"Niemiecki kardynał dopuszcza tabletkę poronną. "Pod warunkiem""

ttp://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13334941,Niemiecki_kardynal_dopuszcza_tabletke_poronna___Pod.html#BoxWiadTxt
"Meisner uważa, że zaaplikowanie zgwałconej kobiecie takiej tabletki jest możliwe do zaakceptowania, jeżeli jest to preparat, który uniemożliwi zapłodnienie już uwolnionej komórki jajowej. Nadal jednak nie do przyjęcia jest według niego zaaplikowanie preparatu, który uniemożliwiłby zagnieżdżenie się już zapłodnionej komórki jajowej."

Czy medycyna jest w stanie stwierdzi w krótkim czasie, że nie doszło do zapłodnienia? I czy taki preparat nawet jeśli nie daje pewności, że szkodzi życiu dziecka, bo nie wiadomo czy to dziecko jest, to potencjalnie może zabić istniejące życie o którym jeszcze nie wiemy?

Dla mnie zadziwiające są tego rodzaju opnie wypowiadane przez tak wysokiej rangi Duchownego.

Jeśli nie zabija już zapłodnionej komórki to można ją jeszcze nazwać wczesnoporonną?

ttp://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13334941,Niemiecki_kardynal_dopuszcza_tabletke_poronna___Pod.html#BoxWiadTxt
Czy medycyna jest w stanie stwierdzi w krótkim czasie, że nie doszło do zapłodnienia?

Oczywiście, że nie. Nigdy nie można powiedzieć przy tego typu preparatach, czy nie doszło do zapłodnienia czy też nie doszło do zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki jajowej. Natomiast efekt jest ten sam: zapobieganie ciąży. A zatem stosowanie takich środków zakłada (przynajmniej w zamiarze ewentualnym) działanie poronne.

gra w rosyjską ruletkę jest niemoralna, bo może zabić - mimo to, że nie musi...
tam gdzie nie ma pewności, a w grę wchodzi zagrożenie życia i nie ma ratowania innego życia - to dla mnie sprawa jest oczywista. Nie stosować takich środków.
Może mi ktoś z Państwa wyjaśni czy mam rację, wobec wypowiedzi Kardynała z Niemiec...

Zdaje się, że kard. Meisner uwierzył, że skoro tzw. "morning after pill" jest nazywana środkiem antykoncepcyjnym, to nie jest to środek poronny. Tymczasem prawda jest inna: tzw. środki antykoncepcyjne (hormonalne, spirale) mają w rzeczywistości podwójny mechanizm działania: albo nie dopuszczają do poczęcia, albo do zagnieżdzenia się komórki jajowej. Czyli nie wiadomo w jaki sposób preparat zadziałał. Po prostu nie ma obecnie takich środków, które by działały tak wybiórczo. Widać tutaj nadużycie semantyczne: nie są to środki przeciwpoczęciowe, ale przeciwciążowe. Natomiast istotnie: "pigułki dzień po" nie działają, gdy dojdzie już do implantacji zarodka.
Pomijając to wszystko: kard. Meisner zdaje się dopuszczać antykoncepcję jako cel sam w sobie, podczas gdy zgodnie z katolicką moralnością działanie antykoncepcyjne można dopuścić tylko jako uboczne (np. Humanae vitae, 15).

Pewnie odnosił to jedynie do przypadku gwałtu, tak przynajmniej rozumiem. Ale o i tak bajki - która skrzywdzona kobieta zaraz po gwałcie będzie się zastanawiała czy komórka już została zapłodniona czy nie? Na tak krótki czas nie zdążyłaby poddać się żadnym badaniom.

Pewnie odnosił to jedynie do przypadku gwałtu, tak przynajmniej rozumiem. Ale o i tak bajki - która skrzywdzona kobieta zaraz po gwałcie będzie się zastanawiała czy komórka już została zapłodniona czy nie? Na tak krótki czas nie zdążyłaby poddać się żadnym badaniom.

Tak, kardynałowi chodziło tylko o sytuację zgwałconej kobiety.
Trudno mi powiedzieć, czy da się zbadać, czy doszło do zapłodnienia. Testy ciążowe (na obecność hCG) wykonuje się najwcześniej ok. tygodnia po zapłodnieniu, bo dopiero wtedy zarodek zagnieżdża się w ścianie macicy i zaczyna się wydzielać gonadotropina kosmówkowa.

W kwestii antykoncepcji coś pęka w Kościele... Przykład idzie z góry - papież kiedyś w wywiadzie mówił o prezerwatywach, teraz kardynał z Kolonii mówi o pigułce. Czyżby jakiś przełom się szykował

@ P. Andrzej 75
Właśnie, ale kardynał i tak mówi o sytuacji gdy nie tyle jest zarodek niezagnieżdżony ale jeszcze nie ma zygoty. To chyba pigułka miusiałaby być wzięta przed gwałtem...

@ P. Andrzej 75
Właśnie, ale kardynał i tak mówi o sytuacji gdy nie tyle jest zarodek niezagnieżdżony ale jeszcze nie ma zygoty.

Po pierwsze: jaki test pozwala sprawdzić przed implantacją zarodka czy doszło do zapłodnienia czy nie? (Przecież w naturalny sposób część z zarodków ulega mikroporonieniom i kobieta nawet nie wie, że doszło do zapłodnienia).
Po drugie: obecne środki nie są na tyle wybiórcze, żeby zapobiegać połączeniu się komórek rozrodczych, a jednocześnie nie wpływać na implantację zarodka.
Czyli: teoretycznie taka sytuacja, jaką opisuje kard. Meisner mogłaby zaistnieć, ale praktycznie (w świetle aktualnej wiedzy i postępu nauki) - nie.
A nawet gdyby, to i tak pozostaje kwestia godziwości antykoncepcji.

To chyba pigułka miusiałaby być wzięta przed gwałtem...

Idąc tym tokiem myślenia, można by dojść do wniosku, że stała antykoncepcja jest dopuszczalna, bo chroni przed ciążą powstałą w wyniku ewentualnego gwałtu...

Też mi się tak wydaje. Dlatego wcześniej napisałem, że nawet jeśli to miałoby być moralnie dopuszczalne to sytuacja taka trudna do wyobrażenia (dokładniej napisałem, że to bajki).

A ja tego newsa przeczytałem nie na wybiórczej tylko rzepie (bodajże) i tam był dodany komentarz jakiegoś świeckiego prolifera z Niemiec.
Nie pomnę dokładnie jak skomentował słowa kardynała ale było to coś w stylu "albo kardynał nie wiem co mówi, albo został wprowadzony w błąd".

Do czego dochodzi, świeccy trzymają szyk a ...... eh.

"(...) - Arcybiskup albo nie rozumie o czym mówi, albo został wprowadzony w błąd przez doradców - oświadczył Klaus Guenther Annen jeden z aktywistów ruchu przeciwko aborcji, w Niemczech dopuszczalnej w niektórych przypadkach nawet w szóstym miesiącu ciąży.(...)

http://www.rp.pl/artykul/28,976699-Kosciol-zmienia-zdanie-w-sprawie-pigulki--po-.html

Jeśli nie będzie szybkiej interwencji Stolicy Apostolskiej w tej sprawie, to stworzy to paskudny precedens. Mam nadzieję, że w Watykanie to rozumieją.

Na emeryturę (czyt. pokutę) tego kardynała wysłać.