Zastąpił ją karykaturalną figurą Jezusa z koroną cierniową i rękami zakutymi kajdanami oraz grubym łańcuchem. Nietypowe „dzieło” wygląda jak pastisz - przedstawiona postać wytrzeszcza oczy i otwiera usta, co nadaje jej wręcz komiksowej stylistyki. Mieszkańcy są oburzeni.
Pośrodku niczego, prowadząca donikąd. Stoi dumnie i dostojnie. Brama, jak egipski portal do innego świata. Stąd można trafić już chyba tylko prosto do nieba! Ponoć jednak nie gwarantuje wniebowstąpienia ani zbawienia. Sama jej obecność to plan. W dodatku boski.Niemałe zaskoczenie czeka w Lichnowach. Tuż przy kościele pw. św. Jadwigi Śląskiej, nieopodal stawu, stanęła brama. Swoim wyglądem i wykonaniem może przypominać egipskie portale. Na szczycie bramy, z każdej strony, są inne płaskorzeźby. Puszczone wodze fantazji podpowiadają zastosowania. Jedno – chyba najbardziej prawdopodobne - to brama do nieba. Przechodząc przez nią, można spodziewać się zbawienia. I to jeszcze na tym łez padole – ziemi.- Nie tak od razu jest zbawienie. Trzeba się trochę postarać, ale każdy ma szanse – kwituje pytanie o bramę do nieba proboszcz parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej w Lichnowach Andrzej Kuczyński.Brama Życia – bo taka jest jej nazwa - będzie jednocześnie kurtyną wodną. Przejście przez nią ma symbolizować obecność tutaj, na ziemi, ale też sugerować, że kiedyś nadejdzie koniec, więc już teraz trzeba myśleć o tym, co mnie spotka potem. Brama będzie też jednym z wielu elementów zagospodarowania parafialnej działki ze stawem przy kościele. Na razie jest to – mówiąc delikatnie – nieuporządkowany teren.- Chcemy tu stworzyć skwer im. Jana Pawła II. Na stawie będzie wyspa z krzyżem o wysokości 33,33 metra, który będzie wykonany z metalu i witraży. Całość będzie podświetlana. Do tego będą chodniki, ławeczki, litery przestrzenne z nazwą miejscowości, dwa pomosty pływające, wiata ze stołem do szachów oraz tor przeszkód dla młodzieży. Wszystko zostanie także wyposażone w stylowe lampy uliczne – wylicza ksiądz Kuczyński.Prócz bramy nieopodal kościoła jest już ryba symbolizująca chrześcijaństwo i dzwonnica, w której umieszczony został dzwon z końca XIX wieku. Był kiedyś w wieży kościoła, ale pękł i teraz jest zabytkiem.W takich okolicznościach przyrody będzie można kontemplować swoje życie na ziemi i planować przyszłość w niebie. Aby ten boski plan się udał, potrzebne są pieniądze. Niemałe, bo wstępne kosztorysy zakładają, że inwestycja pochłonie 2 mln zł. Można pomóc księdzu w realizacji planu, wpłacając pieniądze na konto Parafii Rzymskokatolickiej w. św. Jadwigi Śląskiej w Lichnowach: 30 1020 1491 0000 4602 0026 2931.
Parafia Najświętszej Maryi Panny Królowej PokojuPrzy ul. Ojców Oblatów 1, na wrocławskim Popowicach. Jeden z największych kościołów Wrocławia, budowany przez 12 lat i ukończony w 1994 roku. Parafia ma 13 tysięcy wiernych.
Co mają w głowach ludzie, którzy akceptują takie projekty?Zastanawia mnie szczególne umiłowanie schodów , czyli przeszkody dla głównej grupy docelowej. To jest po prostu architektura barier.
Cudowne schody Santa Fe – dzieło św. Józefa?W malowniczym mieście Santa Fe w stanie Nowy Meksyk znajduje się cud architektury, który zadziwia odwiedzających od ponad wieku: spiralne schody Kaplicy Loretańskiej. Ta mistrzowska konstrukcja, wznosząca się w idealnej spirali na dwóch piętrach, została zbudowana przez nieznanego cieślę, który w tajemniczy sposób pojawił się, a następnie zniknął bez śladu. Wielu uważa, że tym enigmatycznym rzemieślnikiem był nie kto inny, jak sam święty Józef.Architektoniczna zagadkaHistoria zaczyna się w 1898 roku, kiedy to Siostry Loretanki stanęły przed poważnym problemem: ich chór był niedostępny, ponieważ nie było w nim schodów. Konsultowani wówczas inżynierowie i cieśle uznali za niemożliwe zbudowanie klatki schodowej bez znacznych zmian w konstrukcji kaplicy.Zdesperowane zakonnice rozpoczęły nowennę do św. Józefa, patrona cieśli. W ostatnim dniu modlitwy przybył tajemniczy rzemieślnik z osiołkiem i skrzynką z narzędziami. Nie prosząc o zapłatę, natychmiast zabrał się do pracy, prosząc tylko o jeden warunek: aby pozwolono mu pracować samotnie i w całkowitej prywatności. Kilka miesięcy później schody zostały ukończone – zadziwiająco piękna spiralna konstrukcja, zbudowana bez widocznych gwoździ czy kleju.CudPo skończeniu pracy tajemniczy stolarz zniknął bez śladu. Nikt nie wiedział, kim jest, skąd pochodził ani dokąd poszedł. Jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że drewno użyte do budowy schodów nie pasuje do żadnego znanego gatunku występującego w tym regionie. Do dziś architekci i inżynierowie mają trudności ze zrozumieniem, jak to się dzieje, że schody stoją bez centralnej podpory.Innym niezwykłym szczegółem jest symbolika stojąca za tą budowlą: schody mają dokładnie 33 stopnie, reprezentujące lata życia Jezusa Chrystusa. Liczba ta, wraz z niezwykłymi technikami budowlanymi, utwierdziła w przekonaniu, że rzemieślnikiem był w rzeczywistości sam święty Józef.Znak obecności św. JózefaTo fascynujące wydarzenie po raz kolejny przypomina o znaczeniu św. Józefa jako opiekuna i przewodnika w trudnych chwilach. Jego rola jako przybranego ojca Jezusa i wzoru wiary jest dodatkowo wzmocniona przez te cudowne relacje.Aby dowiedzieć się więcej o życiu świętego Józefa i jego inspirującej historii, nie przegap nadchodzącej książki "Święty Józef – On uratuje twoją rodzinę". Książka ta zgłębia nie tylko legendę o schodach Santa Fe, ale także wiele innych fascynujących historii i modlitw poświęconych temu wielkiemu świętemu.
Schody może wyglądają ładnie, ale są paskudne. Ja się stałem zażartym anty-schodowcem dzięki Dworcowi Centralnemu w W-wie z dawnych czasów. Scena mniej więcej taka: my z dwojgiem małych dzieci w wózku i z walizkami, a tam ani schody ruchome ani winda nie działają... Doprawdy, można było znienawidzić schody. Moja zasada jest taka: jeśli schody nie są absolutnie konieczne i niezbędne, nie robić ich. Amerykanie nazywają domy bez schodów "bungalow" i przy sprzedaży takie domy osiagają zawsze wyższe ceny niż domy piętrowe (przy takim samym metrażu).
Była to pierwsza świątynia wybudowana w socjalistycznym, z założenia, mieście. W odwecie na kapłanów spadły komunistyczne represje.Budowę rozpoczęto w 1957 r., a poświęcono kościół 21 grudnia 1958 r. Prace prowadzono w wielkim pośpiechu, żeby komunistyczne władze nie wstrzymały budowy i nie nakazały rozbiórki nieukończonego obiektu. Kościół św. Jana Chrzciciela w Tychach poświęcono w pośpiechu i w głębokiej tajemnicy przed ówczesnymi komunistycznymi władzami miasta dokładnie 21 grudnia 1958 roku. Uczynił to ks. biskup Herbert Bednorz (towarzyszył mu inny ksiądz – późniejszy arcybiskup Damian Zimoń).Pośpiech i tajemnica były uzasadnione. Istniała bowiem realna groźna, że komuniści przejmą budynek kościoła, który na razie był w stanie surowym. Po poświęceniu już się na taki krok nie odważyli. Jednak w odwecie za odprawianie tu mszy świętych księża karani byli wysokimi grzywnami. Dwa lata po poświęceniu, w ramach represji, komuniści zamknęli kapliczkę w Szpitalu Miejskim w Tychach i znacznie utrudnili chorym przyjmowanie komunii świętej.Budowniczym kościoła i pierwszym proboszczem był ks. Jan Kapołka. Parafia św. Jana Chrzciciela liczyła na początku ok. 50 tys. wiernych (więcej o historii i okolicznościach poświęcenia kościołaZ okazji 60-lecia poświęcenia kościoła, ks. Piotr Szołtysik, obecny proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela, zaprasza wszystkich parafian na uroczystą mszę świętą. Odprawiona zostanie w niedzielę 23 grudnia 2018 r. o godz. 12.00 pod przewodnictwem ks. biskupa Grzegorza Olszowskiego.