Jak chodziłem do podstawówki to rodzice byli wzywani przez wychowawczynię, bo powtarzałem to, co z domu o komunistach wiedziałem. Ale jakbym tak kogoś nazwał, choćby komunistę, to... oj, oj, biedna by była moja skóra. A powodów żeby ich lubić w domu nie było, wprost przeciwnie, przez nich dziadkowie najpierw stracili prawie wszystko, a później żyli w nędzy. Wieć komunistów można nie lubić na różne sposoby
