Bezobjawowy katolik? A cóż to takiego? Toż politycy biegają za katolickimi biskupami jak psy.
Najdzikszy i najperfidnieszy zaborca to prawosławny Kacap, a co sie dzieje z jego ścierwem, guzik to kogo obchodzi.
Cytat: jwk w Sierpnia 29, 2013, 07:01:10 amNajdzikszy i najperfidnieszy zaborca to prawosławny Kacap, a co sie dzieje z jego ścierwem, guzik to kogo obchodzi. 7. Umarłych pogrzebać.
A jakby politycy latali za rabinami, to by się pewnie stali żydami?
W Aleppo właściwie już nie ma chrześcijan.
Islamiści nie pytają czy prawosławny czy katolik. Po prostu podrzynają gardło.
Prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie to chleb powszedni. Każdego roku pojawiają się doniesienia o kolejnych zabitych wyznawcach Chrystusa. Dane dostarczane przez organizacje monitorujące panujące tam warunki są przerażające. Każdego roku na świecie ginie nawet 170 tysięcy chrześcijan. Oznacza to, że mordowani są oni nawet co trzy minuty, a najgorsza sytuacja jest właśnie na Bliskim Wschodzie, gdzie w wielu krajach chrześcijaństwo zostało już całkowicie wykarczowane. Według obserwatorów, sytuacja może być jednak jeszcze gorsza, a wszystko to za sprawą zapowiedzianej przez Stany Zjednoczone interwencji w Syrii. Już teraz pojawiają się głosy, że może to być początek końca chrześcijaństwa w tym regionie. Panująca na Bliskim Wschodzie sytuacja nie napawa optymizmem. Deklaracje Baracka Obamy oraz innych amerykańskich polityków nie pozostawiają wątpliwości - inwazja na Syrię pozostaje już tylko kwestią czasu. Interwencja sił zbrojnych w tym kraju - jak twierdzą Stany Zjednoczone - będzie odpowiedzią na łamanie praw człowieka w państwie, gdzie autorytarne rządy sprawuje prezydent Baszar al-Asad. Decydującym czynnikiem, który sprawił, że interwencja w Syrii właściwie została przesądzona, miało być użycie przez reżim broni chemicznej, w wyniku czego - według różnych szacunków - liczba zabitych mogła sięgnąć ponad 1000 osób, a wśród ofiar znalazły się kobiety oraz dzieci. Dziś sprawa użycia broni chemicznej przez wojska prezydenta al-Asada pozostaje kwestią sporną, a sam dyktator nie przyznaje się do tego, że zastosował takie środki względem obywateli swojego kraju. Pytanie, kto jest bezpośrednio odpowiedzialny za użycie tego okrutnego arsenału względem zwykłych ludzi pozostaje zatem otwarte. Zdaniem wielu komentatorów, bezsporny wydaje się natomiast fakt, że w przypadku, gdy interwencja sił Zachodu zostanie przeprowadzona, będzie to oznaczało tak naprawdę koniec chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie. Znienawidzony przez Stany Zjednoczone oraz Europę Baszar al-Asad jest dziś w oczach wielu arabistów jedynym gwarantem tego, że chrześcijanie w Syrii mogą wieść normalne życie i swobodnie praktykować swoją religię. Sam jest alawitą - wyznawcą prądu religijnego, który czerpie z tradycji islamskiej, ale jednocześnie znajduje się pod silnym wpływem chrześcijaństwa. Alawici obchodzą Boże Narodzenie oraz Wielkanoc i nie uznają prawa szariatu. Koniec al-Asada oznacza w istocie dojście do władzy fundamentalistów, dla których wyrugowanie chrześcijaństwa w jakiejkolwiek postaci stanie się priorytetem. Islamscy radykałowie już niejednokrotnie pokazywali na co ich stać. W krajach takich, jak Arabia Saudyjska, ale też Afganistan, Pakistan i Nigeria dziś już właściwie nie ma chrześcijan. W Iraku pozostało ich bardzo niewielu. Pogarsza się położenie wyznawców Chrystusa w krajach arabskich, w których w ostatnich latach zmieniła się sytuacja w wyniku tzw. Arabskiej Wiosny. W wielu z tych krajów są oni dziś prześladowani i zabijani. Takie są fakty, mimo że w mediach głównego nurtu mówi się o tym niewiele. Komentatorzy nie mają wątpliwości, że zmiany w Syrii, które mogą niedługo nastąpić, będą oznaczały pogorszenie się sytuacji tych, którzy opierają się na nauce Jezusa również w tym państwie. W rzeczywistości może się to wiązać z ich końcem w tej części świata. Chrześcijanie, którzy kiedyś torowali drogę do rozwoju islamu w krajach uznawanych dziś za muzułmańskie, sami nie mają w nich dziś racji bytu - zauważają eksperci. Cytowany przez "Głos Rosji" Farid Salman, szef Rady Ulemów rosyjskiego stowarzyszenia na rzecz zgody muzułmańskiej, powołał się na przykład z Egiptu, wskazując na drastyczne zmiany, jakie tam nastąpiły po obaleniu prezydenta Hosniego Mubaraka. "Jeśli w tradycyjnym islamie chrześcijanie i wyznawcy judaizmu są ludźmi Świętej Księgi, to z punktu widzenia radykałów, islamistów i innych ludzi tegoż autoramentu, ani chrześcijanie, ani judaiści nie tylko nie są ich partnerami w dialogu międzyreligijnym, lecz w ogóle nie są ludźmi jako takimi" - powiedział w wywiadzie dla "Głosu Rosji" Farid Salman. "Podobne zjawisko obserwujemy obecnie, na przykład, w Egipcie. Z chwilą uzyskania przez salafitów i przez Bractwo Muzułmańskie pewnego dostępu do władzy za czasów obalonego prezydenta Mursiego, w kraju natychmiast wybuchły sprzeczności i starcia na tle stosunków międzyreligijnych".
Mój sąsiad był aktywnym cżłonkiem PZPR, dzieki czerwonej legitymacji robił karierę i jakoś nikt go z kościoła nie wyrzucał.Mój nauczyciel matematyki był sekretarze PZPR i dokłądnie to samo.Tak więc, proszę nie ściemniać co to niby jest czy nie jest w KRK i że niby to inaczej niż w Cerkwi