Forum Krzyż
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Kwietnia 26, 2024, 07:54:11 am

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
www.UnaCum.pl

Centrum Informacyjne Ruchu Summorum Pontificum
231961 wiadomości w 6630 wątkach, wysłana przez 1668 użytkowników
Najnowszy użytkownik: magda11m
Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Summorum Pontificum  |  Wątek: Historia mszy: przewodnik po dziejach liturgii rzymskiej
« poprzedni następny »
Strony: 1 ... 3 4 [5] Drukuj
Autor Wątek: Historia mszy: przewodnik po dziejach liturgii rzymskiej  (Przeczytany 17488 razy)
K.L.O
rezydent
****
Wiadomości: 462

« Odpowiedz #60 dnia: Marca 15, 2010, 22:01:19 pm »

Kupiłem, nie mam jej obecnie przy sobie-krąży po znajomych księżach :) może wyda owoce...
Zapisane
"Wiary ustrzegłem"
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #61 dnia: Listopada 18, 2013, 10:49:18 am »

Reforma kanonu rzymskiego - projekt z 1966r:
Cytat w całości za:
http://www.liturgia.pl/blogi/Maciej-Zachara-MIC/Kanon-Rzymski-w-reformie-liturgicznej-dokument.html
na wypadek jakby problemy finansowe przełożyły się na dostępność treści.

Cytuj
Chciałem w tym wpisie zaprezentować fragment pewnego dokumentu z 24 maja 1966 r., który dotyczy kwestii Kanonu Rzymskiego w posoborowej reformie liturgii. Późną wiosną 1966 r. (kiedy ja spokojnie sobie siedziałem w brzuchu u Mamy nic o tych sprawach nie wiedząc!) decydowała się sprawa co zrobić z Kanonem Rzymskim, modyfikować tekst czy nie, a jeśli tak to jak bardzo oraz czy komponować nowe Modlitwy eucharystyczne.

Dokument, którego fragment prezentuję poniżej, został przygotowany przez Coetus X, czyli zespół ekspercki nr 10, któremu w ramach prac "Consilium" zostało zlecone zadanie rewizji części stałych Mszy świętej. Dokument nosi tytuł "Memorandum nt. działalności Coetus X "De Ordine Missae" i nt. wymogów, możliwości i celów reformy Ordo Missae w zgodności z dekretami soborowymi" i został przygotowany celem przedstawienia papieżowi Pawłowi VI wraz z gotowym projektem zreformowanych obrzędów Mszy świętej (Missa normativa). Przewodniczącym Coetus X był ks. prof. Johannes Wagner (1903-1999), dyrektor Instytutu Liturgicznego w Trewirze.

Dokument został napisany po włosku, przekład roboczy mój wlasny wg: Maurizio Barba, La riforma conciliare dell'Ordo Missae, Roma 2008, s. 474-480. Pozostawiłem cytaty łacińskie, rezygnując jedynie z tekstu Kanonu Hipolita, dając tylko odnośnik do miejsca w sieci, gdzie można go przeczytać. Moje własne ingerencje w tekst zaznaczyłem nawiasem kwadratowym, zwłaszcza dokładniej opisując schematy A, B i C Kanonu Rzymskiego przygotowane przez Coetus X.

 

Memorandum nt. działalności Coetus X "De Ordine Missae" i nt. wymogów, możliwości i celów reformy Ordo Missae w zgodności z dekretami soborowymi

cz. II

rozdział B: Szczegóły "schema primum"

punkt d) Kwestia Kanonu Rzymskiego w Mszy rzymskiej

Kwestia Kanonu Rzymskiego jest niewątpliwie sprawą najtrudniejszą. Nie brakuje wprawdzie dziś autorów widzących w Kanonie doskonałe dzieło sztuki, jednak nie można przemilczeć faktu, że liczba krytyków wzrasta z dnia na dzień nie tylko pomiędzy uczonymi i nie tylko w jednym lub drugim kraju, ale przede wszystkim pośród duszpasterzy, i to w wielu krajach. Zarówno naukowe badania nad liturgią jak też liturgia porównawcza przyczyniły się do wzmożenia zmysłu krytycznego i odkrycia zarówno niepodważalnych zalet jak też faktycznych braków Kanonu Rzymskiego.

Ponadto wśród licznych braci odłączonych na Zachodzie istnieją różnorodne współczesne redakcje Modlitwy eucharystycznej, które pochodzą od Kanonu i zachowują to co w nim jest dobre, integrując to z wielorakimi elementami otrzymanymi z tradycji innych Kościołów i adaptując wszystko do współczesnej wrażliwości. To jest jeden z powodów dla których Kanon Rzymski w ostatnich dziesięcioleciach cieszy się mniejszym uznaniem i, ostatecznie, stanowi problem od którego nie można uciec. Już Komisja Przygotowawcza zajęła się tą sprawą, ale nie włączyła tego do schematu. Ograniczyła się do postulatu uproszczenia niektórych rytów, pozostawiając Komisji Posoborowej wszystkie problemy związane z tekstem. Również Komisja Soborowa podtrzymała tę linię postępowania, prosząc bardzo ogólnie, by zachowano istotę Kanonu: „probe servata substantia”. Coetus X musiał więc stawić czoła tej kwestii, próbując na wszelki sposób zachować Kanon Rzymski w jego cechach charakterystycznych.

Dla ukazania skomplikowanej sytuacji konieczne jest przynajmniej ogólne spojrzenie na historię Kanonu (bazując na słynnym dziele Jungmanna), konieczne jest także naszkicowanie konsekwencji badań historycznych dla mentalności ludzi naszego czasu.

Kanon Rzymski rozpoczyna się, tak jak wszystkie anafory, dialogiem, który znajduje się na początku aktualnego Kanonu w tzw. „prefacji”. Specyficznym wyrażeniem jest eucharistòmen = gratias agamus. Stąd pochodzi starożytna nazwa “prex eucharistica” lub prościej “eucharistia”, którą znajdujemy już u Justyna w II w.:

 „Deinde atistiti fratrum adfertur panis et poculum aquae et vini aqua mixti; quibus ille acceptis laudem et gloriam patri universorum per nome filii et spiritus sancti sursum mittit et gratiarum actionem pro eo, quod hisce ab eo dignati sumus, prolixe instituit; quibus precibus gratiarumque actione absolutis, omnis qui adest populus adclamat dicens: Amen. Vox Amen hebraica lingua „Fiat” significat” (Apologia I, 65. J. Quasten; Florilegium patristicum VII, 16-17).

Ta “eucharistia” z początku była improwizowana, co dziś entuzjazmuje i pociąga wielu współczesnych! W niektórych krajach doszło wręcz rozpowszechniania Modlitw eucharystycznych nowej kompozycji aby dyskutować nad nimi w periodykach i na zebraniach.

Pierwszym przykładem „eucharystii” spisanej ale jeszcze nie narzuconej jest tzw. „Kanon Hipolita” napisany ok. 215 r. prawdopodobnie w Rzymie i zredagowany po grecku. (Pomijamy tu kontrowersje co do autora). W tej „eucharystii” rozwinięty jest temat całości historii zbawienia. Po słowach ustanowienia następuje przejście od modlitwy dziękczynienia do modlitwy ofiarowania a potem – przy użyciu terminów najstarszej epiklezy – do komunii. Styl jest bardzo zwięzły i jednolity, choć wyrażenia są archaiczne. W każdym razie chodzi o dzieło o bardzo znacznej wartości teologicznej i o pomnik literatury pierwszego rzędu.

[Tu następuje łaciński tekst „anafory Hipolita”, pomijam, można znaleźć tutaj]

Ten właśnie Kanon Hipolita służy dziś dla wielu jako model na rzecz propagowania nowego Kanonu Rzymskiego, w nadziei na to, że jego [Kanonu Hipolita – MZ] archaiczna forma mogłaby być uwspółcześniona. Trzeba przyznać, że tenże Kanon ma poważne zalety, gdyż w niewielu słowach wyraża to co istotne i dlatego może też podlegać rozwojowi. Jednakże Coetus X nie uważa anafory Hipolita za alternatywę dla Kanonu Rzymskiego ponieważ pragnie zachować jego cechy charakterystyczne.

Podczas gdy ryty wschodnie pozostają wierne koncepcji opowiedzenia całej historii zbawienia w trakcie jednej modlitwy (która w ciągu wieków wciąż się wydłużała), od IV w. na Zachodzie mamy ewolucję w kierunku odwrotnym: proklamacja misterium zbawienia następuje nie w jednej modlitwie, ale jest rozdzielona według okresów liturgicznych i świąt. Tu jest geneza – oprócz interpolacji Hanc igitur – tego wielkiego i drogocennego kompleksu stworzonego przez Prefacje Kanonu Rzymskiego. Liczba takich Prefacji nie była stała, ale Prefacji jako takiej nigdy się już nie pozbywano.

Coetus X widzi w takim sposobie opowiadania historii zbawienia, poprzez serię zmiennych prefacji, jedną z cech charakterystycznych Kanonu Rzymskiego i jednocześnie sposób tejże proklamacji w sposób teologicznie dokładny, przystępny współczesnej mentalności. Nie do pomyślenia byłaby zatem rezygnacja z prefacji, co więcej, skarbiec prefacji można by co najwyżej powiększyć a nie uszczuplić. Jest to również jasna opinia całego episkopatu Kościoła Łacińskiego. Również w przypadku stworzenia nowego Kanonu Rzymskiego ta charakterystyczna cecha zmiennej prefacji musiałaby zostać zachowana.

Nikt dziś nie jest w stanie powiedzieć jaka była dokładna fizjonomia pierwotnego Kanonu Rzymskiego. Nie brak jednak elementów na podstawie których można ustalić przynajmniej jego rdzeń wokół słów ustanowienia, tak jak np. można wychwycić go w „De Sacramentis”, dziele słusznie przypisanym św. Ambrożemu, napisanemu ok. 390 r.

„Dicit sacerdos :

Fac nobis, inquit, hanc oblationem ascriptam, ratam, rationabilem, acceptabilem, quod figura est corporis et sanguinis Jesu Christi." Qui pridie quam pateretur, in sanctis manibus suis accepit panem, respexit in coelum ad te, sancte Pater omnipotens, aeterne Deus, Gratias agens, benedixit, fregit, fractum que apostolis suis et discipulis suis tradidit dicens: accipite et edite ex hoc omnes: hoc est enim corpus meum, quod pro multis confringetur. Similiter etiam calicem postquam coenatum est, pridie quam pateretur, accepit, respexit in coelum ad te, sancte pater omnipotens, aeterne Deus, gratias agens, benedixit, apostolis suis et discipulis suis tradidit, dicens: accipite et bibite ex hoc omnes: hic est enim sanguis meus.
Ergo memores gloriosissimae ejus passionis et ab inferis resurrectionis, in coelum ascensionis, offerimus tibi hanc immaculatam hostiam, hunc panem sanctum et calicem vitae aeternae: et petimus et precamur, ut hanc oblationem suscipias in sublimi altari tuo per manus angelorum tuorum sicut suscipere dignatus es munera pueri tui justi Abel et sacrificium patriarchae nostri Abraham et quod tibi obtulit summus sacerdos Melchisedech” (De Sacramentis IV, 5 i 6, Forilegium patristicum VII, 160-162).

W tej samej epoce został niemal wszędzie włączony do nieprzerwanej modlitwy „eucharystii” Trishagion [czyli Sanctus – MZ]. Stanowi to niewątpliwe wzbogacenie w stosunku do modelu Hipolita, wzbogacenie którego nie będzie można odrzucić.

„Unde etiam tractum est per omnes oriantales ecclesias et nonnullas occidentales, ut in oblationibus sacrificiorum, quae Deo Patri offerentur, una cum sacerdote voce populus utatur, id est: SANCTUS, SANCTUS, SANCTUS DOMINUS SABAOTH, PLENA EST OMNES TERRA MAIESTATE EIUS” (Ps. Ambrosius, Libellus de Spiritu Sancto IV, 2 (ed. Chavoutier) Sacris Erudiri 11, 1960, 149).

Ale przerwanie modlitwy przez Trishagion stwarzało, z punktu widzenia retorycznego, konieczność podjęcia na nowo dyskursu celebransa. Problem ten został różnie rozwiązany w różnych liturgiach. Liturgie Zachodniej Syrii i Bizancjum które przed Sanctus wyśpiewują historię zbawienia w stworzeniu, podejmują po Sanctus temat historii zbawienia w Odkupieniu. Są liturgie galijskie, które podejmują motyw Sanctus: „Vere sanctus Dominus noster Iesus Christus, qui…”. Liturgie egipskie z kolei przechodzą do formuły błogosławieństwa o kolorycie epikletycznym: „Benedic et haec dona…”.

Chociaż nie mamy nie budzących wątpliwości świadectw o liturgii rzymskiej, autorzy są zasadniczo zgodni, że wybrała ona rozwiązanie podobne do egipskiego. Istotnie, Te igitur i Quam oblationem, utrwalone w epoce późniejszej, odzwierciedlają taką sytuację.

Jest poza dyskusją, że ta sukcesja zmiennych prefacji, Sanctus, Te igitur, Quam oblationem, Qui pridie ze słowami ustanowienia, po których następują Unde et memores, Supra quae, Supplices i doksologia końcowa, które (pomijając kwestię ewentualnych zmian tekstu) stanowiły przez pewien czas istotę Kanonu Rzymskiego, formowała modlitwę, która przez swój ładunek treściowy i klarowność, zdobna swoją pełnią, powagą i podniosłością oraz logiką planu, stanowiła anaforę, która w swej formie tylko z wielkim trudem mogłaby być przezwyciężona przez inne „eucharystie” wówczas istniejące. Gdybyśmy mieli taki Kanon, on przezwyciężyłby natychmiast wszystkie psychologiczne trudności związane z Kanonem aktualnym, przynajmniej wśród katolików.

Niestety, Kanon nie dotarł do nas w takiej formie. Już pod koniec IV w. powszechnie zaznaczyła się tendencja (z wyjątkiem, jak się wydaje, liturgii galijskich), aby do „eucharystii” włączać modlitwy wstawiennicze: najpierw za żyjących (Memento pro vivis i Communicantes) a później także za zmarłych (Memento i Nobis quoque peccatoribus). Jeszcze w VIII w. nie było w Mszach niedzielnych memento za zmarłych.

Inne interpolacje są zaś wynikiem troski aby wyrazić, krótko przed konsekracją, pewne intencje szczególne za tych za których składało się Ofiarę (Hanc igitur): za neofitów, za nowożeńców i w szczególnych potrzebach. Następnie, jak wiadomo, Grzegorz Wielki ustalił, żeby modlitwa ta była stała.

Nie można zaprzeczyć, że wszystkie te interpolacje, skądinąd zrozumiałe, zepsuły Kanon Rzymski. Mons. Pietro Borella wyraził następującymi słowami tę mało fortunną konsekwencję: „Intercessio in Canonem romanum inducta, unitatem et continuitatem precis eucharistiae turbavit” [Wprowadzenie do Kanonu Rzymskiego modlitw wstawienniczych zaburzyło jedność i ciągłość Modlitwy eucharystycznej - MZ].

Słusznie ten biskup i znany teolog podkreśla, że, z powodu tych dodatków, w kulminacyjnym momencie przed konsekracją została przerwana dynamika Modlitwy eucharystycznej a w konsekwencji cała Modlitwa została pozbawiona swojej teologicznej głębi. Ten fenomen stał się jeszcze bardziej ewidentny odkąd Kanon jest odmawiany głośno, jak podczas koncelebracji. Wobec tych danych historycznych, konstatacji i spostrzeżeń Coetus X wziął w swoje ręce sprawę Kanonu Rzymskiego i w rzeczywistości zawsze walczył o zachowanie, mimo wszelkich trudności, Kanon Rzymski w jego tradycyjnej substancji. Z drugiej strony Coetus X nie mógł tych problemów rozwiązać przy biurku: potrzebne było doświadczenie (o jego konieczności trzeba będzie wypowiedzieć się oddzielnie). Celem tego doświadczenia było sprawdzenie, czy jest jeszcze możliwe w dzisiejszych okolicznościach zmienienie czegoś w Kanonie Rzymskim bez niszczenia go, a jeśli tak, to zobaczyć jakie zmiany mogłyby być zastosowane.

W tym celu Coetus zaproponował trzy różne schematy:

SCHEMAT „A”

Jest to Kanon tradycyjny, zawierający wszystkie elementy dodane w ciągu wieków, nie wyłączając tego ostatniego, zadekretowanego przez Jana XXIII, czyli dołączenie imienia św. Józefa. Niektóre formuły zostały zredagowane wg wydania krytycznego B. Botte’a, czyli z ominięciem tzw. Additamentum Alcuini („pro quibus tibi offerimus vel”) w Memento za żyjących i bez Amen dodanych w tekście, które wedle świadectw rękopisów zostały włączone dopiero w średniowieczu.

Coetus X jest zdania, że ten tradycyjny Kanon, z cała serią świętych w nim wymienianych i pomimo wszelkich wątpliwości podnoszonych przez historyków co do niektórych imion, będzie mógł służyć także w przyszłości.

 

SCHEMAT „B”

Także ten schemat prezentuje Kanon tradycyjny. Próbuje się w nim jednak zmniejszyć, choć częściowo, ilość interpolacji. Oba Memento zostały nieco skrócone; serie świętych nie zostały zniesione ale obydwie (z Communicantes i z Nobis quoque) połączono w jedną, zachowując tylko imiona świętych biblijnych: chciano w ten sposób skorzystać z propozycji od dawna podnoszonej przez uczonych.

Coetus X nie uznał natomiast za stosowne przyjąć propozycji skomponowania nowych list świętych różnych epok i różnych krajów z usunięciem tych lokalnych z miasta Rzymu.

 

[w schemacie „B” są następujące ingerencje w tekst Kanonu: (1) w Memento za żyjących nie ma słów „pro quibus Tibi offerimus vel”; (2) Memento kończy się na słowach „pro se suisque omnibus”, z pominięciem: „pro redemptione animarum suarum, pro spe salutis et incolumitatis suae, tibique reddunt vota sua aeterno Deo vivo et vero”; (3) w Communicantes lista świętych jest następująca: Maryja, Józef, Jan Chrzciciel, 12 Apostołów, Maciej, Stefan; (4) Memento za zmarłych kończy się na słowach: „dormiunt in somno pacis”, z pominięciem: „ipsis, Domine, et omnibus in Christo quiescentibus, locum refrigerii, lucis et pacis, ut indulgeas, deprecamur. Per Christum Dominum nostrum. Amen”; (5) z Nobis quoque jest usunięta cała lista świętych, toteż po słowach „omnibus Sanctis tuis” następują od razu słowa „intra quorum nos consortium” – MZ] 

SCHEMAT "C"

Także ten schemat prezentuje Kanon Rzymski. Jego treść koresponduje z tą ze schematu B, różnica polega na tym, że łączy w jedno wspomnienie żyjących i zmarłych i Nobis quoque (Memento… Memento etiam… Nobis quoque…). Cały ten kompleks zostaje włączony po konsekracji między Supplices a doksologię końcową.

Celem tych zmian jest wyłącznie pewne odciążenie części od Sanctus do konsekracji, tak aby choć ta pierwsza faza Modlitwy eucharystycznej została przywrócona do pierwotnej wielkości i wzniosłości. Wynikające z tego zbliżenie między Te igitur, z frazą „in primis quae Tibi offerimus” a Communicantes zawierającym serię imion świętych (biblijnych) ma tę niewątpliwą zaletę, że zbliża dwie grupy osób, mianowicie tych, którzy „in terris offerunt” i Kościół triumfujący (Jungmann), co już kard. Schusterowi wydawało się bliskie aktualnemu Kanonowi Rzymskiemu.

[w schemacie „C” ingerencje w tekst są następujące: (1) po słowach „fidei cultoribus” jest od razu przejście do Communicantes, z pominięciem Memento za żyjących; (2) lista świętych w Communicantes taka sama jak w schemacie „B”; (3) Memento za żyjących znajduje się po Supplices te rogamus, przed Memento za zmarłych, tekst taki sam jak w schemacie „B”; (4) Tekst Memento za zmarłych i Nobis quoque taki sam jak w schemacie „B” – MZ]

Te trzy schematy były szeroko omawiane na Zgromadzeniu „Consilium” w październiku 1965 r., na którym byli zarówno biskupi jak konsultorzy. Nikt nie neguje, że Kanon aktualny stwarza trudności dla współczesnego człowieka i podkreślali to liczni biskupi i konsultorzy. Jednakże niektórzy konsultorzy wystąpili przeciw nawet najmniejszym modyfikacjom Kanonu Rzymskiego (z wyjątkiem kwestii restauracji krytycznej tekstu do stanu sprzed ingerencji Alkuina), z motywów historycznych i literackich. Zarazem wszyscy jednomyślnie i stanowczo prosili, by stworzyć nowy Kanon obok będącego aktualnie w użyciu.

Ojcowie „Consilium” nie głosowali nad kwestią wprowadzenia drugiego Kanonu, ale ograniczyli się, w głosowaniu tajnym z większością 2/3, aby zezwolić na zastosowanie ad experimentum trzech schematów zaproponowanych przez Coetus.

Gdyby, wobec trudności, jakie aktualny Kanon Rzymski przedstawia z duszpasterskiego punktu widzenia, trzeba było powrócić do kwestii kompozycji nowej Modlitwy eucharystycznej, Coetus X czułby się zaszczycony, gdyby mógł opracować projekty. Czułby się także w obowiązku czynić to w taki sposób, aby także w nowej Modlitwie eucharystycznej wybrzmiewał geniusz rzymski, tak aby Msza rzymska była wierna duchowi liturgii rzymskiej.

* * *

Tyle dokument. Po lekturze "Memorandum" i zapoznaniu się z całą problematyką, Paweł VI 20 czerwca 1966 r. przyjął przewodniczącego "Consilium" kard. Lercaro i przekazał sugestię, aby tekst Kanonu Rzymskiego pozostawić bez zmian. Ostatecznie nie usunięto nawet Additamentum Alcuini, poprzestano tylko na wzięciu w nawias części imion świętych oraz konkluzji "Per Christum Dominum nostrum. Amen". Teksty wzięte w nawias pozostawiono ad libitum. Jednocześnie Paweł VI wydał polecenie ułożenia dwóch lub trzech nowych Modlitw eucharystycznych, lub zaadaptowania jakichś już istniejących.

Jeszcze małe postscriptum. W "Memorandum" jednym z głównych wątków są trudności współczesnego człowieka z Kanonem Rzymskim. Może nie jestem człowiekiem współczesnym, ale ja nigdy nie miałem trudności z Kanonem, nawet jako dziecko. Miałem swój modlitewnik, gdzie były też części stałe Mszy świętej, z czterama Modlitwami eucharystycznymi z Mszału Pawła VI i Kanon Rzymski zawsze mi się podobał.

Jeszcze jedno wspomnienie, tym razem sprzed 12 lat. Mieszkałem wtedy w naszym domu zakonnym przy parafii lubelskiej, choć bezpośrednio nie pracowałem w duszpasterstwie parafialnym i tylko sporadycznie odprawiałem w ówczesnej kaplicy parafialnej. Kiedyś po Mszy świętej, kiedy zastosowałem Kanon Rzymski, podeszła do mnie pewna dziewczyna, studentka KUL, i spytała: "Co to była za Modlitwa eucharystyczna? Taka jakaś szczególna, bardzo piękna i inna niż te co są zwykle". Z jednej strony można się podłamać, że dziewczyna w wieku studenckim zareagowała tak, jakby Kanon usłyszała pierwszy raz w życiu, z drugiej jednak jest to czytelny znak, że w latach 60-tych chyba grubo przesadzano z tym podkreślaniem "trudności współczesnego człowieka z Kanonem Rzymskim". A może dzisiejszy "człowiek współczesny" jest inny niż ten sprzed lat pięćdziesięciu?
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #62 dnia: Listopada 18, 2013, 10:50:41 am »

Część druga:
http://www.liturgia.pl/blogi/Maciej-Zachara-MIC/Kanon-Rzymski-w-reformie-liturgicznej-o-Botte.html

Cytuj

Wczoraj zamieściłem na blogu fragment "Memorandum" z 1966 r. dotyczący Kanonu Rzymskiego w reformie liturgicznej. Dziś jako uzupełnienie w tej samej kwestii głos o. Bernarda Botte'a OSB z jego wspomnień opublikowanych w 1973 r.

O. Bernard Botte (1893-1980) był belgijskim benedyktynem, filologiem-orientalistą i znakomitym historykiem liturgii. Był jednym z ekspertów "Consilium", nie był jednak bezpośrednio zaangażowany w prace nad reformą obrzędów Mszy świętej. Zamieszczony poniżej fragment pochodzi z książki "Ruch liturgiczny. Świadectwo i wspomnienia", wydanej po francusku w 1973 r. ("Le mouvement liturgique. Temoignage et souvenirs", Paris 1973), ja korzystam z wydania włoskiego: "Il movimento liturgico. Testimonianza e ricordi", Cantalupa 2009. Cytowane fragmenty pochodzą z 16 rozdziału pt. "Reforma Mszy".

 

Bernard Botte, Il movimento liturgico. Testimonianza e ricordi, Cantalupa 2009, s. 206-209:

"Problem reformy Mszy rzymskiej został podjęty w czasie pierwszego spotkania międzynarodowego w 1951 r. w opactwie Maria-Laach. Było to spotkanie prywatne zorganizowane przez Instytut w Trewirze przy współpracy Centrum Duszpasterstwa Liturgicznego w Paryżu. Nie było nikogo z hierarchii ani z Kurii Rzymskiej. Pośród zaproszonych byli dwaj najlepsi historycy Mszy, ojcowie Jungmann i Capelle. Nikt nie poddawał w wątpliwość, że Msza rzymska potrzebowała reformy. Mszał Piusa V przedstawiał formę liturgii utrwaloną pod koniec XIII w., ale zawierał elementy różnorodne co do czasu powstania i pochodzenia. Był jak te dawne katedry które noszą ślady różnych stylów różnych epok. Panowała zgoda co do zasady, ale nie zawsze co do sposobów. Były przede wszystkim kwestie, nad którymi należało się zatrzymać i które teraz chcę tylko przywołać, ponieważ ta sama dyskusja powstała później po Soborze.

Pierwsza i najważniejsza kwestia dotyczyła Kanonu Mszy. Ojciec Jungmann dokonał analizy i zaproponował reformy strukturalne. I tak modlitwa za Kościół i papieża z Te igitur zostałaby skasowana jako dublet wstawienniczej modlitwy powszechnej, planowanej do wprowadzenia przed ofertorium. Podjąłem osobiście obronę Kanonu. Być może nie jest to arcydzieło i może ma swoje słabe punkty, ale jest to tekst czcigodny, którego nie można traktować bezceremonialnie. Poza małą korektą z IX w. jest to ten sam tekst, który św. Grzegorz pozostawił pod koniec VI w. Przez ponad trzynaście wieków był on w centrum pobożności eucharystycznej zachodniego chrześcijaństwa. Teologowie średniowiecza szanowali go na równi z tekstem świętym i wstrzymywali się od wprowadzania modyfikacji według swych koncepcji. Przyjmowali go jako element tradycji. Jeśli planowało się poprawić go, trzeba było robić to z wielką roztropnością i dla bardzo poważnych racji. Tymczasem proponowane zmiany były arbitralne i prowadziły do zniekształcania tekstu, nie do jego poprawiania. Sprawa utknęła w tym punkcie.

(…)

Te problemy powrócą po Soborze, ale dobrze jest odnotować, że wynikły one dużo wcześniej i były z troską studiowane przez liturgistów.

Podział prac Consilium opierał się na podziale ksiąg liturgicznych, ale Mszał był księgą zbyt ważną, by miał być studiowany tylko przez jedną grupę. (…) Najważniejsze zadanie miała komisja badająca części stałe Mszy świętej [Coetus X – MZ].

Relatorem tej komisji był Mons. Wagner, dyrektor Instytutu Liturgicznego w Trewirze, który organizował i prowadził spotkanie w 1951 r. w Maria-Laach. (…)

Po raz pierwszy zetknąłem się z pracami tej komisji przez przypadek. Byłem w Rzymie przejazdem na jeden dzień akurat wtedy, gdy Mons. Wagner miał przedstawiać swoją relację wobec Consilium. Zostałem zaproszony i wziąłem udział w dyskusji. Chodziło właśnie o Kanon. Mons. Wagner przedstawił projekt inspirujący się ideami Jungmanna, o których wspomniałem mówiąc o spotkaniu z 1951 r. Opozycja była silna również ze strony osób bardzo otwartych wobec reformy: niektóre modyfikacje zostały uznane za arbitralne i wytłumaczalne tylko chęcią zmiany dla samej zmiany. Sprawa znalazła się w impasie.

Jakiś czas później, gdy znajdowałem się akurat w Trewirze ze swoją grupą roboczą, któregoś wieczora Mons. Wagner zaprosił mnie na kolację wraz z prof. Vogelem. Gdy smakowaliśmy znakomite wino Mosella, Wagner powierzył nam sekret: został niedawno wezwany przez Pawła VI, który upoważnił go do zredagowania trzech nowych Modlitw eucharystycznych do stosowania oprócz Kanonu Rzymskiego. Aby to przygotować, Wagner myślał o zebraniu razem wszystkich starożytnych Modlitw eucharystycznych, który to projekt jest u początków zbioru Prex eucharistica, opublikowanego później przez Mons. Hänggi i pannę Pahl. Ta inicjatywa papieża była nieoczekiwana i zastanawialiśmy się, kto mu ją zasugerował. Mons. Wagner myślał o o. Bouyer, który kilka dni wcześniej został przyjęty na prywatnej audiencji, ale to mi się wydawało mało prawdopodobne, ponieważ było nie do wiary, żeby papież podjął taką inicjatywę bez długiej refleksji. Prawdopodobnie był inny powód, ale szukac go należy gdzie indziej".

* * *

W dalszej części Botte rozwija wątek genezy decyzji o nowych Modlitwach eucharystycznych i wyraża przypuszczenie, że sugestia pochodziła od holenderskiego kardynała Alfrinka, który chciał w ten sposób opanować problem oddolnych inicjatyw komponowania Modlitw eucharystycznych, które w Holandii, jak pisze Botte, tworzono "na skalę przemysłową" (s. 209). Tylko że to co pisze Botte, trochę nie zgadza się z zamieszczonym przeze mnie wczoraj "Memorandum", w którym przewija się wątek ewentualnego skomponowania nowej Modlitwy eucharystycznej. Nie jest możliwe żeby Wagner nie znał treści "Memorandum" dotyczacego prac jego grupy. Jakim więc cudem mógł on na kolacji z Botte'm rozważać, czy to nie Bouyer zasugerował papieżowi ideę nowych anafor, nie mam pojęcia. Chyba że było to na tyle poufne, że Wagner nie mógł lub nie chciał ujawniać Botte'owi, że to samo Consilium w swoim "Memorandum" podpowiedziało takie rozwiązanie. Ten kolejny fragment wspomnień Botte'a o nowych Modlitwach może za jakiś czas też zamieszczę na blogu, ciekawie się to czyta.
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
jp7
Administrator
aktywista
*****
Wiadomości: 5521


« Odpowiedz #63 dnia: Listopada 18, 2013, 10:51:33 am »

i jeszcze "O tym jak anafora św. Bazylego mogła stać się modlitwą rzymską - o. Botte"
Cytuj

C.d. wspomnień o. Bernarda Botte'a OSB nt. prac nad nowymi Modlitwami eucharystycznymi w ramach grupy studyjnej nr 10 (Coetus X). Główny wątek to sprawa ewentualnego włączenia do Mszału Rzymskiego anafory św. Bazylego.

 

Bernard Botte, Il movimento liturgico. Testimonianza e ricordi, Cantalupa 2009, s. 209-214.

"Jakiś czas później [lato 1966 r. – MZ], gdy znajdowałem się akurat w Trewirze ze swoją grupą roboczą, któregoś wieczora Mons. Wagner zaprosił mnie na kolację wraz z prof. Vogelem. Gdy smakowaliśmy znakomite wino Mosella, Wagner powierzył nam sekret: został niedawno wezwany przez Pawła VI, który upoważnił go do zredagowania trzech nowych Modlitw eucharystycznych do stosowania oprócz Kanonu Rzymskiego. Aby to przygotować, Wagner myślał o zebraniu razem wszystkich starożytnych Modlitw eucharystycznych, który to projekt jest u początków zbioru Prex eucharistica, opublikowanego później przez Mons. Hänggi i pannę Pahl. Ta inicjatywa papieża była nieoczekiwana i zastanawialiśmy się, kto mu ją zasugerował. Mons. Wagner myślał o o. Bouyer, który kilka dni wcześniej został przyjęty na prywatnej audiencji, ale to mi się wydawało mało prawdopodobne, ponieważ było nie do wiary, żeby papież podjął taką inicjatywę bez długiej refleksji. Prawdopodobnie był inny powód, ale szukać go należy gdzie indziej.

Holendrzy, zniecierpliwieni oczekiwaniem na reformę, która nie nadchodziła, zaczęli iść na skróty i tworzyć Modlitwy eucharystyczne na skalę przemysłową. W obliczu takiej anarchii kardynał Alfrink przejął inicjatywę. Przygotował zbiór, zawierający niderlandzki przekład Kanonu Rzymskiego i sześć nowych Modlitw eucharystycznych. Poddał ten zbiór pod ocenę Stolicy Apostolskiej i zadeklarował, że opanuje istniejącą anarchię jeśli choć trzy z tych sześciu Modlitw zostaną zatwierdzone. Powołano wówczas specjalną komisję kardynałów z dwoma konsultorami, którymi byli Vagaggini i ja. Wśród nowych tekstów na pierwszym miejscu był kanon ojca Oosterhuisa, cieszący się wielką popularnością w Holandii i we Flandrii. Jego niepodważalny poziom literacki nie równoważył treściowych braków jego teologii. Jezus był nazwany „człowiekiem niezapomnianym”. Nie mówiono że był tylko tym i nie negowano Jego boskości. Nie negowano dogmatów, ale doszło do faktycznego umieszczenia ich w nawiasie i ciężko było dostrzec w tej Modlitwie wyraz prawdziwej wiary. Na tym właśnie tekście skupiła się moja krytyka. Wysłałem swój raport do Rzymu i na tym skończyła się moja rola. Kardynał Alfrink nie dostał zatwierdzenia o które prosił, ale w międzyczasie zmieniła się ogólna sytuacja.

Przedstawiłem fakty w takim porządku w jakim je poznałem, co nie oznacza że taka była faktyczna kolejność. Nie wiedziałem o inicjatywie kardynała Alfrinka przed zwierzeniami Wagnera, ale możliwe że była ona wcześniejsza. Oto jak mogły potoczyć się sprawy. Paweł VI otrzymuje prośbę kardynała Alfrinka. Zastanawia się nad tym, prosi o radę i w końcu postanawia powołać specjalną komisję. Wszystko to wymaga czasu. W końcu papież pyta sam siebie czy inicjatywa dla Holandii nie byłaby stosowna dla całego Kościoła i woła mons. Wagnera. Zatem to propozycja kard. Alfrinka pobudziłaby inicjatywę Pawła VI.

Wróćmy teraz do prac Consilium. Jak już powiedziałem, mons. Wagner zareagował na powierzoną mu nową misję pomysłem zgromadzenia całej dokumentacji. Ten sposób działania był sam w sobie dobry, ale nie do zastosowania w istniejących okolicznościach. Redakcja zbioru, o którym on myślał, zajęłaby lata, podczas gdy z niecierpliwością oczekiwano na konkretne rozwiązania. Z drugiej strony dokumentacja nie była przecież niedostępna specjalistom. Wyjaśniłem więc Wagnerowi, że sprawa jest dość pilna i że należałoby w niedługim czasie przedstawić konkretny projekt. Ja nie byłem w jego grupie studyjnej, ale mons. Wagner pewnego dnia przyjechał do Lowanium, aby zaprosić mnie osobiście. Zaprosił także o. Bouyera. Spotkanie miało się odbyć w Locarno i trwać cały tydzień [24-30 stycznia 1967 r. – MZ]. Powiedziałem, że we wtorek i środę mam wykłady w Paryżu. On jednak bardzo nalegał i w końcu  zgodziłem się przyjechać pod koniec tygodnia. Normalnie więc przeprowadziłem wykłady w Paryżu i w środę na dworcu Gare de Lyon wsiadłem do nocnego pociągu. Przyjechałem do celu w czwartek rano i udałem się pod wskazany adres. Był to dość komfortowy hotel usytuowany poza miastem, na zboczu wzgórza, z cudownym widokiem na jezioro. Zastałem tam liczne towarzystwo, coś koło piętnastu osób. Wśród nich mons. Wagner, prof. Fischer, mons. Schnitzler, o. Jungmann, o. Bouyer, o. Gy, o. Vagaggini. Wydawali mi się zmęczeni i mogłem sobie łatwo wyobrazić powód. Nic tak nie męczy jak praca w grupie, a im grupa jest liczniejsza, tym wszystko staje się trudniejsze.

Doszli do punktu redagowania trzech Modlitw eucharystycznych, według uzgodnionych kryteriów. Co logiczne, miały być one wg różnych typów. Pierwsza inspirowałaby się anaforą Hipolita z Traditio Apostolica, druga byłaby typu galijskiego i trzecia typu wschodniego. Poza tym zadecydowano, że podkreśli się rolę Ducha Świętego w Eucharystii, ponieważ jedna z krytyk podnoszonych wobec Kanonu Rzymskiego dotyczyła właśnie tej kwestii.

Z anaforą Hipolita były związane dwa problemy. Przede wszystkim nie posiadała Sanctus, które nie jest pierwotnym elementem Modlitwy eucharystycznej. Czy należało zachować ją w jej archaicznym kształcie czy też powinno się ją dostosować do innych Modlitw eucharystycznych? Postanowiono włączyć Sanctus. Drugi problem dotyczył przywołania Ducha Świętego. Pierwotny tekst zawiera takie przywołanie – epiklezę – po słowach ustanowienia, ale ono ma na celu uświęcenie wiernych a nie konsekrację chleba i wina. Zapadła decyzja, by włączyć krótką inwokację konsekracyjną, uznając jednak za słuszne umieszczenie jej przed słowami ustanowienia. Było to zatem podwojenie epiklezy. To samo rozwiązanie przyjęto dla anafory typu galijskiego. Gdy zaś podjęto kwestię Modlitwy typu wschodniego, natychmiast zderzono się z problemem. Rozwiązaniem najbardziej logicznym było po prostu wziąć autentyczną anaforę wschodnią i przełożyć ją na łacinę. To było właśnie to co ja zaproponowałem, sugerując anaforę św. Bazylego w wersji aleksandryjskiej. Ten wybór przyszedł mi na skutek refleksji jednego mojego studenta z Paryża. Podczas egzaminu dotyczącego anafor wschodnich, spytałem go którą z nich on sam woli i bez wahania mi odpowiedział: „Aleksandryjską anaforę św. Bazylego”. Gdy spytałem dlaczego, odpowiedział że jest najlepsza z duszpasterskiego punktu widzenia. Istotnie, jest to anafora, która z największą jasnością i prostotą ukazuje całą ekonomię zbawienia. Zrobiłem łaciński przekład, z uwzględnieniem rzymskich klauzul, i posłałem ją mons. Wagnerowi. Tekst spotkał się z dobrym przyjęciem ze strony większości konsultorów grupy, ale wzbudził silną opozycję ze strony jednego teologa, o. Vagagginiego.

Od VIII wieku istniała kontrowersja między Łacinnikami a Wschodem co do momentu konsekracji. Dla Łacinników konsekracja zachodziła poprzez słowa Jezusa, dla Wschodu przez wezwanie Ducha Świętego. Ta kontrowersja teologiczna nigdy nie przeszkadzała Rzymowi respektować tradycję wschodnią. Wschodniacy, którzy przyjęli unię z Kościołem rzymskim zachowywali zawsze epiklezę w miejscu tradycyjnym: po słowach ustanowienia. Aleksandryjska anafora św. Bazylego była codziennie używana przez chrześcijan koptyjskich. Skoro Rzym akceptował tę anaforę po grecku i koptyjsku, nie widać było powodu, dla którego nie miałby jej zaakceptować po łacinie. Jednakże o. Vagaggini stwierdził, że ta anafora będzie trudna dla łacińskich katolików. Przyzwyczajeni do tego, że konsekracja dokonuje się poprzez słowa Chrystusa nie zrozumieliby późniejszego przywołania Ducha Świętego, a z drugiej strony nie można było przenieść epiklezy. To co można zrobić w nowych kompozycjach, nie jest możliwe w autentycznej anaforze wschodniej. Większość wypowiedziała się za anaforą św. Bazylego, ale o. Vagaggini lojalnie nas ostrzegł, że wypowie się przeciw tej propozycji wobec całego Consilium. Gdyby zrezygnowano z przyjęcia anafory autentycznej, pozostawałoby tylko jedno rozwiązanie: ułożyć tekst, który będzie zachowywał strukturę anafor wschodnich z wyjątkiem usytuowania epiklezy. O. Vagaggini ułożył jeden taki projekt, inspirując się różnymi anaforami.

Rzeczywiście wobec biskupów z Consilium wywiązała się dyskusja między o. Bouyer, który bronił anafory św. Bazylego a o. Vagagginim, który ją odrzucał. W głosowaniu było piętnaście głosów „za” i czternaście „przeciw”. Jednak przewodniczący – w tym przypadku był nim kardynał Confalonieri – uznał, że taka większość nie wystarczy i postanowił zreferować sprawę papieżowi. W tej sytuacji należało przygotować plan awaryjny i wzięto tekst Vagagginiego, który dziś znajduje się w Mszale Rzymskim [IV Modlitwa eucharystyczna – MZ].

Noszę aż dotąd żal z powodu tego odrzucenia anafory autentycznej, która miałaby duże znaczenie z ekumenicznego punktu widzenia. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że opozycja nie pochodziła z ducha polemicznego. Pewien biskup, który wcześniej był profesorem uniwersyteckim, powiedział: „Gdybym był nadal profesorem, zagłosowałbym za, ale jako biskup nie chcę tworzyć trudności”. Zwróciłem uwagę na to, że przecież podczas tygodni ekumenicznych zaprasza się wschodnich księży aby celebrowali w łacińskich kościołach według swoich rytów. O. Vagaggini odparł na to, że odbywa się to w obcych językach, których ludzie nie rozumieją, więc to nikomu nie stwarza trudności. To bardzo dyskusyjny punkt widzenia, ale nie miałem już odwagi przeciągać dyskusji w tym gremium”.

 

* * *

Tyle o. Botte. Uważam, że pomysł wzięcia anafory św. Bazylego był fatalny i ostry sprzeciw Vagagginiego był opatrznościowy. Właśnie z ekumenicznego punktu widzenia inicjatywa była conajmniej bardzo wątpliwa. Czy tradycyjna wschodnia anafora stałaby się automatycznie rzymska przez sam fakt przełożenia jej na łacinę i umieszczenia w Mszale Rzymskim? To byłoby przeniesienie jej w zupełnie nienaturalny dla niej kontekst obrzędowy. Że użyję obrazowego porównania, jeśli złapiemy tygrysa bengalskiego i przewieziemy go do Polski, czy on stanie się przez to zwierzęciem występującym w Polsce? Puściłem wodze fantazji i wyobraziłem sobie sytuację odwrotną. Przyjmijmy, że zbiera się Sobór Wszechprawosławny (mówiło się kiedyś o takiej inicjatywie) i że w ramach jego obrad postanawiają dokonać ekumenicznego otwarcia na Zachód. Jako jeden ze znaków tego otwarcia decydują się do tradycyjnych anafor św. Jana Chryzostoma i św. Bazylego dodać Kanon Rzymski i tłumaczą go na grekę oraz na wszystkie inne języki w których sprawuje się liturgię w Kościołach prawosławnych. Czy Kanon stałby się wtedy anaforą wschodnią? Gdybym uslyszal o takiej inicjatywie, zareagowalbym tylko w jeden sposób: postukałbym się w czoło i powiedziałbym, że pogłupieli. Naprawdę zaskakuje mnie że ktoś tej miary co Botte, który w wielu innych kwestiach naprawdę wykazywał wyczucie tradycji, tu go nie miał zupełnie. Jak pisał swego czasu o. Taft, Zachód nie musi nostalgicznie oglądać się na Wschód by tam szukać rozwiązań dla swoich problemów, wystarczy żeby sięgał do źródeł swojej własnej tradycji.

Jeszcze jeden szczegół. Tam gdzie jest mowa o "Modlitwie eucharystycznej typu galijskiego", chodzi o projekt, z którego powstała III Modlitwa eucharystyczna. Z tym "typem galijskim" to jest stereotyp, który Botte powtarza chyba bezrefleksyjnie za innymi, bo widocznie sam tym się nie interesował. W III ME nie ma nic "typu galijskiego" z wyjątkiem pierwszych słów modlitwy post-Sanctus: "Zaprawdę święty jesteś Boże" - to jest rzeczywiście typowe sformułowanie z anafor galijsko-hiszpańskich, ale więcej nie ma nic. Więcej jednak jest zapożyczeń z Kanonu Rzymskiego (zwł. w anamnezie i prośbie o przyjęcie Ofiary; poza tym jak w Kanonie brak stałej prefacji), dlatego słusznie ks. Vincenzo Raffa w swojej monumentalnej "Liturgia eucaristica" nazywa III ME "Modlitwą neo-rzymską".

Za jakiś czas zamieszczę jeszcze jeden cytat ze wspomnień Botte'a, tym razem w kwestii bierzmowania. Znów będzie starcie Botte'a z Vagagginim, ale tym razem Botte będzie, przynajmniej w moim przekonaniu, bohaterem pozytywnym.
Zapisane
Kyrie Eleison!
Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Strony: 1 ... 3 4 [5] Drukuj 
Forum Krzyż  |  Traditio  |  Summorum Pontificum  |  Wątek: Historia mszy: przewodnik po dziejach liturgii rzymskiej « poprzedni następny »
 

Działa na MySQL Działa na PHP SMF 2.0.19 | SMF © 2014, Simple Machines Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!