Cytat: DarPius w Lipca 03, 1970, 22:31:52 pmJa tam Lolka nie czytuję, bo gawędziarstwo herezjami przeplatane. Katolickie uszy powinny tego raczej unikać. Ale jak już ma Pani taka potrzebę, to ma to zastosowanie chyba do jego kościoła nowego adwentu, bo w katolickim tak nie było nigdy.... to pod rozwagę administracji. Wszak to ponoć katolickie forum.
Ja tam Lolka nie czytuję, bo gawędziarstwo herezjami przeplatane. Katolickie uszy powinny tego raczej unikać. Ale jak już ma Pani taka potrzebę, to ma to zastosowanie chyba do jego kościoła nowego adwentu, bo w katolickim tak nie było nigdy.
A Pan Voris to zapewne zdawał sobie sprawę z tego nagłaśniając to, że za kłamstwa takiego kalibru to wie co mu grozi. Mniej niż dwa tygodnie po ujawnieniu materiałów przez Church Militant, SSPX ustanawia niezależną komisje ds. nadużyć seksualnych i przyznaje, że miało wiedzę o tych wypadkach od lat (oraz, że coś tam robiło). Gdyby SSPX było czyste, to pozwaliby Church Militant o zniesławienie. Nie zrobili tego, zamiast tego powołali komisję.[/size]
Gdyby SSPX było czyste [...]
Wie Pani, w rodzinie pewnych rzeczy sie nie robi, mnie nie przyszloby do glowy ciagac kogos z rodziny po sadach.
Gdyby chcieli rzeczywiscie dobrze, to by zrobili to NAJPIERW w 4 oczy z kapitula FSSPX, czy cos takiego. Dla dobra Kosciola - bo chyba nie ma nikogo przy zdrowych zmyslach, kto chcialby bronic zboczencow w sutannach. Nie wynika to z raportu, ze probowali interweniowac najpierw we wladzach bractwa. Bo jezeli nie, to robia to na czyjes zlecenie albo sa pozytecznymi idiotami. Po katolicku byloby najpierw rozmowic sie z biskupami bractwa.
w 4 oczy z kapitula FSSPX, czy cos takiego. Dla dobra Kosciola
Cytat: Anna M w Maja 07, 2020, 23:43:16 pmCytat: DarPius w Lipca 03, 1970, 22:31:52 pmJa tam Lolka nie czytuję, bo gawędziarstwo herezjami przeplatane. Katolickie uszy powinny tego raczej unikać. To papiez Wojtyla
Cytat: DarPius w Lipca 03, 1970, 22:31:52 pmJa tam Lolka nie czytuję, bo gawędziarstwo herezjami przeplatane. Katolickie uszy powinny tego raczej unikać.
Ja tam Lolka nie czytuję, bo gawędziarstwo herezjami przeplatane. Katolickie uszy powinny tego raczej unikać.
Cytat: DarPius w Maja 08, 2020, 14:38:07 pmCytat: Anna M w Maja 07, 2020, 23:43:16 pmCytat: DarPius w Lipca 03, 1970, 22:31:52 pmJa tam Lolka nie czytuję, bo gawędziarstwo herezjami przeplatane. Katolickie uszy powinny tego raczej unikać. To papiez Wojtyla To już nie Lolek a papież Wojtyła.
22 grudnia 2008 r. Sejmik Województwa Małopolskiego powołał z dniem 1 stycznia 2009 r . Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie jako samorządową instytucję kultury.3 marca 2009 r. w obecności ks. kard. Stanisława Dziwisza Arcybiskupa Metropolity Krakowskiego, Wicemarszałek Województwa Małopolskiego Leszek Zegzda, Prezydent Miasta Krakowa Jacek Majchrowski oraz Prezes Centrum Jana Pawła II "Nie lękajcie się!" ks. prałat Jan Kabziński, podpisali umowę dotyczącą utworzenia nowej instytucji kultury.
Niezmordowany ks. Isakowicz-Zaleski w takich tematach i nie tylko już się wypowiedział?
… odkryłem wielkie prawdy dotyczące Maryi. Jednak dopiero po wyjeździe na misje zacząłem głębiej uświadamiać sobie ich znaczenie i wzniosłość. A stało się to w 1986 roku.Wówczas wysłano mnie jako jeszcze diakona do Gabonu w Afryce Równikowej. Tam z rąk mojego przełożonego, ks. Patryka Groche’a otrzymałem wiele cennych rad potrzebnych młodemu kapłanowi. Natomiast mój współbrat, ks. Loic Duverger dał mi do czytania dzieła św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort. Pokazał też najlepsze dzieła, opisujące objawienia Matki Bożej w Fatimie. Tym dwóm kapłanom jestem ogromnie wdzięczny, bowiem dzięki nim zacząłem w swoim duchowym życiu nowy okres. 31 maja 1988 roku, na miesiąc przed moimi święceniami kapłańskimi, przed figurą Niepokalanego Serca Maryi w kościele naszej misji w Libreville złożyłem akt oddania się w niewolę Maryi, według św. Ludwika Marii.
Przyjąłem wszystkie stopnie święceń z […] rąk [apb. Lefebvre'a], ale podczas studiów seminaryjnych nie miałem możliwości bliższego z nim kontaktu. Bardzo rzadko i tylko na krótko bywał w seminarium w Zaitzkofen. Na początku 1986 r. zostałem wysłany jako diakon do Gabonu, aby razem z ks. Groche założyć tam misję. Jednak nie otrzymaliśmy od razu zgody od władz cywilnych. Musiał przyjechać sam Arcybiskup, aby dokonać z prezydentem Gabonu potrzebnych ustaleń. Abp Lefebvre przyjechał więc, ale okazało się, że prezydent jest w podróży i trzeba czekać na audiencję aż dziesięć dni. To były prawdopodobnie najdłuższe „bezczynne” wakacje w życiu Arcybiskupa. Nie założono nam jeszcze telefonu, więc nie było praktycznie żadnych kontaktów z dalekim światem. I tak żyliśmy we trzech: Arcybiskup, ks. Groche i ja. Ks. Groche przygotowywał w kuchni posiłki, Arcybiskup nakrywał stół, a ja sprzątałem po jedzeniu. Uważam te dziesięć dni bliskości z nim za jedną z największych łask mojego życia.Nasze życie było bardzo proste. Podczas wielu godzin rozmów Ekscelencja opowiadał nam o swoich przygodach i swoim apostolacie w Afryce. Dzielił się z nami swoimi przemyśleniami na temat kryzysu w Kościele. Jego uwagi na temat ludzi były zawsze wygłaszane z największym szacunkiem i delikatnością. Nawet o przeciwnikach mówił bardzo uprzejmie. Przekazał nam wiele drogocennych i praktycznych dla życia na misjach wskazówek. Pisał wiele listów, które sam nosiłem na pocztę. Natomiast otrzymaną korespondencję po przeczytaniu sam palił na podwórku. Myślałem wtedy: „Jakże jest dyskretny!”.Miał też czas dla mnie osobiście. Kiedy dzieliłem się z nim swoimi trudnościami, reagował w sposób uwidaczniający ogromną siłę duchową, mądrość i ojcowskie serce. Rozmowy te zorientowały całe moje życie. Zainteresował się wtedy losem moich rodziców. Wiedział, jak trudno im było zaakceptować wyjazd ich jedynego dziecka w tak dalekie krainy. Jako kochający ojciec ukazał mi delikatnie moje wady, a zarazem udzielił rad, jak z nimi walczyć i wskazał drogę rozwiązania wszystkich problemów. „Jesteś na dobrej drodze, synu! Wytrwale podążaj nią dalej, a będziesz dobrym kapłanem!” – tak mi powiedział. Kiedy przyszły w następnych miesiącach pokusy zniechęcenia, wystarczyło przypomnieć sobie tę rozmowę z nim, a zaraz niebo rozjaśniało się nad moją głową i wracał zapał.Opatrzność Boża pozwoliła mi otrzymać święcenia kapłańskie z jego rąk w dniu 29 czerwca 1988 r., czyli w przeddzień konsekracji biskupich. Kiedy mnie mu przedstawiono, powiedział, jakby kontynuując naszą rozmowę sprzed dwu i pół roku: „Tout est bon maintenant, mon cher petit pere” – „Teraz już wszystko dobrze, mój drogi młody księże!”.
Niemiecki diakon, kl. Karol Stehlin, przybył na początku lutego, trzy tygodnie po mnie i z ogromną ilością bagażu. Aby móc więcej zmieścić w swoich walizkach, na czas podróży ubrał trzy pary spodni! Nie muszę chyba mówić, jak bardzo cierpiał od gorąca, kiedy przyleciał na lotnisko w Libreville, gdzie temperatura powietrza wynosiła ponad 30° C, a wilgotność 98%. Nieomal zemdlał w domu pp. Sélégnych, gdzie wieczorem, w dniu jego tryumfalnego przybycia, zjedliśmy kolację. Ks. Ludwik Duverger (29 czerwca 1986 r. wyświęcony przez abp. Lefebvre’a) przyleciał 15 sierpnia tamtego pamiętnego roku. Misja św. Piusa X rozpoczynała swoją działalność z dwoma księżmi i diakonem. To było wspaniałe! Jakim byłoby szczęściem, gdyby wszystkie przeoraty mogły zaczynać podobnie – byłyby takie solidne i takie silne!