, dbałość o rytuał i praktykowanie, a nie ortopraksis, czyli troska o etykę, zgodność praktyki z Ewangelią, moralną słuszność działania. O nominacji decydowało słynne już „mierny, bierny, ale wierny”. Dlatego niemal nie mamy w hierarchii wybitnych osobowości, rogatych dusz. Owszem, pojawiają się takie postaci jak kiedyś arcybiskupi Józef Życiński, Alfons Nossol czy dzisiaj Grzegorz Ryś, ale to wyjątki potwierdzające regułę. Ich wpływ na polski katolicyzm był i jest marginalny. Jan Paweł II cenił sobie lojalność, a nie kulturę krytycznej rozmowy. Skutki tej negatywnej selekcji były takie, że ludzie oddani, wierni o rzeczach niewygodnych informowali papieża selektywnie albo wcale mu o nich nie mówili.
Zapisane
Stare jest lepsze Ł5,39
liczne stare książki->http://chomikuj.pl/Pjetja
Z forum amerykańskich tradycjonalistów:
Oto zwyczajowe napomnienie: unikaj żarliwości; krytykuj zasady, nie ludzi.
Bądź rozróżniający, lecz nie czepialski. Bądź pouczający lecz nie zgryźliwy. Bądź zasadniczy, zamiast natarczywy.
Kefasz
aktywista
*****
Wiadomości: 3922


Amen tako Bóg daj, byśmy wszyscy poszli w Raj.

ministrantura śpiewniki tradycja->
« Odpowiedz #32 dnia: Września 24, 2018, 01:39:26 am »


Najświeższe raporty o kościelnej pedofilii, te amerykańskie, zwłaszcza prokuratora stanowego Pensylwanii, i australijski pokazują, że do największych zaniedbań doszło w czasie pontyfikatu Polaka. Byli członkowie Legionu Chrystusa twierdzą, że w Watykanie wiedziano, że jego przywódca Marcial Degollado molestował nieletnich, ale wpływowy duchowny kupił sobie bezkarność, przekazując duże sumy na dobroczynność sekretarzowi papieża – księdzu Dziwiszowi. To za Jana Pawła II od odpowiedzialności wykpił się kardynał Law, który zamykał oczy na nadużycia w Bostonie. Pozostaje pytanie: czy jesteśmy gotowi na tak szybką i brutalną desakralizację Jana Pawła II?
- Rzeczywiście, to problem społeczny, nie tylko Kościoła. Jak każde społeczeństwo mamy tożsamość zbudowaną z mitów, a ich dekonstrukcja jest najtrudniejsza. Przekonali się o tym Niemcy, którym pożegnanie z mitem Tysiącletniej Rzeszy zajęło ładnych parę lat, i to pod przymusem wielkiej klęski oraz upokorzenia.

U nas jeszcze nie ma takich warunków, bo nasza obywatelskość jest krucha, naznaczona totalitaryzmami, czuje się słaba i rozpaczliwie szuka mocnej narracji. Czyli tej, jak to przede wszystkim się sprzeciwialiśmy faszyzmowi, komunizmowi, że ponieśliśmy największą liczbę ofiar, a zaraz po „wyklętych” zwieńczeniem tej romantycznej narracji jest postać świętego Jana Pawła II, który jednoczył Polaków, obalił komunizm na świecie i pokazywał Zachodowi, jak żyć.

Być może jakaś dyskusja, która wychodzi poza rzeczywistość plemienną, jednak odżyje. Właśnie za sprawą pedofilii. Nie da się ignorować kolejnych dowodów na to, że człowiek wynoszony na ołtarze, wywyższany i podziwiany, z prawdziwymi zasługami i ze szlachetnymi intencjami, mniej lub bardziej świadomie krył zbrodniarzy.

Był wyrozumiały wobec Lawa, Groera, McCarricka.
- Mało tego. Mianował ich biskupami, potem kardynałami. Sam pamiętam, jak z Tomaszem Węcławskim czy Tadeuszem Bartosiem pokazywaliśmy palcem, co się dzieje w Poznaniu. To trwało latami.

Tymczasem osoby, które chroniły wykorzystującego kleryków biskupa Paetza, zrobiły wielkie kariery. Nuncjusz Kowalczyk, arcybiskup Jędraszewski...
- No właśnie. I Paetz w żaden sposób nie został ukarany ani nawet napiętnowany.


Będąc w Rzymie wielokrotnie, studiując tam, wyrobiłem sobie pewien pogląd na stosunek Jana Pawła II do takich afer. Otóż dla niego najważniejsza była ortodoksja. Oczywiście grubsze koperty krążące w bliskim otoczeniu papieża miały znaczenie przy promowaniu pewnych nazwisk albo zamiataniu pewnych spraw; zachodnie media od dawna upominają się o skonfrontowanie kustosza pamięci Jana Pawła II, Don Stanislao, jak go nazywano na korytarzach, z niewygodnymi informacjami.

Ale dla samego papieża najważniejszy był konserwatywny światopogląd. Żaden postępowy teolog nie miał do Wojtyły dostępu. Jego otoczenie dbało o to, żeby rozmówca nie proponował mu żadnych nowinek związanych z reformą Kościoła.

Benedykt XVI i Franciszek nazywają afery pedofilskie po imieniu. Kiedy Jan Paweł II zabierał głos, posługiwał się eufemizmami. Jeden z duchownych mówił mi, że aby zrozumieć, co myślał o pedofilii, trzeba by poznać jego rozmowy na ten temat z jego najbliższym otoczeniem. Z Dziwiszem, jego ostatnim sekretarzem arcybiskupem Mokrzyckim, najbliższą przyjaciółką,  niebywale konserwatywną Wandą Półtawską.
- Myślę, że łączył ich konserwatyzm rozumiany jako ignorancja, zamknięcie się na fakty, generalnie na doświadczenie naukowe. A przede wszystkim pewien idealizm – i w wizji Kościoła, i w myśleniu w ogóle.

Wojtyła nigdy się nie rozstał z wizją Kościoła przedsoborowego, nietykalnego i nietkniętego, barki, która nawet miotana burzami pozostaje w płynnym świecie ostoją, przekaźnikiem nieskażonej tradycji, wiedzy, świętości. To, że był niechętny choćby wobec teologii wyzwolenia, wynikało mniej z wyniesionego z czasów stalinowskich lęku przed rewolucją, gwałtownymi zmianami, a bardziej z odmowy uznania, że Kościół jest grzeszny i że musi odpowiadać na zmiany w świecie.


Jednocześnie był bardzo spekulatywny w myśleniu. Jego książki „Osoba i czyn”, „Miłość i odpowiedzialności” czy słynne poezje to wszystko teksty, które poruszają się na bardzo wysokim stopniu abstrakcji. A że otaczał się podobnie myślącymi osobami, to one wzmagały tę skłonność do teologii angelologicznej.

Ostatnio rządzący ogłosili, że Polska ma rechrystianizować Europę. To też dziedzictwo Jana Pawła II?
- Nie tylko. Jak mówiliśmy, problem budowania własnej tożsamości mają zazwyczaj narody „młode”, które szukają swoich fundamentów, punktów odniesień. A my tylko metrykalnie jesteśmy „starzy”.

Leżymy na skrzyżowaniu różnych kultur, narodów, przemieszczeń, w Polsce mieszkali Ruteni, Białorusini, Litwini – to była duża część arystokracji, szlachty i do XIV wieku te składowe były wtopione w naszą tożsamość. Polacy nie mieli problemu, żeby pragmatycznie wybrać na króla Litwina, Francuza, Węgra czy Szweda.

Ale zwrot zaczął się dokonywać jeszcze przed traumą obcego najazdu, czyli potopem czy powstaniem Chmielnickiego, bo w XVI wieku. Obawa przed obcym i specyficzna religijność przychodzą razem z ostrą retoryką kontrreformacyjną, czyli z jezuitami. To wtedy Niemcy stają się źli – w strukturze naszego mieszczaństwa dominowali Niemcy i nikomu to nie przeszkadzało, ale jezuici, chcąc umocnić katolicką tożsamość, zaczęli podkreślać, że Niemiec jest inny, groźny, niesie groźne zmiany, bo z Niemiec wyszedł przecież Luter.

Kardynała Hozjusza, który sprowadził jezuitów, czasem porównuje się do Jana Pawła II.
- To postać wielowymiarowa i niejednoznaczna. Podobnie jak Wojtyła z czasów krakowskich był postrzegany jako uosobienie otwartości, taki ówczesny zwolennik Erazma z Rotterdamu, dziś powiedzielibyśmy, że liberał. I nagle ten światły człowiek stał się głównym promotorem kontrreformacji.

Gdy obronny katolicyzm się umocnił, pojawiła się misja nawracania Rosji i wyprawa katolickich Wazów na Moskwę. Potem potop, zrywy kozackie, triumf pod Wiedniem – i mamy gotowy mit antemurale christianitatis, przedmurza i Polaka katolika, który broni świat przed niemieckim protestantem, prawosławnym Rosjaninem i pogańskim Turkiem. Wzmocniony jeszcze Chrystusem narodów przez Mickiewicza w „Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego”.


A potem Kościół  doskonale się odnalazł w totalitaryzmie.
- Doskonale w takim sensie, że się jeszcze wzmocnił. Oczywiście były różne układy, koncesje, w późniejszych latach PRL-u hierarchowie tonujący nastroje czy współpraca na szczeblach biskup - lokalny sekretarz, ale generalnie to prawda, że Kościół wygrał batalię z komunistami. I to już w latach 60., w za Gomułki, kiedy podczas obchodów tysiąclecia chrztu Polski, zorganizowanych z rozmachem równolegle z milenijnymi uroczystościami państwowymi, zatriumfował ludowy katolicyzm z kultem maryjnym.

To się samo napędzało – prymas Wyszyński oparł się na tym modelu, bo wiedział, jak szerokie masy przywiązane są do ludowej obrzędowości, do świętych obrazów, do Matki Boskiej Częstochowskiej. Inteligencja, kręgi twórcze, środowiska wielkomiejskie zaakceptowały to, bo chodziło przecież o słuszną sprawę. A innych wyznań, w których można by szukać alternatywy dla państwowej ideologii, nie mieliśmy – Żydów już nie było, protestantów prawie też, a prawosławni zostali stłamszeni. Tak utrwaliła się zbitka: „Polak katolik”, „tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem...”.

A czy możemy wskazać moment, w którym polski katolicyzm odkleił się od chrześcijaństwa w sferze moralnej? Kiedy poszedł w sprzecznym z Ewangelią kierunku retoryki Radia Maryja i biskupa Jędraszewskiego?
- Tak. W latach 70. XIX wieku, kiedy rozpoczął działalność Roman Dmowski promujący radykalny darwinizm i ateizm – kto silniejszy, ten wygrywa – jako program dla sprawy narodowej. A potem rewolucję 1905 roku, kiedy Dmowski zrozumiał, że żeby odbić rząd dusz socjaldemokratom, pepeesowcom, pragmatyzm i siłę trzeba wzmocnić nurtem katolickim. Zaprząc do walki Boga. Co przyjdzie o tyle łatwo, że lud jest pobożny, natomiast prawdziwe chrześcijaństwo jest trudne, bo wymaga odrzucenia konfrontacji, przyjrzenia się, wysłuchania.


To wtedy masowy polski katolicyzm zaczyna się odklejać od pojęć „wybaczenia” czy „miłosierdzia”, a zbliża ku retoryce „my-oni” i „większość ma rację”.

Widzimy to dzisiaj: totalna konfrontacja. Coś z tego Darwina w tym jest.
- Każde takie uproszczenie jest ryzykowne, ale rzeczywiście, pomijając środowiskowe fobie i towarzyskie urazy, które zabarwiły Kaczyńskiego, mamy pewną analogię z Dmowskim. Przecież – nie mówię niczego nowego – przez lata Jarosław Kaczyński bardzo krytycznie wypowiadał się na temat Rydzyka, Radia Maryja i płytkiej, obrzędowej religijności, aż zdał sobie potem sprawę z tego, że lepiej mieć to środowisko po swojej stronie. Przecież tu nie chodzi o prawdziwą wierność doktrynie i religii. Morawiecki, Szydło, Duda nie pielgrzymują do Rzymu czy Gniezna.

Skoro katolicyzm refleksji, namysłu, duchowego poszukiwania zanika, to czy odwoływanie się do wartości chrześcijańskich w krytyce Kościoła i dzisiejszej władzy ma jeszcze sens?
- Ważne pytanie, ale nie znam na nie odpowiedzi. Ksiądz Tischner twierdził, że prawdziwe chrześcijaństwo jest dopiero przed nami. Mogę tylko powiedzieć, że nadal są kręgi – „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi”, „Znaku” – próbujące wyjść poza tę płytką obrzędowość.

Mnie do katolicyzmu zbliżyła właśnie ich refleksja. To dla człowieka młodego była propozycja ciekawa, bo inna od tego, co otaczało go w jego środowisku, w jego lokalnym kościele.

Kiedy patrzę na obecne relacje państwa i Kościoła, przypomina mi się refleksja kardynała Alfreda Ottavianiego sprzed 70 lat. „Tam, gdzie katolicy są w większości, tam powinni głosić ideę państwa wyznaniowego. Tam, gdzie są w mniejszości, powinni żądać dla siebie prawa do tolerancji i wolności kultu”.
- Monolityczny kontekst w każdej kulturze czy wspólnocie źle wpływa na myślenie. Człowiek w takiej atmosferze łatwo rezygnuje z refleksji. Proszę zwrócić uwagę na to, że inny był Wojtyła jako kardynał krakowski, kiedy był częścią tętniącego ideowo środowiska, w którym integryści mieszali się z katolikami poszukującymi, reformatorami. Wtedy przewodził nurtowi Kościoła otwartego. Jednak jako papież, człowiek sukcesu wolał mówić o Kościele triumfującym, który ma na wszystko rozwiązania, i biada temu, kto z nich nie chce skorzystać.

To widać w potępieniu nieprawomyślnych teologów, w „cywilizacji śmierci”, w zabieganiu o przywileje dla Kościoła gwarantowane legislacyjnie i w pielgrzymkach z lat 90., kiedy zamiast dobrego starszego kolegi, jakiego znali studenci z lat 50., Jan Paweł II pokazywał twarz proboszcza świata.

A mimo to w rodzimych mediach, również liberalnych, powtarzano w kółko: papież dialogu, ekumenista.
- Bo Wojtyła miał wiele twarzy. Kiedy pojawiał się w kontekście wieloreligijnym, na przykład w Izraelu czy krajach muzułmańskich, był przyjacielski, pełen szacunku, otwarty na dialog. Po powrocie do Watykanu stawał się kimś innym. Nie tolerował innego zdania, uciszał mówiących o potrzebie zmian. Wystarczyło, że Hans Küng, słynny teolog, szanowany, słuchany w Rzymie, zakwestionował dogmat o nieomylności papieża, a stracił misję kanoniczną.

Zastanawiam się, jak to jest, że mimo wielu zalotników gotowych podłączyć się pod Kościół wybór padł na Kaczyńskiego. To nie jest osoba, która osiągnęła w życiu jakiś rodzinny sukces, nie ma znaczącej historii opozycyjnej. Nic, co mogłoby urzec biskupów. A jednak postawili na niego i pociągnęli za sobą wyborców.
- Ja tu widzę raczej już szeroko opisane i zdiagnozowane mechanizmy społeczne, te same, które zagrały w USA. Obecny lokator Białego Domu jest wszystkim, tylko nie mężem stanu. Jak to jest, że ta dojrzała, podziwiana przez nas demokracja wyniosła do władzy Trumpa? Bo Ameryka przaśna, prowincjonalna, nieufna wobec nowinek, tracąca pracę i dawny dobrobyt poczuła się zdominowana przez absolwentów prestiżowych uczelni – jak Clinton i Obama.

Od kilku dni w amerykańskim środowisku artystycznym wrze: nowy prezydent ma ciąć wydatki na kulturę. To nie powinno dziwić - Donald Trump nad sztukę wysoką przedkłada nuworyszowski przepych i kicz

Tamci nie zaglądali w interior, zaprzątały ich wielkie problemy świata i korporacji. Aż pojawił się ktoś, kto może nie potrafi sklecić sensownie jednego zdania, ale jest jednym z nas. Nie przejmuje się poprawnością, jest sprytny, nie liczy się z innymi, ma w poważaniu konwenanse - taki samoświadomy cham z Mrożka, który używa tej chamskości do zdominowania otoczenia. Te same rysy strategicznego chamstwa widać u Kaczyńskiego.

A Kościół tylko w przedwyborczych latach wyczuł przesilenie, zmianę klimatu i postawił na tego, kogo sondaże rosły.

To co dalej? Czy obecny papież wie, co mówił arcybiskup Michalik o ofiarach pedofilii w Kościele? Czy może znać historię transferów księdza Kani, który odsiaduje wyrok za molestowanie chłopców i prosi prezydenta o łaskę, a którego biskupi wrocławscy i bydgoscy po kolejnych skandalach przenosili na nowe łowiska?
- Obawiam się, że jest tak jak z Janem Pawłem II. Osoby, które mogłyby mu powiedzieć, milczą w imię źle pojętej solidarności i interesu Kościoła. Tak było w Chile, gdzie papież bywał, znał lokalnych hierarchów, ale otoczenie go dezinformowało. A Polska jest w gorszej sytuacji. Franciszek sam z siebie nie dopytuje o nasze sprawy, dla niego jesteśmy jednym z wielu Kościołów, bardziej interesują go inne części świata i związane z nimi wyzwania – Ameryka Łacińska, Afryka, stara Europa – zaś to, co już wie o polskim Kościele, tylko go zniechęca do kontaktów. Przecież to nie przypadek, że papież przez ostatnie pięć lat nie przyjechał do Polski. Owszem, wpadł na Dni Młodzieży, ale to była wizyta przy okazji, wtedy nie mógł nie przyjechać.

Jeśli ktoś może udrożnić te kanały, to media. Bezprecedensowy poznański wyrok miliona złotych dla ofiary działa na wyobraźnię, ożywił temat, pociągnął za sobą serię opowieści osób molestowanych, kolejne odkrywane sprawy, kolejne śledztwa dziennikarskie, raporty. To wszystko tworzy masę krytyczną i w końcu coś się do Watykanu przebije. A wtedy Franciszek zajmie się pedofilią w polskim Kościele na poważnie.
Zapisane
Stare jest lepsze Ł5,39
liczne stare książki->http://chomikuj.pl/Pjetja
Z forum amerykańskich tradycjonalistów:
Oto zwyczajowe napomnienie: unikaj żarliwości; krytykuj zasady, nie ludzi.
Bądź rozróżniający, lecz nie czepialski. Bądź pouczający lecz nie zgryźliwy. Bądź zasadniczy, zamiast natarczywy.
jwk
aktywista
*****
Wiadomości: 7313


« Odpowiedz #33 dnia: Września 24, 2018, 09:39:34 am »

Czy ta druga część to c.d. tego samego artykułu z GW? Nie wystarczyłoby zasygnalizować, że coś takiego się pojawiło (nawet z odnośnikiem) zamiast przepompowywać to szambo na tak zacne forum?
Zapisane
Zamiast zajmować się całą rzeszą katolików, którzy nie chodzą w ogóle do kościoła,
Watykan uderza w tych, którzy są na Mszy świętej w każdą niedzielę.
Anna M
aktywista
*****
Wiadomości: 7381

« Odpowiedz #34 dnia: Września 24, 2018, 10:51:59 am »

Na podanej stronie nie ma on-line całego tego artykułu, ale faktycznie szambo niesamowite. To może coś na odtrutkę.

Zdrajcy Kościoła 

Jak się szacuje w ciągu roku kapłaństwo porzuca około 1000 księży. Liczba ta dotyczy całego Kościoła. Większość tych odejść odbywa się w ciszy i nie ma się czemu dziwić, bo sprawa jest bolesna, wstydliwa i kłopotliwa zarówno dla Kościoła jak i dla tych, którzy zawiedli, albo, jak kto woli zdradzili i nie dotrzymali przysięgi danej Bogu. Oczywiście walczące z Kościołem lewactwo i masoneria z tym ich odwiecznym udawanym zatroskaniem o stan Kościoła, porzucenia kapłaństwa przedstawiają jako zjawisko narastające lawinowo, co nie jest prawdą. Po kryzysie związanym z Soborem Watykańskim II na całym świecie odchodziło nawet 4000 księży rocznie. Każde takie odejście to dramat, który trudno wytłumaczyć wiernym. Przecież każdy ksiądz, kiedy wstępował do seminarium doskonale wiedział o obowiązującym celibacie oraz obowiązku bezwzględnego posłuszeństwa i podporządkowania się woli przełożonych, także każde późniejsze tłumaczenia tych, którzy zrzucili sutanny choćby obudowane najbardziej wyszukanymi intelektualnymi argumentami wyglądają tak jakby owi upadli kapłani byli na tyle mało rozgarnięci, że nie wiedzieli, do jakiego pociągu wsiadają na stacji „seminarium”.
 
Istnieje także dość charakterystyczny i modny ostatnio sposób porzucania kapłaństwa, który śmiało możemy nazwać zdradą Boga i Kościoła wyjątkowo wyrafinowaną i podłą gdyż dokonaną jakby w porozumieniu z szatanem. Chodzi mi o takich upadłych księży i zakonników, którzy jeszcze przed ujawnieniem zdrady nawiązują ścisłe i bardzo bliskie kontakty z wrogami Kościoła szykując sobie miękkie lądowanie już w cywilu, ale za cenę wykorzystania tych ostatnich dni, tygodni czy miesięcy w sutannie do plucia na Kościół i hierarchów. W zamian lewackie media okrzykują ich „bohaterskimi buntownikami”.
 
Jako, że mieszkam od urodzenia w Częstochowie bardzo poruszył mnie ostatni wyjątkowo podły i brutalny atak na metropolitę częstochowskiego, abpa Wacława Depo, którego prof. Stanisław Obirek z Uniwersytetu Warszawskiego nazwał na łamach portalu Wp.pl „Ajatollahem Depo”. Obirek do tego ataku perfidnie i z premedytacją instrumentalnie wykorzystał ten fragment homilii wygłoszonej 15 sierpnia na Jasnej Górze, który u każdego wierzącego nie budzi wątpliwości. Chodziło o te słowa: „W takim zwycięstwie nie ma wygranych i pokonanych, chyba że ktoś czuje się pokonanym poprzez prawdę i miłość do Ojczyzny i jej dziejów, gdyż bardzo boleśnie powróciły w ostatnim czasie wypowiedzi, że w Polsce rządzi Konstytucja, a nie Ewangelia, że Konstytucja ma iść przed Ewangelią”. Nie będę wdawał się w szczegóły i analizował tego ataku na zamówienie w wykonaniu Obirka. Skupię się na nim samym. Otóż zakładam niemal ze stuprocentową pewnością, że większość zwłaszcza młodych czytelników nie wie, kto zacz ten Obirek. Ot, myślą sobie, że to musi być jakiś wielki autorytet, skoro jest profesorem zwyczajnym UW, historykiem, teologiem i antropologiem kultury. Jednak ja mam tę przewagę nad młodszymi Czytelnikami, że pamiętam jeszcze tego zdrajcę jak kilkanaście lat temu w sutannie jezuity pluł na papieża Jana Pawła II i to w trakcie żałoby po jego śmierci. Z miejsca stał się ulubionym duchownym „Gazety Wyborczej” i „Tygodnika Powszechnego”, które na wyścigi usiłowały zrobić z niego „bohatera” wnoszącego do Kościoła „ożywczy powiew’. Jakiś czas trwało to długie męczące tourne jezuity Obirka po lewackich mediach, czego finałem był zrzucenie sutanny. A jaka była prawdziwa historia tej zdrady? Obirek uwiódł oraz wdał się w romans i zamieszkał z Szoszaną Ronen, żoną byłego izraelskiego dyplomaty pracującego w Polsce, po czym zaprzedał się lewactwu, które wystrugało z niego pseudo bohatera, co było odpowiednikiem trzydziestu judaszowych srebrników.

(...)

http://naszeblogi.pl/51474-zdrajcy-kosciola
Zapisane
rysio
aktywista
*****
Wiadomości: 4774

« Odpowiedz #35 dnia: Września 24, 2018, 11:42:29 am »

@ Kefasz

Cytuj
ARTUR NOWAK: „Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie”. Skąd się wzięło to porzekadło?
STANISŁAW OBIREK: Wystarczy poczytać pamiętniki Wincentego Witosa, w których opisywał rzeczywistość końca XIX wieku i międzywojnia. Ten ludowy polityk pochodził z Tarnowa – miejsca, które do dzisiaj jest uważane za zagłębie kapłaństwa. Mówi się, że Tarnów eksportuje księży nawet za granicę. Ubogi region, rolniczy, ale zagłębie powołań.

Witos zauważył, że chłopi, którzy zostali księżmi, bardzo szybko odcinali się od swojej grupy. Byli świadomi awansu, skoku ekonomicznego i chcieli zaczerpnąć jak najwięcej dla siebie i całej rodziny.

To samo mówi się o księżach w Afryce.

W zacytowanych przez Pana wywiadach mówi się o społecznych źródłach zachowań ludzi w naszym Kościele. Myślę, że powołania do lat 80-tych umiejscowione są społecznie i geograficznie tak jak jest to opisane. Po latach 80-tych znaczący odsetek powołań to grupy charyzmatyczne - także z miast. Bywa, że grupy te wabiły młodych ludzi, z rodzin rozbitych czy obarczonych problemami. Dlatego mówi się, że wielu klerykom i księżom potrzebna jest pomoc psychologiczna a nie seminarium - są niepewni i nigdy nie będą stanowili podpory dla wiernych. (słychać to często w kazaniach, gdzie jest przepraszanie za poruszane tematy, ironia - pomagająca przemycić treść i relatywizowanie)

Cytuj
- Pamiętam lata 60. Mama miała nas w domu drobiazgu czwórkę, było biednie – a babka od strony ojca, jak uciułała kurę albo zapas mleka, to zamiast dać synowej, zanosiła wszystko do proboszcza. Matka wpadała w furię.

Większość z nas kur już nie ma. Mieszkamy w mieście i boimy się krowy. Zmieniliśmy miejsce zamieszkania ale...
Pomimo, że jajka kupujemy w supermarketach poniżej ceny zakupu od producenta etc element materialny w relacji z księdzem cały czas jest - z obu stron. Teraz są cegiełki na koncerty Rubika dotacje budżetowe na wyciskarkę do cytryn (o której Gazeta Wyborcza woli milczeć), kwiaty, prezenty oraz torty i ciastka. Nie mam nic przeciwko tortom i ciastkom jeżeli nie zastępują one rozmowy o Kościele; pytań i odpowiedzi. Ta strona "spożywczo-materialna" naszych kontaktów np. z biskupami też ma korzenie w pochodzeniu społecznym. Powiedział o tym kiedyś ks. K. Stehlin.

Przy takich słodkich stosunkach trudno o rozmowę na trudne tematy pomiędzy ludźmi. Proszę zauważyć, że od czasu wydania MP SP zasłużeni liderzy ruchu Tradycji nie zaproponowali otwartego panelu dyskusyjnego z przedstawicielami biskupa np. na temat MP SP.
Wszyscy wiedzą, że biskup by odrzucił temat, bo "nie poniży" się aż tak by rozmawiać z ludźmi. A liderzy, ulepieni z tej samej gliny, wiedzą dobrze, że "takich rzeczy nie wypada robić biskupowi".
Cóż dopiero temat zamiatania po pedofilii albo temat homosi w seminariach.

Zawsze inteligencja katolicka znajdywała coś co uniemożliwiało podjęcie działania - nawet na fk :) wystarczy cofnąć się w czasie:
"nie teraz bo jest Palikot i musimy być razem", "nie teraz bo Putin na tym skorzysta", "nie teraz bo jest partia Razem", "nie teraz bo Timmermans atakuje" "nie teraz bo gender" etc  :)

No i niestety szambo wybiło i rozpoczyna się akcja "brońmy naszych" ::)
« Ostatnia zmiana: Września 24, 2018, 11:45:45 am wysłana przez rysio » Zapisane
"I w mordobiciu musi być umiarkowanie"*
 * Dzielny wojak Szwejk.
casimirus
rezydent
****
Wiadomości: 396


« Odpowiedz #36 dnia: Września 24, 2018, 12:09:25 pm »

http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23949790,stanislaw-obirek-jak-proboszcz-jan-pawel-ii-wychowal-nam-kler.html

STANISŁAW OBIREK:
Witos zauważył, że chłopi, którzy zostali księżmi, bardzo szybko odcinali się od swojej grupy. Byli świadomi awansu, skoku ekonomicznego i chcieli zaczerpnąć jak najwięcej dla siebie i całej rodziny. [...]. Dla nich wejście w kapłaństwo to awans społeczny. No a u nas większość księży wciąż pochodzi ze wsi.


W zasadzie to ten ex-ksiądz Obirek, w tym aspekcie, pisze prawdę. Poszukałem trochę biografii duchownych, którzy mogli by ukontentować prof. Obirka:

Tadeusz Władysław Pieronek, ur. 24 października 1934 w Radziechowach (wioska na Żywiecczyźnie);
Józef Mirosław Życiński, ur. 1 września 1948 w Nowej Wsi (wioska w gminie Rozprza, k. Piotrkowa);
Kazimierz Nycz, ur. 1 lutego 1950 - pewnie dla odmiany w stosunku do poprzednika - w Starej Wsi (wioska w wiosce Wilamowice, k. Bielska-Białej);
Ludwik Wiśniewski OP, właśc. Marian Wiśniewski, ur. 25 października 1936 w Skierbieszowie (wioska k. Zamościa);
Alfons Nossol, ur. 8 sierpnia 1932 w Brożcu (wioska w gminie Walce, w powiecie Krapkowice);
Józef Wesołowski, ur. 15 lipca 1948 w Mizernej (wioska w gminie Czorsztyn).
Wacław Antoni Hryniewicz, ur. 23 lipca 1936 w Łomazach (wioska gminna w powiecie bialskim).

Z gminnych lub powiatowych miasteczek (pewnie urodzili się w miejskich szpitalach i dlatego mają miasteczkowe miejsce urodzenia, a rodzice mieszkali na prowincji) pochodzą:
Stanisław Gądecki, ur. 19 października 1949 w Strzelnie (siedziba gminy miejsko-wiejskiej) powiat mogileński.
Kazimierz Sowa, ur. 31 lipca 1965 w Libiążu (miasteczko w powiecie chrzanowskim);
Wojciech Polak, urodził się 19 grudnia 1964 w Inowrocławiu. Dorastał w miejscowości Suchatówka pod Gniewkowem.
Stanisław Obirek, ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim (miasteczko powiatowe);
Wojciech Michał Lemański, urodził się 22 września 1960 w Legionowie. Młodość spędził w Chotomowie. W 1981 ukończył technikum gastronomiczne.
Tadeusz Bartoś, ur. 31 lipca 1967 w Krotoszynie (miasteczko powiatowe);

Na tym tle jasną gwiazdą metropolitalną lśnią tylko: Poznań, gdzie przyszli na świat: Juliusz Paetz, Tomasz Węcławski (Polak) i Paweł Kozacki, Warszawa z Adamem Bonieckim i Kraków z Grzegorzem Rysiem.

Wnioski: nikczemne miejsce urodzenia wcale nie zamyka drogi do właściwych poglądów, a nawet - wręcz przeciwnie: postępowym w Kościele słoma z butów wyłazi...

« Ostatnia zmiana: Września 24, 2018, 12:16:53 pm wysłana przez casimirus » Zapisane
rysio
aktywista
*****
Wiadomości: 4774

« Odpowiedz #37 dnia: Września 24, 2018, 13:04:56 pm »

@ Casimirus
Cytuj
W zasadzie to ten ex-ksiądz Obirek, w tym aspekcie, pisze prawdę.
Cytuj
nikczemne miejsce urodzenia wcale nie zamyka drogi do właściwych poglądów, a nawet - wręcz przeciwnie: postępowym w Kościele słoma z butów wyłazi...

Jedni i drudzy z Pana listy to dwie strony tego samego medalu.

W bidnych czasach gomułkowskich jedni i drudzy chodzili na mszę odprawianą w niezrozumiałym języku. Po lekcjach rąbali drwa do pieca bo nie wszystkich stać było na węgiel. Seminarium i Sobór dał im poczucie bezpieczeństwa, awansu i postępu - intelektualnego i technicznego.
W tym samym czasie młody Ratzinger grał Bacha na pianinie.

Dla Obirka i Polaka rozważania Benedykta XVI-go o upadku wiary przez odejście od liturgii to są rzeczy, których oni nigdy nie zrozumieją, więcej - odrzucają jako koszmarne wspomnienie z dzieciństwa.

Zapisane
"I w mordobiciu musi być umiarkowanie"*
 * Dzielny wojak Szwejk.
Aqeb
aktywista
*****
Wiadomości: 2912

« Odpowiedz #38 dnia: Września 24, 2018, 15:58:14 pm »

Ile razy czytam artykuły czy wywiady z prof. Obirkiem czy też prof. Stempinem (linkowano również niedawno w tym albo innym wątku) to pomimo pewnych inspiracji, z którymi mogę się zgodzić zawsze uderza mnie jedno... Czuję się tak jakbym czytał artykuł Dawkinsa "uzasadniający", że ateizm jest taki naukowy a religia jest tak nienaukowa... To samo prof. Obirek zdaje się robić z kościelnym szeroko pojętym "konserwatyzmem" i "liberalizmem"/"progresizmem". To pierwsze jest takie ciemnie i nienaukowe a to drugie takie oświecone...

To z kolei idzie dalej - obydwaj wymienieni przeze mnie lewicowi "spece od Kościoła" próbują wszelką winę za pedofilię w Kościele przypisać ogólnie pojętemu "konserwatyzmowi". Jeśli znamy jakoś temat to widzimy jak pewne rzeczy są wrzucane do jednego worka - zauważmy, że profesor Obirek do jednego worka wrzuca kard. Dziwisza i prof. Pótawską, która chyba jednak przy wspomnianej aferze miała odegrać inną rolę...

To samo zauważyłem u prof. Stempina kiedy mówił na temat Kościoła na świecie. Osoba kardynała Lawa miała być pewnym symbolem "konserwatywnego hierarchy kryjącego pedofilów" (swoją drogą na jego temat przydałby się jakiś rzetelny artykuł), ale wymieniając owych "konserwatywnych" hierarchów profesor się zagalopował i zaliczył do nich... kardynała Mahony'ego. To już nie chodzi o to jak i na ile posoborowy konserwatyzm ma się do Tradycji... Tutaj całkowicie niekonserwatywny biskup został zaliczony do konserwatywnych. Nie wiem czy to próba dostosowania ideologii do rzeczywistości czy to taka dosyć prymitywna propaganda (my się możemy na tą wiedzę powołać, ale domyślam się, że przeciętny czytelnik tych mediów nie musi kojarzyć kim jest kard. Mahony...).

Mam wrażenie, że cała sprawa abpa Vigano jest pewną próbą odwrócenia tego patrzenia - jako winnych świadomości sprawy kard. McCarricka abp Vigano wskazuje w większości hierarchów kojarzących się "liberalnie" (co dla nas pewnie jest jasne, ale nie dla każdego - i ludzie takie nowiny o konserwatywnych biskupach przez lata łykają).
Zapisane
"Ilekroć walczymy z pychą świata czy z pożądliwością ciała albo z heretykami, zawsze uzbrójmy się w krzyż Pański. Jeśli szczerze powstrzymujemy się od kwasu starej złośliwości, to nigdy nie odejdziemy od radości wielkanocnej." Św. Leon Wielki
rysio
aktywista
*****
Wiadomości: 4774

« Odpowiedz #39 dnia: Września 24, 2018, 16:36:33 pm »

@ Aqeb

Zgadzam się z księdzem.
Mleko się rozlało więc progresiści i ateiści próbują każdemu pedofilowi przykleić łatkę "konserwatysta" - która dla niewyrobionego odbiorcy znaczy tyle, że są "postępowcy" (ateiści i progresisci) oraz "konserwatyści" (źli janopawłowcy, lefebvryści, pedofile i negacjoniści)  :)

Cytuj
co dla nas pewnie jest jasne, ale nie dla każdego - i ludzie takie nowiny o konserwatywnych biskupach przez lata łykają

No właśnie i znowu wracamy do pytania Artura Zawiszy: gzie są ci katoliccy Tradsi, duchowni i świeccy, którzy z wyprzedzeniem zapytają publicznie o homoseksualizm w Kościele polskim?
Sytuacja powtarza się cyklicznie. Atak lewicy i głupie tłumaczenia typu "kolejny największy od 100 lat atak na Kościół". Nawet przy pijackiej eskapadzie autem  bp-a pomocniczego w W-wie, słychać było tylko teksty typu: "chwała temu biskupu bo się przyznał! santo subito!"
Zapisane
"I w mordobiciu musi być umiarkowanie"*
 * Dzielny wojak Szwejk.
Aqeb
aktywista
*****
Wiadomości: 2912

« Odpowiedz #40 dnia: Września 24, 2018, 20:36:35 pm »

Jedno muszę jeszcze oddać prof. Stempinowi - robi "wyjątek" dla Benedykta XVI. Tzn. zdaje się go szanować i uznaje jego wkład w walce z pedofilią i nadużyciami.

W tym wywiadzie u prof. Obirka też to jest, chociaż po części, zauważalne, co chyba u niego jest swego rodzaju nowością. Natomiast zapatrzeniem we Franciszka trochę mnie rozśmiesza. Wielu lewicowców temu uległo choć nie wszyscy (przykładowo eks-ksiądz Charamsa mówił, żeby się Franciszkiem nie zachwycać). Chodzi mi np. o taką sytuację kiedy podczas wizyty w Krakowie papież został przez któregoś z biskupów (być może bpa Zadarko, nie pamiętam na pewno) zapytany o uchodźców. Odpowiedział wpadając w dygresje i ostatecznie narzekając na genderową kolonizację ideologiczną. Pamiętam wtedy jak prof. Obirek narzekał, że niedobrzy konserwatywni polscy biskupi tak zadali papieżowi pytanie, że nie odpowiedział tego co myślał tylko to o oni chcieli.

Zapomniałem jeszcze, że zwykle nie mówią o abpie Weaklandzie, on też chyba nie był konserwatywny. Aczkolwiek tam chyba nie było ściśle problemu z pedofilią tylko z utrzymywaniem chłopa na koszt diecezji.
Zapisane
"Ilekroć walczymy z pychą świata czy z pożądliwością ciała albo z heretykami, zawsze uzbrójmy się w krzyż Pański. Jeśli szczerze powstrzymujemy się od kwasu starej złośliwości, to nigdy nie odejdziemy od radości wielkanocnej." Św. Leon Wielki
Kefasz
aktywista
*****
Wiadomości: 3922


Amen tako Bóg daj, byśmy wszyscy poszli w Raj.

ministrantura śpiewniki tradycja->
« Odpowiedz #41 dnia: Września 27, 2018, 13:49:53 pm »

https://www.tygodnikpowszechny.pl/sprawiedliwosc-spodoba-sie-bogu-155331#comment-form

dostęp DARMOWY po zalogowaniu. Można użyć konta gógla bądź FB.

Ze środka na zachętkę:
Cytuj
Zbawienie najwyższym prawem

Wypłacanie odszkodowań przez Kościół w Polsce nie byłoby zjawiskiem precedensowym. Zdarza się to czasem w polubownym rozwiązywaniu cywilnych spraw sądowych. Zbiorową odpowiedzialność wprowadzono np. w diecezji gdańskiej w związku z aferą wokół wydawnictwa Stella Maris. Diecezja zmuszona została do zwrócenia państwu milionów złotych, a ponieważ biskup nie mógł wyegzekwować długu u skazanego księdza dyrektora, nałożył specjalny podatek na wszystkich księży. Nie jest też tajemnicą istnienie diecezjalnych czy zakonnych funduszy alimentacyjnych – na dzieci księży płaci cała wspólnota, a nie ich ojcowie w sutannach.

Zapisane
Stare jest lepsze Ł5,39
liczne stare książki->http://chomikuj.pl/Pjetja
Z forum amerykańskich tradycjonalistów:
Oto zwyczajowe napomnienie: unikaj żarliwości; krytykuj zasady, nie ludzi.
Bądź rozróżniający, lecz nie czepialski. Bądź pouczający lecz nie zgryźliwy. Bądź zasadniczy, zamiast natarczywy.
Kefasz
aktywista
*****
Wiadomości: 3922


Amen tako Bóg daj, byśmy wszyscy poszli w Raj.

ministrantura śpiewniki tradycja->
« Odpowiedz #42 dnia: Września 27, 2018, 13:58:45 pm »

 Przy okazji https://episkopat.pl/wytyczne-dotyczace-wstepnego-dochodzenia-kanonicznego-w-przypadku-oskarzen-duchownych-o-czyny-przeciwko-szostemu-przykazaniu-dekalogu-z-osoba-niepelnoletnia-ponizej-osiemnastego-roku-zycia-2/
Zapisane
Stare jest lepsze Ł5,39
liczne stare książki->http://chomikuj.pl/Pjetja
Z forum amerykańskich tradycjonalistów:
Oto zwyczajowe napomnienie: unikaj żarliwości; krytykuj zasady, nie ludzi.
Bądź rozróżniający, lecz nie czepialski. Bądź pouczający lecz nie zgryźliwy. Bądź zasadniczy, zamiast natarczywy.
Kefasz
aktywista
*****
Wiadomości: 3922


Amen tako Bóg daj, byśmy wszyscy poszli w Raj.

ministrantura śpiewniki tradycja->
« Odpowiedz #43 dnia: Września 27, 2018, 14:02:36 pm »

http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,23821928,katolickie-pieklo-na-ziemi-pensylwania-irlandia-pol-swiata.html

Cytuj
Magazyn Świąteczny
Katolickie piekło na ziemi. Pedofilia w Pensylwanii, Irlandii, połowie świata... A Polska?
Maciej Jarkowiec
25 sierpnia 2018 | 06:00


Księża w Pensylwanii kazali swoim ofiarom, dzieciom, nosić na szyjach duże złote krzyże - znak rozpoznawczy. Każdy pedofil związany z gangiem mógł ich dostrzec z daleka.

Pittsburgh, Pensylwania, początek lat 70.

George miał nie więcej niż 13 lat, kiedy młody ksiądz z parafii, w której służył do mszy jako ministrant, zaprosił go na wycieczkę. Pojechali do Munhall, mieściny oddalonej o pół godziny drogi od Pittsburgha. Tam, na plebanii, George poznał dwóch innych księży. Rozmawiali o Jezusie. Potem księża poprosili, żeby George zdjął koszulę i położył się na łóżku w pozie ukrzyżowanego. Gdy to zrobił, zaczęli pstrykać mu zdjęcia polaroidem, a później kazali zdjąć spodnie i majtki. Cały czas chichotali i mówili coś do siebie szeptem.
Gwałt i strach

Dalsza relacja George’a pełna jest obscenicznych detali opisujących trwające przez kilka lat gwałty oralne i analne albo tortury z użyciem pejczy. George wraz z wieloma innymi chłopcami padł ofiarą kościelnej szajki pedofilów działającej w Pittsburghu i okolicach. Księża nie tylko gwałcili chłopców, ale też produkowali pornografię z ich udziałem, którą dystrybuowali w środowisku pedofilów. Ofiarom kazali na co dzień nosić na szyjach duże złote krzyże – jako znak rozpoznawczy. Każdy pedofil związany z gangiem mógł je dostrzec z daleka.

George opowiada o traumie, która zaważyła na całym jego życiu. O depresji, strachu i próbach samobójczych. Jego przypadek jest jednym z setek opisanych w raporcie na temat zbrodni dokonywanej przez dziesiątki lat w sześciu diecezjach Pensylwanii.

Ogłoszony w sierpniu raport sporządziła stanowa wielka ława przysięgłych – niezależne, umocowane w konstytucji USA ciało, w którego skład wchodzą zwykli obywatele. Jej śledztwo trwało dwa lata. Dokument liczy 900 stron, wymienia 301 księży, którzy dopuścili się przestępstw, mówi o ponad tysiącu ofiar.

Lektura jest miejscami przerażająca. Jeden z księży gwałcił pięć sióstr. Najmłodsza dziewczynka miała 18 miesięcy. Inny duchowny gwałcił dzieci z użyciem pistoletu. Jeszcze inny wykorzystywał w konfesjonale dzieci, które przychodziły do spowiedzi. Dwie ofiary zaszły w ciążę, na jednej ksiądz wymusił przeprowadzenie aborcji, drugiej zaaranżował małżeństwo.

Księża wykorzystywali młody wiek ofiar, ich zaufanie, religijność, przywiązanie do parafii, przyjaźń z ich rodzicami, którzy najczęściej nie mieli o niczym pojęcia. I strach. Dzieci – często ledwie kilkuletnie – żyły w permanentnym przerażeniu, że jeśli ktoś odkryje sekret, który dzielą ze „swoim” księdzem opiekunem, spotka je najstraszniejsza kara.

Najwyżsi hierarchowie katoliccy Pensylwanii wiedzieli o zbrodni. Powstał cały system jej tuszowania. Raport stwierdza: „Ukryli wszystko”.

Lawina

Jeden z komentatorów nazywa raport „bombą atomową”. Nasuwają się oczywiste porównania do publikacji „Boston Globe” z 2002 r. Ujawniły one monstrualną skalę pedofilii w archidiecezji bostońskiej. Przestępstw dopuszczało się ponad 200 księży. Najwyżsi hierarchowie diecezji łącznie z abp. Bernardem Lawem tuszowali sprawy, przenosili zbrodniarzy z parafii do parafii, wywierali naciski na polityków i prokuraturę, żeby nie dopuścić do śledztw. Po artykułach dziennikarzy „Boston Globe” zaczęli się zgłaszać kolejni poszkodowani, ofiary liczono w tysiącach. Archidiecezja wypłacała odszkodowania, co doprowadziło ją na skraj bankructwa. Żeby się ratować, wyprzedała grunty i zamknęła kilkadziesiąt parafii.

Boston uruchomił lawinę: w następnych latach wypływały setki podobnych spraw w całych Stanach. Pod ich naporem zbankrutowało kilkanaście diecezji, a także skupiająca niemal milion wiernych archidiecezja St. Paul i Minneapolis oraz półmilionowa archidiecezja Portland.

Kolejne afery pedofilskie wybuchały też w innych krajach. Kościół pogrążył się w kryzysie, według niektórych najgłębszym od czasów reformacji.

Wydarzenia na całym świecie z ostatnich miesięcy każą sądzić, że zapaść nadal się pogłębia.

Pod koniec lipca kardynał Theodore McCarrick, były arcybiskup Waszyngtonu, zrezygnował z zasiadania w Kolegium Kardynałów. To pierwszy przypadek zrzeczenia się godności kardynalskiej od 1927 r., kiedy z Kolegium odszedł Francuz Louis Billot. Śledztwo „New York Timesa” ujawniło, że McCarrick przez dekady molestował ministrantów i kleryków. Jedno ze źródeł dziennika, dziś 60-letni mężczyzna, twierdzi, że zaczął być wykorzystywany przez duchownego, gdy miał 11 lat.

Materiały wskazują, że księża i biskupi z otoczenia McCarricka dobrze wiedzieli o jego przestępstwach. Dokonywał ich również w latach 80., kiedy wyrastał na jedną z najbardziej prominentnych postaci całego Kościoła katolickiego. Pedofilska reputacja nie przeszkodziła mu piąć się w hierarchii niemal na sam szczyt. McCarrick twierdzi, że jest niewinny.

Kilka miesięcy przed sprawą McCarricka do dymisji podali się wszyscy 34 biskupi Chile. Specjalny watykański wysłannik potwierdził napływające od lat raporty o zbrodniach przeciw dzieciom dokonywanych przez tamtejszych księży i ukrywanych przez kościelne władze. W czerwcu papież Franciszek przyjął trzy z 34 rezygnacji.

W kwietniu przed sądem w Australii stanął kardynał George Pell oskarżony o wiele przestępstw seksualnych. Od 2014 r. Pell sprawował funkcję prefekta sekretariatu ds. gospodarczych Stolicy Apostolskiej – jedną z najważniejszych w Watykanie.

Miesiąc później arcybiskup Adelajdy Philip Wilson został skazany za tuszowanie przypadków molestowania w latach 70.

Ponadto śledztwo agencji Associated Press wskazało na systemowy problem molestowania zakonnic przez księży w instytucjach Kościoła katolickiego na całym świecie.

Papież przybył dziś do Irlandii na Światowe Spotkanie Rodzin. Wydarzenie odbywa się w cieniu kolejnych skandali. Swój udział odwołał kardynał Donald Wuerl, który w latach 1988-2006 był biskupem Pittsburgha. Raport ławy przysięgłych obwinia go o przerzucanie księży gwałcicieli z parafii do parafii.
Irlandzka makabra

W ostatnich latach skandale pedofilskie w Kościele katolickim wybuchały w krajach na całym świecie. W Kanadzie ponad 300 byłych podopiecznych sierocińca Kongregacji Braci w Chrystusie oskarżyło księży o molestowanie. Republiką Dominikany wstrząsnął skandal z udziałem nuncjusza Józefa Wesołowskiego, a Meksykiem – afera Marciala Maciela Degollado, założyciela Legionu Chrystusa. W Belgii oskarżenia byłych ofiar doprowadziły m.in. do rezygnacji biskupa Brugii. Podobnie w Hondurasie, gdzie też zrezygnował jeden z biskupów.

Afery nie ominęły Malty, Niemiec, Holandii i wielu innych krajów, nawet o tak szczątkowej populacji katolików jak Norwegia, gdzie do molestowania ministranta przyznał się biskup Trondheim.

Jednak żaden kraj nie przeszedł takiego trzęsienia ziemi jak Irlandia.

Biczowanie, kopanie, podpalanie, dźganie, zmuszanie do pozostawania w pozycji klęczącej przez wiele godzin, zmuszanie do kąpieli w wodzie o temperaturze bliskiej wrzenia, bicie w podeszwy stóp, zawieszanie na haku i bicie, szczucie psami – to metody wychowawcze, które przez cały XX wiek wobec tysięcy dzieci stosowali księża, siostry zakonne i bracia w instytucjach kościelnych w tym kraju. Wychowankowie byli też na masową skalę gwałceni i molestowani.

Liczący 2,5 tys. stron raport na ten temat – owoc 10 lat pracy specjalnej komisji rządowej – opublikowany w 2009 r. był dla Irlandii potężnym szokiem i momentem przełomu. Przez ostatnią dekadę rola Kościoła i jego wpływ na życie społeczne dramatycznie spadły. Dziś już tylko 30 proc. irlandzkich katolików deklaruje, że regularnie uczestniczy w mszy. Trzy lata temu Irlandia stała się pierwszym krajem świata, który zalegalizował małżeństwa homoseksualne w drodze referendum. Wbrew błaganiom kościelnych hierarchów poparło je 62 proc. głosujących. Trzy miesiące temu 66 proc. Irlandczyków opowiedziało się za legalizacją aborcji.

W przededniu wizyty Franciszka znany pisarz i komentator Fintan O’Toole ogłasza, że Irlandia wreszcie wyszła z XIX wieku. Nazywa ją „religijnym pasem rdzy znaczonym opustoszałymi kościołami”. Najgłośniejszą krytyczką papieża jest bardzo szanowana w kraju była prezydent Mary McAleese, dziś progresywna działaczka katolicka, doktorantka prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Odbywające się w ten weekend Światowe Spotkanie Rodzin nazwała „wiecem skrajnej prawicy zwołanym, aby postawić tamę fali praw dla gejów i dla kobiet”.

To radykalny głos, ale wszystkie media – od prawa do lewa – publikują kierowane do Watykanu żądania podjęcia bardziej zdecydowanych kroków w walce z kościelną pedofilią.

Watykan wiedział i wie

Po opublikowaniu raportu z Pensylwanii Franciszek milczał przez tydzień. Wreszcie opublikował list skierowany do całej, liczącej 1,2 miliarda ludzi wspólnoty katolików na świecie. Pedofilię w Kościele nazwał „kulturą śmierci”. Zauważył, że Kościół „nie zaopiekował się najmniejszymi, opuścił ich”. Zapowiedział „wzmożenie wysiłków, aby zapobiegać zbrodniom i ich ukrywaniu”.

Większość organizacji i instytucji reprezentujących ofiary księży pedofilów przyjęła list bez entuzjazmu. Maeve Lewis, przewodnicząca One in Four, jednej z irlandzkich grup, stwierdza: – List powiela znane już przeprosiny i nie daje choćby jednej konkretnej propozycji, jak Watykan zamierza pociągnąć do odpowiedzialności zbrodniarzy i ich protektorów.

Przypomnijmy, że w 2014 r. Franciszek powołał Papieską Komisję ds. Ochrony Nieletnich, która zajmuje się problemem pedofilii. Na jej czele stoi arcybiskup Bostonu Seán P. O’Malley, a w jej skład po raz pierwszy weszli przedstawiciele ofiar. Jednak jedna z nich – Irlandka Marie Collins – w ubiegłym roku zrezygnowała w proteście przeciw wolnemu tempu prac i oporowi ze strony kurii rzymskiej.

Papież przywrócił do kapłaństwa kilkunastu księży oskarżonych o molestowanie i przeniesionych za jego poprzednika, Benedykta XVI, w stan świecki. Jeden z ułaskawionych – o. Mauro Inzoli – został później skazany przez włoski sąd za gwałty na chłopcach. Najmłodsi mieli 12 lat.

Wśród listów Irlandczyków do Franciszka, które „Irish Times” publikuje z okazji wizyty papieża w Dublinie, jest jeden od szefa tamtejszego oddziału Amnesty International Colma O’Gormana. Autor przypomina euforię, jaka ogarnęła Irlandię w 1979 r., w czasie wizyty Jana Pawła II. 300 tys. ludzi zgromadziło się na mszy dla młodzieży na hipodromie w Galway. O’Gorman miał 13 lat, był ministrantem, Kościół był najważniejszy w jego życiu. Gdy papież zawołał do młodzieży w Galway: „Kocham was”, O’Gorman prawie zemdlał ze wzruszenia.

Rok później pierwszy raz został zgwałcony przez księdza.

Dziś pisze w oskarżycielskim tonie do Franciszka: „Twój Kościół wiedział”.

Przy okazji kolejnych skandali wraca rola Karola Wojtyły w tuszowaniu pedofilii. Organizacje ofiar i wielu katolickich intelektualistów protestowało głośno, najpierw, gdy Wojtyłę beatyfikowano, a później, gdy ogłoszono świętym.

Jan Paweł II kilkakrotnie dostawał raporty o problemie pedofilii od wielebnego Thomasa Doyle’a z ambasady Watykanu w Waszyngtonie. Ignorował je. Amerykańska konferencja biskupów wysyłała do papieża prośby o uproszczenie procedur suspendowania księży przestępców. Odmówił. Przez lata wyjątkową ochroną otaczał Marciala Maciela Degollado, założyciela Legionu Chrystusa – nawet w obliczu coraz cięższych dowodów na gwałty, których Maciel przez dekady dopuszczał się na dzieciach.

Postacią symboliczną dla postawy Jana Pawła II jest zmarły w grudniu kardynał Bernard Law. Jako arcybiskup Bostonu osobiście krył dziesiątki księży gwałcicieli. Małoletnie ofiary pod groźbą boskiej kary przymuszał do milczenia. Gdy po publikacjach „Boston Globe” w 2002 r. Law odchodził w niesławie, Wojtyła zaoferował mu jedną z najbardziej prestiżowych funkcji w Kościele – kierowanie bazyliką Matki Bożej Większej w Rzymie. Dobitny gest wsparcia.

Tak samo jak Law, polski święty wiedział o księżach, którzy gwałcą dzieci. Swoiście pojmowane dobro kierowanej przez siebie instytucji i jej możnych przedłożył nad dobro ofiar – najbardziej bezbronnych członków wspólnoty.
Przedawnienie i milczenie

Wkrótce za przykładem Pensylwanii pójdą najpewniej kolejne amerykańskie stany chcące ujawnić przestępstwa księży i ich przełożonych. Jest szansa, że ostatni raport pomoże też ofiarom przeforsować zmiany w prawie – tak aby przestępstwo seksualnego wykorzystania dzieci nie ulegało przedawnieniu. Ofiary i psychologowie przekonują, że osoba w ten sposób skrzywdzona potrzebuje najczęściej wielu lat, nieraz dziesięcioleci, żeby pokonać wstyd, strach i publicznie oskarżyć napastnika. Z powodu przedawnienia najczęściej jest za późno, żeby go ukarać.

Jeśli prawo się nie zmieni, większość z 300 gwałcicieli wskazanych z imienia i nazwiska w raporcie uniknie kary. Bezkarny pozostanie też kardynał Donald Wuerl, który ich krył. Dziś twierdzi, że zrobił wszystko, żeby chronić ofiary, i że nie czuje się winny. Dowody, które przedstawia raport, nie pozostawiają jednak wątpliwości co do jego odpowiedzialności.
ie brakuje przesłanek wskazujących, że skala przestępstw seksualnych jest duża również w polskim Kościele. W 2002 r. pod ciężarem oskarżeń o molestowanie kleryków zrezygnował abp Juliusz Paetz. W ostatnich latach media ujawniały dziesiątki przypadków molestowania dzieci przez księży. Od lat regularnie piszemy o tym w „Wyborczej”, np. we wstrząsającym reportażu „Ukryty grzech Kościoła” Romana Daszczyńskiego i Pawła Wiejasa o ks. Andrzeju ze Szczecina, który molestował swoich nieletnich podopiecznych („Duży Format”, marzec 2008), a ostatnio w głośnym tekście Justyny Kopińskiej o księdzu, który przez kilkanaście miesięcy więził i gwałcił 13--letnią dziewczynkę.

Mówiący biegle po polsku Ekke Overbeek, korespondent belgijskich i holenderskich mediów w Polsce, przeprowadził długie rozmowy z 12 ofiarami duchownych i opublikował je w książce „Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią”.

Pomagająca ofiarom fundacja Nie Lękajcie Się przedstawia 56 spraw, w których księża zostali skazani prawomocnymi wyrokami.
W zeszłym roku w TV Republika redaktor naczelny Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski, powołując się na rozmowy z biskupami, stwierdził, że w każdej polskiej diecezji jest od kilku do kilkunastu pedofilów. Oznaczałoby to kilkuset w całym kraju i prawdopodobnie tysiące ofiar.

Jednak polscy hierarchowie zwyczajowo bagatelizują problem. Utrzymują, że jego skala w Polsce jest znikoma i że wewnętrzne procedury odsuwają niebezpiecznych księży od wiernych. Arcybiskup Józef Michalik zasłynął sugestią, że to dzieci prowokują księży do grzechu.

W nieoficjalnych rozmowach – jak stwierdził w TOK FM Marek Lisiński z fundacji Nie Lękajcie Się – przedstawiciele Kościoła przyznają, że gdyby przyszło do wypłaty odszkodowań ofiarom, niejedna diecezja w Polsce by zbankrutowała.

Komisja do wyjaśniania kościelnych zbrodni przeciw dzieciom w Irlandii powstała, gdy w latach 90. XX wieku pojedyncze przypadki zaczęły opisywać media. Na jej czele stanął sędzia sądu najwyższego Seán Ryan. Podobne instytucje śledcze, w których skład wchodzili przedstawiciele rządu, Kościoła i organów ścigania, powstawały w USA, Australii, Holandii i innych krajach.

W Polsce takie ciało nie zostało powołane i niewiele wskazuje na to, że powstanie w najbliższej przyszłości. Taka komisja dostałaby wgląd w dokumenty kościelne dotyczące przypadków pedofilii. Poznalibyśmy prawdę. Kościół boi się jej jak ognia. Prawda, podobnie jak w Irlandii, mogłaby oznaczać początek końca jego władzy w kraju.
Zapisane
Stare jest lepsze Ł5,39
liczne stare książki->http://chomikuj.pl/Pjetja
Z forum amerykańskich tradycjonalistów:
Oto zwyczajowe napomnienie: unikaj żarliwości; krytykuj zasady, nie ludzi.
Bądź rozróżniający, lecz nie czepialski. Bądź pouczający lecz nie zgryźliwy. Bądź zasadniczy, zamiast natarczywy.
Anna M
aktywista
*****
Wiadomości: 7381

« Odpowiedz #44 dnia: Października 23, 2019, 20:30:46 pm »

Papież suspendował go za pedofilię. Teraz okazał się niewinny

Trzy lata temu ks. José Antonio Molina, kapłan z San Salvadoru, został bezpośrednio przez papieża w trybie pilnym suspendowany za rzekomą pedofilię i zwolniony ze wszystkich stanowisk i funkcji. Kapłan nie mógł wówczas sprzeciwić się tej decyzji. Teraz okazuje się, że oskarżenie było całkowicie fałszywe. Sąd cywilny w Salwadorze ustalił, że kapłan jest niewinny i oczyścił z wszelkich zarzutów.
Ówczesny prokurator Isaí Ernesto Mendoza, który oskarżał kapłana przyznał, że zarzuty były bezpodstawne i publicznie przeprosił ks. Molinę. Rzekoma ofiara, Ernesto Mendoza, twierdził, że był molestowany seksualnie przez księdza w latach 1993-1996. Sąd uznał, że było to kłamstwo.

Także dwie inne kobiety, które w międzyczasie zarzucały księdzu podobne przestępstwa, wycofały swoje oskarżenia.

Ks. Antonio poprosił sąd o przekazanie orzeczenia arcybiskupstwu San Salvadoru i nuncjaturze apostolskiej.

W rozmowie z lokalnymi mediami kapłan powiedział: „Jestem zadowolony. Prawda zawsze zwycięży nad kłamstwem. Wybaczam Cinty i Karen Gutierrez, a także Isaíowi Ernesto Mendozie Martinezowi, których nawet nie znałem.”

https://ekai.pl/papiez-suspendowal-go-za-pedofilie-teraz-okazal-sie-niewinny/


Pan Górny więcej w tym temacie napisał:

https://wpolityce.pl/kosciol/469708-ksiadz-uznany-przez-watykan-za-pedofila-uniewinniony
« Ostatnia zmiana: Października 23, 2019, 20:40:36 pm wysłana przez Anna M » Zapisane
Strony: 1 2 [3] 4 5 ... 15 Drukuj 
Forum Krzyż  |  Novus Ordo  |  Kościół posoborowy  |  Wątek: Pedofilia i tematy poboczne w Kosciele posoborowym « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!